Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 13 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Joe Haldeman
‹Wieczna wojna›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWieczna wojna
Tytuł oryginalnyForever War
Data wydania12 marca 2007
Autor
PrzekładZbigniew A. Królicki
Wydawca Solaris
CyklWieczna wojna
ISBN978-83-89951-57-6
Format300s. oprawa twarda
Cena39,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wieczna wojna

Esensja.pl
Esensja.pl
Joe Haldeman
« 1 2 3 4 »

Joe Haldeman

Wieczna wojna

Dwaj mężczyźni w pierwszym rzędzie wstali i obrócili się do nas. Kapitan Stott był odrobinę niższy od majora, ale ulepiony z tej samej gliny; zdecydowane rysy twarzy gładkiej jak porcelana, cyniczny uśmieszek, centymetr precyzyjnie przyciętej brody wokół wydatnej szczęki, wygląd najwyżej trzydziestolatka. Na biodrze nosił wielki, staromodny pistolet na naboje prochowe.
Sierżant Cortez to całkiem inna historia – istny horror. Głowę miał ogoloną i zdeformowaną, spłaszczoną z jednej strony, gdzie wyraźnie amputowano spory kawałek czaszki. Bardzo smagłą twarz przecinała sieć zmarszczek i blizn. Brakowało mu połowy lewego ucha, a jego oczy miały tyle wyrazu, co przyciski maszyny. Nosił wąsy i brodę, które wyglądały jak chuda biała gąsienica owinięta wokół ust. U kogokolwiek innego jego chłopięcy uśmiech wyglądałby przyjemnie, tymczasem Cortez był chyba najbrzydszym, najpaskudniejszym stworzeniem, jakie widziałem w życiu. Mimo to, jeśli nie patrzeć na jego głowę, lecz wziąć pod uwagę dolne sześć stóp ciała, mógł pozować do plakatów reklamujących kurorty dla kulturystów. Ani Stott, ani Cortez nie nosili żadnych baretek. Cortez miał pod lewą pachą mały kieszonkowy laser, podwieszony na magnetycznym pierścieniu. Drewniana kolba broni była wyślizgana od częstego używania.
– A teraz, zanim oddam was pod czułą opiekę tych dwóch dżentelmenów, ostrzegam was jeszcze raz. Dwa miesiące temu na tej planecie nie było żywego ducha, tylko trochę sprzętu pozostawionego przez ekspedycję w 1991. Czterdziestu pięciu ludzi trudziło się przez miesiąc, wznosząc tę bazę. Dwadzieścia cztery osoby – przeszło połowa – zginęły w trakcie budowy. To najniebezpieczniejsza planeta, na jakiej kiedykolwiek próbował żyć człowiek, jednak te, na które podążycie, będą równie lub bardziej groźne. Wasi dowódcy spróbują utrzymać was przy życiu przez następny miesiąc. Słuchajcie ich… i bierzcie z nich przykład; oni przetrwali tu znacznie dłużej niż wy. Kapitanie?
Kapitan wstał, a major opuścił salę.
– Baa-czność!
Ostatnia sylaba poderwała nas na nogi.
– Powiem to tylko raz, więc lepiej słuchajcie – warknął. – To jest pole bitwy, a na polu bitwy jest tylko jedna kara za nieposłuszeństwo czy niesubordynację.
Wyrwał pistolet z kabury i trzymał go za lufę, jak pałkę.
– To automatyczny pistolet kaliber 0.45 z 1911 roku – broń prymitywna, ale skuteczna. Sierżant i ja mamy rozkaz użyć broni w razie potrzeby. Nie zmuszajcie nas do tego, ponieważ zrobimy to. Zrobimy.
Schował pistolet do kabury. Zatrzask głośno szczęknął w głuchej ciszy.
– Razem z sierżantem Cortezem zabiliśmy więcej ludzi niż siedzi teraz w tej sali. Obaj walczyliśmy w Wietnamie po stronie Amerykanów i obaj ponad dziesięć lat temu wstąpiliśmy do Międzynarodowych Sił ONZ. Dla przywileju dowodzenia tą kompanią czasowo zrezygnowałem ze stopnia majora, a sierżant Cortez ze stopnia kapitana, ponieważ obaj jesteśmy frontowymi żołnierzami, a to jest pierwsze pole bitwy od 1987 roku. Pamiętajcie o tym, co wam powiedziałem. Sierżant Cortez poinstruuje was szczegółowo o waszych obowiązkach. Proszę prowadzić dalej, sierżancie.
Zrobił w tył zwrot i wymaszerował z sali. Podczas całej tej oracji wyraz jego twarzy nie zmienił się nawet na jotę.
Sierżant poruszał się jak ciężka machina z mnóstwem łożysk kulkowych. Kiedy drzwi zamknęły się z sykiem, powoli obrócił się do nas i zdumiewająco łagodnym głosem powiedział:
– Spocznij, siadać.
Usiadł na stoliku. Mebel zatrzeszczał, ale wytrzymał.
– Kapitan może budzić strach i ja też, ale obaj chcemy dobrze. Będziecie ze mną w stałym kontakcie, więc lepiej przyzwyczajcie się do wyglądu mojej głowy. Kapitana pewnie już nie zobaczycie, chyba że na manewrach.
Dotknął swojej czaszki.
– A skoro mowa o głowie, nadal mam ją na karku, mimo wysiłków Chińczyków. Wszyscy starzy weterani, którzy zaciągnęli się na służbę ONZ, musieli spełnić te same kryteria, co wy. Tak więc podejrzewam, że wszyscy jesteście mądrzy i twardzi, jednak pamiętajcie, że kapitan i ja jesteśmy mądrzy, twardzi, a w dodatku doświadczeni.
Przekartkował plan zajęć, nie czytając go.
– Tak jak powiedział kapitan, podczas manewerów przewiduje się tylko jeden rodzaj kary. Najsurowszy. Jednak zazwyczaj nie będziemy musieli zabijać was za nieposłuszeństwo; Charon oszczędzi nam kłopotu. Po powrocie do bazy – to całkiem inna historia. Nie obchodzi nas, co robicie na kwaterach. Możecie przez cały dzień uganiać się za dupami i pieprzyć przez całą noc… Jednak kiedy zakładacie skafandry i wychodzicie na zewnątrz, macie być zdyscyplinowani w stopniu, jaki zawstydziłby centuriona. W pewnych sytuacjach jedna głupia pomyłka może zabić nas wszystkich. Pierwszą rzeczą, jaką was czeka, jest dopasowanie bojowych skafandrów. Zbrojmistrz czeka na kwaterach; zajmie się każdym po kolei. Idziemy.
4
– Wiem, że na Ziemi uczono was, co potrafi bojowy skafander.
Zbrojmistrz był niski, łysawy, w uniformie bez insygniów. Sierżant Cortez kazał nam zwracać się do niego „sir”, ponieważ był porucznikiem.
– Jednak chcę zwrócić uwagę na kilka spraw; może dodać pewne rzeczy, o jakich nie zapomnieli lub nie wiedzieli wasi instruktorzy na Ziemi. Sierżant był tak uprzejmy, że zgodził się być moją pomocą dydaktyczną. Sierżancie?
Cortez zdjął skafander i wszedł na niewielkie podium, gdzie stał kombinezon bojowy, rozpięty jak muszla w kształcie człowieka. Wszedł w nią tyłem i wsunął ramiona w sztywne rękawy. Usłyszeliśmy kliknięcie i ubiór zamknął się z cichym westchnieniem. Miał jasnozieloną barwę, a na hełmie napis drukowanymi literami CORTEZ.
– Kamuflaż, sierżancie.
Zieleń przeszła w biel, a ta w brudną szarość.
– To barwy maskujące odpowiednie na Charonie i na większości planet przejść – powiedział Cortez jak z głębokiej studni. – Jednak można także uzyskać kilka innych kombinacji.
Szarość upstrzyły jaśniejsze, zielone i brązowe plamy.
– W dżungli.
Kolor zmienił się w jaskrawą żółć.
– Pustynia.
Ciemny brąz, ciemniejszy, do atramentowoczarnego.
– Noc lub kosmos.
– Bardzo dobrze, sierżancie. O ile wiem, to jedyna cecha tego skafandra, jaką udoskonalono po waszym szkoleniu. Sterowanie znajduje się wokół waszego lewego nadgarstka i jest naprawdę trudne do opanowania. Kiedy jednak znajdzie się właściwą kombinację, łatwo ją uzyskać. Na Ziemi nie mieliście zbyt wiele godzin ćwiczeń w skafandrach. Nie chcieliśmy, żebyście przyzwyczajali się do nich w przyjaznym otoczeniu. Kombinezon bojowy jest najbardziej śmiercionośną bronią osobistą, jaką kiedykolwiek wyprodukowano, a pozbawiony uzbrojenia zbyt łatwo może zabić nieostrożnego użytkownika. Obróć się, sierżancie.
– Sprawa najważniejsza – rzekł porucznik, stukając w duże prostokątne wybrzuszenie między łopatkami. – Radiatory układu chłodzenia. Jak wiecie, skafander próbuje utrzymać optymalną temperaturę ciała niezależnie od pogody na zewnątrz. Materiał kombinezonu jest tak zbliżony do idealnego izolatora, jak pozwalały na to wymagania wytrzymałościowe. Dlatego te żeberka są gorące, szczególnie w porównaniu z temperaturą na zewnątrz – ponieważ oddają ciepło ciała. Wystarczy, że oprzecie się o bryłę zamarzniętego gazu – a jest ich tu mnóstwo. Gaz wyparuje szybciej, niż zdoła uciec z chłodnicy, a uciekając rozepchnie otaczający go „lód” i skruszy go… tak że w jednej setnej sekundy zmieni się w ręczny granat wybuchający wam za plecami. Nawet nie zdążycie niczego poczuć. W ciągu minionych dwóch miesięcy w podobny sposób zginęło jedenaście osób. A oni po prostu budowali kilka chat. Zakładam, że wiecie jak łatwo układ wspomagający może zabić was lub waszych towarzyszy. Czy ktoś chce uścisnąć rękę sierżantowi?
Przerwał, podszedł do Corteza i uścisnął mu urękawiczoną dłoń.
– On ma duże doświadczenie. Dopóki go nie nabędziecie, bądźcie bardzo ostrożni. Zechcecie podrapać się, a skręcicie sobie kark. Pamiętajcie o semilogarytmicznej reakcji skafandra: nacisk z siłą dwóch funtów daje siłę pięciu funtów, trzy dają dziesięć, cztery to dwadzieścia trzy, a pięć da czterdzieści siedem. Większość z was potrafi ścisnąć z siłą znacznie przekraczającą sto funtów. Przy tym wzmocnieniu teoretycznie możecie złamać na pół stalową belkę. W rzeczywistości zniszczylibyście materiał rękawic i szybko zginęlibyście – przynajmniej tu, na Charonie. Dekompresja ścigałaby się z zamrożeniem. Umarlibyście, bez względu na wynik tego wyścigu.
– Wspomaganie nóg również jest niebezpieczne, chociaż wzmocnienie nie jest tu aż tak duże. Dopóki nie nabierzecie wprawy, nie próbujcie biegać ani skakać. Możecie potknąć się, co oznacza niemal pewną śmierć. Grawitacja Charona wynosi trzy czwarte ciążenia ziemskiego, więc nie jest tu tak źle. Jednak na naprawdę małej planecie, takiej jak Księżyc, możecie podskoczyć i nie opaść na powierzchnię przez dwadzieścia minut, tylko szybować aż za horyzont. I z prędkością osiemdziesięciu metrów na sekundę możecie uderzyć w jakąś górę. Na małym asteroidzie łatwo można osiągnąć prędkość ucieczki i polecieć na małą wycieczkę w przestrzeń międzygwiezdną. To dość powolny sposób podróżowania.
– Od jutra rana zaczniemy uczyć was, jak zostać przy życiu w tej straszliwej maszynie. Przez resztę popołudnia będę wzywał was pojedynczo do przymiarki. To wszystko, sierżancie.
Cortez podszedł do drzwi i pokręcił korbą, wpuszczając powietrze do śluzy. Zapalił się rząd lamp na podczerwień, zapobiegających zamarzaniu powietrza. Kiedy ciśnienia wyrównały się, zakręcił zawór, otworzył drzwi i zamknął je za sobą. Pompa mruczała przez minutę, opróżniając komorę; wtedy wyszedł z niej i zamknął drugie drzwi.
Śluza była bardzo podobna do tych na Księżycu.
– Pierwszego poproszę szeregowego Omara Almizara. Pozostali mogą pójść wybrać sobie prycze. Wezwę was przez głośniki.
– W porządku alfabetycznym, sir?
– Mhm. Około dziesięć minut na każdego. Jeśli ktoś ma nazwisko na Z, równie dobrze może od razu iść do łóżka.
Mówił o Rogers. Ona pewnie marzyła tylko o tym, żeby pójść do łóżka.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Wojna nigdy nie trwa wiecznie
— Jakub Gałka

Tegoż twórcy

Esensja czyta: IV kwartał 2008
— Artur Chruściel, Ewa Drab, Jakub Gałka, Daniel Gizicki, Anna Kańtoch, Paweł Sasko, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Na zawsze bez sensu
— Darth Caine al-Taqwa Atreides

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.