Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Carol Berg
‹Objawienie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułObjawienie
Tytuł oryginalnyRevelation
Data wydania23 czerwca 2006
Autor
PrzekładAnna Studniarek
Wydawca ISA
CyklRai-Kirah
ISBN83-7418-074-9
Format464s. 160×240mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena49,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Objawienie

Esensja.pl
Esensja.pl
Carol Berg
« 1 2 3 4 14 »

Carol Berg

Objawienie

Zupełnie jakbym myślami wezwał swoją nemesis, w ciszy zabrzmiały zdecydowane kroki, a między drzewami pojawiło się ostre żółte światło, przebijając mrok. Kroki zatrzymały się u podstawy wzgórza, choć Fiona nie mogła przecież widzieć mnie ze ścieżki.
– Rytuały zostały dopełnione, mistrzu Seyonne. Będę na moście o świcie.
Oczywiście, że tak. Nie potrzebowałem przypomnienia. Po chwili ciszy kroki znów zabrzmiały i wkrótce ucichły w oddali. Westchnąłem i owinąłem się ciaśniej płaszczem.
Gorliwą młodą Aife wyznaczyła na mój cień Rada Mentorów. Już wystarczająco mnie drażniło, kiedy obserwowała i słuchała, jak uczę kandydatów na Strażników, gdy widziałem, jak pracowicie zapisuje, kiedy pomijam rytuały, które uznałem za bezsensowne, lub też opowiadam, jak moje przekonania zmieniły się przez lata niewoli, choć w efekcie moje zaangażowanie się pogłębiło, a wiara wzmocniła. Nie potrafiłem ukryć, że zrozumiałem, iż kwestie dobra i zła, czystości i skażenia są o wiele bardziej skomplikowane niż precyzyjne definicje z ezzariańskiej tradycji. Nadszedł jednak dzień, gdy moja żona nie mogła już być moim partnerem, ten niezwykły dzień, gdy się dowiedziałem, że będziemy mieli dziecko. Kobiecie noszącej dziecko nie wolno było ryzykować kontaktu z demonem – dziecko nie miało barier ochronnych – i dlatego związek rozpoczęty, gdy mieliśmy piętnaście lat, musiał się skończyć aż do dnia porodu. Ale radość tego dnia szybko zmieniła się w gorycz, gdy dowiedziałem się, że nie mogę sam wybrać następczyni Ysanne.
Życie Strażnika zależało od Aife – od jej umiejętności tkania zaklęć, które tworzyły namacalną rzeczywistość z materii ludzkiej duszy, od jej zrozumienia, które techniki są dla niego najlepsze, od wytrzymałości w podtrzymywaniu portalu do chwili, gdy Strażnik mógł odejść zwycięski lub uciec przed porażką. A Rada nie tylko nie pozwoliła mi wybrać, ale jeszcze połączyła mnie z Fioną. Wściekłem się. Nie mogłem jednak się sprzeciwić, gdyż w ten sposób potwierdziłbym wszystko, co mi zarzucano.
– Fiona jest najbardziej uzdolnioną spośród Aife – mówiła mi Ysanne za każdym razem, gdy przychodziło wezwanie, a ja musiałem ją zostawić, by udać się do świątyni i Fiony. – Nie pozwoliłabym, żeby ktokolwiek inny dla ciebie tkał. Już niedługo.
I rzeczywiście, gdy spojrzałem w dół, na światła migoczące w spokojnym lesie, ta myśl odegnała wszystkie inne. Pewnej nocy, już niedługo, kiedy zejdę z tego wzgórza do doliny, w której wśród drzew stał bezpiecznie nasz dom, znajdę dowód, że rzeczywiście otrzymałem wszystko, czego może zapragnąć mężczyzna. Nasze dziecko urodzi się w Ezzarii. Kiedy o tym myślałem, nie pozostawało już miejsca na gniew.
Zeskoczyłem z kamiennej półki i ruszyłem w dół zbocza. W połowie drogi zatrzymałem się, by poprawić opatrunek Fiony na rozciętym ramieniu. Rana znów zaczęła krwawić i czułem spływający strumyk wilgoci. Nie ma powodu, bym martwił tym Ysanne.
Podczas tej przerwy usłyszałem dochodzący z pewnej odległości słaby krzyk, ledwie słyszalny w chlupocie deszczu o ścieżkę, stukocie ciężkich kropli spadających z drzew, rozbryzgujących się i zbierających we wgłębieniach ziemi. Przesunąłem dłonią po oczach, przechodząc na ostrzejsze zmysły, wyczulone do widzenia i słyszenia na większą odległość, przez bariery i zaklęcia. Słyszałem jednak tylko konia galopującego daleko za naszym domem.
Niespokojnie ruszyłem dalej. Porzuciwszy błotnistą ścieżkę, która biegła wokół doliny, ruszyłem prosto po stromym zboczu, przedzierając się przez gęste, mokre liście. Swędzenie między łopatkami przybierało na sile. Migoczące światło lampy szydziło ze mnie, gdy uchylałem się przed gałęziami i ślizgałem na błocie. Omijając dłuższą drogę przez mostek, przeskoczyłem nad strumieniem na dnie parowu, szeptem otworzyłem bariery zaklęcia i wbiegłem po drewnianych schodach. Zdyszany wpadłem do dużej, wygodnej komnaty w prywatnej części rozległej rezydencji królowej. Nikogo tam nie było.
Rdzawe i ciemnozielone poduszki na krzesłach, tkany dywan, żałobny kamień w kształcie bochenka chleba, proste wyposażenie z dębu i sosny, gobeliny opowiadające historię Ezzarii, cenne księgi historii i wiedzy, które zostały zabrane na wygnanie i z powrotem – wszystko wyglądało tak samo, jak przed trzema dniami, gdy ostatni raz je widziałem. Lampa o kloszu z różowego szkła stojąca przy oknie paliła się jak zawsze, gdy mnie nie było. Wszystko było w porządku. Ysanne się położyła. W ostatnich tygodniach łatwo się męczyła, a wiedziała, że nie zostanę dłużej niż to konieczne.
Mój niepokój jednak nie znikł. Dom nie spał. Na kominku z pomarańczowych węgli cicho strzelały iskry. Ktoś tu był nie dalej jak przed godziną. Przy drzwiach stała laska z jesionowego drzewa. Pozostał jeszcze zapach nieznanych osób. I inne zapachy – ostra woń jagód jałowca i ciemny, ziemny zapach pluskwicy, używanej do leczenia. Ysanne…
Zgasiłem lampę i na palcach wszedłem do sypialni. W środku było ciemno, przez otwarte okna dochodził szmer deszczu. Ysanne leżała na boku; odetchnąłem, gdy położyłem dłoń na jej policzku i poczułem ciepło. Ale nie spała. Oddychała płytko. Ukląkłem na podłodze obok niej, odgarnąłem jej z twarzy ciemne włosy i pocałowałem ją.
– Wszystko w porządku, ukochana?
Nie odpowiedziała, a gdy pogłaskałem ją po ramieniu i pocałowałem wnętrze dłoni, poczułem drżenie tuż pod skórą.
– Zrzucę z siebie te mokre rzeczy i ogrzeję cię – powiedziałem. Milczała. Zdjąłem przemoczone ubranie, niezbyt starannie starłem z siebie błoto i obwiązałem ranę czystym płótnem. Potem położyłem się obok żony, przytuliłem ją… i odkryłem, że już nie nosi dziecka. – Słodka Verdonne!
Myśląc, że rozumiem wszystko, i przygotowując się na łzy, smutek i powolną wędrówkę od cierpienia do akceptacji, wyszeptałem słowo zaklęcia i przywołałem delikatne srebrne światło. Ysanne zamrugała fiołkowymi oczami, jakby spała, dotknęła dłonią mojego policzka i uśmiechnęła się.
– W końcu wróciłeś! Tęskniłam za tobą. Kiedy Garen powiedział, że przygotowali trzecią bitwę i nie masz czasu wracać do domu, niemal zwinęłam nasze koce i poduszki i zaniosłam je do świątyni, żebyśmy chociaż przez chwilę mogli spać razem.
– Ysanne…
– A co to? – Usiadła i zdjęła mój pospiesznie zawiązany bandaż. – Powinieneś pozwolić, żeby Fiona nad tym popracowała. Nie ze względu na truciznę demonów, ale żeby szybciej zaczęło się leczyć… na dworze pada, a ty jesteś taki zmarznięty.
– Ysanne, powiedz mi, co się stało. Ktoś powinien po mnie posłać. Jak mogli zostawić cię samą?
Wyskoczyła z łóżka, zapaliła lampę i wyjęła skrzyneczkę, w której trzymała leki. Próbowałem ją powstrzymać, zmusić ją do rozmowy, lecz ona upierała się, że opatrzy ranę, wypowiadając każde słowo inwokacji i modlitw oczyszczających. Kiedy skończyła, wstała, żeby posprzątać bałagan, lecz ja wziąłem ją za zakrwawione ręce i przytrzymałem na miejscu.
– Powiedz mi, co się stało z naszym dzieckiem, Ysanne. Urodziło się… martwe? Musisz mi powiedzieć.
Ale ona otworzyła szeroko fiołkowe oczy i wpatrywała się we mnie, jakbym stracił rozum.
– Zostałeś ranny w głowę, kochany? Jakie dziecko?
• • •
– Nie chciała o tym rozmawiać, Catrin. Odepchnęła mnie, mówiła, że jestem bardzo zmęczony i musiało mi się coś przyśnić, że myślałem o Garenie, Gwen i ich maleństwie. Potem w ogóle odmówiła rozmowy. Martwię się o jej rozum. – Odepchnąłem stojący na stole nietknięty kielich wina. – Powiedz mi, co mam zrobić. Nie mogę tego pojąć.
Ciemnowłosa kobieta w białej koszuli nocnej postukała palcami w wargi.
– Rozmawiałeś z kimś jeszcze?
– Próbowałem z Nevyą. Twierdziła, że przez te trzy dni nie przyjmowała żadnych porodów. Aleksander powiedział mi kiedyś, że jestem najgorszym kłamcą na świecie, że żółknę, a moje powieki drżą. Ale te kobiety są o wiele gorsze. Daavi utrzymywała, że nie może z nikim rozmawiać o zdrowiu królowej. Z nikim? Catrin, jestem jej mężem. Czemu ze mną nie rozmawiają? Zachowują się, jakby Ysanne w ogóle nie spodziewała się dziecka. – Gwałtownie potarłem kark, próbując przebić się przez duszącą mgłę niepewności.
Catrin wstała, splotła ramiona na piersi i wyjrzała przez okno na szarzejące niebo.
– A jaka jest według ciebie prawda?
– Myślę, że dziecko urodziło się martwe, oczywiście… albo urodziło się żywe i zaraz umarło. Nie wiem. A co mam myśleć?
– Może na to pytanie powinieneś odpowiedzieć na początku.
W głowie miałem mętlik. W ogóle nie spałem, lecz poddałem się i poszedłem do Catrin, gdy Ysanne zasnęła godzinę przed świtem, nie odpowiedziawszy na ani jedno z moich pytań. A teraz Catrin, po której spodziewałem się bezpośrednich wypowiedzi, również owijała w bawełnę.
– Chodź, przyjacielu, wyciągnij się przy kominku i prześpij choć trochę. Właściwe odpowiedzi przyjdą do ciebie, jeśli przestaniesz wymyślać własne.
– Catrin, czy moja żona spodziewała się dziecka, czy nie? Odpowiedz mi.
Jej ciemne oczy były spokojne, choć pełne współczucia.
– Nie mogę ci tego powiedzieć, Seyonne. Ale wiem jedno. Nie oszalała. A teraz prześpij się trochę, a potem idź do domu i powiedz, jak bardzo ją kochasz. – Położyła dłoń na moim czole, a wtedy fala wyczerpania odebrała mi ostatnie siły.
I oczywiście, jak to często bywało, Catrin miała rację. Gdy strach i smutek opuściły mnie na tyle, że zdołałem zasnąć, uświadomiłem sobie, co się stało. Dziecko było martwe niezależnie od tego, czy jeszcze oddychało. Nasze dziecko urodziło się demonem.
« 1 2 3 4 14 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Po prostu fantasy
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Na duszy jadąc
— Eryk Remiezowicz

Książę i niewolnik
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.