Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Raymond E. Feist
‹Powrót Wygnańca›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPowrót Wygnańca
Tytuł oryginalnyExile’s Return
Data wydania16 sierpnia 2006
Autor
PrzekładJustyna Niderla
Wydawca ISA
CyklKonklawe Cieni
ISBN83-7418-096-X
Format352s. 115×175mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Powrót Wygnańca

Esensja.pl
Esensja.pl
Raymond E. Feist
« 1 2 3 4 5 15 »

Raymond E. Feist

Powrót Wygnańca

Przez krótką chwilę stał w ciszy, a potem pobiegł w kierunku największego namiotu. Trzymając miecz w pogotowiu, delikatnie odsunął na bok płachtę zasłaniającą wejście. Usłyszał dobiegające ze środka chrapanie. Wyglądało na to, że wewnątrz śpi dwoje ludzi, mężczyzna i kobieta. Niewiele widział w mroku, więc postanowił zaczekać, aż oczy przyzwyczają się do ciemności. W końcu dostrzegł także trzecią postać, spoczywającą niedaleko, po lewej stronie namiotu; sądząc po wielkości było to dziecko.
Kaspar ujrzał parę butów, stojącą obok małej skrzyni, gdzie mogły znajdować się cenne przedmioty, należące do wodza. Książę ostrożnie ruszył w tamtym kierunku, z kocią gracją, rzadką u tak potężnie zbudowanego mężczyzny. Cicho podniósł buty i uznał, że rozmiar z grubsza mu odpowiada, a następnie zawrócił ku wyjściu z namiotu. Nagle zatrzymał się. Okazja była zbyt pociągająca. Nomadzi mieli nad nim wielką przewagę i z pewnością uda im się go schwytać, o ile nie zadba o to, by zyskać kilka dodatkowych punktów. Ale jak? Podczas gdy się zastanawiał, mijał cenny czas; czas, który został zmarnowany, a przecież uciekające minuty pozwoliłyby mu oddalić się na większą odległość od obozu.
W naturze Kaspara leżała umiejętność podejmowania decyzji. Rozejrzał się po mrocznym wnętrzu. Zobaczył broń wodza umieszczoną w zasięgu ręki na wypadek kłopotów, czyli dokładnie w tym miejscu, gdzie się jej spodziewał. Przeszedł obok śpiącej pary i wziął sztylet przywódcy. Był długi, o szerokim ostrzu, wyraźnie zaprojektowany do jednego celu; aby skutecznie uderzyć w brzuch podczas bezpośredniego starcia. Broń wyglądała dość topornie i przypominała nieco sztylety noszone przez nomadów z pustyni Jal-Pur w Imperium Wielkiego Keshu. Zastanowił się przelotnie, czy ci ludzie mają ze sobą coś wspólnego. Język ludów z Jal-Pur nie wywodził się z keshańskiego, ale z kolei quegański był dialektem Keshu, a język nomadów z Novindusu wykazywał pewne podobieństwo do mowy Queganów.
Były książę Olasko wziął sztylet i podkradł się bliżej do wyjścia. Spojrzał na małą sylwetkę, ledwie widoczną w mroku. Było zbyt ciemno, aby rozróżnić czy to chłopiec, czy dziewczynka. Włosy śpiącego dziecka sięgały ramion, a twarz była odwrócona. Szybkim ruchem rzucił sztylet w dół, przebijając płócienną podłogę. Ostrze wbiło się w ziemię. Cichy dźwięk sprawił, że dziecko się poruszyło, lecz nie obudziło.
Opuścił namiot. Rozejrzał się szybko dookoła i zauważył to, czego potrzebował – napełniony wodą bukłak. Chwyciwszy go, popatrzył tęsknie na konie, ostatecznie jednak zignorował je. Wierzchowiec dałby mu większą szansę na przetrwanie, ale próba osiodłania z pewnością ściągnęłaby na głowę połowę obozowiska. Poza tym ostrzeżenie pozostawione w namiocie mogło przemówić do tych surowych ludzi, lecz kradzież konia na pewno zniweczyłaby efekt osiągnięty dzięki oszczędzeniu dziecka.
Wyszedł z obozu i ruszył ku porośniętym rzadkim lasem wzgórzom. Zanim go schwytano, zdążył zobaczyć, że tam gdzie uciekał, rozciągała się kamienista wyżyna. Miał nadzieję, że jeźdźcy zrezygnują z pościgu ze względu na trudne warunki. Może ich trasa wiodła w innym kierunku, więc nie mogli sobie pozwolić na opóźnienia, a może ostrzeżenie Kaspara skłoni ich do wycofania się.
Jeżeli tylko wódz nomadów nie jest głupcem, z pewnością zrozumie pozostawioną wiadomość. Sztylet wbity tuż przy śpiącym dziecku mówił: mogłem cię zabić, a także twoją rodzinę, kiedy spaliście. Ale was oszczędziłem. A teraz zostaw mnie w spokoju.
A przynajmniej miał nadzieję, że przywódca tak to właśnie zrozumie.
• • •
Świt zastał Kaspara wysoko w górach, wspinającego się na osypisko skalne. Poza widzianym już wczoraj małym zagajnikiem nie napotkał żadnej kryjówki na swojej trasie. Książę desperacko rozglądał się za jakimkolwiek schronieniem.
Ciągle widział obóz, rozłożony na równinie poniżej. Teraz jednak namioty wyglądały tylko jak małe kropki na dnie rozległej doliny. Z miejsca, w którym stał, widział, że dolina leży w centrum rozległej równiny. Z jednej strony otaczały ją poszarpane wzgórza, z drugiej zaś znajdował się płaskowyż. Przed nim, w sporej odległości od krańca doliny, wznosiły się wysokie góry. Okryte śniegiem szczyty wskazywały, iż góry nie są łatwe do przebycia. Jako żołnierz, Kaspar podziwiał doskonale wybrany przez nomadów punkt obronny. Pomyślał, że w miejscu obozu powinno się zbudować fortecę. Ale kiedy rozejrzał się dokładniej, doszedł do wniosku, że w okolicy nie ma nic, co warto byłoby bronić.
W dolinie najwyraźniej brakowało wody. Mijane drzewa nie należały do żadnego znanego mu gatunku. Były powykręcane, miały czarną, twardą korę i kolce. Na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że nie potrzebowały zbyt wiele wilgoci, aby przetrwać. Wszędzie, gdzie spojrzał, widział kamienie i pył. Dolina leżąca poniżej oraz gładko toczone głazy powiedziały mu, iż kiedyś płynęła tamtędy rzeka. Trzęsienie ziemi albo drastyczna zmiana klimatu sprawiły, że woda wyschła. Suche koryto pełniło teraz funkcję drogi dla konnych nomadów, łączącej dwa nieznane mu miejsca.
Z odległych dźwięków wywnioskował, że odkryto jego ucieczkę. Powrócił więc do prób pokonania skał. Czuł zawroty głowy, ogarniała go słabość. Nie jadł od co najmniej dwóch dni, jeśli prawidłowo ocenił upływ czasu. W środku nocy zawleczono go, zakutego w łańcuchy, przed oblicze Talwina Hawkinsa i jego sprzymierzeńców, a już o świcie przybył tutaj. Naprawdę znalazł się po drugiej stronie świata.
Potrzebował jedzenia i odpoczynku. W kieszonce na bukłaku znalazł odrobinę czegoś, co chyba było suszonym mięsem, oraz twarde suchary. Planował jednak, że zje to dopiero wtedy, gdy znajdzie chwilę, by odetchnąć. Teraz zależało mu tylko na tym, aby odsadzić się od prześladowców na jak największą odległość.
Dotarł do grani wzniesienia, po którym biegła wąska ścieżka. Podciągnął się na kamieniach, po czym odwrócił na moment, żeby spojrzeć na odległy obóz. Zwinięto namioty. Ludzie i konie, wyglądający na małe kropki, poruszali się w umiarkowanym tempie. Nie widział żadnych oznak pościgu. Kaspar odpoczął chwilę, by złapać oddech, i przyjrzał się ścieżce.
Była szersza niż szlak wydeptany przez zwierzynę. Uklęknął i przyjrzał się nawierzchni. Ktoś zadał sobie trud, aby dobrze ubić ziemię. Poszedł zatem ową ścieżką. Wznosiła się nieznacznie, prowadząc go coraz dalej od obozu. Niebawem po prawej zobaczył potężną skałę, która nosiła ślady obróbki narzędziami. Nawis skalny częściowo chronił przed słońcem, więc książę usiadł pod nim i zjadł suchary z odrobiną suszonego mięsa. Wypił około jednej trzeciej wody z bukłaka i postanowił nieco odpocząć.
Najwyraźniej udało mu się uciec. Wyglądało na to, że przywódca nomadów prawidłowo odczytał wiadomość. Nie podążali za nim żadni jeźdźcy, jego tropem nie szli zwiadowcy. Był wolny i nikt go nie ścigał.
Powietrze było suche. Wznoszące się słońce ułatwiało mu orientację. Ścieżka, którą szedł, stanowiła kiedyś drogę wojskową. Wyglądała na opuszczoną, lecz nie domyślał się przyczyny. Teren wokoło był surowy i nieprzyjazny, więc prawdopodobnie żaden władca nie rościł sobie do niego pretensji. Może droga służyła niegdyś jakiemuś narodowi, co już dawno temu opuścił tę niegościnną ziemię.
Wiedział, iż niebawem upał stanie się nie do wytrzymania, więc zaczął szukać schronienia. Niestety w zasięgu wzroku nie widział nic zachęcającego. Postanowił zatem iść dalej starą wojskową drogą, gdyż roztaczał się z niej widok na spory fragment krajobrazu. Pozwolił sobie na ostatni, solidny łyk wody, a potem zatkał bukłak. Nie miał pojęcia, na jak długo woda musi mu wystarczyć i kiedy odnowi zapasy.
Urywki rozmowy, podsłuchanej ubiegłej nocy, sugerowały, że woda jest bardzo cennym towarem dla nomadów. Zakładał, że przenoszą obóz w pobliże nowego źródła, więc zdecydował się iść szlakiem równoległym do ich trasy.
Minęła kolejna godzina i Kaspar zauważył, że dystans pomiędzy nim a niedawnymi prześladowcami zwiększa się. Co prawda prowadzili konie, ale przemieszczali się po płaskim terenie, a książę musiał starannie wybierać drogę pomiędzy luźnymi kamieniami. Ścieżka zazwyczaj biegła prosto przez kilkanaście metrów, nie więcej. Na jego trasie co chwila wyrastały osypiska, skalne szczeliny i wielkie głazy, naniesione przez lawiny ze wzgórz. Raz musiał zejść w dół sześć metrów, żeby ominąć zawalony odcinek.
Kiedy nadeszło południe, był wyczerpany. Zdjął koszulę i zawiązał tkaninę wokół głowy, robiąc prowizoryczny turban. Nie pamiętał skąd posiada te informacje, ale jako chłopiec słyszał od kogoś, że ciało może długo opierać się słonecznym promieniom, jeżeli tylko głowa jest zakryta. Wypił jeszcze trochę wody, a następnie przeżuł twarde mięso. Było suche i nie miało wiele tłuszczu, za to sporo soli. Z trudem poskromił pragnienie i pozwolił sobie jedynie na niewielki łyk po posiłku.
Siedział i rozglądał się po okolicy.
Był myśliwym. Może nie tak doskonałym jak Talwin Hawkins, lecz wiedza i intuicja łowiecka pozwalały mu poznać, że znajduje się w opłakanej sytuacji. Nawet jeżeli deszcz kiedykolwiek padał w tej nieprzystępnej krainie, musiały być to opady sporadyczne i nieregularne. Książę nie widział żadnych roślin poza rachitycznymi drzewami, wyrastającymi tu i ówdzie pomiędzy skałami. Kamienia, na którym siedział, nie okalały nawet pojedyncze ździebełka trawy. Kiedy go odwrócił, przekonał się, że na zacienionej stronie nie rosły porosty ani mech. Ta kraina była sucha przez większą część roku.
« 1 2 3 4 5 15 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Wstęp do kontynuacji
— Joanna Słupek

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Lipiec 2015
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka, Joanna Słupek, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jeżeli nie możesz być lwem, bądź lisem
— Anna Perzyńska

Pisarskie pazury
— Eryk Remiezowicz

Cudzego nie znacie: Wróg mojego wroga
— Ewa Pawelec

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.