Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Christopher Paolini
‹Najstarszy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNajstarszy
Tytuł oryginalnyEldest
Data wydania4 listopada 2005
Autor
PrzekładPaulina Braiter
Wydawca MAG
CyklDziedzictwo
ISBN83-7480-003-8
Format624s. 135×205mm
Cena36,—
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Najstarszy

Esensja.pl
Esensja.pl
Christopher Paolini
« 1 8 9 10 11 12 »

Christopher Paolini

Najstarszy

Roran natychmiast skręcił do kuźni, pozostawiając Baldora na drodze. Mijając w pędzie dom, gorączkowo kreślił plany uniknięcia bądź zabicia obcych bez wzbudzenia gniewu imperium.
Gdy wpadł do kuźni Horst wbijał akurat kołek w ramę wozu Quimby’ego, śpiewając głośno.
– Hej, ho!
Brzęczy i dźwięczy na kowadle młot,
kapryśny metal i stali grzmot,
z hukiem i brzękiem trzymam w garści młot
i biję niesforne żelazo!
Na widok Rorana Horst zamarł z uniesioną ręką.
– Co się stało, chłopcze? Baldor jest ranny?
Roran pokręcił głową i pochylił się, głośno chwytając powietrze. Krótkimi zdaniami zrelacjonował wszystko co widzieli i powtórzył ich wnioski, w tym najważniejszy, że obcy to bez wątpienia agenci imperium.
Horst przeczesał palcami brodę.
– Musisz opuścić Carvahall. Weź z domu jedzenie na drogę, potem zabierz moją klacz – Ivor pożyczył ją do karczowania pniaków – i jedź na pogórze. Gdy zorientujemy się, czego chcą żołnierze, przyślę do ciebie Albriecha bądź Baldora.
– Co powiesz, jeśli o mnie spytają?
– Że ruszyłeś na łowy i nie wiemy kiedy wrócisz. Zresztą to prawda. Wątpię zaś, by zaryzykowali wyprawę do lasu. Będą się bali, że cię przeoczą. Zakładając oczywiście, że to właśnie o ciebie im chodzi.
Roran przytaknął, odwrócił się i pobiegł do domu Horsta. Wewnątrz zerwał ze ściany uprząż i juki klaczy, szybko przygotował zawiniątko z rzepą, burakami, suszonym mięsem i bochnem chleba, złapał kociołek i wypadł na zewnątrz. Zatrzymał się tylko na moment, by wyjaśnić Elaine jak wygląda sytuacja.
Dźwigając w objęciach niewygodne zawiniątko z zapasami pobiegł na wschód z Carvahall na farmę Ivora. Zastał farmera obok domu. Poganiał wierzbową witką klacz, która usiłowała wyrwać z ziemi rozgałęzione korzenie wiązu.
– No dalej – krzyczał farmer. – Przyłóż się, przyłóż! – Koń zadrżał z wysiłku, wokół wędzidła wystąpiła piana. W końcu z gwałtownym szarpnięciem pień uniósł się i runął na bok; korzenie sięgnęły ku niebu niczym pokrzywione palce. Ivor pociągnął lekko wodze klaczy i poklepał ją dobrodusznie. – Już dobrze, dobrze, skończone.
Roran pomachał mu z daleka, a gdy się zbliżył, wskazał dłonią klacz.
– Muszę ją pożyczyć. – Szybko wyjaśnił dlaczego.
Ivor zaklął i mamrocząc niechętnie pod nosem zaczął wyprzęgać klacz.
– Zawsze ktoś przeszkadza mi w chwili, gdy na dobre zabiorę się do roboty. Nigdy wcześniej.
Splótł ręce na piersiach i marszcząc brwi przyglądał się Roranowi, który w skupieniu siodłał konia.
Gdy skończył, wskoczył na grzbiet klaczy, trzymając w dłoni łuk.
– Przepraszam że ci przeszkodziłem, ale nic nie mogłem poradzić.
– Nie przejmuj się. Uważaj tylko i nie daj się złapać.
– Spróbuję.
Wbijając pięty w boki klaczy Roran usłyszał jeszcze krzyk Ivora.
– I nie ukrywaj się nad moim strumykiem!
Uśmiechnął się szeroko i pokręcił głową, pochylony nisko nad końską szyją. Wkrótce dotarł do podnóża Kośćca i zagłębił się między góry, tworzące północną granicę doliny Palancar. Po jakimś czasie znalazł miejsce na zboczu, z którego mógł niepostrzeżenie obserwować Carvahall. Uwiązał wierzchowca i usiadł na ziemi czekając.
Powiódł wzrokiem po ciemnych koronach sosen i zadrżał. Nie lubił przebywać tak blisko Kośćca. Niemal nikt z Carvahall nie śmiał zapuszczać się w góry, a ci, którzy to robili często nie wracali.
Wkrótce Roran ujrzał żołnierzy, maszerujących parami drogą. Na przedzie jechały dwie złowieszcze czarne postaci. Naprędce zebrana grupka mężczyzn, niektórych z kilofami w dłoniach, zatrzymała ich na skraju wioski. Obie strony zaczęły rozmawiać, a potem po prostu stanęły naprzeciw siebie niczym warczące psy, czekające kto uderzy pierwszy. Po długiej chwili mężczyźni z Carvahall odstąpili na bok, przepuszczając intruzów.
Co teraz? – zastanawiał się Roran, huśtając się na piętach.
• • •
Do wieczora żołnierze rozbili obóz na polu obok wioski. Ich namioty tworzyły niski, szary czworobok, wewnątrz którego migały powykrzywiane cienie wartowników patrolujących obrzeża. Pośrodku czworoboku wielkie ognisko wysyłało w powietrze obłoki dymu.
Roran także rozbił obóz. Teraz mógł już tylko patrzeć i rozmyślać. Zawsze zakładał, że gdy obcy zniszczyli jego dom, dostali to po co przyszli, to znaczy kamień znaleziony przez Eragona w Kośćcu. Może jednak go nie znaleźli? Może Eragon zdołał z nim uciec, uznał, że powinien odejść, by go ochronić? Zmarszczył brwi. To w znacznej mierze tłumaczyło powód ucieczki kuzyna, Roranowi jednak nadal wydało się dość naciągane. Niezależnie od powodów, król musi uważać ów kamień za fantastyczny skarb, skoro przysłał po niego tak wielu ludzi. Nie pojmuję, czemu miałby być taki cenny? Może chodzi o magię?
Wciągnął głęboko w płuca haust chłodnego wieczornego powietrza, słuchając pohukiwania sowy. Nagle jego uwagę przyciągnął niespodziewany ruch. Jakiś człowiek przedzierał się przez las w dole. Roran ukrył się szybko za głazem, naciągając łuk. Odczekał, aż upewnił się, że to Albriech, po czym zagwizdał cicho.
Syn kowala wkrótce dotarł do głazu, na plecach dźwigał wypchany worek. Stęknął i rzucił go na ziemię.
– Myślałem już, że nigdy cię nie znajdę.
– Dziwię się, że znalazłeś.
– Nie mogę powiedzieć, że podobał mi się marsz po lesie po zachodzie słońca. Cały czas spodziewałem się, że wpadnę na niedźwiedzia albo coś jeszcze gorszego. Jeśli chcesz znać moje zdanie, Kościec to niedobre miejsce dla ludzi.
Roran znów spojrzał ku Carvahall.
– Po co właściwie przyszli?
– Żeby cię zabrać. Są gotowi czekać ile tylko trzeba na twój powrót z polowania.
Roran usiadł ciężko. Miał wrażenie jakby wokół jego żołądka zacisnęła się lodowata dłoń.
– Podali jakiś powód? Wspominali o kamieniu?
Albriech pokręcił głową.
– Mówili jedynie, że to sprawa króla. Cały dzień zadawali pytania o ciebie i Eragona, nic więcej ich nie interesowało. Zostałbym, ale rano zauważyliby moją nieobecność. Przyniosłem ci mnóstwo jedzenia i koce oraz maści Gertrudy na wypadek gdybyś się zranił. Dasz sobie radę.
Przywołując na pomoc wszystkie swe siły Roran uśmiechnął się.
– Dzięki.
– Każdy postąpiłby tak samo – Albriech zażenowany wzruszył ramionami. Zawrócił, przeszedł parę kroków, po czym obejrzał się przez ramię.
– A przy okazji, ci dwaj obcy… nazywają ich Ra’zacami.
Rozdział 6
Przyrzeczenie Saphiry
Rankiem po spotkaniu z Radą Starszych Eragon czyścił właśnie i natłuszczał siodło Saphiry, starając się nie nadwyrężać pleców, gdy złożył mu wizytę Orik. Krasnolud odczekał cierpliwie aż Eragon skończy oliwić pasek, po czym odezwał się.
– Czujesz się dziś lepiej?
– Odrobinę.
– To dobrze, potrzebna nam twoja siła. Częściowo przychodzę po to, by zobaczyć jak się miewasz, a częściowo dlatego, że jeśli nie masz innych zajęć, Hrodgar chciałby z tobą pomówić.
Eragon uśmiechnął się cierpko.
– Dla niego zawsze znajdę czas. Musi o tym wiedzieć.
Orik roześmiał się.
– Owszem, ale uprzejmiej jest spytać. – Gdy Eragon odłożył siodło, Saphira wyłoniła się z wyściełanego kąta i powitała Orika przyjacielskim warknięciem. – Tobie też życzę dobrego dnia – odparł składając głęboki ukłon.
Krasnolud poprowadził ich jednym z czterech głównych korytarzy Tronjheimu w stronę środkowej komnaty i dwóch bliźniaczych schodów wiodących pod ziemię do sali tronowej króla. Nim jednak dotarli do okrągłej komnaty, skręcił na inne schody. Dopiero po chwili Eragon zrozumiał, iż Orik zrobił to, by nie musieć oglądać strzaskanego Isidar Mithrimu.
Wkrótce zatrzymali się przed granitowymi drzwiami ozdobionymi koroną o siedmiu szczytach. Siedem zbrojnych krasnoludów stojących po obu stronach wejścia jednocześnie uderzyło o ziemię drzewcami swych kilofów. Do wtóru łomotu drewna o kamień odrzwia otwarły się do środka.
Eragon pozdrowił Orika skinieniem głowy, po czym wraz z Saphirą wszedł do mrocznej sali. Maszerowali razem w stronę odległego tronu, mijając po drodze nieruchome posągi, hírny, dawnych krasnoludzkich królów. Dotarłszy do stóp ciężkiego, czarnego tronu Eragon skłonił się. Krasnoludzki władca w odpowiedzi pochylił srebrzystą głowę, rubiny osadzone w złotym hełmie zalśniły krwawym blaskiem niczym odłamki rozżarzonej stali. Na okrytych kolczugą kolanach spoczywał Volund, młot bojowy.
« 1 8 9 10 11 12 »

Komentarze

17 XII 2009   17:21:39

Szkoda, że tylko 7 rozdziałów, ALE DOBRE I TO! ;D

02 I 2012   15:26:57

Prosiłbym o dodanie jeszcze kilku rozdzałów ;) Ale rzeczywiście, dobre i to :D

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Deus ex machina
— Magdalena Kubasiewicz

Chcę być Jedi (or compatible)
— Michał R. Wiśniewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.