Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 22 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Weber, Linda Evans
‹Wrota Piekieł. Księga pierwsza›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWrota Piekieł. Księga pierwsza
Tytuł oryginalnyHell’s Gate
Data wydania4 lutego 2008
Autorzy
Wydawca ISA
CyklWrota Piekieł
ISBN978-83-7418-177-8
Format512s. 135×205mm
Cena35,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wrota Piekieł

Esensja.pl
Esensja.pl
David Weber, Linda Evans
« 1 2 3 4 5 26 »

David Weber, Linda Evans

Wrota Piekieł

Drugim powodem – dużo ważniejszym – był przenikający szeregi Armii Arkany system patronacki. To on był jedynym powodem, dla którego Garlath nosił jeszcze mundur. Oficer nie był może tak dobrze umocowany, by starać się o awans, ale miał wystarczające koneksje, by w wypadku wymiany na innego półsetnika – tuż przed zapowiadającą się eksploracją potencjalnie ważnego portalu – jego sponsorzy zaczęli zadawać na górze niewygodne pytania. Jeśli wstępne ustalenia magistra Halathyna okazałyby się poprawne to nadchodząca operacja należała do tych, w których oficerowie mogli się wykazać przed przełożonymi.
Zdaniem Jasaka był to jeszcze jeden argument za tym, by powierzyć tę misję kompetentnemu młodemu oficerowi bez możnych patronów, którego awans wyszedłby całej Armii na dobre. No ale…
– W porządku mieczniku – westchnął. – Przekażcie półsetnikowi Garlathowi moje pozdrowienia oraz to, że chcę by jego pluton był gotowy do drogi jutro o świcie.
• • •
Po drugiej stronie portalu było dużo chłodniej. Mimo, że różnica czasu wynosiła tylko godzinę w stosunku do czasu lokalnego, pierwszy pluton Dowodzącego Pięćdziesięcioma Garlatha był gotów – wbrew najszczerszym staraniom Jasaka – do przejścia przez portal dopiero wczesnym popołudniem. Przekroczyli niematerialną granicę dzielącą od siebie hilmarańskie bagno i podbiegunowe obszary Andary. Wylot portalu znajdował się ponad Wielkimi Jeziorami Andarańskimi, pięć tysięcy mil na północ od miejsca, z którego wyruszyli, w miejscu, w którym powinno znajdować się królestwo Lokan. Dokładniej rzecz ujmując portal wychodził na wąskim przesmyku, oddzielającym jezioro Hammerfell i jezioro Białej Mgły od jeziora Królowej Kalthry. Co prawda w stosunku do bazy różnica czasu wynosiła tylko godzinę, lecz zmiana szerokości geograficznej sprawiła, że z samego środka wczesnego, upalnego lata wkroczyli w rześką jesień.
Jasak wychował się w rodzinnej posiadłości w Nowej Arkanie, niecałe osiemdziesiąt mil od miejsca, w którym wyszli, z tą różnicą, że Nowa Arkana była zasiedlona od ponad dwóch stuleci. Ziemia pod stopami żołnierza wyglądała podobnie jak w jego ojczyźnie, a chłodne, pełne spadających liści powietrze północnej jesieni stanowiło miłą odmianę po wilgotnym, dusznym klimacie bazy, lecz potężne drzewa pierwotnej puszczy nawet na nim wywierały przytłaczające wrażenie.
Gęstwina lasu i brak otwartych przestrzeni jeszcze mniej musiały podobać się półsetnikowi Garlathowi, wychowanemu na rozległych stepach Yanko. Setnik Olderhan, głównodowodzący Kompanii C, Pierwszego Batalionu, Pierwszego Regimentu Drugiej Andarańskiej Temporalnej Brygady Rozpoznawczej wiedział, że nie powinien na oczach podwładnych traktować swych oficerów jak bandy starych bab, lecz ogarnęła go niemal nieodparta chęć, by kopnąć Garlatha w dupę.
Opanował się, choć nawet jemu – osobie zdyscyplinowanej od lat – przyszło to z trudem. W końcu Garlath był teraz temporalnym zwiadowcą. Służba w tej formacji wiązała się z częstymi i natychmiastowymi zmianami klimatu podczas trans-temporalnych podróży. Oznaczało to też, że powinien zachowywać pewność siebie w obliczu nieznanego i umieć poruszać się we wszelkich warunkach i w dowolnie trudnym terenie. Żadną miarą nie znaczyło to jednak, że powinien dać się zastraszyć nieskończonym milom kwadratowym drzew.
Jasak odwrócił wzrok od żołnierzy, by choć na chwilę przestać się przejmować. Garlath tymczasem starał się zapanować nad swym oddziałem. Setnik odwrócił się tyłem do jesiennego krajobrazu północy i spojrzał przez portal na wilgotne bagno, z którego właśnie przybyli. Był to jeden z widoków, z którymi można się było oswoić, zwłaszcza jeśli – tak jak żołnierze Drugiej Andarańskiej – często podróżowało się pomiędzy wszechświatami, ale nikt nie był w stanie traktować go jak czegoś zupełnie naturalnego.
Magister Halathyn wyrażał się o tym portalu lekceważąco. Nazywał go „zwykłą trójką”. I oczywiście ta klasyfikacja była słuszna. Istniało wiele większych portali, lecz nawet „zwykła trójka” ciągnęła się na przestrzeni niemal czterech mil. Wielki, dysk wycięty z wszechświata… i wklejony do innego.
Widok ten stanowił coś więcej niż tylko osobliwość krajobrazu. Co więcej, jeśli nie widziało się portalu osobiście, to ciężko było to zrozumieć.
Sam Jasak tylko powierzchownie pojmował współczesną teorię portali. Fascynowały go jednak niezmiernie. Portale, jak sądzono, miały jedynie dwa wymiary – szerokość i wysokość. Nikomu nie udało się zmierzyć głębokości żadnego z nich. Wskazywało to na fakt, że nie było jej wcale. Oglądany z boku portal stanowił linię, widzialną, lecz niemierzalną. Linię, na której kończył się wszechświat… i zaczynał się inny.
Jeszcze bardziej fascynujący był sposób, w jaki portale łączyły ze sobą wszechświaty.
Obserwator stojący po wschodniej stronie portalu we wszechświecie A, patrząc na zachód widział część wszechświata B. Nie było natomiast wiadomo, w którym kierunku wszechświata B spogląda – strony świata obu stron portalu nie pokrywały się ze sobą. Jeśli obserwator przeszedłby przez portal do wszechświata B i odwrócił się za siebie zobaczyłby dokładnie to, czego mógł się spodziewać – to miejsce we wszechświecie A, z którego właśnie wyszedł. Gdyby jednak wrócił do wszechświata A i obszedł portal dookoła, na jego zachodnią stronę i spojrzałby na wschód, to ujrzałby widok odwrócony o 180 stopni od tego, który oglądał wcześniej. I gdyby teraz wszedł do wszechświata B, znów miałby portal za plecami, tyle, że tym razem widziałby za sobą zachód, a nie wschód wszechświata A.
Teoretycy nazywali ten efekt „przeciwintuicyjnym”. Większość zwiadowców temporalnych, w tym Jasak, nazywało go efektem „nie przejdziesz”. Nie można było bowiem znaleźć się po drugiej stronie portalu w tym samym wszechświecie bez obchodzenia go dokoła. Zasada ta sprawdzała się w wypadku wszystkich portali we wszystkich wszechświatach, więc nie można było przejść przez portal w jedną stronę, potem wrócić i pojawić się po drugiej stronie we wszechświecie wyjściowym bez okrążenia go.
Szczerze mówiąc, za każdym razem kiedy ktoś tłumaczył Jasakowi zasadę działania portali, oficer czuł, jak puchnie mu mózg. Inżynierowie projektujący infrastrukturę baz wokół portali wykorzystywali jednak ten efekt jak coś najzwyklejszego w świecie. Każdy musiał się do tego, rzecz jasna, przez jakiś czas przyzwyczajać. Częstym widokiem, na przykład, były dwa szeregi ślizgaczy wjeżdżające na pełnym gazie w ten sam portal z dwóch stron. Wydawało się, że dojdzie do nieuchronnego zderzenia i to bez względu na to, ile czasu ktoś poświęcił na studiowanie działania portali. Oczywiście jednak, do żadnych wypadków nie dochodziło. Kiedy oglądało się obie kolumny pojazdów z drugiego, docelowego wszechświata widziało się je, pojawiające się nagle w przestrzeni w jednej chwili, ale zmierzające w przeciwnych kierunkach.
Z czysto wojskowego punktu widzenia te szczególne właściwości podróży trans-temporalnych mogły okazać się więcej niż tylko kłopotliwe. Unia Arkany nie prowadziła jednak żadnej poważnej wojny od ponad dwustu lat.
Jasak stał właśnie w środku portalu, przez który chwilę temu przeszedł. Spojrzał za siebie na wysunięty posterunek w dżungli. Słońce oświetlało bagna pod wyraźnie innym kątem i wywoływało cienie dziwnie kontrastujące z chłodnym lasem północy, w którym się znaleźli. Roje bagiennych owadów przekraczały z głośnym brzęczeniem granicę portalu, po czym od razu zawracały wystraszone chłodnym wiatrem.
Ten konkretny portal był względnie nowy. Teoretycy nadal spierali się w jaki sposób i dlaczego portale powstawały, lecz od ponad stu osiemdziesięciu lat wiadomo było, że wciąż tworzą się nowe. I to wcale nie rzadko. Ten pojawił się na tyle dawno, że gigantyczne drzewa przepołowione w momencie jego wystąpienia zdążyły już zeschnąć i umrzeć. Stały teraz, niczym zniszczone, wypalone kominy. Widać jednak było, że wkrótce pokona je ostry północny wicher. Fakt, że jeszcze nie padły oznaczał, że portal musiał pojawić się jedynie kilka lat temu.
Jasak pomyślał z goryczą, że uporządkowanie plutonu zajmuje półsetnikowi Garlathowi niewiele krócej.
Jednak Garlath zdołał wreszcie ustawić swoich żołnierzy w szyku marszowym. Prawie. Żołnierz na szpicy był wysunięty zbyt daleko od reszty, tak samo jak zwiadowcy na flankach. Jasak zacisnął zęby i powstrzymał się od zwrócenia uwagi oficerowi. Na razie. I tak wiedział, że musi odbyć z Garlathem rozmowę na temat niedopuszczalnego opóźnienia wymarszu, ale odłożył to do momentu, kiedy rozbiją obóz i będzie mieć możliwość „naradzenia się” z podwładnym na osobności. W sytuacji, w której kompania C była oddzielona od reszty batalionu, stanowiąc jedyną siłę zbrojną na końcu łańcucha tranzytowego, zachowanie dyscypliny było szczególnie istotne i nie mógł dać żołnierzom powodu do myślenia, że uważa ich dowódcę za kompletnego idiotę.
Zwłaszcza, że tak właśnie było.
Zamiast więc rzucić się na Garlatha ze świeżym dowodem jego braku kompetencji w rękach, spojrzał jedynie wymownie na starszego miecznika Threbucha i ruszył z nim za Garlathem w towarzystwie magister Kelbryan.
« 1 2 3 4 5 26 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Angielscy łucznicy kontra obcy
— Beatrycze Nowicka

Kosmiczne nudy
— Michał Foerster

Idzie ku lepszemu
— Grzegorz Wiśniewski

Krótko o książkach: Marzec 2002
— Magda Fabrykowska, Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Eryk Remiezowicz

Odpowiedź jest oczywista
— Magda Fabrykowska

Krótko o książkach: Listopad 2001
— Wojciech Gołąbowski, Jarosław Loretz, Joanna Słupek

Obszernie o niczym
— Jarosław Loretz

Bóg, Honor i Ojczyzna
— Magda Fabrykowska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.