Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 10 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Weber
‹Spadkobiercy Cesarstwa›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSpadkobiercy Cesarstwa
Tytuł oryginalnyHeirs of Empire
Data wydania19 października 2007
Autor
Wydawca ISA
CyklDahak
ISBN978-83-7418-168-6
Format528s. 135×205mm
Cena35,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Spadkobiercy Cesarstwa

Esensja.pl
Esensja.pl
David Weber
« 1 2 3 4 5 6 12 »

David Weber

Spadkobiercy Cesarstwa

– Cieszę się, że miałem na kogo zwalić to zadanie – powiedział Colin z wielką szczerością. – Czy możemy jeszcze coś ci dać?
– Raczej nie. – Horus westchnął. – Robimy, co możemy, ale nie mamy już żadnych środków, które moglibyśmy na to przeznaczyć. Sądzę, że jakoś sobie poradzimy, zwłaszcza że mamy znaczące poparcie Rady Planetarnej. Dużo się nauczyliśmy podczas przygotowań do oblężenia i dzięki temu udało nam się uniknąć paru poważnych błędów.
– Czy pomogłoby ci, gdybym cię zwolnił z odpowiedzialności za Birhat?
– Obawiam się, że nie bardzo. Większość ludzi tutaj jest związana bezpośrednio z obszarem działania Geralda i Tao-linga, ja jedynie zajmuje się tymi, którzy pozostają na ich utrzymaniu. Oczywiście… – Horus uśmiechnął się – jestem pewien, że mój zastępca uważa, iż spędzam stanowczo za dużo czasu poza Ziemią.
– Wierzę. – Colin zaśmiał się. – Mój zastępca pewnie czuł podobnie.
– W rzeczy samej! – Horus też się roześmiał. – Tak naprawdę Lawrence okazał się darem od Stwórcy – dodał już poważniej. – Uwolnił mnie od dużej części codziennych obowiązków, a ponadto razem z Isis tworzą bardzo skuteczny zespół do spraw bioulepszeń.
– W takim razie cieszę się, że go masz.
Colin znał Lawrence’a Jeffersona mniej, niżby chciał, lecz to, co o nim wiedział, robiło na nim wrażenie. Zgodnie z Wielkim Edyktem, gubernatorzy planet byli mianowani przez cesarza, lecz ich zastępcy byli wybierani przez bezpośredniego zwierzchnika i za zgodą Rady Planetarnej. Po wielu latach Horus jako mieszkaniec – nawet jeśli nie do końca obywatel – Ameryki Północnej postanowił zrezygnować ze zgody Rady i wprowadzić wybory, prosząc swoich komisarzy o propozycje. W wyniku wyborów jego zastępcą został Jefferson. W czasie, gdy Colin zdobywał enklawę Anu, był on członkiem Senatu Stanów Zjednoczonych, po czym w połowie trzeciej kadencji senatorskiej zrezygnował z mandatu, by zająć nowe stanowisko, na którym dał się poznać jako człowiek uroczy, dowcipny i skuteczny.
Colin zwrócił się teraz do Ninhursag.
– Coś nowego w wywiadzie, Hursag?
– Właściwie nie.
Podobnie jak Horus i Jiltanith, ta krępa, nieszczególnie ładna kobieta przybyła na Ziemię na pokładzie Dahaka. I podobnie jak Horus – Jiltanith była wówczas dzieckiem – dołączyła do buntu kapitana Floty Anu, lecz wkrótce ku swemu przerażeniu odkryła, że główny inżynier tak naprawdę dąży do zniszczenia Imperium. Kiedy Horus opuścił Anu i rozpoczął trwającą tysiąclecia walkę partyzancką, Ninhursag została uwięziona i uśpiona w arktycznej enklawie Anu. Gdy w końcu się obudziła, zdołała nawiązać kontakt z partyzantami; to dzięki jej informacjom dokonali ostatniego, rozpaczliwego ataku na enklawę. Teraz jako admirał Floty kierowała wywiadem i lubiła nazywać siebie „GS” Colina, czyli „głównym szpiegiem”.
– Horus ma rację – mówiła dalej. – Kiedy stawia się cały świat na głowie, efektem jest wielka niechęć. Z drugiej jednak strony Achuultanie zabili miliard ludzi i wiadomo, kto uratował całą resztę, dlatego niemal wszyscy mają zaufanie do ciebie i Jiltanith i wszystkiego, co robicie albo co my robimy w waszym imieniu. Gus i ja mamy oko na niezadowolonych, ale większość z nich tak bardzo nie lubiła siebie nawzajem jeszcze przed oblężeniem, że teraz utrudnia im to współpracę. Nawet gdyby im się udało zjednoczyć, mieliby duże problemy, by nadszarpnąć zaufanie, jakie ma do ciebie reszta ludzkiej rasy.
Colin już się nie rumienił, kiedy ludzie mówili takie rzeczy, i z namysłem pokiwał głową. Gustav van Gelder był ministrem bezpieczeństwa Horusa, i choć Ninhursag o wiele lepiej od niego znała się na imperialnej technice, Gus nauczył ją wiele o ludziach.
– Jeśli mam być całkowicie szczera, byłabym o wiele bardziej szczęśliwa, gdybym znalazła coś poważnego, czym mogłabym się martwić.
– Jak to? – spytał Colin.
– Chyba jestem taka sama jak Horus i ciągle się zamartwiam, z której strony spadnie kolejny cios. Działamy tak szybko, że nie mogę zidentyfikować wszystkich graczy, nie mówiąc już o ich planach, a nawet najlepsze środki ostrożności są dziurawe jak sito. Na przykład przez wiele godzin zastanawialiśmy się razem z Dahakiem i całą grupą moich najbystrzejszych chłopaków, jak rozpoznać ziemskich sojuszników Anu, którzy pozostali przy życiu, a dalej nie wiemy, jak mamy to zrobić.
– Chcesz powiedzieć, że nie dorwaliśmy ich wszystkich? – Colin wyprostował się gwałtownie, a Ninhursag popatrzyła na niego zaskoczona.
– Nie powiedziałeś im, Dahaku? – spytała.
– Żałuję – ciepły głos brzmiał wyjątkowo niepewnie – że tego nie zrobiłem. A raczej że nie zrobiłem tego otwarcie.
– A co to, do diaska, ma znaczyć? – spytał ostro Colin.
– Chodzi mi o to, Colinie, że uwzględniłem te informacje w jednym z raportów przekazanych na twoje implanty, ale nie zwróciłem na nie twojej uwagi.
Colin skrzywił się i wybrał w myślach sekwencję, która otwierała indeks informacji zawartych w implantach. Problem z implantami polegał na tym, że one po prostu tylko przechowywały dane, i dopóki ktoś nie wykorzystał określonej informacji, mógł w ogóle nie wiedzieć, że ją posiada. Teraz raport, o którym mówił Dahak, pojawił się w jego umyśle. Colin zdusił przekleństwo.
– Dahaku, mówiłem ci…
– Mówiłeś. – Komputer zawahał się przez chwilę. – Pojąłem… rozumowo – jak byś to pewnie określił – że ludzkiemu umysłowi brakuje moich umiejętności wyszukiwania informacji, ale czasem zapominam o jego innych ograniczeniach. Teraz będę o tym pamiętał.
Komputer wydawał się zawstydzony.
– Zapomnij o tym. – Colin wzruszył ramionami. – To bardziej moja wina niż twoja. Miałeś prawo oczekiwać, że przeczytam twój raport.
– Być może. Moim obowiązkiem jest dostarczać ci informacji, których potrzebujesz, ale jak widać, powinienem zawsze zapytać, czy jesteś świadom, że je posiadasz.
– Nie denerwuj się tak, bo jeszcze ci się diody przepalą. – Colin odwrócił się do Ninhursag, a Dahak wydał dźwięk oznaczający śmiech. – Dobrze, teraz już to mam, ale nie rozumiem, jak mogliśmy ich przegapić, jeśli rzeczywiście tak się stało.
– To akurat jest całkiem proste. Anu i jego zausznicy przez całe tysiąclecia manipulowali ziemską populacją i mieli mnóstwo kontaktów, włączając w to ludzi, którzy nie mieli pojęcia, że dla nich pracują. Większość grubych ryb złapaliśmy, kiedy napadłeś na jego enklawę, lecz Anu nie mógł ich tam wszystkich zmieścić. Udało nam się zidentyfikować większość poważnych graczy dzięki danym, które zdobyliśmy, lecz dużą część płotek musieliśmy przegapić.
– Ale ci ludzie wcale mnie nie martwią. Wiedzą, co się z nimi stanie, jeśli ściągną na siebie naszą uwagę, i dlatego większość z nich postanowiła zostać bardzo lojalnymi poddanymi Imperium. Ale trochę niepokoi mnie fakt, że Kirinal prowadziła co najmniej dwie ściśle tajne komórki, o których nikt inny nie wiedział. Kiedy ty i Tanni zabiliście ją w ataku na Cuernavaca, nawet Anu i Ganhar nie wiedzieli, kim byli ci ludzie, dlatego nie ściągnęli ich do enklawy przed ostatecznym atakiem.
– Mój Boże, Hursag! – Hatcher wydawał się przerażony. – Mówisz, że najwyżsi rangą współpracownicy Anu nadal są na swobodzie?
– Nie więcej niż tuzin – odparła Ninhursag – i podobnie jak płotki, raczej nie będą chcieli zwracać na siebie uwagi. Nie proponuję, byśmy o nich zapomnieli, Geraldzie, ale pomyśl, w jakim oni są bagnie. Stracili patrona, kiedy Colin zabił Anu, a poza tym, jak mówił Horus, wywróciliśmy społeczeństwo Ziemi do góry nogami, więc pewnie utracili też większość wpływów, które mogli mieć w poprzednim układzie. Nie sądzę, by nawet ci, którzy nie zostali na lodzie, zrobili coś, co mogłoby zwrócić uwagę na ich dawne związki z Anu.
– Admirał MacMahan ma rację, admirale Hatcher – powiedział Dahak. – Nie chcę sugerować, że nigdy nie staną się zagrożeniem – sam fakt, że świadomie służyli Anu, świadczy nie tylko o ich zbrodniczych skłonnościach, ale także o ambicjach i umiejętnościach – lecz nie mają już zaplecza. Choć byłoby szaleństwem zakładać, że przestaną poszukiwać wsparcia albo go nie znajdą, w tej chwili nie stanowią większego zagrożenia niż każda inna grupa pozbawionych skrupułów jednostek. Co więcej, należy zauważyć, że byli zorganizowani na poziomie komórek, co sugeruje, że członkowie jednej komórki znali tylko innych członków tej samej komórki, dlatego ich zorganizowana działalność nie jest możliwa.
– No dobrze, wierzę wam – westchnął nieco bardziej rozluźniony Hatcher – ale nadal denerwuje mnie świadomość, że ktoś z bandy Anu jest na wolności.
– Mnie także – powiedział Colin, a Jiltanith pokiwała głową. – Z drugiej jednak strony wydaje mi się, że ty, Hursag, razem z Dahakiem i Gusem panujecie nad sytuacją. Pilnuj tej sprawy i zawiadom mnie, jeśli cokolwiek – naprawdę cokolwiek – zmieni się w tej kwestii.
« 1 2 3 4 5 6 12 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Angielscy łucznicy kontra obcy
— Beatrycze Nowicka

Kosmiczne nudy
— Michał Foerster

Idzie ku lepszemu
— Grzegorz Wiśniewski

Krótko o książkach: Marzec 2002
— Magda Fabrykowska, Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Eryk Remiezowicz

Odpowiedź jest oczywista
— Magda Fabrykowska

Krótko o książkach: Listopad 2001
— Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Joanna Słupek

Obszernie o niczym
— Jarosław Loretz

Bóg, Honor i Ojczyzna
— Magda Fabrykowska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.