Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Carol Berg
‹Przeobrażenie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrzeobrażenie
Tytuł oryginalnyTransformation
Data wydania23 listopada 2005
Autor
PrzekładAnna Studniarek
Wydawca ISA
CyklRai-Kirah
ISBN83-7418-066-8
Format400s. 160×240mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena39,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Przeobrażenie

Esensja.pl
Esensja.pl
Carol Berg
« 1 2 3 4 5 12 »

Carol Berg

Przeobrażenie

– Jak widzisz, wysłałem tego niewolnika na zewnątrz, by cię przywitał… swobodnie, nie troszcząc się, że może uciec. Oddałeś mi przysługę, Vanye. – Młodzik wpatrywał się tępo w księcia, który roześmiał się, wziął go za ramię i poprowadził w stronę kuchennych dziedzińców i warsztatów. – Chodź, chcę ci za to podziękować.
Choć lord Vanye śmiał się niepewnie – właściwie to nawet bardziej piszczał, niż się śmiał – na pewno go to nie uspokoiło. Prócz dwóch służących z pochodniami i dwóch lokajów, za nim i wesoło rozmawiającym księciem podążało jeszcze czterech żołnierzy w mundurach. Żołnierze popchnęli mnie za nimi. Skuliłem się, cicho przeklinając zimę, królewskie rody i własne życie.
Z przerażenia i ponurej pewności ścisnął mi się żołądek. Gdy weszliśmy do kuźni, gorąco płomieni ponownie rozpaliło mój policzek, a rozgrzane powietrze zadrżało w znaku sokoła i lwa, który będę nosił aż po grób. Kowal czekał w gotowości.
Vanye próbował się wyrwać, gdy przywiązywali go do słupa, lecz nie miał wystarczająco dużo siły. Wtedy zaczął błagać, a jego dziobata twarz poszarzała.
– Aleksander… Wasza wysokość. Musisz zrozumieć. Mój ojciec… niesława… zajmowanie się niewolnikami… – Kiedy kowal wyjął z paleniska największe piętno, bełkot zmienił się w niski jęk.
Nie chciałem na to patrzeć. Dwie krótkie godziny wcześniej sam niemal zacząłem wyć, a mnie kowal potraktował delikatnie. Zamknąłem oczy… i dlatego nie byłem przygotowany, gdy krępy kowal wepchnął ciężki żelazny uchwyt w moje ręce.
– Zrób to – rozkazał z uśmiechem książę, splatając ręce na piersi. – Vanye nie jest zadowolony ze stanowiska nadzorcy niewolników. Myśli, że niżej nie może już upaść. Udowodnij mu, jak bardzo się myli.
– Panie, proszę. – Odraza sprawiła, że ledwo zdołałem wypowiedzieć te słowa. Wszystko, co było dla mnie święte, wszystko, o co się modliłem, nadal we mnie tkwiło…
Płonące bursztynowe oczy zwróciły się w moją stronę. Chciałem odwrócić wzrok, wiedząc, że nic, co mogłem powiedzieć lub zrobić, nie przyniosłoby mi nic dobrego. Lecz niektórych czynów po prostu nie można popełnić, niezależnie od ceny, jaką trzeba za to zapłacić.
– Nie dopuszczam żadnych babskich, ezzariańskich skrupułów. Daję ci okazję do zemsty. Z pewnością niewolnik pragnie zemsty.
Milczałem, ale nie odwracałem wzroku. Nie mogłem pozwolić, by źle zrozumiał moje intencje. Patrząc mu prosto w oczy, uniosłem ohydne narzędzie, by wrzucić je z powrotem do ognia. Nim jednak zdołałem je wypuścić z dłoni, książę ryknął, zacisnął swoją rękę na mojej i wepchnął rozgrzane do czerwoności żelazo w twarz Vanye.
W nocy słyszałem krzyki Vanye i czułem smród jego palonego ciała długo po tym, jak zamknięto mnie w celi pod czworakami, w lodowatych ciemnościach. Okryłem nagie ciało brudną słomą i próbowałem odzyskać choćby pozory spokoju i akceptacji, które zbudowałem przez ostatnie szesnaście lat. Ale mogłem myśleć tylko o tym, jak bardzo nienawidzę księcia Aleksandra. Nie potrafiłem ocenić, czy lord Vanye rzeczywiście zasłużył na jego gniew, lecz jak mogłem nie pogardzać księciem, który okaleczył jednego człowieka i zdeptał drugiego, by naprawić własną głupią pomyłkę?
Rozdział 2
Minęły trzy lub cztery dni, nim książę Aleksander potrzebował kogoś, kto umie czytać. I to nie byle kogo. Kogoś, komu mógł zaufać. Pałacowi skrybowie słynęli ze szpiegowania i intrygowania, gdyż mieli dostęp do różnych tajemnic. Oczywiście, nie chodziło o to, że mi ufał, ale o to, że mógł mi wyrwać język, gdybym powtórzył choć słowo z tego, co przeczytałem. Rozumiałem to. Źle ulokowane zaufanie to bardzo bolesna lekcja.
Spałem, kiedy Durgan zepchnął z sufitu drabinę i ryknął, bym wychodził ze swej dziury. Wiele lat takich kar nauczyło mnie, jak najlepiej wykorzystywać godziny ciszy. Przyzwyczaiłem się przesypiać niemal wszystko – piekielne gorąco, lodowate zimno, łańcuchy, sznury, niekończącą się wilgoć, ból, brud i robactwo. Głód był trochę gorszy, ale rzadko bywałem głodzony – niewolnicy kosztowali zbyt wiele, by ich psuć dla kaprysu – i zwykle nie dawałem swoim panom powodu, by wychodzili poza zwykłą porcję bicia i poniżania, która zdawała się ich uszczęśliwiać. Przy tej szczególnej okazji obawiałem się, że posunąłem się za daleko i nie uda mi się z tego wyjść cało, ale mimo to przespałem większość czasu.
– Na zewnątrz jest cysterna, a na haku wisi twoja tunika – powiedział Durgan, gdy drżąc i mrużąc oczy wyszedłem po drabinie na zimne światło dnia. – Masz się doprowadzić do ładu. Obok cysterny leży nóż. Obetnij włosy. I nie myśl, że nie sprawdzę, czy ten nóż nadal tam leży, kiedy sobie pójdziesz.
Westchnąłem i zrobiłem, co mi kazał. Nóż był bardzo tępy, a moja głowa pulsowała przy każdym szarpnięciu. Może to i śmieszne, lecz zmuszanie do obcinania włosów wydawało mi się najgorszym ze wszystkich pomniejszych poniżeń w życiu niewolnika. Było takie bezcelowe.
– Masz udać się prosto do komnat księcia.
Durgan ani słowem nie wspomniał, o co chodziło. Czy miałem podawać obiad, czy zostać zamordowany, on tego nie musiał wiedzieć… ani mi o tym mówić. Przebiegłem przez pełen zgiełku, błotnisty dziedziniec do kuchni, w baseniku przed wejściem umyłem zabłocone nogi, po czym pospieszyłem po schodach. Z żalem opuściłem ciepło i przyjemne aromaty przy rożnach i piecach chlebowych. Może zatrzymam się tam na chwilę w drodze powrotnej. Z pewnością książę nie przejmowałby się zmuszaniem mnie do mycia, gdyby miał mnie zabić.
Zapukałem do pozłacanych drzwi i przekląłem się za złamanie odwiecznej zasady, by nie wybiegać myślą naprzód.
– Wejść.
Szybkie spojrzenie do środka, nim opadłem na kolana i opuściłem wzrok, powiedziało mi, że wewnątrz obecni są jedynie książę i jeszcze jeden mężczyzna. Tamten był dużo starszy, miał pomarszczoną twarz, długie siwe włosy uciekające z warkocza i ramiona tak mocne, że wyglądał, jakby dla zabawy żonglował głazami.
Aleksander odpoczywał na niebieskiej, krytej brokatem sofie.
– Kim jesteś… Ach. – Nie było to zabójcze „ach”, ale też nie było to „ach” z rodzaju „przebaczam ci, że mi się sprzeciwiłeś”. Znając moje szczęście, będzie miał dobrą pamięć. – Podejdź i przeczytaj to.
Szlachta Derzhich nie uczyła się pisać i czytać, a nawet jeśli umiała, to nikomu się nie przyznawała. Derzhi byli narodem wojowników i choć doceniali pisarskie zdolności swoich uczonych i kupców, cenili ich w taki sam sposób jak cenili psy, które robiły różne sztuczki, ptaki bezbłędnie przenoszące wiadomości czy iluzjonistów zmieniających króliki w kwiaty. Sami wcale nie chcieli tego robić.
Dotknąłem czołem dywanu, wstałem i znów ukląkłem przed sofą, na której leżał książę, machając do mnie zwojem papieru. Z początku mówiłem chrapliwie, gdyż nie miałem okazji odezwać się od chwili wysłania do handlarza niewolników, czyli przed tygodniem, lecz po akapicie zacząłem wyraźniej wypowiadać słowa.
Zander
Zasmuca mnie bardzo, że nie będę mógł pojawić się na twojej dakrah. Po uszy utkwiłem tutaj, w Parnifourze, zajmując się budową siedziby legata Khelidów. Lista jego wymagań co do nowej rezydencji jest wprost niemożliwa. Musi stać tyłem do wzgórz. Musi mieścić przynajmniej trzy setki ludzi. Musi mieć wspaniały widok na miasto. Musi mieć dwie niepołączone studnie. Musi mieć duży ogród z własnym źródłem, by mogli tam uprawiać ichnie przysmaki. I tak dalej w nieskończoność.
Nie pojmuję, dlaczego twój ojciec zdecydował się wysłać swojego najmłodszego dennissara do takiego zadania… choć oczywiście nadal jestem nieskończenie wdzięczny za ten wybór i zaszczycony, że powierzono mi tak ważne zadanie. Obawiałem się, że wysłannik Khelidów poczuje się obrażony moim powołaniem, uważając, że zasługuje na więcej, lecz on jest niezmiernie uroczy i uprzejmy – dopóki spełniam jego prośby. Może będę musiał wyrzucić barona Feshikara z jego zamku, jeśli nie znajdę nic lepszego. Wyzucie barona należącego do hegedu Fontezhi z jego ziemi jest czymś, czego wolałbym uniknąć. Mam jednak upoważnienie cesarza, więc stanie się to, co musi się stać.
Jak więc widzisz, jest niemożliwe, bym się tam znalazł, choć dobrze wiem, że zabawa będzie naprawdę warta wszelkich poświęceń. Gardło już mnie boli na myśl o tych wszystkich butelkach, które przez dwadzieścia trzy lata odkładano na dzień twojego namaszczenia, a wszystko inne boli mnie na myśl o kobietach, które zostawisz swoim towarzyszom, by się nimi nacieszyli! Musisz zachować dla mnie butelkę i dziewkę, i wystarczająco dużo ognia w żyłach na wyścig z Zhagadu do Drafy następnej wiosny. Mój Zeor jest szybszy niż kiedykolwiek i z doskonałym jeźdźcem – to jest ze mną – bez trudu przegoni twojego żałosnego Musę i jego słabego pana. Już teraz postawię na to tysiąc zenarów. To da ci powód, by o mnie nie zapominać, gdy usycham tutaj, na uboczu cesarstwa.
Twój niepocieszony kuzyn
Kiril
« 1 2 3 4 5 12 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Książę i niewolnik
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Na duszy jadąc
— Eryk Remiezowicz

Po prostu fantasy
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.