Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 9 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Eric Flint
‹1632›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł1632
Tytuł oryginalny1632
Data wydania24 kwietnia 2006
Autor
PrzekładMichał Bochenek, Barbara Giecold
Wydawca ISA
CyklOdłamki Assiti
ISBN83-7418-097-8
Format480s. 115×175mm
Cena34,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

1632

Esensja.pl
Esensja.pl
Eric Flint
« 1 2 3 4 26 »

Eric Flint

1632

Mike wraz z siostrą całe lata temu porzucili rygorystyczną wiarę swych przodków na korzyść spokojnego agnostycyzmu, jednak żadne z dwójki rodzeństwa nawet nie pomyślało o tym, że ślub Rity miałby się odbyć w jakimś innym miejscu. Pastor był przyjacielem rodziny, podobnie jak jego ojciec i ojciec jego ojca. I choć ceremonia utrzymana była w duchu kalwinistycznego fundamentalizmu, w niczym im to nie przeszkadzało. Mike stłumił śmiech. Choćby dla samego widoku rodziców Toma, gotujących się z wściekłości na wzmiankę o siarce i ogniu piekielnym, warto było przyjść na mszę.
Dobry humor szybko go jednak opuścił. Dostrzegł czający się w oczach Toma ból. Zadawniony ból, jak przypuszczał. Tępy, stały ból mężczyzny nie akceptowanego przez własnego ojca już od chłopięcych lat.
Tom urodził się w jednej z najbogatszych rodzin w Pittsburghu. Jego matka wywodziła się z zamożnej rodziny ze wschodu Stanów. Jego ojciec – John Chandler Simpson – był dyrektorem naczelnym sporej korporacji naftowej. Lubił chełpić się opowieściami o tym, jak piął się po szczeblach kariery. Owszem, rzeczywiście spędził pół roku na hali produkcyjnej jako brygadzista, tuż po tym, jak opuścił szeregi korpusu oficerskiego marynarki wojennej, jednak na późniejszy rozwój jego kariery największy wpływ miał fakt, iż jego ojciec był właścicielem korporacji. John Chandler Simpson nie dopuszczał do siebie myśli, że jego własny potomek nie będzie chciał podążać tym dobrze przetartym szlakiem.
Jednak Tom nie spełniał pokładanych w nim nadziei – ani jako dziecko, ani po osiągnięciu pełnoletności. Mike słyszał, że John Chandler wpadł w szał, gdy dowiedział się, że zamiast Uniwersytetu Carnegie-Mellon jego syn wybrał Uniwersytet Wirginii Zachodniej. Gdy poznał przyczynę tej decyzji, jeszcze bardziej go to rozjuszyło. „Futbol? Przecież ty nawet nie jesteś rozgrywającym!”. Gdy zaś rodzice ujrzeli wybrankę serca ich syna, obydwoje byli bliscy ataku apopleksji.
Mike przebiegał wzrokiem pomieszczenie, aż w końcu jego spojrzenie padło na dziewczynę w sukni ślubnej, śmiejącą się z czegoś, co właśnie powiedziała młoda kobieta stojąca u jej boku. To jego siostra Rita, dowcipkująca sobie wraz z jedną z druhen.
Różnica pomiędzy tymi dwiema dziewczynami była uderzająca. Druhna, Sharon, była dosyć pulchna, co absolutnie nie przeszkadzało jej być atrakcyjną, i miała niezwykle ciemną cerę, nawet jak na Murzynkę. Siostra Toma również była ładna, lecz tak szczupła, że sprawiała wrażenie wychudzonej. Jej wygląd zdradzał pochodzenie – niezwykle blada skóra, piegi, błękitne oczy i włosy niemal tak czarne jak u brata. Typowy appalachijski mieszaniec. Córka górnika i siostra górnika.
„Biała biedota. No cóż, tym właśnie jesteśmy”.
Myśląc tak, Mike nie czuł złości. Odczuwał raczej litość dla Toma i pogardę dla jego rodziców. Ojciec Mike’a, Jack Stearns, skończył liceum i pracował w kopalni, odkąd ukończył 18 lat. Nigdy nie było go stać na nic więcej niż skromny dom. Liczył na to, że pomoże swym dzieciom, gdy te pójdą do college’u. Nie przewidział jednak, że w kopalni zawali się strop i zniweczy wszelkie jego plany. Jack został kaleką i wkrótce potem umarł.
W dniu jego śmierci Mike był jak otępiały. Lata mijały, a w tym miejscu w jego sercu, które niegdyś zajmował ojciec, była teraz bolesna pustka.
– Olej to, stary – powiedział cicho do Toma. – Po prostu to olej. Jeśli to ma dla ciebie jakiekolwiek znaczenie, pragnę ci powiedzieć, że twój szwagier cię ceni.
Tom wciągnął głęboko powietrze, po czym powoli je wypuścił.
– Jasne, że ma, i to spore.
Nagle potrząsnął głową, jakby chciał oczyścić umysł i zająć go czymś zupełnie innym. Spojrzał Mike’owi prosto w twarz.
– Potrzebuję twojej szczerej opinii. Za kilka miesięcy skończę szkołę i będę musiał podjąć decyzję, co dalej. Czy myślisz, że jestem wystarczająco dobry, żeby przejść na zawodowstwo?
Odpowiedź była natychmiastowa.
– Nie. – Mike pokręcił ze smutkiem głową. – Dobrze ci życzę, stary. Znalazłbyś się dokładnie w tym samym miejscu, w którym ja niegdyś byłem: najgorszym z możliwych. Niemal wystarczająco dobry. Wystarczająco dobry, by się łudzić, ale…
Tom zmarszczył brwi; wciąż miał nadzieję.
– Tobie się na swój sposób udało. Cholera, wycofałeś się niepokonany.
Mike zaśmiał się pod nosem.
– Właśnie. Po ośmiu zawodowych walkach w wadze średniej. – Podniósł dłoń i potarł niewielką bliznę na lewej brwi. – Na zakończenie kariery miałem nawet drugą walkę wieczoru w Grand Olympic Auditorium. To było niesamowite.
Ponownie się zaśmiał, tym razem już otwarcie.
– Zbyt niesamowite! Wygrałem – ledwie – na punkty. Dzieciak zażądał rewanżu. I właśnie wtedy wykazałem na tyle zdrowego rozsądku, żeby się wycofać. Trzeba znać własne możliwości.
Tom w dalszym ciągu był zachmurzony; wciąż się łudził. Mike położył dłoń na jego masywnym ramieniu.
– Tom, spójrz prawdzie w oczy. Nie zajdziesz dalej ode mnie. Zdałem sobie sprawę z tego, że załatwiłem dzieciaka, bo miałem nieco więcej doświadczenia, nieco więcej pomyślunku, nieco więcej szczęścia niż on. – Skrzywił się na wspomnienie młodego meksykańskiego boksera, którego szybkość i siła ciosu były naprawdę przerażające. – Ale wiedziałem, że dzieciak zrobi postępy, i to wkrótce. I wiedziałem też, że nigdy w życiu nie będę tak dobry, jak on już wtedy był. Dlatego się wycofałem, zanim rozwalił mi łeb. Radzę ci zrobić to samo, póki jeszcze masz zdrowe kolana.
Tom znowu wciągnął głęboko powietrze i powoli je wypuścił. Wydawało się, że chce coś powiedzieć, ale jego uwagę przykuła świeżo poślubiona małżonka, która zbliżała się, ciągnąc za sobą jakichś ludzi.
Tom w mgnieniu oka rozpromienił się niczym mały chłopiec. Widząc ten uśmiech, Mike poczuł, że coś go chwyta za serce.
„Taki fajny dzieciak, a tacy koszmarni starzy”.
Rita pojawiła się z właściwą sobie energią, która byłaby w stanie zasilić reaktor termojądrowy. Rozpoczęła od objęcia swego męża w sposób, który w takim miejscu jak szkolna stołówka był wielce nieodpowiedni – wskoczyła na niego, obejmując go nogami („a co tam suknia”). Dodatkiem do tego niemal lubieżnego uścisku był dziki i bez wątpienia mało skromny pocałunek. Gdy już zeskoczyła z Toma, podeszła, aby przytulić się do brata; w ten uścisk (choć oczywiście pozbawiony podtekstów seksualnych) włożyła tyle samo energii, co w poprzedni.
Gdy wstępna faza powitań dobiegła już końca, Rita odwróciła się i zaprosiła gestem dwie wlokące się za nią osoby. Pomijając szeroki uśmiech, wyglądało to tak, jakby cesarzowa przywoływała swe sługi.
Sharon również była uśmiechnięta od ucha do ucha. Stojąca obok niej postać miała na twarzy nieco bardziej stonowany uśmiech. Był to czarnoskóry mężczyzna około pięćdziesiątki, ubrany w bardzo kosztowny garnitur. Tradycyjne, szyte na miarę ubranie leżało na nim jak ulał, lecz jakoś dziwnie nie współgrało z uśmiechem mężczyzny. Mike dostrzegał w nim coś zawadiackiego. A z postawy wnosił, że ciało ukryte pod garniturem jest znacznie bardziej atletycznie zbudowane niż wskazywałby na to oszczędny krój.
– Mike, chciałabym ci przedstawić ojca Sharon. – Rita odwróciła się i właściwie wypchnęła wspomnianego rodzica przed siebie, a potem zaczęła energicznie wymachiwać ręką. – Mój brat, Mike Stearns. Doktor James Nichols. Zachowuj się kulturalnie, braciszku. To jest chirurg i pewnie gdzieś tu chowa jakiś zestaw skalpeli.
Chwilę później już jej nie było; popędziła w kierunku grupki ludzi rozmawiających w dalekim rogu stołówki, ciągnąc za sobą Toma i Sharon. Mike i doktor Nichols zostali sami.
Mike spojrzał na nieznajomego, nie bardzo wiedząc, jak nawiązać rozmowę. Zdecydował się więc na mało wyszukany żart.
– O ile znam swoją siostrę – rzekł sucho – to mój nowy szwagier ma przed sobą długą noc.
Doktor uśmiechnął się nieco szerzej, potęgując tym samym wrażenie zawadiactwa.
– Na to wygląda – powiedział przeciągle. – Zawsze ma tyle energii?
– Odkąd nauczyła się chodzić.
Po przełamaniu lodów Mike spróbował nieco uważniej przyjrzeć się swemu rozmówcy. Po kilku sekundach doszedł do wniosku, że początkowe wrażenie było słuszne. Ojciec Sharon był typowym przykładem sprzeczności. Skórę miał czarną jak smoła, włosy siwe, mocno kręcone, bardzo krótko przycięte. Rysy toporne, jakby grubo ciosane – takiej twarzy można się spodziewać raczej po robotniku portowym niż po lekarzu. A jednak nosił się z klasą, którą dopełniały dwa proste, lecz gustowne pierścienie. Pierwszy z nich był najzwyklejszą w świecie obrączką ślubną, drugi zaś – dyskretnym sygnetem. Wypowiadał się jak człowiek wykształcony, jednak w jego akcencie dźwięczały nutki języka ulicy.
James Nichols nie był człowiekiem pokaźnych rozmiarów – miał nie więcej niż 175 centymetrów wzrostu i nie był specjalnie masywny – a mimo to zdawał się emanować siłą. Rzut oka na olbrzymie dłonie doktora pozwolił Mike’owi potwierdzić swe przypuszczenia. Te drobne blizny z całą pewnością nie powstały podczas pracy w szpitalu.
Nichols zrewanżował się Mike’owi podobną inspekcją. Wydawać by się mogło, że w jego oku zamigotała jakaś iskierka. Mike doszedł do wniosku, że mógłby polubić tego faceta, i zdecydował się podjąć taką próbę.
« 1 2 3 4 26 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Cudzego nie znacie: My już są Amerykany
— Miłosz Cybowski

Tegoż twórcy

Cudzego nie znacie: My już są Amerykany
— Miłosz Cybowski

Cudzego nie znacie: Średniowieczna SF
— Ewa Pawelec

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.