Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Eric Flint, David Drake
‹Tarcza Przeznaczenia›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTarcza Przeznaczenia
Tytuł oryginalnyShield of Destiny
Data wydania30 lipca 2007
Autorzy
Wydawca ISA
CyklBelizariusz
ISBN978-83-7418-159-4
Format480s. 115×175mm
Cena33,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Tarcza Przeznaczenia

Esensja.pl
Esensja.pl
David Drake, Eric Flint
« 1 9 10 11 12 »

David Drake, Eric Flint

Tarcza Przeznaczenia

Zwiadowca przy oknie miał ułamek sekundy na rozpoznanie swojego zabójcy, zanim miecz wbił się głęboko w jego serce. Znał imię, lecz nie potrafił go sobie przypomnieć. Wiedział tylko, że zginął z ręki dowódcy kuszańskich strażników Szakuntali. Z ręki człowieka, którego on i jego ludzie nazywali po prostu Żelazna Maska.
Jeden z zabójców, zwiniętych w kącie, umarł chwilę później, posiekany na kawałki przez trzech kuszańskich żołnierzy, którzy wpadli do pokoju tuż po swoim dowódcy. Żelazna Maska sam zajął się ostatnim zamachowcem. Nie zabił od razu, bo chciał najpierw go przesłuchać. Kuszanin zanurkował pod prawą ręką, dzierżącą broń, i ogłuszył napastnika ciosem głowicy miecza w czoło.
Kuszański dowódca rozejrzał się po pokoju. Do pomieszczenia wpadło kolejnych pięciu Kuszan i nagle zrobiło się ciasno jak w beczce z rybami. Trzech zajęło się zabójcą, któremu ich dowódca niemalże odciął rękę, gdy jako pierwszy wpadł do pokoju.
– Wystarczy – rozkazał. – Idziemy do imperatorowej.
– Nie ma takiej potrzeby, Kungasie – mruknął jeden z jego ludzi. – Ona już tu jest.
– Cholerna dziewucha! – wrzasnął Kungas. – Mówiłem jej, żeby trzymała się z tyłu.
Kuszański dowódca podbiegł do okna i z wściekłością wyjrzał na zewnątrz. Imperatorowa, a właściwie jej sobowtór, siedziała na koniu, otwierając kolumnę. Dziewczyna właśnie zaczynała się trząść. Uniosła drżącą dłoń i odsunęła welon. Otarła twarz, rozmazując ciemny barwnik, którym ją pomalowano.
Ale Kungas nie patrzył na nią, lecz dalej, w dół kolumny jezdnej eskorty. Na postać innej drobnej dziewczyny, która właśnie się zbliżała. W odróżnieniu od imperatorowej tamta nie nosiła ozdobnych i ciężkich szat. Miała na sobie tylko prostą, kolorową tunikę i pantalony, czyli strój typowej obozowej ciury, może żony nisko postawionego żołnierza. Ona także odznaczała się ciemną karnacją, jednak jej skóra była naturalna, a dłonie nie drżały ani trochę.
– Ale się nasłuchasz – mruknął Kuszanin stojący tuż obok Kungasa. – Wygląda na bardziej wściekłą od tygrysicy broniącej swoich młodych. Oczywiście, ona jest małą tygrysicą – dodał wesoło. – Chociaż to małe pocieszenie.
Kungas burknął coś pod nosem. Przez chwilę żołnierzowi wydawało się, że zamierza westchnąć. Ale trwało to ułamek sekundy i maska natychmiast opadła na twarz dowódcy.
Na ulicy poniżej prawdziwa imperatorowa wstrzymała konia i przystanęła na krótką chwilę, żeby zobaczyć, czy jej dublerce nic się nie stało. Potem wpadła do wnętrza domu.
Kungas stracił ją z oczu, ale mógł usłyszeć, jak wspina się po stromych, drewnianych schodkach, wiodących na wyższe piętro. Słyszał także jej głos.
– Jak to możliwe, że taka mała dziewczyna ma taki donośny głos – zdziwił się drugi Kuszanin. – I jak to się dzieje, że robi tyle hałasu tymi swoimi miękkimi bucikami?
– Zamknij się, Kaniszka – warknął Kungas. Kaniszka uśmiechnął się anielsko.
– Nigdy więcej, Kungas! – usłyszeli głos imperatorowej, dochodzący z dołu. – Czy dobrze mnie słyszysz? Nigdy więcej!
Wpadła do pokoju. Jej oczy natychmiast przygwoździły mężczyznę. Czarne, gorące oczy.
– Nigdy więcej! Dzijabai mogła zginąć!
Na żelaznej twarzy Kungasa nie widać było żadnych emocji. Tak samo w jego szorstkim głosie.
– Podobnie jak ty, imperatorowo. A ciebie nie da się zastąpić.
Szakuntala przez kilka sekund mierzyła go płonącym wzrokiem. Potem, gdy zdała sobie sprawę, że nie wzruszy twardogłowego dowódcy swojej straży przybocznej, rozejrzała się po pokoju. Wzdrygnęła się, kiedy zobaczyła ciała zamordowanej rodziny.
– Malawiańskie bestie – syknęła.
– Dlatego właśnie udało nam się ich wyśledzić – odparł Kungas. – Nasi szpiedzy zauważyli, że budynek wygląda na martwy. Wszyscy chowali się po pokojach. Potem wyczuli smród ciał.
Spojrzał na bombardę. Trzech Kuszan właśnie zabierało się za jej rozładowanie.
– Udało nam się ich odkryć w ostatniej chwili. To była doskonale przygotowana zasadzka. Jedynym błędem, jaki popełnili, okazało się zbyt wczesne zabicie rodziny.
– Dziecko by płakało przez całą noc – skomentował Kaniszka.
Zwierzchnik Kuszan wzruszył ramionami.
– I co z tego? Wszyscy pomyśleliby, że to tylko płaczące dziecko w domu biedoty.
Szakuntala skrzywiła się. Kungas, na swój sposób, był najokrutniejszym i najtwardszym człowiekiem, jakiego znała.
Oderwała wzrok od okropnego widoku ciał i popatrzyła na zabójców.
– Ilu udało ci się wziąć żywcem?
– Dwóch – odparł Kaniszka. – Lepiej niż się spodziewaliśmy.
– Będą mówić – orzekł Kungas. – To malawiańscy zabójcy, więc nie będzie łatwo. Ale przemówią.
– Z pewnością nie wiedzą zbyt wiele – odezwała się Szakuntala.
– Ale wystarczająco dużo. Miałem rację. Zobaczysz.
Imperatorowa popatrzyła na towarzysza. Po chwili odwróciła wzrok.
– Nie sądziłam, że do tego dojdzie. Mój własny dziadek.
– A czego się spodziewałaś? – Usłyszeli nagle głos od drzwi.
Szakuntala odwróciła się i zobaczyła, że na progu pokoju stoi Dadadżi Holkar. Jej nadworny doradca obrzucił pomieszczenie uważnym spojrzeniem i zatrzymał je dłużej na ciałach, zrzuconych na kupę w kącie.
– Malawianie – powiedział miękko. W jego głosie nie było potępienia ani oskarżeń. Po prostu wymówił słowo obojętnym tonem. Tak jakby wszystko było oczywiste. Spojrzał na Szakuntalę. – Czego się spodziewałaś, dziewczyno? – powtórzył. – Uszczęśliwiłaś jego królestwo malawiańską furią, sprowokowałaś ich, aby na niego spojrzeli. Zorganizowałaś prywatną armię w jego największym porcie. Wzbudziłaś na jego ulicach zamieszki i powstania.
– Wcale nie! To malawiańscy prowokatorzy podburzyli keralański tłum przeciwko uciekinierom z Andhry!
Holkar z uśmiechem pogładził brodę.
– Prawda. Ale to twoi marathijscy kawalerzyści roznieśli tłum na ostrzach mieczy i nabili opornych na lance.
– I właśnie tak powinni postąpić! – odparła zapalczywie. – Wielu z tych uchodźców także pochodziło z Maharasztry!
Doradca zachichotał.
– Nie zamierzam się z tobą kłócić o zasadnicze sprawy, dziewczyno! Po prostu chcę ci udowodnić, że stałaś się dla króla Kerali podstawowym źródłem kłopotów. Ten starzec nie jest wioskowym dziadem, ledwie powłóczącym nogami, Szakuntalo. W jego żyłach płynie królewska krew i ma w sobie duszę władcy. Wie, że teraz, kiedy Malawianie zaatakowali Persję, może choć na chwilę odsunąć od siebie zagrożenie, pod warunkiem, że nie będzie zwracał na siebie uwagi. Ostatnią rzeczą, której sobie życzy, jest jego własna wnuczka rozpętująca rebelię przeciwko Malawie na całym Dekanie, a w dodatku poczynając od jego własnego królestwa.
Holkar wszedł do pokoju, omijając ciała i plamy krwi. Kiedy podszedł do imperatorowej, położył delikatnie rękę na jej ramieniu. On jeden z całej eskorty mógł pozwolić sobie na ten gest. On jeden się ośmielił.
– Przecież to mój dziadek – szepnęła młoda kobieta. Jej głos drżał od tłumionego bólu. – Pamiętam, jak siadywałam na jego kolanach, gdy jeszcze byłam małą dziewczynką. – Wyjrzała przez okno, żeby ukryć łzy napływające do oczu. – Przecież nie spodziewałam się, że mi pomoże. Ale ciągle nie mogę uwierzyć…
– Może to nie on wydał rozkazy, wasza miłość – wtrącił Kungas. – Prawdopodobnie to nie on. – Kuszański dowódca machnął ręką w kierunku martwych zabójców. – To są Malawianie, a nie Keralanie.
Czarne oczy Szakuntali nabrały twardego wyrazu.
– I co z tego? Sam to przepowiedziałeś, Kungasie. Próba zamachu przeprowadzona przez Malawian przy pełnej aprobacie keralańskich dostojników. – Odwróciła się, ze złością potrząsając ramionami. – Wicekról nie zorganizowałby tego na własną rękę. Nie odważyłby się.
– Dlaczego nie? Przecież może wszystkiemu zaprzeczyć. – Kuszanin znów skinął na martwych zabójców. – To Malawianie, nie Keralanie.
Szakuntala ruszyła w kierunku drzwi.
– Nie odważyłby się – powtórzyła. Kiedy dotarła do drzwi, odwróciła się i rzuciła ostatnie spojrzenie na ciała zamordowanej rodziny. – To robota mojego dziadka – syknęła. – Nie zapomnę o tym.
Chwilę później już jej nie było. Usłyszeli tylko, jak zbiega po schodach, tupiąc głośno, i wychodzi z domu. Dadadżi Holkar i Kungas wymienili spojrzenia. Doradca posmutniał. Natomiast na twarzy Kungasa malowało się współczucie, o ile żelazna maska jest w stanie wyrażać jakiekolwiek uczucia.
Kaniszka właśnie kończył opatrywać ramię rannego dowódcy malawiańskich zabójców. Kuszanin pochylił się i podciągnął mężczyznę do góry. Ranny zaczął jęczeć. Kaniszka uciszył go jednym, celnym ciosem.
« 1 9 10 11 12 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Cudzego nie znacie: My już są Amerykany
— Miłosz Cybowski

Cudzego nie znacie: Średniowieczna SF
— Ewa Pawelec

Inna wojna
— Janusz A. Urbanowicz

Krótko o książkach: Wrzesień 2001
— Artur Długosz, Janusz A. Urbanowicz, Grzegorz Wiśniewski

Pierwsza krew
— Janusz A. Urbanowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.