Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 14 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Marek Baraniecki
‹Głowa Kasandry›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGłowa Kasandry
Data wydania19 września 2008
Autor
Wydawca superNOWA
ISBN978-83-7578-013-0
Format300s.
Cena30,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Głowa Kasandry

Esensja.pl
Esensja.pl
Marek Baraniecki
« 1 2 3

Marek Baraniecki

Głowa Kasandry

Po zachodzie słońca, o dwa kilometry dalej, rozwiesił hamak między transporterem a wbitym w ziemię palem i rozpalił ognisko. Po kolacji ułożył się w hamaku, słuchając nocnego życia owadów, którym zwielokrotniona radioaktywność atmosfery bynajmniej nie przeszkadzała w gatunkowym pochodzie ewolucyjnym. Po niebie wiła się wielobarwnymi wstęgami i płaszczyznami zorza. Patrzył na projekcję barw słonecznego widma i czuł, że to właśnie ona może stać się dla Ziemi zwiastunem najgroźniejszego niebezpieczeństwa. Wcześniej jut naruszona przez człowieka równowaga magnetyczna planety od trzynastu lat nie istniała. Do tej pory nie powstała nowa powłoka magnetyczna, analogiczna do tej, jaka od milionów lat chroniła glob przed kosmicznym promieniowaniem. Teodor Hornic zasnął dopiero przed północą i znowu śnił o Głowie Kasandry, postrachu ocalałej ludzkości lub tylko legendzie wymyślonej przez niedobitków ludzkiego gatunku.
Koło południa następnego dnia temperatura emocji Hornica zrównała się niemal z temperaturą otoczenia. Miejsce wybrane z daleka rzeczywiście kryło pod sobą wyrzutnię. Płyta pokrywowa znajdowała się pod jeziorkiem otoczonym trzcinami i wysoką, soczyście zieloną trawą. Tuż obok, na małym pagórku rosły wrzosy, w których zaczął kopanie. Małą saperką kroił darń i odkładał ją na bok, pozostawiając rowek szerokości łopatki i głębokości około trzydziestu centymetrów. Do wieczora pierwszego dnia wykopał w ten sposób ponad dwieście metrów kanalików. Pozwoliło mu to ustalić zasięg robót niwelacyjnych wykonanych przy maskowaniu terenu i stwierdzić, z jakim rodzajem pokrywy ma do czynienia.
Po tygodniu jego wstępne oceny się sprawdziły. Silos należał do dużych i Hornic był niemal pewny, że wykonany został pod balistyczny pocisk taktyczny. Z takimi silosami już się spotkał i potrafił łamać ich systemy zabezpieczeń. Teren wokół stawu upodobnił się do placu poszukiwań archeologicznych. Gęsta sieć wykopów pokrywała okoliczne pagórki i cienkimi nitkami trawersów wpisywała się w zbocza.
Niedzielę Hornic jak zwykle spędził na świętowaniu, a w poniedziałek rozpoczął pompowanie wody ze stawu. Zajęło to następnych dziesięć dni. W tym czasie jadł bardzo mało, sypiał krótko i źle.
Monotonny warkot pompy ucichł następnej środy w południe. Wtedy Hornic zszedł na sam środek mokrego dna stawu, żeby stwierdzić, że rodzimy muł kończy się w odległości trzech metrów od brzegu. Dalej był ił, nie pasujący zupełnie do struktury geologicznej otoczenia. W najniższym punkcie dna znalazł wylot kamionkowej rury. Płynęła nią nadal leniwie woda, jak przypuszczał, z któregoś z okolicznych stawów. Zgarnął nogą glinę i wepchnął ją do wylotu rury. Zamknął oczy i długo stał nieruchomo czując, jak przenika go świadomość bliskości celu. Przed oczami przewijał mu się film z utrwalaną przez trzynaście lat wiedzą. Wierzył zawsze w siebie i teraz swojej wiedzy ufał.
Ostatni etap trwał trzy dni. W czterech punktach wytyczonych teodolitem, z dokładnością do centymetra, Hornic wbił pneumatycznym kafarem na głębokość pięciu metrów przygotowane w bazie stalowe szyny. Pozostawił na powierzchni tylko ich metrowe końcówki. Samą akcję odłożył do następnego dnia. Zwinął, zakonserwował i spakował sprzęt, którego już nie potrzebował. Przejrzał mechanizm wyciągarki liniowej i zdalne sterowanie jej napędu.
Tej nocy po raz pierwszy się opanował. Nerwy, nie dające się dotąd ujarzmić, zaczęły mu być posłuszne. Jak nerwy myśliwego przed strzałem mającym zdecydować o jego życiu. Nie miał żadnych snów.
Rano powoli zjadł lekkie śniadanie i umył naczynia. Przebrał się w kombinezon. Założył pas i ładownicę z wykonanymi przez siebie narzędziami. Na piersi zawiesił elektroniczny miernik. Na drugim boku maskę przeciwgazową. Następnie otworzył nie używany do tej pory pojemnik i zdjął pokrowiec. Skontrolował wzrokiem pulpit radiokomputera i włożył kluczyk do stacyjki. Zgrał się z systemem sterowniczym wyrzutni, symulując drogą radiową wstępne polecenia otwarcia systemu zabezpieczającego.
Długo rozpoznawał setki wariantów wyświetlanych na monitorze, sprawdzając punkt po punkcie cały system silosu. W końcu komputer wyświetlił ten właściwy, jedyny i niepowtarzalny klucz sygnałowy. Hornic uruchomił emisję i spojrzał przez ramię w kierunku stawu. Grunt drgnął i półokręgiem, wokół linii przybrzeżnych trzcin, ziemia zapadła się ukazując czarną otchłań. Pale wbite po drugiej stronie dolinki odchyliły się lekko, ale uniemożliwiły szersze otwarcie wyrzutni, blokując tym samym moment odliczania do startu. Powrotną drogę pokrywy, drżąc lekko z emocji, Hornic odciął ślimakowymi stalowymi rozporami. Podjechał transporterem do krawędzi szczeliny. Na krzesełkowym dźwigu ze sterownikiem w ręce i maską na twarzy opuścił się w głąb. Zaledwie dwa metry pod stropem zatrzymał wyciąg. Odruchowo przetarł rękawicą szkła maski i zamarł.
Betonowy silos o średnicy około dwudziestu metrów i głębokości trzydziestu był pusty. Dwa pionowe rzędy czerwonych lamp oświetlały ponurym blaskiem wilgotną, przepastną czeluść.
Dziki wrzask wiszącego na linie człowieka targnął zamkniętą przestrzenią, budząc zwielokrotniony pogłos.
Purpurowy zachód słońca zastał Hornica stojącego twarzą w kierunku, który jego przodkowie nazywali północą. Na twarzy i gęstej brodzie mężczyzny widniały ślady łez. Były to łzy upokorzenia i zawodu. Przetarł rękawicą twarz, rozmazując na niej smar z liny wyciągarki.
– Niewiele po nas zostało, to prawda – szepnął do siebie – ale nie oddam ci nawet tego. Znajdę cię, choćbyś się schowała pod stumetrową warstwą ziemi lub wody.
Odpowiedział mu szum traw, który trwał od stworzenia świata.
koniec
« 1 2 3
5 października 2008

Komentarze

12 III 2011   04:28:50

Czytalem ia powiesc wiele lat temu... zaskakujace jest zakonczenie. Polecam

08 VIII 2012   10:42:26

Powieść postapokaliptyczna z czasów, gdy powstawała najlepsza tego typu fantastyka. Po III Wojnie Światowej specjalista od broni masowej zagłady "rozbraja" rakiety atomowe, których nie zdążono wystrzelić. Jednocześnie poluje na tytułową Głowę Kasandry, czyli centrum dowodzenia Systemem Kasandra - machiną zagłady, zdolną zniszczyć cały świat.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Jednostka i losy świata
— Marcin Mroziuk

Esensja czyta: IV kwartał 2008
— Artur Chruściel, Ewa Drab, Jakub Gałka, Daniel Gizicki, Anna Kańtoch, Paweł Sasko, Agnieszka Szady, Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.