Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Elizabeth Moon
‹Przeciw wszystkim›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrzeciw wszystkim
Tytuł oryginalnyAgainst the Odds
Data wydania28 października 2005
Autor
PrzekładMarek Pawelec
Wydawca ISA
CyklEsmay Suiza
ISBN83-7418-082-X
Format432s. 135×205mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Przeciw wszystkim

Esensja.pl
Esensja.pl
Elizabeth Moon
« 1 2 3 4 5 19 »

Elizabeth Moon

Przeciw wszystkim

– Do czego ma być ta lina, Gussie? – zapytał jeden z naukowców.
– Do holowania materiału wybuchowego – wyjaśnił profesor. – Nie możemy go po prostu wyrzucić… bo eksplodowałby tuż poniżej naszej ostatniej pozycji. Musimy go holować…
– Z tyłu, za promem szturmowym – dokończył pierwszy z pilotów. – Zaczynam żałować, że mam uprawnienia do prowadzenia promu.
– To się da zrobić – stwierdził drugi. – Kiedyś ćwiczyłem zrzucanie sprzętu za pomocą liny statycznej. Czujesz lekkie szarpnięcie… i już jest po wszystkim.
– Dobrze, ty możesz wtedy sterować – rzekł pierwszy pilot.
– Martwi mnie – odezwał się kolejny z naukowców – analiza spektralna wybuchu. Jeśli mają tam kogoś dobrego, a musimy założyć, że tak jest, będą spodziewać się w wyniku eksplozji fragmentów promu. Zaproponowaliście, żebyśmy użyli części testowanej tutaj broni, i z pewnością da nam to dostatecznie duże bum, ale nie uzyskamy charakterystycznej dla promu sygnatury. Kiedy zdadzą sobie z tego sprawę, będą wiedzieli, że wciąż tu jesteśmy.
– Co byłoby do tego potrzebne? – zapytał Garson. – Nie możemy po prostu wyrzucić tratw ratunkowych czy czegoś takiego?
– Nie, chodzi o sam wybuch. Mogą się spodziewać różnic, bo wiedzą, że na promie jest jakiś nowy sprzęt, ale w przypadku eksplozji samego promu byłaby znacząca sygnatura chemiczna. Na przykład uzbrojenie promu powinno eksplodować razem z nim.
– Czemu więc po prostu nie dodamy do ciągniętego ładunku platform z uzbrojeniem? – zapytała Margiu. Wszyscy znieruchomieli i popatrzyli na nią.
– Oczywiście! – Jak zwykle pierwszy zareagował profesor. – Czy nie mówiłem, że rudowłose są naturalnymi geniuszami? – rzekł rozpromieniony.
– Ale wtedy zostaniemy bez broni – odezwał się Garson.
– Przecież i tak nie zamierzaliśmy walczyć – odpowiedział profesor. – Używamy promu tylko jako środka transportu. Wiadomo, że nie możemy nim pokonać okrętu bojowego.
Garson zastanawiał się przez dłuższą chwilę. W końcu kiwnął głową.
– No dobrze. To ma sens, ja po prostu… Nie podoba mi się pomysł pozbycia się broni. Ale jak powiedzieliście, bardziej nam się przyda do tego, żeby pokazać, że nas tam nie ma. Dodam to do listy priorytetów, gdy tylko dostaniemy się na pokład. Ale pamiętajcie, żeby zabrać dodatkowe palety i liny.
• • •
Prom szturmowy ostrożnie obleciał wyspę dookoła. Jego pokładowe skanery mogły ją obserwować z odległości, z jakiej był niedostępny dla lekkiej broni. Zebrani na lądowisku neurowspomagani marines trzymali pod bronią małą grupkę naukowców i pilnowali stosu palet z ładunkiem. Prom wykonał kolejne podejście, tym razem zrzucając pakiet komunikacyjny. Dowódca NEMów podniósł go i włączył. Margiu słyszała, co mówił, ale nie docierała do niej odpowiedź załogi promu.
– Nie… Bazowaliśmy na kontynencie, w Wielkich Drzewach… i czekaliśmy, ale wzięli nas na tę misję. Tak… Nie. Nie, zginął w czasie pierwszej strzelaniny. Mamy jego ciało, jeśli chcecie. Mam jego uszy…
Prom po raz kolejny zawrócił i osiadł na lądowisku. Margiu nie zdawała sobie sprawy, że promy są takie głośne; nie słyszała niczego poza jego rykiem. Otworzył się potężny właz i ze środka wyszło pięciu ludzi z bronią gotową do strzału. Zaraz za nimi pojawiła się kolejna piątka osłaniająca perymetr.
Marines pomachali do nich; nowo przybyli odpowiedzieli tym samym i zaczęli się zbliżać. Kiedy stwierdzili, że wszystko jest w porządku, przenieśli uwagę z „buntowników” na naukowców i ich sprzęt. Margiu zaczęła przelatywać po kanałach komunikatora kombinezonu próżniowego, aż wreszcie znalazła aktywny.
– Macie ich wszystkich?
– Poza martwymi – opowiedział jeden z marines. – Słuchajcie, musimy wciągnąć to wszystko na pokład… a w środku jest jeszcze jeden pakiet. Ilu macie ludzi?
– Osiemnastu. Spieszyliśmy się…
– W takim razie chodźcie. – Połowa NEMów odwróciła się, jakby kierowali się z powrotem do środka budynku, a pozostali dalej pilnowali schwytanych naukowców.
– Barhide, zejdźcie tu – nakazał jeden z nowo przybyłych. Na rampie promu pojawiło się jeszcze ośmiu ludzi.
Ci byli znacznie mniej ostrożni i mieli broń przewieszoną przez plecy.
– Będziemy musieli załadować resztę ładunku – powiedział jeden z nich i ktoś na pokładzie promu – Margiu miała nadzieję, że pilot – nakazał im się pospieszyć.
Ponieważ jej zadaniem była ochrona profesora, nie brała udziału z krótkim, brutalnym starciu, do jakiego doszło zaraz potem, kiedy marines i pozostali lojaliści zaatakowali buntowników, zabijając ich, a rzekomo zbuntowani marines pogonili naukowców w stronę promu, rozmawiając głośno przez aktywne mikrofony. Cała akcja trwała niecałe dwie minuty i nie było jej widać z góry. Margiu wyczołgała się ze swojego kombinezonu próżniowego i wsunęła w szary kombinezon zabitego wroga, po czym jeden z marines odciągnął go za nogi na bok. Potem założyła na głowę hełm, aby ukryć charakterystyczne rude włosy, i ruszyła spokojnie przez pas startowy.
Ładunek posuwał się wolno w górę rampy, a zajmujący się nim naukowcy zaczęli głośno narzekać, jak bardzo jest niebezpieczny, że może ich wszystkich wysadzić w powietrze i że powinni być ostrożni. Marines poszturchiwali ich bronią, naukowcy się kulili, a Margiu trudno było uwierzyć, że to wszystko jest tylko na pokaz.
Po dotarciu na prom Margiu i pozostali zajęli się, pod kierunkiem naukowców, zamocowywaniem ładunku. Kątem oka dziewczyna dostrzegła, jak któryś z pilotów wygląda z kabiny.
– Długo jeszcze?! – zawołał.
– Powiedzieli, że to może nas wysłać w kosmos, jeśli zacznie się trząść w trakcie lotu – odpowiedział sierżant marines. – Poza tym jest ciężkie…
Pilot wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Dobra, dobra, tylko się pospieszcie. Skoro już o nas wiedzą, admirał chce jak najszybciej odlecieć.
Margiu odwróciła głowę, żeby wyraz jej twarzy nie zdradził zbyt wiele. A więc jej plan się udał. Już niedługo Flota dowie się, co się dzieje na Copper Mountain. I jeśli nawet dzisiaj będzie musiała zginąć, jednak coś osiągnęła.
Kiedy wciągnęli i zamocowali cały sprzęt, jeden z marines przekazał sygnał pilotom promu. Margiu nie słyszała, co powiedział, ale nagłe szarpnięcie świadczyło, że ruszyli. Ich piloci, ubrani w mundury buntowników, stali blisko przodu, gotowi przejąć stery, gdy tylko osiągną dostateczną wysokość i będą gotowi do użycia sprzętu maskującego.
• • •
Lecieli w powietrzu może dziesięć minut – w dole pomarszczone niebieskie morze zmieniło się w nieostry niebieski dywan – kiedy major Garson przecisnął się obok palet z ładunkiem na przód promu. Zamienił kilka słów z sierżantem marines, a potem z czekającymi pilotami. Margiu poczuła ucisk w żołądku. Zerknęła na profesora, który się uśmiechał. Zaczęła się zastanawiać, czy kiedykolwiek się bał, czy też może nieustanny napływ szalonych pomysłów chronił go przed strachem.
W kabinie pilotów mógł się zmieścić tylko jeden marine, ale dzięki opancerzeniu był bezpieczny, gdyby piloci mieli ze sobą broń.
NEM wszedł do kabiny pilotów, a zaraz za nim ruszył pierwszy z pilotów lojalistów. Margiu objęła uchwyt; ostrzeżono ich, żeby na wszelki wypadek wszyscy mocno się trzymali. Wolała się nie zastanawiać, na wypadek czego.
Przód promu opadł gwałtownie i żołądek podskoczył Margiu do gardła. Co się tam dzieje? Po chwili prom wyrównał lot, po czym znów zaczęli spadać. Mocno zacisnęła szczęki i przełknęła ślinę, aby nie zwymiotować. Ktoś inny nie miał tyle szczęścia. Wyobraźnia podsuwała jej kolejne scenariusze: piloci buntowników próbują rozbić prom, piloci lojalistów usiłują im w tym przeszkodzić, załoga skanerów reaguje na chaotyczne ruchy promu żądaniem nadesłania informacji… Prom znowu łagodnie wyrównał lot.
Drzwi kabiny otworzyły się i ze środka wyjrzał jeden z ich pilotów.
– Chciał popełnić samobójstwo – powiedział niepewnym głosem. – Ale sytuacja jest już pod kontrolą.
– Na swoje miejsca – rozkazał profesor. Margiu przecisnęła się na tył promu, skąd miała doskonały widok na całą akcję.
To, co oglądała, przypominało jej kostkę przygodową, i choć znała scenariusz i miała świadomość, że rozmowa była udawana, to nie wystarczyło, by się nie martwić.
Może buntownicy nie dadzą się nabrać na to przedstawienie? Może szybko zrozumieją, że rozmowy między rzekomo zbuntowanymi marines i krzyki naukowców są zbyt nienaturalne, by mogły być prawdziwe? Że nieregularne znikanie promu i pojawianie się na skanerach musiało być zaplanowane? A już z pewnością to zrozumieją, gdy prom ostatecznie zniknie i dojdzie do wybuchu. Zerknęła na profesora, który tylko kiwał głową i krzywił się do „aktorów”.
« 1 2 3 4 5 19 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Marzec-kwiecień 2009
— Jakub Gałka, Anna Kańtoch, Michał Kubalski, Joanna Słupek, Konrad Wągrowski

Ten Obcy
— Eryk Remiezowicz

Ku pokrzepieniu serc
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.