Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Weber, Eric Flint
‹1633›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł1633
Tytuł oryginalny1633
Data wydania28 lutego 2007
Autorzy
Wydawca ISA
CyklOdłamki Assiti
ISBN978-83-7418-139-6
Format608s. 135×205mm
Cena35,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

1633

Esensja.pl
Esensja.pl
Eric Flint, David Weber
« 1 10 11 12 13 14 16 »

Eric Flint, David Weber

1633

Simpson nie zdawał sobie sprawy, jak ten autentyczny entuzjazm odmienił jego twarz. Trwało to jedynie chwilę, lecz Davis zdążył to zauważyć. Często myślał, że to wielka szkoda, że Simpson jest kompletnie pozbawiony „słuchu”, gdy w grę wchodzą tak błahe kwestie, jak relacje międzyludzkie. Osobiście Davis wciąż uważał go za palanta, szczególnie jeśli chodzi o politykę, i niezbyt przejmował się obsesją „admirała” na punkcie hierarchii – czy to społecznej, czy wojskowej – i wszelkich idących za nią wymogów. Wiedział jednak, że niezależnie od tego, jak bardzo uciążliwa jest osobowość Simpsona, nie można mu odmówić rozumu. I to całkiem dobrego rozumu, jeśli tylko udało się go oderwać od takich spraw, jak polityczne spory z Mike’iem Stearnsem.
Pomijając fakt, że Nat przyznawał to z olbrzymią niechęcią (a była to naprawdę olbrzymia niechęć), doświadczenie, jakie Simpson zdobył jako oficer nadczasowej marynarki Stanów Zjednoczonych, było widoczne gołym okiem, gdy się patrzyło na strukturę tworzoną przez niego w Magdeburgu. Nadczasowcy znajdujący się pod jego komendą mogli zrzędzić, narzekać i mamrotać nienawistnie coś o „fiutach z zarządu,” lecz Davis w końcu zauważył, że w tym szaleństwie rzeczywiście jest metoda. Rzecz jasna, czasami pracownik warsztatu zastanawiał się, jak wielki wpływ miał fakt, że Simpson lepiej od swych rodaków zdawał sobie sprawę z tego, co jest potrzebne, a ile wynikało z jego ogromnego pragnienia zbudowania imperium. Jakiekolwiek jednak kierowały nim pobudki, prawda była taka, że marynarka Simpsona była znacznie lepiej zorganizowana i znacznie szybciej przybierała formę profesjonalnej organizacji niż wojsko Franka Jacksona.
Zbyt wielu starszych oficerów Jacksona było nadczasowcami i dlatego zachowywali się zarówno wobec niego, jak i wobec siebie samych zupełnie jak cywile. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby chodziło tylko o nich – wszyscy dobrze się znali, a ich wzajemne relacje, choć bardzo poufałe, sprawdzały się. Rdzeń armii stanowiło Amerykańskie Stowarzyszenie Górników. Davis nie był przekonany, czy przykład takiej postawy dobrze wpłynie na osoby spoza szeregów ASG, które awansują w hierarchii. W przeciwieństwie do Franka Jacksona, Simpson nie opierał się na żadnej istniejącej strukturze. On tworzył marynarkę zupełnie od podstaw. Jego personel niemal w stu procentach składał się z siedemnastowiecznych Niemców i Szwedów; nadczasowców było tylko tylu, ilu było potrzebnych z uwagi na umiejętności techniczne, których świeżo upieczeni Amerykanie nie zdążyli jeszcze posiąść. A to była już zupełnie inna para kaloszy.
Davis bynajmniej nie czuł przez to większej sympatii do Simpsona, ale musiał przyznać, że ten człowiek ma jednak pewne cechy, które zasługują na uwagę. I dlatego właśnie sądził, że to wielka szkoda, że Simpson tak uporczywie nie chce (a może nie jest w stanie) okazać entuzjazmu, choć Davis widział, że jest wielce zadowolony ze swego obecnego zadania. Zamiast tego Simpson notorycznie sprawiał wrażenie osoby, która podjęła się tego „ciężkiego obowiązku”, bo szlachectwo zobowiązuje i musi ocalić prymitywnych appalachijskich kmiotków przed skutkami ich własnej ignorancji. I to właśnie – bardziej niż jakiekolwiek różnice polityczne – tłumaczyło wrogość, którą iście po mistrzowsku wywoływał w tych członkach amerykańskiego rządu, z którymi miał do czynienia.
„Bogu dzięki, że jesteśmy w Magdeburgu – pomyślał cierpko Nat. – Gdybyśmy mieli bazę w Grantville, co wtorek ktoś wyzywałby Simpsona na pojedynek”.
– Użyjemy drutowania czy oblejemy brązem? – zapytał Cantrell. Simpson skarcił go wzrokiem za przerywanie, ale nie odezwał się ani słowem. Davis zauważył, że Simpson pozwala młodzieńcowi na znacznie więcej swobody niż komukolwiek innemu. Zastanawiał się, czy sam Eddie jest tego świadom.
– Drutowanie, przynajmniej dla pierwszej szóstki – odpowiedział Nat. – Elektrownia ma wystarczająco dużo dwunastocalowych rur typu „Schedule 160” na lufy dla wszystkich szesnastu gwintowanych dział, a rozplątaliśmy tyle liny stalowej, że mamy mnóstwo drutu.
Zarówno Simpson, jak i Eddie skinęli głowami. Dwunastocalowa rura typu „Schedule 160” miała wewnętrzną średnicę o długości nieco ponad dwudziestu centymetrów i ścianę o grubości mniej więcej trzech centymetrów. To w zupełności wystarczało na lufę dziesięciocalowego działa, a przy potencjale obróbczym Grantville nagwintowanie luf nie stanowiło najmniejszego problemu. Pozostawała jeszcze kwestia wzmocnienia. W oryginalnej elektrowni w Grantville często panowało dość wysokie ciśnienie, ale nijak się ono miało do ciśnienia, jakie powstawało wewnątrz lufy czarnoprochowego działa!
Zaproponowano dwa konkurencyjne rozwiązania. Jedno polegało na wzmocnieniu luf przez owinięcie ich kokonami ze stalowego drutu, którego akurat było pod dostatkiem, odkąd w kopalni znaleziono szpule stalowej liny. Ręczne rozplatanie liny w celu oddzielenia pojedynczych żyłek drutu było zadaniem bardzo żmudnym i pracochłonnym, jednak gdy już zapadła decyzja o wsparciu projektu pancerników, siła robocza została udostępniona.
Drugie rozwiązanie polegało na oblaniu luf brązem. Pod pewnymi względami było to rozwiązanie łatwiejsze. Działa byłyby nieco cięższe, lecz potrzebna do tego technologia była już znana siedemnastowiecznym metalurgom. Same lufy mogłyby również lekko się odkształcić w trakcie procesu oblewania – Davis jednak nie sądził, żeby to odkształcenie mogło prowadzić do jakichkolwiek nierozwiązywalnych trudności. I tak zamierzano dokonać we wszystkich lufach ostatecznego odwiertu, żeby ujednolicić ich wymiary.
– Przypuszczam, że dopóki nie będziemy mogli zrobić odlewu tutaj na miejscu, będą zmuszeni wysyłać gotowe armaty drogą lądową. Ekipy odlewnicze są teraz bardzo mocno zaangażowane w projekty artylerii polowej i karonad. Uwzględnili niższą wagę, co ma istotne znaczenie dla transportu, i zdecydowali się na drut.
– Jeśli tylko będą trzymali się grafiku, to nie obchodzi mnie, którą opcję wybiorą – oznajmił Simpson.
– Jasne – przytaknął Eddie, lecz na twarzy miał grymas. – Wciąż uważam, że powinniśmy zdecydować się na produkcję broni odtylcowej. Nasza szybkostrzelność będzie śmiechu warta.
– Podjęto już decyzję, kapitanie – zauważył chłodno Simpson. Po chwili odrobinę ustąpił. – Sam bym wolał broń odtylcową – dorzucił – ale komisja przydziałowa miała rację. Brakuje nam zasobów na to, co musimy zrobić, a broń odprzodowa załatwi sprawę. Zwłaszcza z hydraulicznym systemem odrzutu.
Wzruszył ramionami. Eddie skinął głową w sposób, którego nikt nie określiłby mianem radosnego, jednak nie widać było śladu prawdziwego sprzeciwu.
– Przynajmniej dzięki niemu będzie można bezpiecznie załadować działo pod pokładem – westchnął.
– Szczególnie w świetle pańskiej sugestii obsługiwania furt za pomocą tego samego systemu – przyznał mu rację Simpson.
Nat wiedział, że Eddie wciąż uważa się za niezłomnego zwolennika rządów Stearnsa, a tym samym – niejako z definicji – za naturalnego wroga wszystkiego, co jest związane z Johnem Chandlerem Simpsonem. Mimo to zauważył błysk satysfakcji w szarych oczach rudzielca w chwili, gdy Simpson go docenił. On sam natomiast wciąż był zdumiony – nie dość, że Simpson miał dla nich uznanie, to jeszcze otwarcie do tego się przyznawał.
Podobnie jak kilka razy wcześniej, Davis zaczął się zastanawiać, czy dla starszego z rodu Simpsonów konflikt z własnym synem nie był jednak bardziej bolesny, niż kiedykolwiek publicznie okazywał. Jeśli tak, to może w jakiś przedziwny sposób John Simpson traktował młodego i bezczelnego Eddiego Cantrella – a także jego przyjaciela Larry’ego Wilda – jak kogoś w rodzaju zastępczych synów.
Trudno powiedzieć. Niezależnie od wszelkich talentów Johna Simpsona, „wrażliwość osobista” znajdowała się gdzieś na samym dole listy. Nat nieznacznie pokręcił głową i ponownie skupił się na bieżących sprawach.
Projekt mocowania dział, na który ostatecznie zdecydowali się Davis i Ollie Reardon, za żadne skarby nie przeszedłby w dwudziestym pierwszym wieku, ale dla ich obecnych potrzeb wydawał się satysfakcjonujący. Po każdym strzale działo gwałtownie szarpało w tył, następnie automatycznie blokowało się z lufą schowaną pod pokładem, gdzie było czyszczone i przeładowywane, aż wreszcie przesuwano dźwignię zwalniającą i cylindry hydrauliczne wypychały działo z powrotem do baterii. Po wprowadzeniu w życie pomysłu Eddiego i zastosowaniu podnoszonych furt pancernych dla otworów strzelniczych, a także pręta łączącego każdą okiennicę z lawetą odpowiadającej jej armaty, ten sam system hydrauliczny odpowiadał za otwieranie otworów strzelniczych i zamykanie ich wtedy, gdy zajmowano się bronią.
– A co z karonadami burtowymi i drewnianymi pancernikami? – zapytał Simpson.
– Będą zgodnie z grafikiem – zapewnił go Davis. – A ekipa w Lubece mówi, że za jakieś cztery-pięć tygodni będą gotowi, żeby na miejscu robić odlewy karonad dla Gustawa. Wczoraj dostaliśmy od nich wiadomość radiową.
– Byleby tylko nie zabierali zasobów naszemu projektowi – mruknął kwaśno Simpson. – To monstrum, którego zażyczył sobie Gustaw, kosztowało nas już wystarczająco wiele trudu.
– Chyba nie powinno nas to dziwić – zauważył Eddie z szerokim uśmiechem. – Parę lat przed Ognistym Kręgiem zebrałem do jednej gry trochę materiałów o siedemnasto- i osiemnastowiecznej marynarce i okazało się, że zaledwie kilka lat temu Gustaw zbudował taki naprawdę olbrzymi galeon. Miał to być największy i najgroźniejszy okręt wojenny na całym Bałtyku. Nazwał go na cześć dynastii Wazów.
« 1 10 11 12 13 14 16 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Angielscy łucznicy kontra obcy
— Beatrycze Nowicka

Cudzego nie znacie: My już są Amerykany
— Miłosz Cybowski

Kosmiczne nudy
— Michał Foerster

Cudzego nie znacie: Średniowieczna SF
— Ewa Pawelec

Idzie ku lepszemu
— Grzegorz Wiśniewski

Krótko o książkach: Marzec 2002
— Magda Fabrykowska, Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Eryk Remiezowicz

Odpowiedź jest oczywista
— Magda Fabrykowska

Krótko o książkach: Listopad 2001
— Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Joanna Słupek

Obszernie o niczym
— Jarosław Loretz

Bóg, Honor i Ojczyzna
— Magda Fabrykowska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.