Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 8 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Drake, Eric Flint
‹Podstęp›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPodstęp
Tytuł oryginalnyAn Oblique Approach
Data wydania23 kwietnia 2004
Autorzy
PrzekładJustyna Niderla
Wydawca ISA
CyklBelizariusz
ISBN83-88916-96-3
Format492s. 115×175mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Podstęp

Esensja.pl
Esensja.pl
David Drake, Eric Flint
« 1 2 3 4 15 »

David Drake, Eric Flint

Podstęp

Aleppo
wiosna, rok 528 n.e.
Rozdział 1
Obudzony przez swojego sługę Gubazesa Belizariusz wstał szybko, z wprawą weterana wielu kampanii. Leżąca u jego boku Antonina wolniej budziła się ze snu. Po wysłuchaniu Gubazesa generał narzucił tunikę i wypadł z sypialni. Nie czekał, aż Antonina się ubierze i nawet nie zapiął swoich sandałów.
Tak dziwni goście o tej porze nie powinni czekać. Antoniusz Kasjan, biskup Aleppo był przyjacielem, który odwiedzał Belizariusza przy wielu okazjach, ale nigdy o północy. A ten drugi – Michał z Macedonii?
Belizariusz znał oczywiście to imię. Było sławne w całym Imperium Rzymskim. Popularne i uwielbiane przez zwyczajnych ludzi. Wśród dostojników kościelnych, którzy byli podmiotami okazjonalnych kazań Michała, jego imię cieszyło się złą sławą i nie darzyli go oni sympatią. Jednak generał nigdy osobiście nie spotkał tego człowieka. Tylko kilku miało okazję go poznać, ponieważ mnich od dawna mieszkał w jaskini na pustyni.
Idąc długim korytarzem w kierunku salonu, Belizariusz słyszał głosy dochodzące stamtąd. Jeden z nich rozpoznał jako należący do jego przyjaciela biskupa. Drugi wziął za głos mnicha.
– Belizariusz – zasyczał nieznany głos.
Odpowiedź należała do Antoniusza Kasjana, biskupa Aleppo.
– Tak jak ty, Michale, wierzę, że to wiadomość od Boga. Ale nie jest przeznaczona dla nas.
– On jest żołnierzem.
– Tak. I na dodatek generałem. Tym lepiej.
– Czy jest człowiekiem o czystym umyśle? – dopytywał się szorstki, stanowczy głos. – Prawej duszy? Czy podąża ścieżką sprawiedliwych?
– Och, myślę, że jego dusza jest wystarczająco czysta, Michale – odpowiedział łagodnie Kasjan. – W końcu pojął dziwkę za żonę. To dobrze o nim świadczy.
Głos biskupa ochłódł.
– Ty także, stary przyjacielu, cierpisz czasem z powodu grzechu faryzeuszy. Nadejdzie dzień, kiedy będziesz wdzięczny, że zastępy Pana dowodzone są przez tego, który, choć nie dorównuje świętym w czystości, jest równie przebiegły jak wąż.
Chwilę później Belizariusz wszedł do pokoju. Zatrzymał się na chwilę, badając wzrokiem dwóch czekających na niego mężczyzn. Oni również przypatrywali się generałowi.
Antoniusz Kasjan, biskup Aleppo, był niskim, pulchnym mężczyzną. Jego okrągłą, wesołą twarz wieńczył ostro zakrzywiony nos. Pomimo łysiejącej głowy, brodę miał bujną i starannie zadbaną. Belizariuszowi przypominał dobrze odżywioną, przyjazną i inteligentną sowę.
Michał z Macedonii przywodził na myśl obraz zupełnie innego ptaka – wznoszącego się w pustynne niebo wymizerowanego drapieżnika, którego bezlitosnym oczom nie umknie żaden szczegół. Oczywiście, pomyślał generał z lekkim rozbawieniem, poza stanem jego własnej osoby. Rozczochrana broda i tunika w nieładzie były dla świętego człowieka jakby niewidzialne.
Spojrzenie generała napotkało niebieskie oczy mnicha. Usta Belizariusza wykrzywił nieznaczny uśmieszek.
– Trzymaj go na uwięzi, biskupie, zanim podusi twoje gołębice.
Kasjan wybuchnął śmiechem.
– Dobrze powiedziane! Belizariuszu, pozwól mi przedstawić sobie Michała z Macedonii.
Belizariusz uniósł brew.
– Dziwny to gość o tej porze, czy w zasadzie o każdej porze, sądząc po jego opinii.
Generał podszedł bliżej i wyciągnął dłoń. Biskup natychmiast ją uścisnął. Mnich nie. Ale Belizariusz nadal trzymał rękę przed sobą i Michał zaczął się zastanawiać. Dłoń pozostała tam, gdzie była. Była to ręka duża, ładnie ukształtowana i z wyraźnymi pasmami ścięgien. Ręka, która nie drżała, chociaż mijały długie sekundy. Ale to nie dłoń przekonała w końcu bożego człowieka. Był to spokój brązowych oczu, tak nie pasujących do młodej twarzy. Oczu jak ciemne kamienie wygładzone w strumieniu.
Michał podjął decyzję i uścisnął rękę generała.
Małe zamieszanie spowodowało, że mężczyźni się odwrócili. W drzwiach stała ubrana w tunikę kobieta. Ziewała. Była bardzo niskiego wzrostu i bujnych kształtów.
Michał słyszał, że jest ładna jak na kobietę w jej wieku, ale teraz wiedział, że mówiono mu kłamstwa. Była bowiem piękna jak poranny deszcz, a lata dodawały jej urodzie bogactwa.
Jednak piękno Antoniny odpychało go. Nie w taki sposób, w jaki mogłoby przerażać świętego mającego w pamięci pramatkę Ewę. Nie, odpychało go, ponieważ był przekornym człowiekiem. Odkrył bowiem, że kiedy ludzie mówią o czymś, że jest dobre, okazuje się złe, prawdziwe staje się fałszywe, a piękne ukrywa ohydę.
Podchwycił wzrok kobiety. Jej oczy były zielone jak pierwsze wiosenne listki – czyste, jasne oczy w ciemnej twarzy, okolonej hebanowymi włosami.
Michał zastanowił się i ponownie doszedł do wniosku, że ludzie kłamią.
– Miałeś rację, Antoniuszu – powiedział szorstko. Zatoczył się lekko, zdradzony przez słabnące kończyny. Chwilkę później kobieta była u jego boku i poprowadziła mnicha w kierunku kanapy.
– Michał z Macedonii we własnej osobie – powiedziała miękko głosem zabarwionym humorem. – Jestem zaszczycona. Chociaż mam nadzieję, że nikt nie widział cię wchodzącego. O tej porze! Cóż, moja reputacja i tak jest zszargana. Ale twoja!
– Dbanie o reputację jest szaleństwem – odparł Michał. – Szaleństwem podsycanym przez pychę, która jest jeszcze gorsza.
– Radosny człowiek, nieprawdaż? –zapytał lekko Kasjan. – Mój najdawniejszy i najbliższy przyjaciel, chociaż czasem się zastanawiam dlaczego.
Żartobliwie potrząsnął głową.
– Spójrz na nas. On, że swoją rozwianą grzywą i zagłodzonym ciałem, i ja, gładko uczesany i... nie jestem zbyt szczupły. – Pokazał zęby w uśmiechu. – Ale przy całej mojej krągłości, należy podkreślić, że wciąż nie mam problemów z utrzymaniem się na nogach.
Michał uśmiechnął się słabo.
– Antoniusz zawsze miał skłonności do przechwałek. Na szczęście jest także inteligentny. Tępy Kasjan nie miałby się czym chwalić. Ale on zawsze potrafi coś znaleźć, zagrzebane i niedostrzegalne dla świata, jak kret szperający w poszukiwaniu robaków.
Belizariusz i Antonina uśmiechnęli się.
– Bystry stylito! – zawołał generał. – Czuję, jakby dzień nadszedł jeszcze przed wschodem słońca.
Kasjan potrząsnął głową, poważniejąc.
– Obawiam się, że nie. Raczej odwrotnie. Nie przybyliśmy tutaj, Belizariuszu, aby przynieść ci słoneczny blask, ale przepowiednię nadejścia ciemności.
– Pokaż mu! – rozkazał Michał.
Biskup sięgnął do sakwy i wyjął rzecz. Podał ją do przodu wyciągniętą ręką.
Belizariusz podszedł bliżej, aby przyjrzeć się przedmiotowi dokładniej. Jego oczy pozostały spokojne. Twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
Z drugiej strony Antonina wciągnęła głośno powietrze i odskoczyła.
– Czary!
Antoniusz potrząsnął głową.
– Nie sądzę, Antonino. A przynajmniej nie są to czary dokonane mocą ciemności.
Ciekawość pokonała strach. Antonina podeszła bliżej. Była niskiego wzrostu, więc nie musiała się pochylać, aby zbadać dokładnie rzecz.
– Nigdy nie widziałam czegoś takiego – wyszeptała. – Nigdy nie słyszałam o czymś takim. Magiczne kamienie, tak. Ale to przypomina klejnot, z początku, ale kiedy przypatrzysz się bliżej... Może kryształ. Ale potem jest jak...
Szukała odpowiednich słów. Jej mąż przemówił.
– Tak musi wyglądać chłodne jądro słońca, gdybyśmy tylko mogli przeniknąć przez jego piekielny żar.
– Och, doskonale powiedziane! – zawołał Kasjan. – Generał-poeta! Żołnierz-filozof!
– Dosyć żartów – przerwał Michał. – Generale, musisz ująć klejnot w dłonie.
Spokojne spojrzenie omiotło postać mnicha.
– Dlaczego?
Przez chwilę Michał wyglądał jak drapieżnik. Ale tylko przez chwilę. Niepewnie pustelnik opuścił głowę.
– Nie wiem dlaczego. Chcesz prawdy? Musisz to zrobić, bo mój przyjaciel Antoniusz Kasjan tak mówi. A spośród wszystkich ludzi, których znam, on jest najmądrzejszy. Nawet jeżeli zadaje się z przeklętymi księżmi.
Belizariusz spojrzał na biskupa.
– Dlaczego więc, Kasjanie?
Biskup spojrzał w dół na trzymany w dłoni przedmiot, na klejnot, który nie był klejnotem; kamień nic nie ważący; kryształ bez krawędzi; rzecz o wielu płaszczyznach, które, jak mu się zdawało, ciągle się zmieniały. Wyglądał jak doskonale okrągła sfera, rodem z marzeń antycznych Greków.
Antoniusz wzruszył ramionami.
– Nie mogę odpowiedzieć na twoje pytanie. Ale wiem, że tak musi być.
Biskup odwrócił się do siedzącego Michała.
– To najpierw nawiedziło Michała, kilka dni temu w jego grocie na pustyni. Wziął tę rzecz do ręki i doświadczył widzenia.
Belizariusz spojrzał na mnicha.
– I nie uważasz, że zamieszane w to mogą być moce magiczne? – zapytała z wahaniem w głosie Antonina.
Michał z Macedonii potrząsnął głową.
– Jestem pewien, że rzecz ta nie ma nic wspólnego z dziełem szatana. Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego, nie słowami zrozumiałymi dla istot ludzkich. Po prostu poczułem tę rzecz. Żyłem z nią, przez dwa dni tkwiła w moim umyśle, podczas gdy moje ciało leżało nieprzytomne dla świata.
Zmarszczył brwi.
– Dziwne. Naprawdę dziwne. Wtedy wydawało mi się, że to trwało zaledwie chwilkę.
Ponownie potrząsnął głową.
– Nie wiem, co to jest, ale jednego jestem pewien. Nie ma w tym ani śladu zła. To prawda, wizje, które na mnie to zesłało, były straszne i okrutne ponad ludzką miarę. Ale widziałem też inne obrazy, których nie mogę sobie dokładnie przypomnieć. Pozostały w mojej pamięci niczym sen czający się na granicy pojmowania. Wizje o rzeczach niemożliwych do wyobrażenia.
Opadł ciężko na oparcie krzesła.
– Wierzę, że to przesłanie od Boga, Antonino. Ale nie jestem pewien. I z pewnością nie mogę tego dowieść.
Belizariusz spojrzał na biskupa.
– A co ty myślisz, Antoniuszu? – wskazał na rzecz. – Czy ty też…?
Biskup przytaknął.
– Tak, Belizariuszu. Zaraz po tym, jak Michał przyniósł to do mnie, ostatniej nocy, i spytał o radę, wziąłem klejnot w dłonie. I ja również doświadczyłem wizji. Potwornych obrazów, podobnie jak Michał. Ale podczas gdy dla niego dwa dni stały się chwilą, dla mnie te kilka sekund było niczym wieczność. I nie straciłem przytomności.
Michał z Macedonii zaśmiał się nagle.
– Najbardziej gadatliwy spośród stworzeń bożych zniósł torturę niczym głaz! – zawołał. Uśmiechnął się ponownie, prawie wesoło.
– Na chwilę po ustaniu wizji byłem świadkiem prawdziwego cudu! Antoniusz Kasjan, biskup Aleppo zaniemówił.
Kasjan wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– To prawda. Po prostu odebrało mi mowę! Nie wiedziałem, czego mam się spodziewać po dotknięciu tej rzeczy, a już na pewno nie tego, czego doświadczyłem, nawet po ostrzeżeniach Michała. Prędzej bym oczekiwał, że spotkam jednorożca. Albo serafina. Albo spacerującą istotę zrobioną z lapis-lazuli i okutą srebrem przez kowali imperatora, albo...
– Krótko mówiąc, cud – prychnął Michał. Kasjan zamknął usta.
Belizariusz i Antonina uśmiechnęli się do siebie. Jedyną znaną wadą biskupa było to, że najprawdopodobniej zaliczał się do grupy najgadatliwszych ludzi na świecie.
Ale uśmiechy szybko zniknęły z twarzy zgromadzonych.
– I co zobaczyłeś, Antoniuszu? – zapytał Belizariusz.
Biskup machnął ręką.
– Opiszę moje wizje później, Belizariuszu. Nie teraz.
Spojrzał w dół na trzymany w dłoni przedmiot. Klejnot skrzył się. Wewnętrzne zmiany zachodziły zbyt szybko, żeby mógł je zarejestrować ludzki wzrok.
– Nie sądzę, że wiadomość jest przeznaczona dla mnie czy dla Michała. Myślę, że jest dla ciebie. Belizariuszu, ta rzecz to zapowiedź katastrofy, czymkolwiek by nie była. Ale istnieje też coś poza tym, co kryje się pod powierzchnią. Wyczułem to, kiedy wziąłem tę rzecz w dłonie. Wyczułem to naprawdę. cel, powiedzmy sobie, który jest w jakiś sposób zwrócony przeciwko tej katastrofie. Którego celem jesteś ty, jeżeli mogę tak to ująć.
Belizariusz ponownie przyjrzał się rzeczy. Jego twarz była bez wyrazu. Ale jego żona, która znała go dobrze, zaczęła go błagać.
Jej prośby nie dotarły do generała, gdyż jego żołnierski umysł podjął już decyzję. Przestała więc i zapadła cisza. Klejnot był niczym słońce, gdyby tylko gwiazda mogła zejść z nieboskłonu do pomieszczenia i pokazać się śmiertelnikom. I nie zabić ich.

Rzecz zakwitła mnożącymi się płaszczyznami, wybuchła, ale nie jak wulkan, lecz niczym początek tworzenia. Fasety rozwijały się, podwajały, mnożyły i powielały, pędząc przez labirynt, którym był umysł Belizariusza.
cel stał się skupieniem, a skupienie przybrało postać kryształu.
Powstała tożsamość. I wraz z nią cel przekształcił się w zamiar. I, gdyby skakanie do góry z radości leżało w możliwościach zamiaru, brykałby niczym jelonek w lesie.

Lecz dla Belizariusza nie istniało nic poza zbliżającą się otchłanią. Nic, tylko wizje przyszłości, gorszej od najpotworniejszego koszmaru.
« 1 2 3 4 15 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Cudzego nie znacie: My już są Amerykany
— Miłosz Cybowski

Cudzego nie znacie: Średniowieczna SF
— Ewa Pawelec

Inna wojna
— Janusz A. Urbanowicz

Krótko o książkach: Wrzesień 2001
— Artur Długosz, Janusz A. Urbanowicz, Grzegorz Wiśniewski

Pierwsza krew
— Janusz A. Urbanowicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.