Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Audrey Niffenegger
‹Lustrzane odbicie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLustrzane odbicie
Tytuł oryginalnyHer Fearful Symmetry
Data wydania22 września 2010
Autor
PrzekładGrzegorz Komerski
Wydawca Nowa Proza
ISBN978-83-7534-096-9
Format532s. 125×195mm
Cena39,99
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Lustrzane odbicie

Esensja.pl
Esensja.pl
Audrey Niffenegger
« 1 2 3 »

Audrey Niffenegger

Lustrzane odbicie

Przez wiele nadchodzących tygodni i miesięcy Jack miał tego żałować. Edie przestała z nim rozmawiać o swojej bliźniaczce, nie odpowiadała na pytania, nie rozważała kwestii spadku ich córek, nie przyznawała się do własnych uczuć. O zmarłej siostrze nie pozwalała mu nawet wspominać. Później Jack często się zastanawiał, czy gdyby żona z nim tego popołudnia pomówiła, czy gdyby to on ją zapytał, gdyby powiedział jej, że o wszystkim wie – czy także by go odsunęła? Zawisło między nimi milczenie.
Teraz jednak leżeli razem na łóżku. Edie złożyła głowę na piersi męża i słuchała, jak bije jego serce. „Nie martw się, wszystko będzie dobrze” – słyszała w głowie. „Nie wiem, czy sobie z tym poradzę. Myślałam, że się jeszcze zobaczymy. Dlaczego do ciebie nie pojechałam? Dlaczego zabroniłaś mi przyjeżdżać? Jak mogłyśmy do tego dopuścić?”.
Jack objął ją ramieniem. Czy było warto? – spytała siebie, niezdolna wypowiedzieć choć słowa.
Otworzyły się drzwi wejściowe. Bliźniaczki wróciły do domu. Edie wyplątała się z łóżka i wstała. Nie płakała, ale i tak poszła przemyć twarz.
– Ani słowa – rzuciła, czesząc włosy.
– Dlaczego nie?
– Bo tak.
– Dobrze. – Ich spojrzenia spotkały się przelotnie w lustrze. Edie zamknęła łazienkę, wyszła i Jack usłyszał po chwili jej głos.
– Jak tam w szkole? – zapytała zwykłym tonem.
– Bez sensu – rzuciła Valentina. – Nie jedliście jeszcze?
– Wymyśliłam, że pojedziemy do Southgate na pizzę – zaproponowała Edie.
Jack siedział na łóżku. Czuł się ociężały, zmęczony. Jak zwykle, nie miał pojęcia co się wokół niego dzieje, ale wiedział już przynajmniej, co zje na kolację.
Kwiat polny
Elspeth Noblin umarła i poza złożeniem jej ciała do grobu nikt już nie mógł niczego dla niej zrobić. Kondukt pogrzebowy przejechał cicho przez bramę cmentarza Highgate. Za karawanem sunęło dziesięć samochodów wypełnionych antykwariuszami i innymi przyjaciółmi zmarłej. Trasa była bardzo krótka. Kościół św. Michała znajdował się nieopodal, na wzgórzu. Robert Fanshaw przyszedł piechotą z Vautravers – jak nazywał się jego dom – ze swoimi przyjaciółmi i sąsiadami z góry – Marijke i Martinem Wellsami. Stali na przestronnym dziedzińcu po zachodniej stronie cmentarza. Patrzyli w ślad za karawanem, zmierzającym powoli wąską ścieżką ku rodzinnemu grobowcowi Noblinów.
Robert czuł się wyczerpany i otępiały. Nie docierały do niego niemal żadne dźwięki, zupełnie jakby oglądał film, z którego ktoś usunął ścieżkę dźwiękową. Martin i Marijke trzymali się razem, nieco z boku. Martin był szczupłym, schludnym mężczyzną o siwiejących, krótko przyciętych włosach i spiczastym nosie. W jego żyłach płynęła walijska krew i niezbyt dobrze tolerował cmentarze. Wydawało mu się, że Marijke – jego żona – nad nim góruje. Miała asymetryczną fryzurę, ufarbowaną na kolor jaskrawej fuksji. Usta pomalowała szminką tej samej barwy. Była osobą grubokościstą, wybuchową i niecierpliwą. Zmarszczki na jej twarzy kontrastowały z modnym strojem. Co chwila spoglądała z niepokojem na męża.
Martin zamknął oczy. Poruszył wargami. Ktoś obcy mógłby pomyśleć, że się modli, ale Robert i Marijke wiedzieli, że mężczyzna liczy. Z nieba spadały grube płatki śniegu, znikały zaraz, gdy tylko dotknęły ziemi. Cmentarz Highgate składał się dziś z ociekających wodą drzew i rozmiękłych żwirowych ścieżek. Stado wron zerwało się z nagrobków, ptaki przeleciały między niższymi gałęziami, zakreśliły w powietrzu koło i wylądowały na dachu Kaplicy Odstępców, w której znajdowały się teraz biura cmentarza.
Marijke walczyła z ochotą na papierosa. Dawniej niespecjalnie przepadała za Elspeth, ale teraz boleśnie czuła jej brak. Elspeth na pewno powiedziałaby coś zjadliwie ironicznego i zabawnego, obróciłaby to wszystko w żart. Marijke otworzyła usta i wypuściła powietrze. Jej oddech wisiał przez chwilę wokół twarzy niczym kłąb dymu.
Karawan przepłynął przez Aleję Cuttingsów i zniknął im z oczu. Grobowiec Noblinów znajdował się zaraz za Comfort’s Corners, niemal w samym centrum Highgate; żałobnicy mieli przejść wąską, pociętą korzeniami drzew Aleją Kolumn i spotkać się z karawanem na miejscu. Przybywający na pogrzeb goście parkowali samochody przed półkolistą Kolumnadą, która oddzielała dziedziniec od właściwej części cmentarza. Wyplątywali się z siedzeń i stawali niepewnie, rozglądając się wśród kaplic (szumnie niegdyś opisywanych jako wzniesione w stylu „grabarskiego gotyku”), przypatrywali się żelaznej bramie, Mauzoleum Ofiar Wojny i posągowi Fortuny, wbijającej pusty wzrok gdzieś pod cynowe niebo. Marijke pomyślała o wszystkich pogrzebach, jakie kiedykolwiek przeszły przez bramy Highgate. Wiktoriańskie powozy, ciągnięte przez konie przystrojone strusimi piórami, otoczone wynajętymi żałobnikami i pozbawionymi wyrazu milczącymi tłumami, ustąpiły teraz miejsca bezładnej zbieraninie samochodów, parasoli i zachowujących się nienagannie, opanowanych przyjaciół. Cmentarz wydał jej się nagle starym teatrem: grano w nim bez przerwy jedną i tę samą sztukę, od czasu do czasu zmieniano jedynie kostiumy i fryzury aktorów.
Robert dotknął ramienia Martina, który otworzył oczy z miną człowieka gwałtownie wyrwanego ze snu. Przeszli przez dziedziniec i pod Kolumnadą. Wspięli się na porośnięte mchem schody i znaleźli wśród nagrobków. Marijke trzymała się z tyłu. Za jej plecami ciągnęła reszta gości. Alejki były śliskie, strome i kamieniste. Wszyscy patrzyli pod nogi. Nikt się nie odzywał.
Nigel, zarządca cmentarza, stał już przy karawanie. Wyglądał bardzo wytwornie. Był skupiony. Powitał Roberta stonowanym uśmiechem i spojrzeniem, które mówiło „Kiedy chodzi o kogoś bliskiego, to zupełnie inne doświadczenie, nieprawdaż?”. Obok Nigela stał przyjaciel Roberta – Sebastian Morrow. Sebastian zajmował się organizacją pogrzebów. Nigel widywał go już przy pracy, ale dzisiaj Sebastian osiągnął nowy, jeszcze głębszy wymiar współczucia i wewnętrznej rezerwy. Kierował uroczystością bez jednego ruchu, w milczeniu; co jakiś czas rzucał tylko okiem na konkretną osobę, przedmiot, na cokolwiek, co wymagało interwencji. Miał na sobie grafitowo-szary garnitur i ciemnozielony krawat. Urodził się w Londynie jako dziecko imigrantów z Nigerii; czarna skóra i ciemny ubiór sprawiały, że był na tle gęsto zarośniętego cmentarza jednocześnie obecny i niemal całkowicie niewidoczny.
Wokół karawanu zebrali się mężczyźni, którzy mieli nieść trumnę.
Wszyscy czekali, ale Robert poszedł alejką ku wapiennemu grobowcowi Noblinów. Nad wrotami z zaśniedziałej miedzi widniało tylko jedno słowo – nazwisko. Na drzwiach wyryto płaskorzeźbę przedstawiającą pelikanicę karmiącą swe pisklę własną krwią – symbol zmartwychwstania. Robert włączał niekiedy ten grobowiec do programu wycieczek, które oprowadzał po cmentarzu. Teraz jednak ciężkie drzwi stały otworem. Thomas i Matthew, grabarze, zatrzymali się jakieś dziesięć stóp dalej, obok granitowego pomnika. Spojrzał im w oczy. Skinęli głowami i podeszli.
Robert zawahał się, po czym zajrzał do środka. W grobowcu spoczywały już cztery trumny – dziadkowie i rodzice Elspeth. W narożnikach skromnego pomieszczenia zgromadziło się nieco kurzu. Pod wnęką, w której miała się znaleźć trumna Elspeth, stały dwa kozły. To wszystko. Emanujący z wnętrza chłód skojarzył się Robertowi z chłodnią. Odniósł wrażenie, że za chwilę dojdzie do pewnego rodzaju wymiany: on odda cmentarzowi Elspeth, a cmentarz da mu w zamian… nie, nie miał pojęcia co. Ale przecież coś musi dostać?
Wrócił z Thomasem i Matthew do karawanu. Trumna Elspeth została wyłożona ołowiem, przystosowana do nadziemnego pochówku, wskutek czego była niebywale ciężka. Mężczyźni chwycili ją i wnieśli do grobowca; kiedy opuszczali skrzynię na kozły, nastąpił niezręczny moment. Pomieszczenie było zbyt małe dla wszystkich, a sama trumna jakby rosła. Wreszcie jednak umieścili ją na właściwym miejscu. Ciemny dąb lekko połyskiwał w słabym świetle dnia. Wyszli na zewnątrz. W środku został tylko Robert. Stał lekko przygarbiony, z dłońmi przyciśniętymi do wieka, zupełnie jakby lakierowane drewno było skórą Elspeth, jakby mógł w tym pudle, w którym spoczęło jej wysuszone ciało, wyczuć bicie serca. Myślał o jej bladej twarzy, o błękitnych oczach, które szeroko otwierała, gdy ją zaskakiwał, i które zmieniały się w wąskie szparki, kiedy coś jej się nie podobało; myślał o jej małych piersiach, o dziwnym cieple gorączkującego ciała, o sposobie, w jaki jej żebra wystawały z boków w ostatnich miesiącach choroby, o pooperacyjnych bliznach. Ogarnęły go pożądanie i odraza. Przypomniał sobie delikatną fakturę jej włosów, to, jak płakała, gdy zaczęły wypadać całymi garściami, to, jak gładził jej nagą głowę. Zobaczył w myślach łagodny łuk jej ud i opuchliznę, która się pojawiła, gdy ciało Elspeth, jeszcze za życia, zaczęło gnić komórka po komórce. Miała czterdzieści cztery lata.
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Geny to dziwna rzecz…
— Joanna Kapica-Curzytek

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Luty 2012
— Jędrzej Burszta, Miłosz Cybowski, Anna Kańtoch, Joanna Kapica-Curzytek

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.