Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Carol Berg
‹Odrodzenie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOdrodzenie
Tytuł oryginalnyRestoration
Data wydania15 grudnia 2006
Autor
PrzekładAnna Studniarek
Wydawca ISA
CyklRai-Kirah
ISBN83-7418-085-4
Format464s. 160×240mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena49,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Odrodzenie

Esensja.pl
Esensja.pl
Carol Berg
« 1 2 3 4 12 »

Carol Berg

Odrodzenie

– Na córkę nocy. – Kobieta wpatrywała się we mnie uważnie. Jej dłonie opadły bezwładnie na kolana, a z pięknej twarzy odpłynęła krew. – Jak mogłam być taka ślepa? Przez te wszystkie miesiące, gdy Blaise przyprowadzał cię w odwiedziny… żeby pomóc ci się uleczyć, tak mówił. Widziałam, jak patrzysz na Evana… pożerasz go wzrokiem. Ale do tej chwili nie zauważyłam podobieństwa. On jest twoim synem, prawda? – Spojrzała na chatkę. – Dlatego tu jesteś?
Potrząsnąłem głową, próbując wymyślić, co powiedzieć.
– Elinor…
– Czemu ukrywałeś prawdę? Ty i twoje przeklęte, ohydne ezzariańskie zwyczaje… Zostawiłeś go na śmierć, chciałeś zamordować dziecko, ponieważ urodziło się inne. Ponieważ się go bałeś. – Zaplotła ramiona na piersi i podniosła się powoli, a jej oczy płonęły. – A teraz dowiedziałeś się, że to było złe. Czy jesteś tu, by uspokoić swoje sumienie? Czy chcesz mu wynagrodzić to, że rzuciłeś go na pożarcie wilkom? A może planowałeś go wykraść? Nigdy go nawet nie dotknąłeś. Jak śmiesz się do niego zbliżać?
– Pani Elinor, proszę… – Jak wyjaśnić wszystkie powody, dla których bałem się go dotknąć, że to była najtrudniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłem, i że tylko dobroć jej i jej męża to umożliwiała? – Nie mam zamiaru… ty i Gordain… – Moje wahania i niemożliwość sformułowania odpowiedzi szybko wyczerpały jej cierpliwość.
– Nigdy go nie dostaniesz. Odejdź. – Obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę chaty, depcząc świeżo posadzone rośliny.
Zerwałem się na równe nogi, by za nią pobiec, i przekląłem nagły ból w boku, który pozbawił mnie tchu, jakby nóż Ysanne nadal tkwił w moim ciele. Blask słońca oślepiał moje oczy. Kuśtykając przez pole rista, czułem pulsowanie w głowie. Pod szorstką lnianą koszulą spływał pot, a na horyzoncie mojego umysłu zaczęły się zbierać chmury. Nadchodząca ciemność… Z coraz większym niepokojem zatrzymałem się przy ogrodzonej płotem zagrodzie dla kóz, nie ważąc się zbliżyć do domu. Gordain nadal stał w drzwiach chaty, a jego twarz była zdecydowana i zawzięta. Żałosny… jakby jakiś śmiertelnik mógł zastąpić mi drogę, jeśli zdecyduję się wezwać moc. Zacisnąłem zęby, odrzucając te pełne nienawiści uczucia, które nie należały do mnie, choć burzyły się w mojej głowie niczym gotująca się smoła. Zmusiłem język, by posłuchał mojej woli, i jąkając się, szukałem właściwych słów.
– Wybaczcie mi te tajemnice. Nigdy nie chciałem… nigdy bym nie mógł…
Nim jednak udało mi się wydusić wyjaśnienia, w moim umyśle wybuchła burza wściekłości, grzmiąca furia, która groziła mi rozerwaniem czaszki. Poruszyłem rękami, pragnąc chwycić Gordaina za grubą szyję i skręcić ją, słyszeć, jak krzyczy i krztusi się, do chwili gdy zerwę mięśnie i połamię kości. Moje stopy były gotowe przewrócić kalekę, ręce chwycić siekierę ze ściany, oczy patrzeć, jak jego twarz blednie, gdy odrąbię jego jedyną nogę.
Moje dłonie drżały, podobnie jak moje kolana, gdy chwyciłem nimi słup ogrodzenia.
– Proszę, sprowadź Blaise’a. Pospiesz się. Przepraszam… przepraszam… – Tylko chwila wahania i minęła mnie zielono-brązowa plama. Krzyki zagłuszyła wściekłość i szalejąca śmierć.
Odgłos biegnących stóp. Zdenerwowane głosy.
– Wchodź do domu, Linnie. Zaryglujcie drzwi! Wyjaśnię ci to później.
Dudnienie… warczenie… ryk szaleństwa… słup znikł w płomieniach, a chmura ciemności zasłoniła mój wzrok. Byłem stracony…
• • •
– …Posłuchaj mnie, przyjacielu. Słuchaj mojego głosu. Nie zostawię cię. Ściągniemy cię z powrotem, Seyonne, i bezpiecznie stąd wyprowadzimy. Nie chcę, żebyś kogoś skrzywdził. Pamiętaj, kim jesteś: dobrym przyjacielem i nauczycielem, opiekunem księcia, najszlachetniejszym z wojowników, kochającym ojcem. Ta choroba nie jest tobą.
Zdecydowane ręce chwyciły mnie za ramiona, a ja chciałem je wyrwać ze słabych barków. Zagryzłem wargi i poczułem krew, a to dodało mi sił. Zabiję go za to, że mnie uwięził. Tylko jego głos – ta ohydna niewola spokojnych słów i rozsądku – mnie hamowały. Kiedy tylko przestanie mówić, uduszę go. Złamię mu kark. Wydłubię oczy. Wyrwę serce.
– Widziałeś, jak biegnie? Biega jak ty, spokojnie, lekko i bardzo szybko. Spędził ten poranek dłubiąc w piasku przy strumieniu i zbierając wodę w dłonie, by napełnić otwory, które wykopał. Tak cierpliwie… Nie, posłuchaj mnie, przyjacielu Seyonne. Nie skrzywdzisz mnie ani nikogo innego. Za każdym razem gdy chłopiec nabierał wody w dłonie, większość się rozlewała, zanim dotarł do otworów. Ale on kucał przy nich, wylewał odrobinkę wody i patrzył, jak wsiąka w piasek. Wtedy wzdychał i znów szedł do strumienia. Rozumiesz? Jest cierpliwy jak ty. Ile razy próbowałeś mnie nauczyć, jak rzucić barierę przed robactwem? Jestem chyba najgłupszym Ezzarianinem, jaki się kiedykolwiek narodził… A jednak bez wymówek, raz za razem próbujesz mnie nauczyć tych najprostszych umiejętności. Ty, który widzisz wzory rządzące światem, który możesz rozwikłać tajemnice, jakich inni nie pojmują. Nigdy nie znałem nikogo, kto widziałby tak wyraźnie…
Ten człowiek był głupcem. Nic nie widziałem. Gdziekolwiek się obróciłem, wszędzie panowała ciemność. Groza zalewała ogień mojej żądzy krwi i wkrótce zmieniła się w powódź. W każdej chwili mogłem zrobić ten przerażający krok, gdy pod moimi stopami nic już nie będzie i wpadnę w otchłań. Stanę się tym, czego się obawiałem… tym, który władał moimi snami i wizjami.
Ale mocne palce mnie nie puszczały, a spokojny głos nie przestawał mówić. Nie minęło wiele czasu, a przypływ strachu zaczął opadać, ja zaś pozwoliłem, by silne ręce i spokojny głos poprowadziły mnie z powrotem do światła.
– …Przepraszam. Myślałem, że już jesteś gotów na dłuższy pobyt. Wydawało się, że czujesz się o wiele lepiej.
W moim polu widzenia pojawił się świat… las, pierwsze zielone liście na gołych gałęziach. Zapach wilgotnej ziemi i młodych roślin. Ostry kąt padających promieni słonecznych. Strumień szumiący przy ścieżce, na wpół ukryty za gęstwą wierzb.
– Tutaj. Zatrzymajmy się i napijmy. Pewnie obu nam się to przyda. Jesteś gotowy?
Tępo, bez słowa, opadłem na kolana w miejscu, które mi wskazał. Chłodna woda dotykała mojej pobliźnionej, kościstej dłoni, pobrudzonej ziemią z ogrodu Elinor i Gordaina. Nabrałem zimnej, czystej wody i zacząłem szorować ręce. Pozwalałem, by – już zabłocona – spływała na świeżą trawę. Wylałem trochę na twarz, a później kark, zmywając pot wysiłku i szaleństwa. Spojrzałem na wodę w swojej dłoni i wyobraziłem sobie malutką brązową rączkę tak ostrożnie niosącą ją do dziecinnej budowli. Evan-diargh – syn ognia. Z uśmiechem wypiłem własny skarb, a później jeszcze trzy, po czym odchyliłem się do tyłu i oparłem głowę o pień drzewa.
– Jesteś w tym coraz lepszy – powiedziałem ciemnowłosemu mężczyźnie, który siedział naprzeciwko mnie ze skrzyżowanymi nogami. On również się napił. – Ile jeszcze minie czasu, nim znudzisz się powstrzymywaniem szalonych Strażników przed zniszczeniem świata?
Blaise uśmiechnął się krzywo.
– Zrobię, co będzie konieczne. Tak uczył mnie mój mentor.
– Nie mogę tam wrócić.
– Wrócisz. Nie będzie dorastał, nie znając cię. Już ci to kiedyś obiecałem. Po prostu musimy jeszcze nad tym popracować. Co tym razem to wywołało? Znów miałeś te sny?
Przeciągnąłem palcami przez wilgotne włosy i zastanowiłem się nad jego pytaniem.
– Te same sny przychodzą każdej nocy. Nic nowego. – Sny o zaczarowanym lesie i tajemnicy, która mnie przerażała. – Rozmawiałem z Elinor o uprawie roślin. O moim ojcu. O Ezzarii. A potem przybyłeś ty z Evanem…
– Biegliśmy. Bałeś się o niego? O to chodzi?
– Nie. Wręcz przeciwnie. Byłem wdzięczny twojej siostrze i Gordainowi. Nie mógłbym sobie wyobrazić dla niego lepszego domu. Nie. To musiało być coś innego… – Nie znosiłem świadomości, że nigdy nie pamiętałem, co wywoływało te ataki… burze wściekłości, które w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy dziesięć razy rozrywały moją duszę. Po raz pierwszy w Vayapolu, gdy trzech żebraków próbowało okraść Farrola, przybranego brata Blaise’a. Niemal zabiłem ich wszystkich, przyjaciół i bandytów, jakby jakimś sposobem wszyscy na to zasługiwali.
Sądziłem, że przyczyną jest mój demon. Wściekły. Pełen złości. Uwięziony za barierami, które wybudowałem w próżnej nadziei, że mogę panować nad swoją duszą wystarczająco długo, by zrozumieć swoje sny i stawić czoła ich konsekwencjom. Byłem pewien, że szaleństwo w ciągu dnia było oznaką wściekłości mojego demona.
Ale gdy przeszukiwałem wspomnienia, pragnąc odnaleźć klucz, odnalazłem coś jeszcze bardziej niepokojącego.
– Na dziecko Verdonne! Elinor odkryła, że jestem ojcem Evana. Myśli, że chcę go zabrać. Blaise, musisz tam wrócić. Próbowałem ich uspokoić, a później oszalałem na ich progu. Muszą być przerażeni.
« 1 2 3 4 12 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Na duszy jadąc
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Po prostu fantasy
— Eryk Remiezowicz

Książę i niewolnik
— Eryk Remiezowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.