Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jack McDevitt
‹Boża klepsydra›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBoża klepsydra
Tytuł oryginalnyDeepsix
Data wydania12 czerwca 2007
Autor
PrzekładJolanta Pers
Wydawca Solaris
CyklAkademia
ISBN978-83-89951-77-0
Format520s.
Cena39,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Boża klepsydra

Esensja.pl
Esensja.pl
Jack McDevitt
« 1 2 3

Jack McDevitt

Boża klepsydra

Will to Wilbur Keene, który był z Biney. Skończył między innymi medycynę, i to był główny powód jego uczestnictwa w tej wyprawie.
– Goniły nas całą drogę – odezwała się Tatia. – Cały czas atakowały.
– Ciała dalej tam są?
– Czekaliśmy do zmroku – odparła. – Wtedy po nie poszliśmy.
– Will mówi, że one wstrzykują jakąś truciznę – rzekł Cookie. – Całe szczęście, że mamy e-skafandry. Powiedział, że ta trucizna działa na ludzi. Paraliżuje. Działa na układ nerwowy.

Spał. Kiedy się obudził, byli gotowi do odlotu.
– Kto jest w Tess? – spytał. Miał na myśli lądownik Cappy’ego. Pilot i wszyscy pierwotni pasażerowie już nie żyli. Ale nie chcieli go tu zostawiać.
– Nikt – odparł Cookie. – Ale to nie problem. Kiedy już wyruszymy, powiem Tess, żeby wracała do domu.
SI.
W kabinie było ciemno, jeśli nie liczyć delikatnej poświaty instrumentów. Tatia siedziała w milczeniu daleko od niego, wpatrując się w mrok.
Patrzył, jak światła na zewnątrz mrugają i odpływają w mrok.
– Dobrze, proszę państwa – przemówił Cookie. – Wygląda na to, że teraz nasza kolej.
Nightingale zrozumiał, że Cookie, jako ocalały członek ekipy dowodzenia, jest teraz kapitanem.
Uprząż, która mocowała go w pozycji na brzuchu, osunęła mu się na uda i ramiona. I całe szczęście, bo nagły podmuch wiatru uderzył w statek i zatrząsł nim, gdy startowali.
– Trzymajcie się – rzekł Cookie.
Nightingale nie widział za wiele z tego, co się działo, ale ruchy pilota sugerowały, że startują na ręcznym sterowaniu. Lądownik wyrównał lot i ruszył ku gwiazdom.
Milczeli. Nightingale gapił się na podświetlone instrumenty. Tatia siedziała z odrzuconą do tyłu głową i zamkniętymi oczami. Dopiero teraz prawda zaczynała do nich docierać. Nieobecność Andi była czymś nieomal fizycznym, prawie namacalnym.
– Tess – Cookie zwrócił się do pozostałego na powierzchni planety lądownika. – Kod jeden jeden. Zaakceptuj mój głos.
Nightingale słuchał wiatru szumiącego między skrzydłami. Tatia zmieniła pozycję, otworzyła oczy i spojrzała na niego.
– Jak samopoczucie, szefie?
– Nieźle.
– Jak sądzisz, przyślą następną ekipę?
Odruchowo wzruszył ramionami i poczuł szarpnięcie w karku. Zdrętwiał.
– Będą musieli. To jest przecież, na litość boską, żywa planeta. Kiedyś będzie tu kolonia.
Ale będą też konsekwencje polityczne. Dla niego, odpowiedzialnego za misję, dla jego ludzi – będą musieli ponieść koszty.
– Przepraszam – wtrącił Cookie. – Randy, Tess nie odpowiada.
– Niedobrze. Chcesz mi powiedzieć, że będziemy musieli tam wrócić po lądownik?
– Spróbuję zobaczyć z góry, co się dzieje.
Ekrany rozjarzyły się i Nightingale zobaczył nagranie, las w świetle dnia. Widok z ich lądownika. Stado kardynałów przeleciało przez ekran i znikło. Ludzie wychodzili z lasu. Kogoś prowadzono, kogoś niesiono. Chmara ptaków uderzyła w nich.
Nightingale zobaczył Remmy’ego, jednego z ludzi Biney, zalanego krwią, z dłonią przyciśniętą do lewego oka. Klęczał na jednym kolanie, strzelał. Biney pochylała się nad nim, osłaniając go.
Zobaczył siebie, zwiniętego w ramionach Hala. Na ekranie pojawił się Cookie, machając gałęzią.
Laser Biney chlastał wszystko, biały promień rozcinał popołudniowe powietrze. Ptaki spadały na ziemię wszędzie, gdzie tylko ich dotknął.
– Patrzcie – odezwał się Cookie. Laser ukąsił Tess, osmalił jej kadłub, po czym promień przemieścił się i rozpłatał moduł komunikacyjny. Moduł eksplodował deszczem iskier.
Cookie zatrzymał obraz.
– Jak zginęła Biney? – spytał Nightingale. – Była tam do końca.
– Stała na zewnątrz przy śluzie i odpierała atak, aż wszyscy znaleźli się w środku. – Cookie potrząsnął głową. – Będziemy musieli wrócić.
Nie. Nightingale nie chciał mieć już nic wspólnego z tym światem. W żadnym wypadku, nie wracają.
– Żeby odzyskać lądownik – rzekł Cookie, błędnie biorąc milczenie Nightingale’a za niezdecydowanie.
– Zostawmy go, Cookie.
– Nie możemy.
– To zbyt niebezpieczne. Nie dopuszczę do tego, żeby ktoś jeszcze zginął.
koniec
« 1 2 3
18 stycznia 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Krzywa wznosząca
— Michał Kubalski

„Mary Celeste” w kosmosie
— Michał Kubalski

Rejs do przyszłości, czyli Pana książka pozbawiła mnie posiłku
— Michał Kubalski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.