Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Carol Berg
‹Przeobrażenie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrzeobrażenie
Tytuł oryginalnyTransformation
Data wydania23 listopada 2005
Autor
PrzekładAnna Studniarek
Wydawca ISA
CyklRai-Kirah
ISBN83-7418-066-8
Format400s. 160×240mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena39,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Przeobrażenie

Esensja.pl
Esensja.pl
Carol Berg
« 1 2 3 4 12 »

Carol Berg

Przeobrażenie

Z przerażenia straciłem oddech. W dniu pojmania wszystkich niewolników piętnowano znakiem przekreślonego kręgu, ale zawsze na ramieniu albo, jak to było w moim wypadku, na udzie. Nigdy na twarzy.
– To uciekinier? – spytał kowal. – Książę Aleksander piętnuje w taki sposób tylko uciekinierów. Nie podoba mu się brzydota, nawet tych kierowanych do kopalń.
– Nie, jestem tylko… – próbowałem się sprzeciwić, ale Vanye uciszył mój krzyk żelaznym prętem, który ściskał od chwili wejścia do kuźni.
– Widzisz ślady bata na jego grzbiecie i to, że musieliśmy go zakuć jak dzikiego psa? Oczywiście, że to uciekinier.
– Jest Ezzarianinem. Durgan mówi…
– Boisz się takiego jęczącego brudasa? Jedynym czarem, jaki się tu wydarzy, będzie twoja przemiana w pozbawionego języka wałacha, jeśli mi się sprzeciwisz. Zrób to.
Cios w głowę sprawił, że byłem nieco oszołomiony, ale wkrótce żałowałem, że Vanye nie uderzył mnie mocniej. Posiłkując się długą znajomością kaprysów księcia, niespokojny kowal wybrał najmniejsze żelazo do wypalenia piętna królewskiej dynastii Derzhich na mojej lewej kości policzkowej. Większe piętno doprowadziłoby do odsłonięcia kości i zębów, a wynikające z tego zakażenie wyżarłoby pozostałą zdrową tkankę. Ale w tej chwili nie przepełniała mnie wdzięczność.
I tak oto w środku zimy zostałem doprowadzony do letniego pałacu cesarza, rzucony na słomę pokrywającą podłogę czworaków, drżący, targany nudnościami i na wpół oszalały.
Przysadzisty nadzorca niewolników, brodaty Manganarczyk o płaskiej twarzy, który nazywał się Durgan, spojrzał na mnie zaskoczony.
– Co to ma być? Przekazano mi, że przybędzie nowy niewolnik do służby w domu księcia, nie zaś uciekinier nadający się tylko do kopalni.
Nie byłem w odpowiednim stanie, by wyjaśniać żałosną próbę zemsty ze strony Vanye i jego bystry plan zniszczenia nabytku księcia.
– To jedyny niewolnik, jakiego dziś kupiono. Lord Vanye powiedział… – Uczeń kowala, który przeciągnął mnie przez dziedziniec, niemal połknął język, gdy Durgan chwycił go za gardło.
– Na ogień demonów! Vanye! Kowal wypalił piętno nowemu niewolnikowi księcia, wierząc w słowa głupca, który nie jest nawet na tyle bystry, by zsunąć spodnie, kiedy szcza? – Nadzorca niewolników wyglądał, jakby chciał przebić głową ceglany mur. – Powiedz swojemu mistrzowi, żeby nigdy, przenigdy nie piętnował niewolników, chyba że usłyszy polecenie z ust samego księcia lub moich. Tego tutaj miałem umyć i posłać na górę, żeby podał kolację. Tylko popatrz na niego!
Nie wyglądałem zbyt dobrze. Na samo wspomnienie jedzenia mój żołądek znów się opróżnił.
– Przynajmniej mistrz uważał z piętnowaniem – wykrztusił chłopak, cofając się do drzwi. – Nie jest za bardzo zniszczony, prawda?
– Gdybym był tobą, nie liczyłbym, że dożyję czternastu lat. Wynoś się. Mam robotę.
Pół godziny później wspinałem się po kuchennych schodach pałacu Aleksandra, niosąc przerażająco ciężką tacę wypełnioną obranymi owocami, ciasteczkami obsypanymi cynamonem, kręgiem śmierdzącego azhakskiego sera i dzbanem gorącego nazrheelu – herbaty, która śmierdziała jak palące się siano. Co kilka kroków musiałem się zatrzymywać, by odzyskać równowagę, uspokoić żołądek i pulsowanie policzka.
Ubrany byłem w prostą białą tunikę bez rękawów, która sięgała mi do kolan – książę nie lubił oglądać otwartych ran i zbyt widocznych blizn. Derzhi zwykle ubierali swoich domowych niewolników w fenzai – krótkie, luźne spodnie – i nie dawali im koszul. Była to pozostałość ich pustynnego dziedzictwa, wyjątkowo nieodpowiednia i nieprzyjemna dla tych, których trzymali w górzystych, północnych rejonach cesarstwa. Tunika nie była wiele cieplejsza, ale przynajmniej wydawała mi się trochę bardziej przyzwoita.
Co dziwne, największym problemem nadzorcy niewolników były moje włosy. Nie miałem brody – Ezzarianom ona po prostu nie wyrasta, w przeciwieństwie do większości ras. Ale wbrew zwyczajom panującym w większości czworaków Derzhich, córka barona rozkazała, by nie obcinać mi włosów. Durgan chciał ogolić mi głowę, lecz bał się, że przez to piętno na policzku będzie zbyt widoczne, podobnie jak podeszła krwią opuchlizna w miejscu, gdzie trafiła żelazna sztaba Vanye. Dlatego też kazał mi je związać z boku na wzór Derzhich – oczywiście nie splecione w warkocz, bo to był przywilej sprawdzonych w walce wojowników – z nadzieją że ukryją szaleństwo Vanye. Posmarował też piętno balsamem, czego jednak nie uznałem za oznakę sympatii. Nadzorca niewolników modlił się, by ujrzeć kolejny świt.
– Ach, kolacja! – powiedział książę, gdy wszedłem przez pozłacane drzwi do okazałego salonu.
Ukłoniłem się – co z tacą nie było łatwe – i pogratulowałem sobie, gdy udało mi się wyprostować, nie tracąc przy tym przytomności. W pokoju było siedem czy osiem osób. Trzech mężczyzn i dwie kobiety siedziało na poduszkach przy niskim stoliku, grając w ulyat – hazardową grę Derzhich, rozgrywaną przy pomocy malowanych kamyków i drewnianych kołków, która doprowadziła do niejednego krwawego konfliktu. Celowo nie patrzyłem na nikogo, gdy stawiałem tacę na kolejnym niskim stoliku otoczonym niebieskimi i czerwonymi jedwabnymi poduszkami. Nadzorca niewolników bardzo dobitnie uświadomił mi wagę spuszczonego wzroku. Nie wiem, czy była to zasada obowiązująca w tym domu, czy też liczył, że w ten sposób mój opuchnięty policzek nie będzie tak widoczny.
– Popatrzcie wszyscy. Kupiłem sobie nowego niewolnika. Ezzarianina, który umie czytać.
– Niemożliwe… – Zabrzmiały szepty i cały zestaw standardowych komentarzy.
– Jak słyszałem, jest uzdolniony. Może nawet ma w sobie królewską krew.
– Barbarzyński czarnoksiężnik! Nigdy takiego nie widziałam. Pożyczysz mi go? – spytała cicho jedna z kobiet, która miała na myśli więcej niż tylko jedzenie.
– Ach, Tarino, czemu pytasz? Jaką przyjemność znajdziesz w takim wychudzonym osobniku, składającym się tylko z ciemnych włosów i ciemnych oczu?
– Choć daleko mu do twojej postaci, panie, wygląda na sprawnego. Jeśli ma przyjemne rysy, mogłabym się skusić… kiedy twoje spojrzenie ucieknie w bok, co zdarza się dość często. Czy Lydia pozwoli na takie związki, gdy będziecie małżeństwem?
– Doigrałaś się. Na pewno nie pożyczę go nikomu, kto przypomina mi o tej wilczycy o ostrym języku. Czerp przyjemność z jedzenia, bo na pewno nie dostaniesz mojego niewolnika.
Bardzo mi się nie podobało, że muszę sterczeć w samym środku takich przepychanek. Jak niedawno odkryłem z córką barona, było to o wiele bardziej niebezpieczne niż służba wojownika w pierwszej linii obrony cesarstwa. Ukłoniłem się i mruknąłem:
– Jeśli to wszystko…
– Mów głośniej – stwierdził książę. – Jak możesz czytać, skoro nie umiesz wyraźnie mówić? I nie, to z pewnością nie wszystko. Muszę pokazać Tarinie, co straciła. – Nim zdążyłem się przerazić, chwycił mnie pod brodę i szarpnął do góry. Gdy zdołałem skoncentrować wzrok po wywołującym mdłości gwałtownym ruchu głowy, odkryłem, że wpatruję się w bursztynowe, płonące oczy księcia Aleksandra. – Sprowadzić Durgana!
Ktoś minął nas pospiesznie, usłyszawszy groźbę w głosie księcia. Ja stałem bez ruchu, przytrzymywany żelazną ręką pod brodą. Zmusił mnie, bym stanął na palcach. Bałem się, że zaraz znów zwymiotuję z powodu niewygodnej pozycji i zmieszanych woni ciężkich perfum, cynamonu, cuchnącej herbaty i na wpół zgniłego koziego sera, który Derzhi tak cenili.
Opis wydarzeń tego popołudnia, jaki przedstawił Durgan, był nieco stłumiony przez dywan. Leżenie krzyżem było może nieco zbyt dramatyczne w tak nieoficjalnej sytuacji, lecz nadzorca niewolników walczył o życie. Gdy skończył, książę puścił mnie i odepchnął na bok. Ukląkłem i skrzyżowałem dłonie na piersi, jak tego ode mnie oczekiwano, zachęcając żołądek, by powrócił na swoje miejsce.
Ezzariańscy Wieszczowie uczą, że w chwili ciszy zapadającej w naturze tuż przed katastrofą, uważny słuchacz może usłyszeć grzechot kości ofiary. Przy tej okazji usłyszałby je nawet kamień. Kiedy książę wydał rozkaz wezwania lorda Vanye, grzechot kości był głośny niczym trzęsienie ziemi.
Wysłano mnie za bramę pałacu, bym czekał na panicza. Noc była lodowata, a ja nie miałem butów ani płaszcza. Ale nawet ognisko strażnika i płonące na murze pochodnie nie ogrzałyby chłodu mojego serca. Może książę uważał, że mój widok zaniepokoi jego pozbawionego podbródka przyjaciela, choć kiedy prowadziłem pobladłego młodzieńca przez bramy, wątpiłem, by jego przerażenie miało cokolwiek wspólnego z moją obecnością. Wiedział, że już po nim.
Książę czekał na nas na wewnętrznym dziedzińcu pałacu. Odziany w swoje białe futro, podał rękę lordowi Vanye, gdy ten zsiadał z konia.
« 1 2 3 4 12 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Książę i niewolnik
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Na duszy jadąc
— Eryk Remiezowicz

Po prostu fantasy
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.