Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Tomasz Pacyński
‹Szatański interes›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSzatański interes
Data wydania25 listopada 2005
Autor
Wydawca Fabryka Słów
CyklMatylda (Pacyński)
ISBN83-89011-75-1
Format416s. 125×195mm
Cena28,99
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Szatański interes

Esensja.pl
Esensja.pl
Tomasz Pacyński
1 2 »
Prezentujemy fragment powieści Tomasza Pacyńskiego „Szatański interes”. Książka, będąca kontynuacją „Linii ognia”, ukazała się nakładem wydawnictwa Fabryka Słów.

Tomasz Pacyński

Szatański interes

Prezentujemy fragment powieści Tomasza Pacyńskiego „Szatański interes”. Książka, będąca kontynuacją „Linii ognia”, ukazała się nakładem wydawnictwa Fabryka Słów.

Tomasz Pacyński
‹Szatański interes›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSzatański interes
Data wydania25 listopada 2005
Autor
Wydawca Fabryka Słów
CyklMatylda (Pacyński)
ISBN83-89011-75-1
Format416s. 125×195mm
Cena28,99
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Wstał z fotela z szerokim skórzanym oparciem. Zapewne kuloodpornym, jak i szyby w oknach owalnego gabinetu, grube, zielonkawe w odcieniu. Żaden poliwęglan, uczciwe, grube, hartowane szkło pancerne.
– Jak wiesz, Pawło… – Szatan urwał, spojrzał pytająco. – Mogę mówić tak do ciebie?
– Jak ci wygodniej, Abbadon. – Dziadek machnął lekceważąco ręką. – Powiedzmy, to moje nom de guerre.
Poskrobał się po siwej szczecinie porastającej czaszkę.
– Ale muszę chyba zmienić – mruknął z zastanowieniem. – Bo skoro już takie dupki je znają, jak ci twoi agenci…
Abbadon skrzywił się lekko, ale nie zareagował.
– Mnie możesz nazywać M – poinformował i uśmiechnął się skromnie.
Politura wielkiego biurka znalazła się w niebezpieczeństwie, kiedy Dziadek omal nie parsknął przez wąsy przełykanym właśnie polarnym misiem.
– Jak? – spytał, z trudem utrzymując powagę. – Nie odbiło ci czasem? Nie przedawkowałeś telewizji? A może zmieniłeś imię? Na Mephistopheles?
– Nieważne – zmieszał się M, do niedawna Abbadon. – Na czym to myśmy…
Dziadek dolał sobie do szklanki, skwapliwie zapominając dopełnić naczynie gospodarza. Perfumy już się kończyły.
– Na kolejnym wspaniałym przedsięwzięciu, które właśnie rozkręcasz, Abbadon – podsunął usłużnie. – I do którego, nie wiedzieć z jakich powodów, uznałeś za stosowne mnie zaprosić.
– Nie wiesz? – popatrzył chytrze szatan i momentalnie przełączył się w tryb kuszenia. – Przecież jesteś dobry, ba, najlepszy. I przecież lubisz to robić.
– Nie lubię – przerwał Dziadek sucho. – I już.
Szatan zastygł na chwilę z otwartymi ustami, zaskoczony. Ale już za chwilę uśmiechnął się jeszcze bardziej profesjonalnie i jeszcze bardziej obleśnie.
– Ostatnie trzy miesiące spędziłeś, szkoląc jakichś młodziaków, Morozow – powiedział rzeczowo. – Wiem, stary kawaleryjski koń usłyszał trąbkę, chrapy mu drżą, do boju się zrywa. Pułkowniku Morozow, larum grają! A ty się nie zrywasz? Na koń nie siadasz?
Urwał.
– No i co się tak gapisz?
Istotnie, Dziadek przyglądał mu się, jakby po raz pierwszy w życiu widział diabła w garniturze.
– Zapomniałeś dodać o nieprzyjacielu w granicach – stwierdził sarkastycznie. – I zdecyduj się. Albo stary koń, albo na koń.
Abbadon milczał chwilę, pocierał z namysłem brodę.
– No dobrze… Widzę, że tak się nie da, więc posłuchaj…
Dziadek Mróz miał już dość. Nalał sobie resztę polarnych niedźwiadków, wypił jednym haustem, po czym otarł siwe wąsiska.
– Nie, teraz ty posłuchaj – odparł twardo. – Robiłem to, bo coś trzeba robić. Czymś wypełnić pustkę, poza którą nie ma nic. Rozumiesz? Bo może się komuś na coś przydam, komuś pomogę. A tylko to umiem. Nauczyć, jak przeżyć. I dawać gnojom prezenty. Ale teraz to robi byle hipermarket.
– A wasza misja? – wpadł mu w słowo szatan. – Czynienie świata lepszym, eliminowanie hipokryzji i oszustwa?
Śmiech zabrzmiał gorzko.
– I po co ja ci to mówię, Abbadon? Jaka misja? Przecież to mrzonki, kompleksy i trauma małej dziewczynki, która stała się niepostrzeżenie kobietą. Samooszukiwanie.
Rozejrzał się z nagłą irytacją.
– Napiłbym się jeszcze – burknął. – Skoro już mamy rozmawiać.
Szatan skinął na sekretarkę, która wydawała się być pochłonięta piłowaniem paznokci.
– Poza tym, jacy „my"? Przecież, kurwa, wiesz, co się stało. Nie zawracałbyś mi dupy, gdybyś nie wiedział. Nie ma już „nas”. Skończyło się.
Kolejny szklany korek ozdobiony figurką białego niedźwiedzia spoczął na biurku. Na dobrze schłodzonej butelce w kształcie góry lodowej osiadała matowa rosa.
Obaj chwilę milczeli. Szatan, by nie spłoszyć, nie kusić zbyt natrętnie. Dziadek starał się ukryć zażenowanie. Ta rozmowa za bardzo zaczynała przypominać wizytę u psychoanalityka.
– Widzisz, nie zdążyłem powiedzieć ci wszystkiego – zaczął Abbadon wreszcie. – Bo może i ty odnajdziesz cel. Czego ci szczerze życzę.
Jego rozmówca pokręcił tylko z powątpiewaniem głową.
– Przecież sam nas kiedyś odwodziłeś od naszej, jak to powiedziałeś, śmiesznej krucjaty – przypomniał z ironią. – Mówiłeś, że na świecie jest prawdziwe zło, nie durne, nieszkodliwe już przecież bajeczki, w które nie wierzą nawet dzieci. Poza może tymi najbardziej skrzywdzonymi, jak Matylda. I co, zmieniłeś nagle zdanie? Bo twoje polityczne układy nie wypaliły? Dostałeś łomot od aniołów, a co gorsza, Szef przesunął cię do gorszej roboty?
Szatan skrzywił się kwaśno, przypomniawszy sobie niemiłe wydarzenia. Ale nic nie powiedział. Słuchał dalej.
– I co teraz? Dostałeś budżet na jakąś durną agencję, bo już nie było co z tobą zrobić? Bo ludzie prze­stali wierzyć w szatana, a tobie nie udało się kupić żadnej duszy od lat?
Zerknął złośliwie na diabła, i aż się zdziwił. Na wzmiankę o handlu duszami twarz Abbadona drgnęła, nie potrafił ukryć nagłego grymasu pożądliwości. Przypominał przez moment narkomana na głodzie, czy raczej nałogowego hazardzistę, który spłukał się już dawno do ostatniej nitki, a teraz spogląda tęsknie na drzwi lokalu bukmachera. Ciekawe, przemknęło Dziadkowi przez głowę. Skrupulatnie zanotował ten szczegół w pamięci, choć nie wiedział, do czego może się przydać.
– Opowiadasz mi o agencji – podjął. – O nieograniczonych środkach, wsparciu rządów, a nawet samego Szefa. Udajesz kogoś, kim nie jesteś, boś naoglądał się za dużo filmów. Twoi ludzie…
Uśmiechnął się mimo woli.
– Twoje pomniejsze diabełki udają Secret Service, rozbijają się samochodami, które w tym kraju można rozpoznać na kilometr. Szkoda, że nie udają tajniaków z Agencji Bezpieczeństwa Narodowego Burkina Faso, byłoby jeszcze śmieszniej. A ty? Każesz się nazywać M, ja pewnie mam zostać komandorem?
Ruchem głowy wskazał sekretarkę, która udawała, że nie dociera do niej coraz gwałtowniejsza wymiana zdań.
– A ona to kto, Moneypenny? Jesteś żałosnym amatorem, Abbadon, ot co!
Dziadek parskał gniewnie przez chwilę. Gospodarz słuchał, bębniąc palcami po blacie. Panował nad sobą znakomicie, o jego wściekłości świadczyły tylko nikłe smużki dymu wydobywające się z nozdrzy i uszu. Oraz bruzdy, jakie pazury zostawiły na fornirze.
– Skończyłeś? – spytał pozornie spokojnie. – To się mylisz. Nazywamy ją Hella, też ładnie.
Sekretarka uśmiechnęła się, po czym ułożyła wargi w zgrabne kółeczko. Dym z uszu szatana zgęstniał na chwilę.
– Tego, o czym to ja… – Abbadon wrócił do rzeczywistości. – A, Hella. W rzeczywistości nazywa się Kasia Frędzelek, niedawno jeszcze pracowała w monopolowym. Nie, nie jest diablicą ani sukkubem. Ale ma kwalifikacje.
– Widzę – odparł sucho Dziadek. Kwalifikacje były aż nadto widoczne.
– Mylisz się – potrząsnął głową szatan. – Nie o te chodzi. Ona skończyła kurs komputerowy i nieźle zna francuski.
– Nie wątpię.
– Przestaniesz wreszcie przerywać? – zirytował się gospodarz. – Jesteśmy agendą międzynarodową. I według statutu powinniśmy zatrudniać siły miejscowe, dla wspomagania gospodarki krajów zacofanych. Na to idzie kasa z Brukseli, Szef nie będzie przecież finansował wszystkiego.
– Dostajecie kasę z Unii? – cmoknął Dziadek z podziwem. – No, no…
Zresztą, pomyślał, nie ma się co dziwić. W końcu kto może uzyskać dotację, jak nie sam diabeł?
– Nieważne – dodał po chwili. – I tak nie skorzystam. Definitywnie, Abbadon.
Szatan sapnął tylko, oczy błysnęły mu czerwienią niczym lekko uszkodzonemu Terminatorowi.
– Kaśka, wynocha! – rzucił. – Ale już, musimy zostać sami.
– Nazywam się Hella – prychnęła sekretarka. Ale posłusznie zniknęła za drzwiami, odbierając Dziadkowi możliwość podziwiania jej kwalifikacji.
– No, wreszcie – sapnął Abbadon. – Możemy swobodnie pogadać. Rozpuszczona dziewucha, ale nie uwierzysz, co…
– Uwierzę – przerwał Dziadek bezlitośnie. – We wszystko uwierzę. Ale chyba nie o tym chcesz swobodnie rozmawiać?
Podsunął szklankę, jednak szatan pokręcił przecząco głową. Zdecydowanym ruchem wetknął szklany korek w szyjkę dopiero co napoczętej butelki.
– Nic z tego – oznajmił szorstko. – Część artystyczna skończona, zaczynamy oficjalną. Nie mogę siedzieć z tobą w nieskończoność, mam napięty harmonogram.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Czasozabijacz
— Jakub Gałka

Dziadek zawodowiec
— Artur Chruściel

Chodzące trupy
— Eryk Remiezowicz

Kontrasty
— Eryk Remiezowicz

Słowo dla narodu
— Jacek Dukaj

Si vi pacem, para bellum
— Janusz A. Urbanowicz

Jak ubić debiutanta
— Grzegorz Wiśniewski

Dziedzictwo (Mała brzydka dziewczynka)
— Tomasz Pacyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.