Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Elizabeth Moon
‹Przeciw wszystkim›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrzeciw wszystkim
Tytuł oryginalnyAgainst the Odds
Data wydania28 października 2005
Autor
PrzekładMarek Pawelec
Wydawca ISA
CyklEsmay Suiza
ISBN83-7418-082-X
Format432s. 135×205mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Przeciw wszystkim

Esensja.pl
Esensja.pl
Elizabeth Moon
« 1 2 3 4 19 »

Elizabeth Moon

Przeciw wszystkim

– Nie z Zedem – odpowiedział Helmut. – Rozwiązaliśmy już ten problem. Rzecz w tym, że wszystko, czego im potrzeba, to tylko trafić w linię na przedłużeniu naszego kursu, a ponieważ my będziemy musieli lecieć w stronę kontynentu…
– Czemu? – zapytał profesor. Znalazł szafkę ze słodyczami i właśnie wgryzał się w czekoladę. – Możemy lecieć zygzakami.
– Ale nie w nieskończoność. Gdzieś będziemy musieli wylądować.
– Może tak, a może nie. Przypuśćmy, że pomyślą, iż nastąpił wybuch czy coś takiego. Moglibyśmy wyrzucić z tyłu fajerwerki…
– Och, daj spokój, Gussie! Fałszywy wybuch w celu ukrycia trasy ucieczki pojazdu to najstarsza w dziejach sztuczka. – Swearingen wyglądał na zdegustowanego.
– Ale to działa – stwierdził profesor. – Musimy tylko odwrócić ich uwagę na tak długo, by zmienić kurs. Dwa punkty – miejsce startu i miejsce wybuchu – tworzą prostą. Jeśli nie będzie nas na przedłużeniu tej linii, nie będą mieli pojęcia, gdzie jesteśmy.
– To śmieszne! To pomysł prosto z filmów. Muszę się zgodzić z Helmutem…
– Jest jakiś powód, dla którego pisze się powieści właśnie w ten sposób – odpowiedział profesor.
– Tak, pisze się je dla głupich ludzi lub ignorantów, żeby trzymać ich z dala od naszej pracy. Czy możesz podać choć jeden przykład z życia – nie z twojej pseudohistorii – że ktoś spowodował fałszywą eksplozję i uciekł pojazdem, o którym przeciwnik myślał, że został zniszczony?
Profesor zamrugał gwałtownie kilka razy.
– W historii wojskowości jest mnóstwo podstępów…
– Nie chodzi o podstęp, Gussie, ale o ten wiekowy pomysł z udawanym wybuchem silnika statku czy czegokolwiek innego.
– Kiedy komandor Heris Serrano była jeszcze porucznikiem – odezwała się znienacka Margiu – wysłała platformę z uzbrojeniem w zasięg obrony przeciwnika, a jej wybuch na tak długo oślepił czujniki, że umożliwił przelot jej statku. A Brun Thornbuckle w czasie trwania akcji ratunkowej wysłała prom jako fałszywy cel, a sama wylądowała na stacji orbitalnej.
– Widzicie? – powiedział profesor. – Wiekowy pomysł wciąż działa.
– Zadziała jeszcze lepiej, jeśli będą zajęci zastanawianiem się nad czymś innym – powiedziała Margiu.
– Nad czym? – zapytał ktoś.
– To może być cokolwiek, ponieważ macie rację, że jeśli zobaczą, jak prom startuje, a potem znika, a następnie coś wybucha, będą bardzo podejrzliwi.
– Czyli nie możemy zniknąć wcześniej niż tuż przed wybuchem.
– Mamy Zeda, ale sterowanie nie jest aż tak precyzyjne. Jeszcze nie.
Na dłuższą chwilę zapadła cisza. Potem odezwał się jeden z pilotów.
– Słuchajcie, prom będzie miał działający komunikator, prawda? Ci faceci będą chcieli mieć kontakt z załogą promu.
– No tak…
– A więc będziemy kontynuować nasze przedstawienie na promie. Powiedzmy… że będziemy rozmawiać o zdobytej broni, że próbujemy zobaczyć, jak ona działa.
– Nie uwierzą, że ich ludzie zrobiliby coś tak głupiego.
– Naprawdę?
– Ale… – Wszyscy odwrócili się w stronę Margiu. Czuła, jak w jej umyśle pomysły szumią jak pęcherzyki w gotującej się wodzie. – Przypuśćmy, że buntownicy… to znaczy ci nasi… powiedzą, że uwięzili też naukowców… przesłuchiwali ich… i dowiedzieli się, że jedno z urządzeń służy do ukrywania statków. I chcą je wypróbować, żeby przekonać się, czy naprawdę działa.
– To wyjaśniłoby nasze zniknięcie. Bardzo dobrze, Margiu!
– Uważam, że wciąż będą podejrzliwi. – Profesor westchnął i potarł łysinę. – Ale pewnie masz rację. A więc nasi „buntownicy” przesłuchują naukowców… – Podniósł głos do falsetu. – Proszę, nie bijcie mnie… Powiem wam wszystko…
– Dobry Boże, Gussie, a cóż to za archaiczny akcent?
– Nie wiem, słyszałem to na jakiejś taśmie lata temu. Nie przerywaj mi. A więc naukowcy zachowują się jak przerażone ofiary; może będzie to słychać przez komunikator. I włączą Zeda, który zadziała…
– Wciąż jest to przezroczyste jak szkło – zauważył Bob.
– Więc je zarysujemy. TAK! – Profesor podskoczył i zatańczył w koło. – Tak, tak, tak! Genialne. Trzeszczenie jak na starych nagraniach, w antycznym radiu… przerwy…
– Co? Do diabła, Gussie, to poważna…
– Ja mówię poważnie. Po prostu chwilowo oszołomił mnie mój własny geniusz. I twój oraz Margiu. – Uspokoił się, wziął głęboki oddech i zaczął im wyjaśniać. – Zrobimy tak: normalny start, groźby buntowników, przerażenie naukowców. I wtedy, kiedy włączą – my włączymy – Zeda, on nie będzie działał w ciągły sposób. Jakby… jakby przerywał. Usłyszą kłótnię… kolejne groźby… żałosne prośby, przekleństwa pod adresem jakiegoś durnia, który… no nie wiem, kopnął kabel zasilający czy coś takiego. Prom jest, potem znika, potem znowu jest… ale ciągle na tym samym kursie. Wreszcie w tle ktoś krzyczy: „Ostrożnie, uważaj, nie przeładuj go, nie został zaprojektowany do…” i wtedy następuje wybuch i zmiana kursu.
Tym razem cisza trwała długo; wszyscy przetrawiali to, co powiedział profesor. Ten przetarł chustką twarz i głowę, po czym wcisnął wilgotną chustkę do kieszeni.
– To wyjaśniałoby wszystko – odezwał się w końcu Swearingen. – Dałoby im więcej do myślenia, stwarzałoby więcej komplikacji.
– Będą też mieli więcej informacji – zauważył Bob. – Ale wszystkie są fałszywe. To może się udać.
– A więc potrzeba nam teraz czegoś, co zrobi duże bum, tak żeby wyglądało to na skanerach na orbicie jak wybuch promu… i żebyśmy mogli odlecieć wystarczająco daleko, żeby eksplozja nie zrobiła nam krzywdy.
– Tak, potrzebujemy czegoś takiego.
Grupa rozdzieliła się na mniejsze grupki. Margiu, przyzwyczajona do bezpośrednich rozkazów i jasnych instrukcji, czuła się porzucona, idąc za profesorem jednym korytarzem za drugim. Czy idą zająć się pracą? I co pomyśli sobie major Garson, widząc ją, jak kręci się bezczynnie i przygląda komuś, kto nie bardzo orientuje się w tym, co robi.
Ale wkrótce się przekonała, że się myli. Po szybkim obejściu naziemnych pomieszczeń kompleksu profesor odnalazł majora Garsona i zaczęli uzgadniać, gdzie co należy umieścić. Jak się okazało, Garson zdążył już przydzielić żołnierzom role; neurowspomagani marines mieli być buntownikami.
– Jeśli dowiedzą się, że NEMowie są buntownikami – wyjaśnił – uwierzą, że lojaliści mają poważne problemy. Ponadto trudno zauważyć rysy twarzy, gdy mają na sobie kombinezony z maskami.
Margiu spojrzała na siedzących w pomieszczeniu marines; połowa z nich przyczepiała do kombinezonów dziwne plakietki. Jeden z nich uśmiechnął się do niej.
– Buntownicy to starzy kumple Lepescu – wyjaśnił. – Odcinają swoim ofiarom uszy. Więc… pomyśleliśmy, że użyjemy plakietek w kształcie uszu jako znaku rozpoznawczego. – Wsunął z powrotem do kieszeni tubkę kleju.
– Proszę ze mną, chorąży – powiedział profesor i Margiu poszła za nim, oglądając się raz po raz na marines. Miała nadzieję, że oni w rzeczywistości jednak są lojalistami.
Dwanaście godzin później cała sytuacja zdawała się jeszcze bardziej nierealna. Co jakiś czas Margiu wraz z profesorem spotykała się z Garsonem i żołnierzami i przebiegali szybko z jednego budynku do drugiego; zgodnie z planem Garsona byli lojalistami uciekającymi przed „buntownikami”, którzy strzelali do nich – zdaniem Margiu zbyt blisko – i rozbijali wszystkie okna na wysokości ziemi. Głęboko w podziemiach, za zamkniętymi drzwiami, naukowcy i pozostali żołnierze ustawiali skrzynki, cylindry, kable i różne inne rzeczy wyglądające jak wyjęte ze śmietnika.
W drodze przez teren warsztatów profesor zatrzymał się i pokręcił głową nad plandekami użytymi do osłonięcia ładunków.
– Szkoda, że zniszczyli te wodnopłaty – powiedział. – Można by z tego zrobić wspaniałe żagle, a z kadłubów samolotów moglibyśmy zrobić statek.
– Nie, nie moglibyśmy – powiedział z naciskiem Swearingen. – Już widzę, Gussie, jak podnosimy żagle na czymś zmontowanym do kupy za pomocą kleju i włosów z twojej brody, która zresztą nie jest nawet wystarczająco długa, by upleść z niej liny.
– Liny… – powtórzył profesor z mętniejącymi oczami, a to, jak już Margiu wiedziała, oznaczało, że mężczyzna namyśla się. – Żeby to zadziałało, będziemy potrzebowali naprawdę dobrego kabla.
– W transporterach były liny – powiedział jeden z pilotów. – Ale teraz…
– Części zapasowe – zauważył inny. – Musieli tu gdzieś trzymać części zapasowe. – Rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym właśnie byli, ale zobaczył tylko zupełnie nagie ściany.
« 1 2 3 4 19 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Marzec-kwiecień 2009
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski

Ten Obcy
— Eryk Remiezowicz

Ku pokrzepieniu serc
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.