WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Spadkobiercy Cesarstwa |
Tytuł oryginalny | Heirs of Empire |
Data wydania | 19 października 2007 |
Autor | David Weber |
Wydawca | ISA |
Cykl | Dahak |
ISBN | 978-83-7418-168-6 |
Format | 528s. 135×205mm |
Cena | 35,90 |
Gatunek | fantastyka |
WWW | Polska strona |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | MadBooks.pl |
Wyszukaj w | Selkar.pl |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Spadkobiercy CesarstwaDavid Weber
David WeberSpadkobiercy Cesarstwa– To dobra wiadomość, ale co z Macochą? – Obawiam się, że to wymaga znacznie więcej czasu. – „Znacznie” to bardzo optymistyczne określenie – westchnął Hatcher. – Mimo pomocy Dahaka wciąż potykamy się o szczegóły budowy komputerów z epoki Cesarstwa, a Matka jest najbardziej skomplikowanym komputerem, jaki wtedy stworzono. Skopiowanie jej będzie cholernie trudne, nie wspominając już o czasie niezbędnym do zbudowania kadłuba o średnicy pięciu tysięcy kilometrów, który pomieściłby duplikat! Cesarstwo zbudowało Matkę, oficjalnie zwaną Głównym Komputerem Centrali Floty, wykorzystując obwody oparte na polu siłowym, przy których nawet obwody molekularne wydawały się wielkie i niezgrabne, lecz mimo to komputer miał średnicę ponad trzystu kilometrów. Matka została umieszczona w najpotężniejszej znanej ludzkości fortecy, gdyż oprócz kierowania Flotą Bojową, była również opiekunką Cesarstwa – właściwie to ona koronowała Colina i dostarczyła statki, które zniszczyły Achuultan. Niestety – a może na szczęście – została starannie zaprojektowana, tak jak wszystkie komputery późnego Cesarstwa, by uniknąć rozwoju samoświadomości, co oznaczało, że dostarczała informacji ze swego nieograniczonego skarbca tylko wtedy, gdy zadano jej właściwe pytanie. Colin bardzo się martwił, co może się stać z Flotą Bojową, gdyby coś przytrafiło się Matce, i miał zamiar zapewnić Ziemi ochronę równie potężną jak miał Birhat, stąd wziął się pomysł stworzenia kopii Matki. Gdyby Matka została zniszczona, Macocha – jak ochrzcił ten projekt Hatcher – mogłaby płynnie przejąć jej rolę, zapewniając nieprzerwaną kontrolę nad Flotą Bojową i Imperium. – Jakie są wasze szacunki? – Zakładając, że opanujemy technikę komputerową, żebyśmy nie musieli zadręczać Dahaka pytaniami, być może uda nam się zacząć pracę nad kadłubem za mniej więcej sześć lat. Kiedy zajdziemy już tak daleko, najpewniej uda nam się zakończyć wszystkie prace w ciągu następnych pięciu lat. – Cholera. No dobra. Achuultanie nie powinni się pojawić w ciągu co najmniej czterech czy pięciu stuleci, lecz chcę, by ten projekt został zakończony jak najszybciej, Ger. – Zrozumiano – odpowiedział Hatcher. – W tym czasie powinniśmy jednak uruchomić pierwsze nowe planetoidy. Ich komputery są o wiele mniejsze i mniej skomplikowane, bez tych wszystkich plików Matki z gatunku „cholera wie, o co w nich chodzi”, a reszta sprzętu nie jest dużym problemem, nawet biorąc pod uwagę programy testowe nowych systemów. – To dobrze. – Colin odwrócił się do Tsiena. – Chcesz coś dodać, Tao-ling? – Obawiam się, że Gerald ukradł mi większość przedstawienia – powiedział Tsien, a Hatcher uśmiechnął się. Wszystko, co było nieruchome, podlegało Tsienowi – od fortyfikacji i stoczni po badania i szkolenie Floty – lecz ponieważ remontowanie i wyposażanie w załogę planetoid Hatchera było kwestią priorytetową, ich obecne zakresy odpowiedzialności w dużym stopniu nakładały się na siebie. – Jak już Gerald i Dahak wspominali, większość układu Bia wróciła do pełnej sprawności. Ponieważ w układzie jest zaledwie czterysta milionów ludzi, nasz personel jest jeszcze bardziej obciążony niż Geralda, ale radzimy sobie i jest coraz lepiej. Baltan i Geran z dużą pomocą Dahaka świetnie dają sobie radę z badaniami, choć w najbliższej przyszłości „badania” będą oznaczać jedynie kontynuowanie ostatnich projektów Cesarstwa. Wśród tych projektów pojawiło się kilka bardzo ciekawych, zwłaszcza plan stworzenia nowej generacji głowic grawitonicznych. – Naprawdę? – Colin uniósł brew. – Pierwszy raz o tym słyszę. – Ja również – wtrącił Hatcher. – Jakie głowice, Tao-ling? – Odkryliśmy ten plan zaledwie dwa dni temu – wyjaśnił Tsien przepraszającym tonem – lecz to, co zobaczyliśmy, wskazuje na broń o wiele potężniejszą niż to wszystko, co wcześniej zbudowano. – Na Stwórcę! – Horus był zafascynowany, ale jednocześnie przerażony. Pięćdziesiąt jeden tysięcy lat wcześniej był specjalistą od pocisków Czwartego Imperium i przerażająca skuteczność broni Cesarstwa wstrząsnęła nim do głębi, kiedy po raz pierwszy ją zobaczył. – W rzeczy samej – zgodził się Tsien. – Nie jestem jeszcze pewien, ale podejrzewam, że ta głowica mogłaby powtórzyć twój wyczyn spod Zeta Trianguli, Colinie. W tym momencie kilka osób, włączając w to samego Colina, przełknęło głośno ślinę. Podczas drugiej bitwy pod Zeta Trianguli Australis wykorzystał nadświetlny napęd Echanach, którego potężne pola grawitacyjne – właściwie nakładające się czarne dziury – dosłownie wyciskały statek z „prawdziwej” przestrzeni w serii natychmiastowych przeniesień. Ponieważ statek z napędem Echanach przebywał w normalnej przestrzeni niezwykle krótko, nawet gdy znalazł się blisko jakiejś gwiazdy, i poruszał się z prędkością niemal dziewięćset razy większą od prędkości światła, nic się nie mogło stać. Ale uruchomienie, a później ostateczne wyłączenie napędu zajmowało zdecydowanie więcej czasu, i Colin wykorzystał to, by doprowadzić do wybuchu nowej, która zniszczyła ponad milion statków Achuultan. Jednak potrzebował do tego pół tuzina planetoid, a myśl, że można by to powtórzyć za pomocą jednej głowicy, była przerażająca. – Mówisz poważnie? – spytał. – Poważnie. Moc pojedynczej głowicy jest znacznie mniejsza niż ta, którą udało ci się wytworzyć, lecz za to jest o wiele bardziej skoncentrowana. Nasze najbardziej ostrożne szacunki wskazują, że ta broń mogłaby zniszczyć dowolną planetę i wszystko w promieniu trzystu albo czterystu tysięcy kilometrów wokół niej. – Jezu! – szepnęła Jiltanith i jej dłoń zacisnęła się na rękojeści piętnastowiecznego sztyletu. – Moc taka przeraża mnie, Colinie. Straszliwym byłoby, gdyby taka broń przypadkiem jakowymś jeden z naszych światów poraziła! – Masz rację – mruknął Colin. – Zatrzymajcie budowę tego czegoś, Tao-ling – powiedział. – Prowadźcie tyle badań, ile chcecie – do diabła, możemy potrzebować takiej głowicy przeciwko głównemu komputerowi Achuultan! – ale nie budujcie niczego bez mojej zgody. – Oczywiście, wasza wysokość. – Jeszcze jakieś niespodzianki? – Nie takiego kalibru. Przygotuję wraz z Dahakiem pełen raport przed końcem tygodnia, jeśli tylko sobie życzysz. – Dobrze. – Colin odwrócił się do Hectora MacMahana. – Czy są jakieś problemy z wojskiem, Hectorze? – Niewiele. Radzimy sobie lepiej niż Gerald, jeśli chodzi o zasoby ludzkie, ale też docelowa wielkość naszych sił jest bardziej skromna. Niektórzy starsi oficerowie mają problemy z przyzwyczajeniem się do możliwości imperialnego sprzętu – większość z nich wywodzi się z armii sprzed okresu oblężenia – i dlatego mieliśmy trochę bajzlu przy szkoleniu. Ale Amanda już zajmuje się tym w Forcie Hawter, a do tego nadchodzi nowe pokolenie, które nie musimy niczego oduczać, dlatego nie widzę żadnych powodów do zmartwienia. – To dobrze. – Jeśli Hector MacMahan nie widzi powodów do zmartwienia, to znaczy, że ich nie ma. – A jak idzie na Ziemi, Horusie? – Chciałbym móc ci powiedzieć, że sytuacja się zmieniła, Colinie, ale tak się nie stało. Takich zmian nie można przeprowadzić bez wielkiego zamieszania. Przejście na nową walutę poszło łatwiej, niż mogliśmy się spodziewać, ale całkowicie rozwaliliśmy ekonomię z okresu sprzed oblężenia, a nowa wciąż jest dość nieokreślona, i to denerwuje wielu ludzi. Starzec odchylił się do tyłu i splótł ręce na piersi. – Gospodarka krajów słabo rozwiniętych ma się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej – przynajmniej nie grozi im głód, zapewniliśmy im też przyzwoitą opiekę medyczną – ale niemal wszystkie zawody stały się bezużyteczne, i to właśnie najbardziej dręczy Trzeci Świat. W Pierwszym Świecie programy związane z przekwalifikowaniem są wdrażane na wielką skalę, ale oni przynajmniej byli wcześniej zaznajomieni z techniką. – Co gorsza, minie przynajmniej dziesięć lat, zanim nowoczesna technika będzie powszechnie dostępna, biorąc pod uwagę, jak wiele środków pochłaniają programy wojskowe. Wciąż polegamy przede wszystkim na przemyśle z okresu przedimperialnego, a ludzie, którzy się tym zajmują, czują się dyskryminowani. Fakt, że bioulepszenia i nowoczesna medycyna dadzą im dwa albo trzy stulecia na znalezienie sobie czegoś lepszego, jeszcze do nich nie dotarł. – Wąskie gardła w dziedzinie bioulepszeń oczywiście nam nie pomagają. Isis jak zawsze radzi sobie lepiej, niż się spodziewałem, ale znów mieszkańcy Trzeciego Świata są w najgorszej sytuacji. Musieliśmy określić priorytety, a u nich jest po prostu więcej ludzi i mniejsza świadomość. Niektórzy z nich nadal sądzą, że biotechnologia to magia! |
Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.
więcej »Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.
więcej »Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner
Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner
Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner
Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner
Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner
Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner
Angielscy łucznicy kontra obcy
— Beatrycze Nowicka
Kosmiczne nudy
— Michał Foerster
Idzie ku lepszemu
— Grzegorz Wiśniewski
Krótko o książkach: Marzec 2002
— Magda Fabrykowska, Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Eryk Remiezowicz
Odpowiedź jest oczywista
— Magda Fabrykowska
Krótko o książkach: Listopad 2001
— Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Joanna Słupek
Obszernie o niczym
— Jarosław Loretz
Bóg, Honor i Ojczyzna
— Magda Fabrykowska