Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Drake, Eric Flint
‹W sercu ciemności›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułW sercu ciemności
Tytuł oryginalnyIn the Heart of Darkness
Data wydania10 grudnia 2005
Autorzy
Wydawca ISA
CyklBelizariusz
ISBN83-7418-090-0
Format432s. 115×175mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

W sercu ciemności

Esensja.pl
Esensja.pl
David Drake, Eric Flint
« 1 4 5 6 7 8 19 »

David Drake, Eric Flint

W sercu ciemności

To było zdanie większości ludności Indii, nie pochodzącej z narodu Radżputów. Ale, jak zauważył Belizariusz, mówiono o tym jedynie pokątnie. I nigdy w obecności samych zainteresowanych, czyli Radżputów.
Belizariusz naciskał dalej.
– A więc to tak? Ja sam nigdy nie miałem okazji studiować wedyjskich tekstów…
Kiepskie kłamstwo. Belizariusz spędził wiele godzin, rozszyfrowując pisane sanskrytem manuskrypty, kiedy jego niewolnik Dadadżi Holkar uczył go pisać i czytać w języku Hindusów.
– …ale nie słyszałem, żeby wedyjscy herosi walczyli za pomocą jakiejkolwiek innej broni, poza tą, którą każdy z nowoczesnych ludzi uważa za dobrze znaną.
– Sami herosi oczywiście nie. A przynajmniej nieczęsto. Ale bogowie i półbogowie także brali udział w tych starożytnych bitwach, Belizariuszu. A oni nie mieli takich ograniczeń.
Belizariusz spojrzał szybko na Sangę. Radżputa nachmurzył się wyraźnie.
Jeszcze tylko trochę, tak myślę.
– Musisz więc być szczęśliwy, widząc jak te boskie siły znów zstępują na ziemię – zauważył niewinnie generał.
Rana Sanga nie odpowiedział. Belizariusz znowu na niego spojrzał. Chmurna mina znikła, pozostały tylko zmarszczone brwi.
Chwilę później zmarszczone brwi także znikły i Rana Sanga lekko westchnął.
– To jest oczywiste bez mówienia, Belizariuszu – powiedział miękko. Rzymianin nie omieszkał zauważyć, że Radżputa po raz pierwszy nazwał go jego imieniem, nie dodając żadnych oficjalnych tytułów typu generał.
– To jest oczywiste bez mówienia. Jednakże, z pewnych względów, wolałbym, żeby okruchy wedyjskiej chwały pozostały częścią przeszłości. – Znów na chwilę przerwał. – Chwała – powiedział jakby do siebie. – Ty sam jesteś żołnierzem, Belizariuszu, więc tym samym lepiej rozumiesz, co kryje się pod słowem chwała. Antyczna bitwa pod Kurukszetrą, na przykład, może być opisana jako chwalebna. O tak, w rzeczy samej była bardzo chwalebna.
Do obozu Rzymian było już zaledwie kilkadziesiąt metrów. Belizariusz widział kuszańskich żołnierzy, zbierających się wokół pawilonów, w których mieszkali Rzymianie i ich etiopscy sprzymierzeńcy. Kuszanie byli wasalnymi żołnierzami, których Malawianie przydzielili jako osobistą i nad wyraz gorliwą ochronę zagranicznych podróżników.
Jak zwykle, Kuszanie radzili sobie ze swoimi obowiązkami gładko i bez problemów. Ich dowódca nazywał się Kungas, a cała trzydziestka żołnierzy-strażników, z których składał się niewielki oddział, należała do jego klanu i związana była z nim więzami krwi – z łatwością więc utrzymywał wśród nich żelazną dyscyplinę. Kuszanie pod każdym względem należeli do elitarnych żołnierzy. Nawet Walentynian i Anastazjusz z niechęcią to przyznawali, więc z pewnością Kuszanie byli co najmniej tak dobrzy, jak traccy katafrakci.
Kiedy zatrzymali się przed namiotem, w którym mieszkał Belizariusz wraz ze swoim niewolnikiem Dadadżim Holkarem, natychmiast pojawił się marathański sługa, aby przejąć wodze generalskiego konia. Belizariusz zsiadł, jego katafrakci także.
Stojąc już na ziemi, Belizariusz wpatrywał się nadal w Rana Sangę.
– Wydaje mi się, że nie dokończyłeś swojej myśli – powiedział cichym głosem.
Rana Sanga na chwilę odwrócił wzrok.
– Bitwa pod Kurukszetrą była ukoronowaniem potęgi Wedów, Belizariuszu – odezwał się w końcu, ponownie spoglądając na generała. – Cała Bhagawadgita1) z Mahabharaty2) jest jej poświęcona. Kurukszetra to największa bitwa, jaką kiedykolwiek stoczono w historii świata. Napisano o niej niezliczoną ilość rozpraw, próbując pojąć jej dwojakie znaczenie – jej przesłanie filozoficzne i religijną ważność.
Twarz Rana Sangi – ciemna, przystojna, z bujną brodą – wyglądała teraz jak maska wycięta z jednego kawałka drewna.
– Napisano także, że w tej bitwie zginęło osiemnaście milionów zwykłych ludzi.
Radżputa szarpnął za wodze i zawrócił konia.
– I nie zapisano imienia nawet jednego z nich.
Rozdział 2
Belizariusz patrzył za odjeżdżającym Rana Sangą i jego żołnierzami. Jak tylko radżpucka ochrona zniknęła z horyzontu, generał odwrócił się do Dadadżi Holkara.
– Nie wydaje mi się, żeby on był typowym Radżputem – powiedział. To było raczej pytanie, niż stwierdzenie faktu.
Marathański niewolnik nie zgodził się. Zaprzeczył natychmiast i bez wahania. Gdyby był sługą innego pana, nigdy by tego nie zrobił. Zgodnie ze starożytnymi indyjskimi zwyczajami, chociaż tylko Malawianie wprowadzali je w życie, niewolnik powinien we wszystkim zgadzać się ze swoim panem oraz bez wahania wypełniać jego polecenia. To, że Dadadżi Holkar nie wahał się wypowiadać swojego zdania było spowodowane podejściem Belizariusza, który wymagał od sługi poświęcenia się celowi i sprawie, z jaką wyruszyli do Indii, a nie jego osobie.
– Nie zrozumiałeś go dobrze, panie. Rana Sanga jest bardzo sławny. Większość Hindusów i wszyscy Marathanie uważają go za prawdziwego Radżputę. Jest prawdopodobnie największym radżpuckim wojownikiem, jaki obecnie stąpa po tej ziemi, i z pewnością najlepszym radżpuckim generałem. Jego wyczyny przeszły już do historii. Oczywiście jest także królem – Maratha uśmiechnął się – ale to samo w sobie nic nie znaczy. Pęta się tutaj tak wielu radżpuckich królów, a większość z nich rządzi swoim podwórkiem, tak jakby było ono pępkiem świata. Ale Rana Sanga wywodzi się z dynastii Chauhar, która najprawdopodobniej jest ich najświetniejszą arystokratyczną linią. I potomkowie rodu Chauhar są znani nie tylko z inteligencji i błyskotliwości, ale też z doskonałego władania łukiem i mieczem.
Belizariusz zmarszczył brwi.
– Więc?
Dadadżi Holkar wzruszył ramionami.
– Więc Rana Sanga jest najprawdziwszym z prawdziwych Radżputów i z tego faktu czerpie bardzo głęboką dumę. Ale właśnie dlatego, że taki jest, i że myśli jak Chauhar, zastanawia się także, co to oznacza być prawdziwym Radżputą. Wie – nawet słyszano, jak czynił na ten temat okazjonalne żarty – że pochodzenie Radżputów nie jest w rzeczywistości tak wspaniałe, jak mówią, nie jest lepsze niż nasze pochodzenie – prostych górali Maratha. Ale jednakowoż wie, że to pochodzenie jest prawdziwe, mimo tego. Więc zastanawia się nad pochodzeniem i nad tym, jak ono powstaje i jak rzeczywistość wyłania się z iluzji. I deliberuje, tak przynajmniej sobie myślę, gdzie przebiega granica pomiędzy rzeczywistością i iluzją i jaki to ma wpływ na jego dharma3).
Niewolnik poklepał konia po szyi.
– To są niebezpieczne myśli, panie. Bez tych swoich czarodziejskich broni i nieprzeliczonych armii Malawianie nie posiadają bardziej przydatnych sprzymierzeńców niż Rana Sanga ze swoimi umiejętnościami na polu bitwy. Ale jestem przekonany, że boją się tych sprzymierzeńców na równi z tym, jak ich potrzebują.
– A więc mają powód, żeby się go obawiać? – zapytał Belizariusz.
Dadadżi Holkar zapatrzył się przymrużonymi oczami w miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu było widać oddziałek Radżputów.
– Trudno powiedzieć, panie. Raghunath Rao powiedział pewnego razu, że nadejdzie taki dzień, kiedy Rana Sanga będzie musiał wybrać pomiędzy honorem Radżputy i obowiązkiem Radżputy. I, kiedy nadejdzie ten dzień, ten najprawdziwszy z Radżputów zrozumie, że tylko honor nadaje służbie prawdziwe znaczenie.
Rzymski generał podrapał się po brodzie.
– Nie wiedziałem, że ci dwaj mężczyźni się znają.
– O tak. Raz walczyli ze sobą, jeden na jednego. W tamtych czasach obaj byli młodzi, ale już otaczała ich sława wojowników. Ta historia jest bardzo znana.
Belizariusz wzdrygnął się lekko.
– To cud, że wyszli z tego cało!
Niewolnik uśmiechnął się.
– Oni też się dziwili! I wszyscy świadkowie! Ale jednak to przeżyli. Oczywiście obaj byli ciężko ranni. Zaraz na początku pojedynku Sanga zastrzelił z łuku konia dowódcy Marathów, a potem zranił Rao w ramię. Ale potem stał się zbyt pewny siebie i zbliżył się do przeciwnika dosyć nieostrożnie. Rao rozpłatał brzuch jego wierzchowca, a potem natarł na niego z mieczem i wzmocnioną żelazem rękawicą. Od tej chwili walka była bardzo wyrównana i obaj walczyli, aż spłynęli krwią z licznych ran i utracili oręż. A potem walczyli gołymi rękami. Żaden mężczyzna w Indiach nie byłby w stanie walczyć z Raghunath Rao gołymi rękami – żaden z wyjątkiem Rana Sangi. Oczywiście Radżputa nie był tak doskonale wyszkolony, ale przewyższał Rao wzrostem i siłą. Pod koniec dnia obaj przeciwnicy byli zbyt słabi i wyczerpani, żeby podnieść rękę – nie mogli nawet stać. Więc położyli się obok siebie i kontynuowali walkę za pomocą słów.
« 1 4 5 6 7 8 19 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Cudzego nie znacie: My już są Amerykany
— Miłosz Cybowski

Cudzego nie znacie: Średniowieczna SF
— Ewa Pawelec

Inna wojna
— Janusz A. Urbanowicz

Krótko o książkach: Wrzesień 2001
— Artur Długosz, Janusz A. Urbanowicz, Grzegorz Wiśniewski

Pierwsza krew
— Janusz A. Urbanowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.