Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Drake, Eric Flint
‹W sercu ciemności›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułW sercu ciemności
Tytuł oryginalnyIn the Heart of Darkness
Data wydania10 grudnia 2005
Autorzy
Wydawca ISA
CyklBelizariusz
ISBN83-7418-090-0
Format432s. 115×175mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

W sercu ciemności

Esensja.pl
Esensja.pl
David Drake, Eric Flint
« 1 6 7 8 9 10 19 »

David Drake, Eric Flint

W sercu ciemności

Podobnie jak każdy mieszkaniec Indii, Holkar wiedział, że Raghunath Rao – sławny dowódca Marathów – uwolnił księżniczkę z rąk Malawian miesiąc temu. Opowieść o tym rozprzestrzeniła się po kraju, jak ogień po suchej trawie. Ale podczas gdy wszyscy myśleli, że dziewczyna uciekła z Rao, Holkar był pewien, że została ukryta w tym pawilonie przez Belizariusza i jego etiopskich sprzymierzeńców. Ukryta pomiędzy kobietami jako jedna z wielu nałożnic Eona.
Znowu zachichotał. To był właśnie dokładnie taki sprytny manewr, jakiego można było się spodziewać po jego panu. Uderzenie i parowanie. Cios z zasadzki, nigdy wprost. Zmieszanie i zatarcie śladów. W jakiś sposób, Holkar tak przynajmniej podejrzewał, Belizariusz był nawet odpowiedzialny za zastąpienie kuszańskich strażników księżniczki kapłanami i oprawcami. Tych samych kuszańskich strażników, którzy teraz służyli jako eskorta Belizariusza, a wcześniej pilnowali księżniczki Szakuntali. Holkar napatrzył się na nich wystarczająco dużo przez ostatnie miesiące i zdawał sobie sprawę, że nawet Raghunath Rao nie dałby sobie z nimi rady.
Zatrzymał się na chwilę, patrząc na namiot. Na jego bladej twarzy pojawił się szyderczy uśmieszek.
Malawianie zapłaciliby mu fortunę za te informacje. Ale Holkar nigdy nie brał pod uwagę możliwości zdrady. Był oddany Belizariuszowi tak bardzo, jak bardzo nienawidził Malawian. A poza tym, podobnie jak Raghunath Rao, był Marathą. Księżniczka Szakuntala – teraz już imperatorowa Szakuntala – była prawowitą władczynią Maharasztry i, z ukłonem w duchu, Dadadżi Holkar uznawał jej panowanie.
Podjął marsz w kierunku namiotu Belizariusza. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Podobnie jak wielu inteligentnych, wykształconych ludzi, Dadadżi Holkar wyrobił w sobie ironiczne podejście do historii. Więc uznał, że jego zaciekła lojalność względem Andhry jest w pewien sposób bardzo dziwaczna.
Kiedy dynastia Satavahana była u szczytu władzy, Maharasztra należała do najbardziej niesfornych poddanych Andhry. Nigdy, od czasu wchłonięcia, prowincja ta nie zbuntowała się otwarcie przeciwko swoim władcom. Ale Satavahanowie zawsze uważali, że Wielkim Krajem rządzić trzeba lekką ręką. Teraz, kiedy Andhra została podbita przez Malawę, Marathowie stali się najwierniejszymi jej poddanymi i najbardziej zaciekłymi partyzantami broniącymi upadłej dynastii. Dadadżi Holkar również się do nich zaliczał.
Nagły jasny rozbłysk nad horyzontem przyciągnął jego wzrok. Holkar zatrzymał się i popatrzył w tamtym kierunku. Chwilę później odgłos kanonady przetoczył się ponad obozem.
Podjął przerwany marsz.
Niedługo, tak, już wkrótce Ranapur upadnie. A kobra ponownie nasyci swój głód. Podobnie jak czyniła to już wiele razy.
Zbliżył się do namiotu swojego pana. Zatrzymał się przed nim na chwilę, przyglądając się prostej konstrukcji.
Po prawdzie nie ma na co patrzeć. Ale przecież mangusta nigdy nie zwraca uwagi na swoje otoczenie. Po prostu uważnie przypatruje się kobrze i rozważa swoje możliwości.
Holkar zaczął odsuwać zasłonę przy wejściu do namiotu. Ponowna sekwencja wybuchów sprawiła, że znów się zatrzymał i spojrzał za siebie. Przez chwilę jego twarz uczonego skurczyła się, przypominając oblicze gargulca – tak bardzo nienawidził Malawian i wszystkich ich wynalazków.
Ale w pobliżu nie było żadnych malawiańskich szpiegów, którzy mogliby zobaczyć jego twarz. Szpiedzy szybko się nauczyli, że niekończące się sprzeczki, dotyczące kobiet, pomiędzy obcymi a kuszańską eskortą nieodmiennie kończyły się nagłymi bijatykami, w których, co dziwne, najbardziej obrywali nie sami zainteresowani, ale ciekawscy podpatrujący walkę. W pierwszych dniach, kiedy obcy przybysze rozstawiali namioty, dwaj malawiańscy szpiedzy zostali przypadkowo wciągnięci w taką nagłą sprzeczkę. Po tym zdarzeniu kolejni szpiedzy trzymali się w pewnej odległości od przybyszów i starali się przynosić swoim panom jak najmniej interesujących wieści, żeby nie zmuszano ich do zmniejszenia tego dystansu.
Niewolnik odsunął zasłonę przy wejściu i wszedł do namiotu. Zobaczył swojego pana skulonego na macie, wpatrzonego w nicość i mruczącego słowa tak cicho, że nie dawało się ich zrozumieć.
Nienawiść znikła. Zastąpiło ją najpierw oddanie swojemu panu. A potem oddanie celowi pana, które w końcu zamieniło się po prostu w oddanie, gdyż niewolnik zamknął za sobą diabelski świat Malawian i wstąpił do namiotu, gdzie królowała boska aura.
Ukląkł do modlitwy. Modlił się po cichu, bo nie chciał przeszkadzać swojemu panu. Ale mimo to jego modły były bardzo gwałtowne.
Mieszkańcy wielu zakątków ogromnego kraju, jakim są Indie, także modlili się tej nocy. Były ich miliony.
Dwieście tysięcy mieszkańców modliło się w mieście Ranapur. Przede wszystkim modlili się o uwolnienie spod panowania Malawy. A potem, wiedząc, że wybawienie nie nadejdzie, modlili się, żeby nie utracić swoich dusz, mimo utraty ciał, które pójdą na pożarcie przez asuryjskie psy.
Kiedy Holkar wznosił modły do bogów, modliła się także jego rodzina, chociaż on o tym nie wiedział. Jego żona, daleko w domu szlachcica w stolicy Malawy, Kausambi, kuliła się na własnej macie w rogu wielkiej kuchni, gdzie spędzała całe dnie, harując w pocie czoła i modląc się o bezpieczeństwo męża. Jego syn, ściśnięty pomiędzy tuzinem innych niewolniczych pracowników, leżących na ubitej ziemi w chałupie w dalekim Biharze, modlił się o to, aby Bóg dał mu siłę i pozwolił przetrwać jeszcze jeden dzień na polach. Jego dwie córki, przytulając się do siebie w ciasnym łóżku w niewolniczym burdelu w Pataliputrze, modliły się, żeby sutenerzy nie rozdzielali ich i pozwolili przepracować jeszcze jeden dzień razem.
Z tych milionów w całych Indiach, wielu, podobnie jak Holkar, modliło się o nadejście dziesiątego awatara4), który został im obiecany. Modlili się o Kalkina5), który nadejdzie pewnego dnia i uwolni ich od malawiańskich demonów.
Ich modlitwy, podobnie jak Holkara, były bardzo żarliwe.
Ale modły Holkara, w odróżnieniu od pozostałych, nie były tylko i wyłącznie żarliwe. Były także radosne. Ponieważ on, jako jedyny w Indiach wiedział, że jego prośby zostały wysłuchane. Wiedział, że dzieli swój namiot z dziesiątym awatarem. Wiedział, że nie dalej niż dwa metry od niego znajduje się Kalkin przelewający swoją duszę w naczynie, które będzie zbawieniem dla świata. W ten dziwny, pokręcony, sprytny umysł mangusty, należący do jego zagranicznego pana.
Rozdział 3
Słońce praży niemiłosiernie ziemię, która wygląda jak wyjęta z nocnego koszmaru. Kiedyś były tutaj pola i sady. Teraz ziemię przecinają głębokie rozpadliny – nie rośnie tutaj nic, z wyjątkiem kilku nędznych pokurczonych drzew, garstki połamanych kłosów i pojedynczej łodygi kukurydzy.
– Gdzie jesteśmy? – zapytał Belizariusz. Mówił cichym głosem. Oczy miał zamknięte, żeby lepiej skoncentrować się na obrazach pojawiających się w jego głowie. – I kiedy?
Blisko miejsca nazywanego Kursk, odparł Doradca. Płaszczyzny zawirowały zaledwie przez mikrosekundę, tłumacząc krystaliczną precyzję umiejscowienia w czasie na pojęcia przyswajalne dla ludzkiego umysłu i zrozumiałe daty. Półtora tysiąca lat od chwili obecnej.
Linia potworów wpada na pole bitwy. Gigantyczne machiny rozrywają ziemię dziwnymi taśmami z metalowymi zębami na toczących się kołach. Z kopuł wystają metalowe ryje. Wydobywa się z nich ogień i dym. Na bokach maszyn widnieją emblematy – krzyże – niektóre kwadratowe o podwójnych liniach, inne z zagiętymi końcami.
– Metalowe słonie – wyszeptał Belizariusz. – Podobne do tych, jakie zbudują Malawianie, ale… o ile lepsze!
Czołgi. Będą je nazywać czołgami. Akurat ten typ nazwą PzKw V „Pantera”. Będą osiągać masę czterdziestu pięciu ton i poruszać się z prędkością do pięćdziesięciu kilometrów na godzinę. Strzelają pociskami, których kaliber zostanie kiedyś określony jako siedemdziesiąt pięć milimetrów.
Z drugiej strony pola rusza naprzód kolejna linia potworów…, nie – czołgów. Ostrzeliwują tamte czołgi, a one odpowiadają im tym samym.
Belizariusz wyczuwał, że te nowe czołgi nieco się różnią od pierwszych, ale jedyna wyraźna różnica, jaką dostrzegały jego niedoświadczone i nienauczone oczy dotyczyła emblematów. Te czołgi zamiast krzyża miały na boku czerwoną gwiazdę.
To najlepsze czołgi, jakie będą wtedy produkowane. Będą je nazywać T-34.
Bitwa była potworna, ale jednocześnie olśniewająca.
Potworna ze względu na jej destrukcyjną siłę. Belizariusz widział, jak kopuła czołgu…
Wieżyczka.
…wieżyczka czołgu wybuchła. Tony metalu mkną w powietrze – czołg wygląda niczym człowiek pozbawiony głowy. Metalowy staje w płomieniach i Belizariusz zdał sobie sprawę, że ludzie siedzący w środku nie mają już szans. Widział mężczyzn wydostających się z innego płonącego czołgu, wrzeszczących, kiedy ich mundury zajmowały się ogniem. Widział, jak umierają, jakby nagle ścięci niewidzialną kosą.
« 1 6 7 8 9 10 19 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Cudzego nie znacie: My już są Amerykany
— Miłosz Cybowski

Cudzego nie znacie: Średniowieczna SF
— Ewa Pawelec

Inna wojna
— Janusz A. Urbanowicz

Krótko o książkach: Wrzesień 2001
— Artur Długosz, Janusz A. Urbanowicz, Grzegorz Wiśniewski

Pierwsza krew
— Janusz A. Urbanowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.