Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Drake, Eric Flint
‹W sercu ciemności›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułW sercu ciemności
Tytuł oryginalnyIn the Heart of Darkness
Data wydania10 grudnia 2005
Autorzy
Wydawca ISA
CyklBelizariusz
ISBN83-7418-090-0
Format432s. 115×175mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

W sercu ciemności

Esensja.pl
Esensja.pl
David Drake, Eric Flint
« 1 15 16 17 18 19 »

David Drake, Eric Flint

W sercu ciemności

Nowi bogowie. Belizariusz przypomniał sobie krótkie migawki, w jakich Doradca ukazywał mu te istoty. Ogromne, piękne, doskonałe bezlitosne twarze, unoszące się na niebie. Wrócili na ziemię, żeby podbić kryształy i z powrotem uczynić z nich niewolników.
Chciał zadać następne pytanie, ale zdecydował, że musi odłożyć na potem problem Wielkich i wyrzucić ich na razie ze swojego umysłu. Nakazał mu tak instynkt generała. Z miasta bowiem ruszyło kontrnatarcie. Widział już pierwsze szeregi żołnierzy, nadbiegających od strony odległych murów Ranapur. Tysiące rebeliantów nacierało na ogłuszonych Malawian, którzy przetrwali podziemny wybuch, mordując ich bez litości i wrzeszcząc jak szaleńcy.
Ale rebelianci nie koncentrowali się tylko i wyłącznie na krwawej zemście. Przebijali się przez kłębiących się malawiańskich żołnierzy w określonym, jasno sprecyzowanym celu. Masakra była tylko produktem ubocznym tej szarży, a nie jej powodem ani celem.
Cel i powód tego szaleńczego ataku szybko stał się dla wszystkich oczywisty. Belizariusz odwrócił głowę. Pawilon imperatora Malawy ciągle stał na swoim miejscu i był nadal w nienajgorszym stanie, chociaż wiele linek zostało zerwanych, przedsionki pozapadały się, a kosztowny materiał w kilkunastu miejscach podziurawiły odłamki, wyrzucone w górę siłą eksplozji. Ale Belizariusz był pewien, że mieszkańcy tej wspaniałej budowli przetrwali wybuch, podobnie jak większość czterotysięcznego oddziału Ye-tai, stanowiącego przyboczną straż imperatora.
Ponownie odwrócił głowę i spojrzał na szarżujących rebeliantów. Na oko ocenił ich liczbę na dziesięć tysięcy. Jednakże malawiańscy żołnierze, którzy przeżyli wybuch ciągle przewyższali ich liczebnie. Ale w tej chwili liczby nie znaczyły już nic. Malawianie, błąkający się po polu bitwy, stanowili teraz jedynie stado bezmyślnych owiec, jeżeli brać pod uwagę ich zdolności bojowe. Nawet barbarzyńcy Ye-tai nie byli w stanie podjąć walki. Padali pod ciosami atakujących rebeliantów, nie podnosząc nawet ręki we własnej obronie. Większość z nich po prostu uciekała, pozwalając rebeliantom przejść bezkarnie dalej. W ciągu kilku chwil, podczas których Belizariusz obserwował pole bitwy, mieszkańcy Ranapur przedarli się przez całą armię Malawian. Teraz, poza oddziałem Ye-tai, pomiędzy rebeliantami a znienawidzonym imperatorem nie było już nic.
Belizariusz usłyszał syknięcie. Spojrzał w bok i zobaczył Rana Sangę, który również uważnie przyglądał się bitwie.
Podobnie jak pięć setek radżpuckich kawalerzystów. Co prawda nie na koniach, ale ciągle w pełni sił bojowych.
Przez chwilę generał wpatrywał się brązowymi oczami prosto w czarne tęczówki Rana Sangi.
I czterech Rzymian, którzy w przyszłości staną się wrogami Malawian.
Twarz Sangi była zupełnie bez wyrazu. Ale w tym momencie Belizariusz rozumiał tego człowieka tak dobrze, jak rozumiał samego siebie.
– Złożyłem przysięgę – powiedział Sanga.
– Tak – skinął głową Belizariusz.
Sanga zaczął wydawać rozkazy. Nie były skomplikowane. Proste wariacje oparte na wyrazach „tamtędy” i „natychmiast”.
Radżpuci zaczęli pędzić w kierunku pawilonu imperatora, który wznosił się w odległości około stu pięćdziesięciu metrów. Biegli na skróty przez pole bitwy. Belizariusz był pod wrażeniem szybkości, z jaką się poruszali. Niewielu kawalerzystów, po zejściu z siodła, mogło się poszczycić taką umiejętnością. W takim tempie mieli szansę na dotarcie do namiotu imperatora i zajęcie pozycji na długo przed rebeliantami. Pięć setek Radżputów i cztery tysiące Ye-tai miało stawić czoła dziesięciu tysiącom Ranapurczyków, którzy w dodatku z determinacją pragnęli zabić imperatora.
Za co nie mogę ich winić, pomyślał Belizariusz uśmiechając się do siebie. Ale pozostaje jeszcze jeden problem. Co mamy zrobić my, Rzymianie?
Jego trzej katafrakci trzymali się blisko niego. Wszyscy otrząsnęli się już z szoku, jaki wywołała w nich potężna eksplozja. Patrzyli na niego, czekając na rozkazy.
Zaledwie kilka razy w całym swoim życiu Belizariusz miał trudności z podjęciem decyzji. To był właśnie jeden z tych momentów. Nie miał obowiązku pomagać Malawianom. Wręcz przeciwnie, przecież w przyszłości mieli oni stać się jego wrogami i już teraz nimi gardził. To prawda, że nauczył się szanować Rana Sangę i Radżputów i z pewnością byłoby mu przykro oglądać jego wnętrzności rozwłóczone po okolicy przez rozszalałą zgraję rebeliantów, ale… – zawahał się. Widział już, jak w bitwie umierają ludzie, których darzył sympatią. Niektórych z tych ludzi – Persów – sam pomagał zabijać. Takie były jego obowiązki, taką przysięgę złożył swemu imperatorowi.
Więc jakie były jego obowiązki teraz? Próbował skalkulować korzyści, jakie Rzym może odnieść w zaistniałej sytuacji – w zależności od podjętej decyzji. Odpowiedź była prosta: niech imperator Malawy umrze i Bóg z nim. Ale wiedział, że w grę wchodzi dużo więcej czynników, które były tak subtelne, że nie wpasowywały się w ogóle w równanie. Komplikacje, które ciągle były zbyt mgliste i mroczne, aby mógł je poprawnie zidentyfikować.
Po raz pierwszy od czasu, kiedy biskup Aleppo przyniósł mu kryształ, Belizariusz bezpośrednio poprosił tajemniczą istotę o natychmiastową pomoc.
Doradco! Co powinniśmy zrobić?
Poruszające się dotychczas fasety zastygły w bezruchu. Chwila zatrzymania, podczas której istota zwana Doradcą próbowała zinterpretować prośbę generała. Pytanie zawierało w sobie to, co ludzie zwą taktyką – zjawisko, które Doradca rozumiał bardzo słabo. Klejnot próbował rozwiązać ten problem bezpośrednio i natychmiast poniósł klęskę – zdał sobie sprawę, że nie jest w stanie odtworzyć ludzkiego rozumowania. Doradca porzucił więc te próby i zaczął poruszać fasetami, próbując obejść przeszkodę. Podobnie jak mistrz go zabiera się do rozwiązania szachowej zagadki.
Kaskada myśli i obrazów pomknęła wprost do umysłu Belizariusza.
Imperator nie jest kluczem, w żadnym ujęciu problemu. Kalejdoskop obrazów historii. Różne imperia, stworzone przez ludzkość na przestrzeni wieków. Imperia, których przetrwanie zależało całkowicie od jednego człowieka. Aleksander Wielki – Belizariusz znał to imię. Ktoś nazywany Tamerlainem, którego nie znał. Potwór. Inni, o których także nie słyszał. Imperia oparte na solidnej biurokracji i dobrze sytuowanych elitach. Rzym. Chiny. Śmierć jednego imperatora nie ma znaczenia, gdyż zawsze na jego miejscu pojawia się kolejny. Imperia, które się zmieniają, kiedy wokół dynastii kształtują się nowe elity i arystokracja.
Skoncentruj się na tym, co jest tutaj. Jesteśmy w Malawie. Szybkie obrazy, przedstawiające stabilność malawiańskiej dynastii – rodu Guptów. Belizariusz nagle zrozumiał, po raz pierwszy, jak to się dzieje, że ludzie tacy jak Venandakatra i Harsza zajmują pozycję na dworze. I inni, im podobni. Niektórzy inteligentni i zdolni, inni nie. Ale wszyscy mają dostęp do władzy. Ludzie z krwi Malawy, krewniacy dynastycznej linii bez prawa sukcesji, ale ich losy są całkowicie wplecione w walkę o przetrwanie rodu. W jakiś prymitywny sposób, oni sami są dynastią i mają dbać o jej dobro.
Imperator nic nie znaczy. Jeśli on umrze, inny natychmiast zajmie jego miejsce. Malawa przetrwa. Ranapur upadnie. Persja upadnie. Rzym upadnie. Musisz znaleźć i zniszczyć Ogniwo.
Nazwa brzmiała dla generała nieznajomo.
Kto to jest Ogniwo? – zapytał generał.
Nie kto. Co. Ogniwo to…
Kolejne obrazy. Dziwne obiekty. Wyglądają jak maszyny. Ale maszyny, które nie robią nic, tylko myślą.
Maszyny, tak. Nie myślą. Maszyny nie myślą. Te maszyny nazywać się będą komputerami. One nie myślą, tylko kalkulują. Obliczają. Ludzie myślą. Kryształy myślą.
Więc jak może być naszym wrogiem, skoro nie potrafi…
To narzędzie. Narzędzie nowych bogów. Wysłane w przeszłość, żeby zmienić…
Wizja stała się mało czytelna. Belizariusz wyłapał jedynie fragmenty dosyć mętnego opisu walki, mającej miejsce w przyszłości pomiędzy nowymi bogami a Wielkimi. Nie rozumiał jej ani trochę, ale z całości przebijał jeden uderzający fakt – zarówno nowi bogowie, jak i Wielcy byli w pewnym sensie ludźmi.
Generał wyczuł wzrastającą frustrację Doradcy i wiedział, że krystaliczna istota próbuje mu przekazać informacje, których ani ona, ani Belizariusz nie są jeszcze w stanie zdefiniować. Rzymianin poczuł, jak wraca mu pewność siebie.
Nieważne. Czy Ogniwo będzie w tym pawilonie?
To prawdopodobne.
Belizariusz natychmiast podjął decyzję. Ciągle podstawowym celem jego wyprawy było zbieranie informacji. Kiedy odwrócił się do swoich katafraktów, zdał sobie sprawę, że jego rozmowa z kryształem trwała zaledwie kilka sekund.
– Pomożemy Malawianom – oznajmił. Jego katafrakci natychmiast zaczęli biec w kierunku pawilonu, ale Belizariusz zatrzymał ich gestem.
« 1 15 16 17 18 19 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Cudzego nie znacie: My już są Amerykany
— Miłosz Cybowski

Cudzego nie znacie: Średniowieczna SF
— Ewa Pawelec

Inna wojna
— Janusz A. Urbanowicz

Krótko o książkach: Wrzesień 2001
— Artur Długosz, Janusz A. Urbanowicz, Grzegorz Wiśniewski

Pierwsza krew
— Janusz A. Urbanowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.