Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 9 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Weber, Eric Flint
‹1633›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł1633
Tytuł oryginalny1633
Data wydania28 lutego 2007
Autorzy
Wydawca ISA
CyklOdłamki Assiti
ISBN978-83-7418-139-6
Format608s. 135×205mm
Cena35,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

1633

Esensja.pl
Esensja.pl
Eric Flint, David Weber
« 1 14 15 16

Eric Flint, David Weber

1633

Joachim zdobył się na uśmiech, lecz najwyraźniej troska go nie opuściła.
Król machnął ciężką dłonią.
– Nic mi nie wiadomo. Ale…
• • •
Później Axel łajał go i rugał. Godzinami i dniami, które przeszły w tygodnie i miesiące. Gustaw Adolf zawsze jednak był człowiekiem stanowczym. Od czasu, gdy jako szesnastoletni książę poprowadził armię ojca do zdobycia duńskiej twierdzy, wiedział już, że brak zdecydowania jest znacznie częstszą przyczyną przegranych bitew – i wojen – niż jakiekolwiek błędy.
– Zgoda – powiedział zdecydowanie. – Jeśli to będzie konieczne, zrobię, co tylko będę mógł, dla tej waszej podżegaczki. Macie moje słowo. Z mojej strony – jeśli będzie to konieczne – oczekuję od was pełnego poparcia w walce z mymi wrogami. Sytuacja we Francji, jak raczyłeś to ująć, wydaje się niepomyślna.
Richelieu – syknął Joachim. Gustaw ucieszył się, słysząc, że syk rozszedł się po całym pomieszczeniu.
Młody radykał wyprostował się.
– Richelieu, Habsburgowie – całe to ścierwo – przeciwko nim, Wasza Wysokość, komitety korespondencyjne zawsze będą cię wspierać.
Po raz kolejny szmer, jaki rozległ się wśród tłumu, wskazywał na to, że młody Thierbach mówił w imieniu ich wszystkich. Gustaw skinął głową.
– Dobrze. A teraz, zanim się oddalę, czy jest jeszcze coś, co chciałbyś omówić?
Joachim przyglądał mu się swymi poważnymi, sowimi oczyma. W końcu rzucił nieco gwałtownie:
– „Omówić” nie jest może najwłaściwszym słowem, Wasza Wysokość. Powiedziałbym raczej: zilustrować pewien problem.
Obrócił się na krześle i wskazał na jednego z młodzieńców stojących z przodu zbiorowiska. Młokos, najwyżej siedemnastoletni, niski i kościsty.
– To Friedrich Gulda. Pochodzi z Meklemburgii. Jest sierotą. Już od pięciu lat, kiedy to Wallenstein tamtędy przeszedł. Udało mu się ukryć w polu, gdy mordowano jego rodzinę. Chował się tam przez kilka godzin, słuchał tego wszystkiego. Żołnierze Wallensteina bynajmniej się nie spieszyli.
Pozwolił, by Gustaw Adolf i Oxenstierna wyobrazili sobie ze szczegółami, co to oznaczało. Ponieważ obaj byli doświadczonymi żołnierzami, nie mieli z tym żadnych problemów. Palec Joachima wskazał następną osobę.
– Ta dziewczyna to Hannelore. Ma szesnaście lat. Pochodzi z Brandenburgii. Podobna opowieść, z tym że przeżył też jej starszy brat, a ich najbliższych zabili Duńczycy. Tak im się przynajmniej wydaje. Mogli to być również ludzie Mansfelda. Kto to wie? Pospólstwu, a zwłaszcza chłopom, trudno jest odróżnić jedną armię najemników od drugiej.
Gustaw Adolf zacisnął szczęki.
„Trudno je odróżnić również ze względu na domniemanych »przywódców«. Między innymi dlatego przystałem na propozycję Stearnsa. Albo Simpsona, bo chyba od niego wyszła”.
Palec przesunął się dalej i zatrzymał na mężczyźnie o surowych rysach, który miał około dwudziestu pięciu lat. Wyraz jego twarzy był… nieprzejednany.
– To właśnie jej starszy brat. Gunther Achterhof. – Usta Joachima wykrzywiły się. – Na początku, gdy Gunther tu przybył, miał ze sobą zawinięte w szmatę jakieś potworne wyschnięte uszy i nosy. Cały tydzień zajęło mi przekonanie go, żeby je wyrzucił. Na szczęście już wcześniej pozbył się intymnych narządów.
Spojrzał na króla i kanclerza wzrokiem równie surowym jak Achterhof.
– Wraz z kuzynem i paroma sąsiadami schwytali później dwóch żołnierzy. Maruderów. Zapewne to nie byli ci, którzy zamordowali jego rodzinę, lecz Gunthera to nie obchodziło. W najmniejszym stopniu. Najemnik to najemnik.
Jeśli to w ogóle możliwe, w tym momencie twarz Joachima miała w sobie jeszcze więcej surowości niż twarz Achterhofa.
– Dla niego książę, który wynajął tego żołnierza, to po prostu kolejny książę. Gunthera już niezbyt obchodzą – jeśli w ogóle – subtelne rozróżnienia. Podobnie jest z jego kuzynem Ludwigiem, tym wysokim mężczyzną stojącym w kącie.
Palec nieubłaganie przesuwał się dalej.
– Ten rudowłosy to Franz Heidbreder. Również pochodzi z Meklemburgii. Na szczęście większość jego rodziny przeżyła. Tam stoi jego brat Friedrich, a tam są jego kuzyn Moritz i kuzynka Agnes. Trzy lata temu stracili swoje gospodarstwa, kiedy twoja szwedzka armia, panie, przybyła do Niemiec. Zarekwirowano wszystkie owce, a wraz z nimi niemal całą resztą. Owszem, zapłacono im za owce. Tylekroć jednak obniżałeś wartość swej waluty, panie, że większość kupców nie przyjmuje już szwedzkiego pieniądza.
Masywne szczęki Gustawa zacisnęły się jeszcze mocniej, lecz nie oponował. Rzeczywiście obniżał wartość swej waluty, chcąc ukryć olbrzymie wydatki związane z wyprawą do Niemiec.
Joachim kontynuował głosem cichym, lecz twardym niczym granit.
– Matka Franza umarła pierwszej zimy z powodu choroby, którą sprowadził głód. Jego najmłodszy brat zmarł wiosną. Cała rodzina opuściła Meklemburgię i starała się znaleźć schronienie gdzie indziej; jeden z kuzynów i ciotka umarli po drodze. Znowu choroba z powodu osłabienia brakiem żywności i dachu nad głową. Gdy Franz znalazł ciało ciotki, miała wepchniętą w usta garść trawy. Pod koniec najwyraźniej starała się ją zjeść.
Twarz Oxenstierny była napięta. Na obliczu króla malowała się obojętność. Kanclerz już miał coś powiedzieć, kiedy władca położył swą ciężką dłoń na jego ramieniu.
Tymczasem palec Joachima wskazywał dalej. Twarz młodego saskiego arystokraty chyba nieco złagodniała.
– Tamta dziewczyna to Mathilde Wiegert. Tak się składa, że to ona przedstawiła mnie Gretchen Richter. Pochodzi z Palatynatu, ją również wojna skazała na wygnanie. Samą Mathilde poznałem, kiedy studiowałem w Jenie. Razem ze swą kuzynką Ingą zostały ulicznicami, żeby mieć na życie dla siebie i grupy młodszych dziewcząt.
Urodziwa młoda kobieta zwana Mathilde posłała Gustawowi Adolfowi lekki uśmiech. W całym pomieszczeniu jej twarz była jedyną uśmiechniętą. Król wiedział jednak, że ów uśmiech tak naprawdę nie był skierowany do niego. Skierowany był do młodzieńca, który właśnie przedstawiał królowi niezbyt delikatną „ilustrację”.
Joachim z powrotem obrócił się na krześle i spojrzał na Gustawa i Oxenstiernę.
– Tak się składa, że Mathilde jest również bezpośrednią przyczyną mojego odejścia od rodziny. Mój szlachetnie urodzony ojciec nie miał nic przeciwko temu, żebym sypiał z dziewką z pospólstwa – co więcej, zachęcał mnie do tego, traktując to jako część mojego wykształcenia – lecz wpadł w szał, kiedy dowiedział się, że planuję ją poślubić, gdy prawo w Magdeburgu zmieni się na wzór prawa Stanów Zjednoczonych.
„Gdy” zmieni się prawo. Nie „jeśli”. To również mówiło samo za siebie.
– Taka właśnie jest pobożność arystokracji, królu i kanclerzu. Do tego właśnie – do niczego innego – sprowadzają się wasze subtelne rozróżnienia między luteranami, kalwinistami i katolikami. Który arystokrata ograbi i wyzyska którego plebejusza, jak mu będzie najdogodniej.
– Dość! – warknął Oxenstierna.
Cichy pomruk przetoczył się po ogromnej sali. Joachim wlepił w Oxenstiernę kamienne spojrzenie.
– Właśnie, kanclerzu. O tym mówię. Dość.
Rozwścieczony Oxenstierna zaczął się podnosić. Tym razem jednak Gustaw, który cieszył się niebywałą siłą, zwyczajnie schwycił go za ramię i posadził z powrotem na krześle.
– Będziesz słuchał mego ludu, kanclerzu – syknął. – Nie zamierzam utracić dynastii z powodu głupoty arystokracji. – Posłał Oxenstiernie własną wersję kamiennego spojrzenia; żarliwość Joachima nadrabiał pewnością siebie. – Waza. Nie zapominaj.
Obrócił się do Joachima. Wyczuł, że tłum za plecami nieco się uspokoił. Przez chwilę król i rewolucjonista obserwowali się nawzajem. W końcu Gustaw Adolf skinął głową na znak, że podjął decyzję. W końcu nie pierwszy raz król Szwecji uznał za stosowne spalić za sobą most w trakcie kampanii.
– Postanowiłem sprowadzić rodzinę ze Szwecji tutaj, do Magdeburga. Przynajmniej moją córkę. Jak może wiesz, Krystyna jest jeszcze młoda. Ma siedem lat.
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Większość zgromadzonych wyglądała na nastolatków i ludzi po dwudziestym roku życia. Jednak tu i ówdzie dostrzegł kilkoro starszych – a także garstkę dzieci.
– Pałace to bardzo nudne miejsca dla żywiołowej dziewczynki. Myślę, że raz na jakiś czas wycieczka tutaj dobrze by jej zrobiła.
Znów spojrzał na Thierbacha. Przez chwilę młodzieniec wydawał się sparaliżowany. Następnie zdumiony, a potem…
Jego wątłe ramiona wyprostowały się.
– Będzie musiała nauczyć się piec – oznajmił zdecydowanie głosem, w którym prawie nie czuło się drżenia. – Taka jest zasada.
Axel wyglądał tak, jakby był na skraju apopleksji. Gustaw zarechotał.
– Przewybornie! – powiedział, uderzając masywną dłonią w blat. – Jej matka, a moja żona, dostanie, rzecz jasna, ataku. Podobnie byłoby z moją własną matką. Z drugiej jednak strony moja babka, małżonka wielkiego Gustawa Wazy, była ponoć znakomitym piekarzem. Nie widzę żadnego powodu, żeby nie przywrócić tej umiejętności w naszym rodzie.
• • •
Oxenstierna zaczął stanowczo protestować, gdy tylko wyszli z budynku. Gustaw jednak machnął niecierpliwie ręką, każąc mu się uspokoić.
– Później, Axelu, później. Wiesz równie dobrze jak ja, że moja żona nie będzie w stanie wychować mojej córki. To urocza kobieta, lecz… słaba. Ile już kłopotów przysporzyła nam jej podatność na wpływy dworskich pochlebców?
Przystanął gwałtownie z butami zagrzebanymi w błocie i spojrzał gniewnie w dół na kanclerza.
– I ty też wiesz – czytałeś przecież te same księgi – co się stało z Krystyną. Mimo niezaprzeczalnego intelektu i rozlicznych talentów ostatecznie przeszła na katolicyzm i abdykowała. Nie dopuszczę do tego!
– Ale wtedy byłeś martwy, w tamtej… – Axel jakby starał się uchwycić coś dłonią. – Innej historii. W tej żyjesz.
Król wzruszył ramionami.
– Zgadza się. Ona jednak musi wychowywać się między kobietami. Przynajmniej częściowo. – Wskazał ruchem głowy na „Łuki Wolności”. – Mów, co chcesz o Gretchen Richter i jej kamratach, ale im akurat słabość jest obca.
Twarz Axela oblała się niemal purpurą. Gustaw postanowił nieco ustąpić. Położył dłoń na ramieniu kanclerza i zaczął prowadzić go z powrotem w stronę pałacu.
– Bądź spokojny. Nie zamierzam pozwalać, żeby Krystyna spędzała zbyt wiele czasu wśród tej zgrai radykałów. Co to, to nie. Znajdę jakąś odpowiednią arystokratkę, żeby była jej… Jak to nazywają Amerykanie? „Wzorzec osobowy”, o ile dobrze pamiętam.
Oxenstierna wydawał się nieco udobruchany. Gustaw, mając przed sobą dzień pełen sporów i debat, postanowił już nie drążyć tematu. Nie ma potrzeby wspominać o konkretnej arystokratce, którą miał na myśli.
Niestety jednak, mimo często bezmyślnych uprzedzeń, Oxenstierna był niebywale przenikliwy. Nie przeszli jeszcze dziesięciu kroków, gdy twarz kanclerza znowu przybrała srogi wyraz.
– To niemożliwe. Gustawie! Chyba nie myślisz…
– A niby czemu nie? – zapytał stanowczo król. – Uważam, że moja najnowsza – i zarazem najmłodsza – baronowa będzie wymarzoną towarzyszką dla Krystyny.
Wystawił jeden palec.
– Z uwagi na czasy, w których przyszło nam żyć, Krystyna powinna nauczyć się strzelać.
Potem wystawił drugi palec.
– Z drugiej strony Julie Mackay siedzi na koniu niczym wór ziemniaków. Krystyna zaś już teraz jeździ wyśmienicie, mogłaby więc pomóc baronowej nabyć umiejętność, która, z tym bez wątpienia się zgodzisz, jest niezbędna dla poważanej szwedzkiej arystokratki.
– Julie Mackay jest w Anglii – burknął Oxenstierna. – Może już nawet w Szkocji.
– Cóż z tego? Przecież wróci.
– Sytuacja w Anglii również nie wydaje się „pomyślna”.
– Cóż z tego? – powtórzył Gustaw. Wskazał kciukiem za siebie, na „Łuki Wolności”. – Skoro muszę ratować jedną pyskatą młodą niewiastę, to czemu od razu nie dwie?
Przez chwilę stąpali w milczeniu. W końcu Axel westchnął.
– A może trzy, a może cztery. Nigdy nie sądziłem, że nadejdzie dzień, w którym to powiem, ale żałuję, że nie ma wśród nas Rebeki Stearns. Brakuje mi… jej rady. Jest wielce przenikliwa i tak łatwo się z nią pracuje.
Gustaw zaśmiał się tubalnie.
– Zaiste. Intrygujące, jak to wszystko się układa, nieprawdaż? W porównaniu z Gretchen Richter albo Julie Mackay Rebeka Stearns nagle sprawia wrażenie najmądrzejszej kobiety na świecie.
koniec
« 1 14 15 16
7 lutego 2007

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Angielscy łucznicy kontra obcy
— Beatrycze Nowicka

Cudzego nie znacie: My już są Amerykany
— Miłosz Cybowski

Kosmiczne nudy
— Michał Foerster

Cudzego nie znacie: Średniowieczna SF
— Ewa Pawelec

Idzie ku lepszemu
— Grzegorz Wiśniewski

Krótko o książkach: Marzec 2002
— Magda Fabrykowska, Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Eryk Remiezowicz

Odpowiedź jest oczywista
— Magda Fabrykowska

Krótko o książkach: Listopad 2001
— Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Joanna Słupek

Obszernie o niczym
— Jarosław Loretz

Bóg, Honor i Ojczyzna
— Magda Fabrykowska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.