Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Drake
‹Jak błyskawice›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułJak błyskawice
Tytuł oryginalnyWith the Lightnings
Data wydania8 sierpnia 2006
Autor
Wydawca ISA
CyklPorucznik Leary
ISBN83-7418-121-4
Format384s. 115×175mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Jak błyskawice

Esensja.pl
Esensja.pl
David Drake
« 1 2 3 4 5 10 »

David Drake

Jak błyskawice

Adele miała konto bankowe na Bryce, lecz miało ono raczej za zadanie zapewnić jej fundusze na pierwszy kwartał pobytu niż być jej całym dziedzictwem. Mistrzyni Boileau osobiście pokryła wydatki, gdy znikło finansowanie ze strony Mundych z Chatsworth. Jej dobroczynność brała się częściowo z wrodzonej dobroci, ponieważ stara badaczka miała iście gołębie serce, jeśli chodziło o wszystko, co wykraczało poza jej specjalność: gromadzenie i porządkowanie wiedzy.
Poza tym mistrzyni Boileau zdała sobie sprawę, że dziewczyna z Cinnabaru była studentką przewyższającą zdolnościami wszystkich jej dotychczasowych wychowanków. Im dłużej razem pracowały, tym bardziej stawały się sobie równe: bystrość umysłu Adele równoważyła rozległą wiedzę, jaką krył krystaliczny mózg starej uczonej. Nie powiedziano tego głośno, lecz obie zakładały, że Adele Mundy zajmie miejsce mistrzyni Boileau, gdy ta zemrze na swym posterunku – w jej przypadku emerytura była równie mało prawdopodobna, jak natychmiastowy koniec wszechświata.
Może, gdyby nie wojna…
W ciągu minionego stulecia Cinnabar trzykrotnie walczył z Sojuszem. Czwarta wojna była nie tyle wynikiem tak zwanej Konspiracji Trzech Kręgów, ile tego samego handlu, dumy i paranoi, które legły u podstaw poprzednich konfliktów. Przyczyny polityków i głupców nie dotyczyły takiego naukowca jak Adele Mundy.
W odróżnieniu od dekretu wydanego przez stolicę Sojuszu, Pleasaunce, który wszak również sformułowali politycy i głupcy. Zbiory Akademickie na Bryce stanowiły bogactwo narodowe. Należało rygorystycznie ograniczyć dostęp do niego obywatelom Republiki Cinnabaru.
Mistrzyni Boileau podpowiedziała sposób wyjścia z kryzysu. Miała przyjaciół na Pleasaunce. Nie mogli wyjąć Adele spod prawa, byli jednak w stanie nadać jej obywatelstwo Sojuszu, jeśli tylko zrzeknie się przynależności do nacji Cinnabaru.
Jeszcze niedawno młoda uczona uznałaby siebie za obywatelkę nauki i galaktyki, wolnych od narodowych ograniczeń stających na drodze rozwojowi ludzkości. Cinnabar kojarzył się jej z widzianymi na własne oczy rozruchami i rozlewem krwi, przed którym w ostatniej chwili uciekła.
Lecz należała do Mundych z Chatsworth i byłaby przeklęta, gdyby jakikolwiek polityk z Pleasaunce przekonał ją do czegoś innego.
A wtedy Elektor Federacji Kostromy poprosił mistrzynię Boileau, dyrektor Zbiorów Akademickich na Bryce, aby poleciła mu kogoś do prowadzenia jego nowej biblioteki. Wówczas prośba ta wydawała się zesłana przez Opatrzność. Teraz…
Bracey zakrzyknął ostrzegawczo. Adele uniosła głowę.
Mężczyzna odskoczył, wpadając na zapakowane w pudła pozostałości urządzeń z danymi elektronicznymi, które mogły być starsze od tego pałacu. Jeden z jego pijanych towarzyszy zwymiotował. Większość żółtawej strugi wylądowała na worku z jakimiś luźnymi dokumentami, lecz rozbryzgi ochlapały Bracey’owi buty.
– Bracey! – Głos bibliotekarki zabrzmiał niczym klaśnięcie dłońmi. – Wynoś się i zabierz ze sobą swoich przyjaciół. I nie pokazuj się więcej!
– Oj, nie ma o co robić afery, szefowo – odrzekł asystent. Miał buty z czerwonego zamszu; ostrożnie wytarł czubek jednego z nich o tekturowy karton, tylko rozsmarowując rzygowiny. – Zawołam sprzątaczkę i…
– Wynoś się, na Boga! – powtórzyła.
Oblicze Bracey’a spochmurniało. Jego towarzysz, który jeszcze był w stanie utrzymać się na nogach, przyjrzał się Adele i zobaczył coś więcej niż tylko niską i szczupłą kobietę w nieokreślonym stroju. Gdy asystent otworzył usta, by bluzgnąć przekleństwami, kompan szarpnął go za ramię i coś wymamrotał.
Bracey wyrwał się z uścisku i szarpnął zemdlonego kamrata za kołnierz.
– Chodź, Kirkwall – rzucił. – Jeżeli zniszczyłeś mi te buty, to niech mnie diabli, jeśli nie każę zrobić sobie następnych ze skóry z twojego grzbietu!
Podtrzymując nieprzytomnego kompana, Kostromanie opuścili bibliotekę, szurając butami. Adele pozostała za konsolą danych, odprowadzając ich wzrokiem. Potem rozejrzała się po pomieszczeniu i dostrzegła, że reszta asystentów i stolarze wpatrują się w nią. Wszyscy natychmiast odwrócili głowy.
– Zajmę się tym, pani – zaofiarował się Vaness i potruchtał do kałuży wymiocin. Machnął workiem, w którym wcześniej spoczywały dzienniki pokładowe, zamierzając użyć go jako ścierki.
Worek mógł pomóc określić miejsce pochodzenia zawartości…
Lecz uczona pozostawiła swoje obiekcje niewypowiedziane. Nic nie zyska, gromiąc mężczyznę, który próbował wykonywać swoją pracę.
– Tak, bardzo dobrze – powiedziała w zamian.
Skierowała swój jastrzębi wzrok na stolarzy. Podjęli przymierzanie przyniesionej półki do uchwytów przykręconych wczoraj do boazerii i obejm wmurowanych w ceglaną ścianę.
– Wy dwaj! – zawołała do nich. – Pójdziecie ze mną do swojej mistrzyni. I zabierzcie ze sobą ten kretyński kawał fornirowanego drewna. Potrzebuję właściwie wykonanych półek, które udźwigną coś więcej niż apteczkę!
Była Mundy z Chatsworth. Może przegrać, ale nie zamierzała się poddawać. Ze zdecydowaną miną ruszyła okalającymi pałacowe ogrody arkadami w stronę pracowni stolarskiej.
• • •
– Tuszę, iż pozostała nam już tylko jedna kwestia, panowie i panie – przemówiła pani Sekretarz Zarządu Floty do reszty zarządu.
Była kobietą w sile wieku, o absolutnie bezbarwnym głosie i wyglądzie. Nazywała się Klemsch, lecz dwoje z pięciu członków zarządu bez zastanowienia nie nazwałoby jej inaczej niż „pani sekretarz”.
Od ponad 30 lat Klemsch służyła uczciwie i skromnie admirałowi Anstonowi. Tylko z tego powodu była jedną z najpotężniejszych postaci Republiki Cinnabaru.
– Och, na litość boską, Anstonie – burknęła Guiliani. – Czy to musi być dzisiaj? Mam zaręczyny.
– To nie powinno zająć zbyt wiele czasu – odrzekł admirał Anston grzecznie, lecz bez śladu chęci do zmiany zamierzeń. Skinął Klemsch. – Proszę zaprosić do nas mistrzynię Sand.
– Wiedziałem, że powinienem był zostać dzisiaj w łóżku – mruknął Trzeci Członek Zarządu Floty, wykrzywiając się do onyksowego blatu stołu.
Trzech młodszych członków zarządu było senatorami; Guiliani nie, ale obecny przewodniczący był jej kuzynem. Zarówno ona, jak i La Foche dochrapali się stopni we flocie, lecz tylko admirał Anston był czynnym oficerem. Dorobił się stopnia i pokaźnej fortuny, prowadząc zwycięskie wojny z wrogami Cinnabaru.
Żadnego przewodniczącego Zarządu Floty nie można by określić mianem apolitycznego, jednak godził się z tym każdy, kto znał bezgraniczną lojalność Anstona wobec FRC. W obliczu obecnego kryzysu nawet najbardziej zaciekły polityk wolał pozostawić biuro w rękach Anstona, niż przekazać je komuś bardziej uległemu, za to mniej kompetentnemu.
Mistrzyni Sand wkroczyła do sali konferencyjnej bez żadnego widocznego zaproszenia. Była dobrze, choć skromnie ubraną kobietą o obfitych kształtach.
– Harry – rzuciła kiwając głową. – Gene, Tom, miło was widzieć. Pytał o was mój mąż, Bate. Zobaczymy się za tydzień na zebraniu Towarzystwa Muzycznego?
– Wybieramy się tam – odparł trzeci członek. – O ile zakończą się na czas przedślubne ustalenia u mojej wnuczki.
Wszyscy członkowie zarządu znali mistrzynię Sand; żadne nie chciało prowadzić interesów z tą genialną, kulturalną kobietą.
– Powiedziałem kolegom, że to nie potrwa długo, Bernis – przemówił admirał. – Może zaczniesz od sedna sprawy, zamiast zagłębiać się w szczegóły, jak uczyniłaś to w rozmowie ze mną?
Sand skinęła uprzejmie głową i otworzyła tabakierkę z kości słoniowej. Umieściła szczyptę w zagłębieniu utworzonym przez kciuk i wnętrze dłoni, po czym wciągnęła ją lewym nozdrzem.
Po prawicy Anstona czekało puste krzesło. Postanowiła stać.
– Sojusz planuje coś złego na Kostromie – oświadczyła. Admirał Anston uśmiechał się leciutko; czworo młodszych członków zarządu w milczeniu marszczyło brwi. – Obawiam się, że związane z tym ryzyko jest tak duże, iż sami powinniśmy przedsięwziąć jakieś kroki.
– Mieliśmy już kłopoty z nowym elektorem, prawda? – odezwał się Czwarty Członek Zarządu Floty. – Czas, abyśmy przejęli to miejsce i obcięli subsydia, powiadam.
– Przyczyny, z których uznawaliśmy Kostromę za cenniejszą w charakterze przyjaciela niż naszej własności, moim zdaniem bynajmniej nie straciły na aktualności – sprzeciwił się admirał Anston. – Nie możemy jednak pozwolić Sojuszowi na zawładnięcie Kostromą, a jego mieszkańcy raczej nie powstrzymają samodzielnie inwazji naszych nieprzyjaciół. Ich flota jest rozproszona, a systemu obrony satelitarnej nie unowocześniano od pokoleń.
– Walterowi Hajasowi nie spodoba się nasza interwencja – obwieściła grobowym głosem Guiliani. Jej rodzina włożyła fortunę w handel z Kostromą, toteż prawdopodobne załamanie się wymiany towarowej miało dla niej wymiar zarówno państwowy, jak i osobisty. – Co dopiero mówić o umieszczeniu naszej floty na Kostromie. Kilka remontujących się okrętów na raz – owszem, ale port niemal pęka w szwach od kupieckich statków. Jeśli to ograniczymy, mnóstwo ludzi straci pieniądze, a nowy elektor szybko stanie się niepopularny. – Pokręciła z niesmakiem głową. – Jak i my.
« 1 2 3 4 5 10 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Cudzego nie znacie: Średniowieczna SF
— Ewa Pawelec

Inna wojna
— Janusz A. Urbanowicz

Krótko o książkach: Wrzesień 2001
— Artur Długosz, Janusz A. Urbanowicz, Grzegorz Wiśniewski

Pierwsza krew
— Janusz A. Urbanowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.