Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Poul Anderson
‹Genesis / Olśnienie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGenesis / Olśnienie
Tytuł oryginalnyGenesis / Brain Wave
Data wydania16 listopada 2010
Autor
PrzekładMartyna Plisenko
Wydawca Solaris
ISBN978-83-7590-055-2
Format500s. oprawa twarda
Cena45,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Olśnienie

Esensja.pl
Esensja.pl
Poul Anderson
1 2 3 4 »
Zapraszamy do lektury fragmentu powieści Poula Andersona „Olśnienie” wchodzącej w skład tomu „Genesis / Olśnienie”. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Solaris.

Poul Anderson

Olśnienie

Zapraszamy do lektury fragmentu powieści Poula Andersona „Olśnienie” wchodzącej w skład tomu „Genesis / Olśnienie”. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Solaris.

Poul Anderson
‹Genesis / Olśnienie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGenesis / Olśnienie
Tytuł oryginalnyGenesis / Brain Wave
Data wydania16 listopada 2010
Autor
PrzekładMartyna Plisenko
Wydawca Solaris
ISBN978-83-7590-055-2
Format500s. oprawa twarda
Cena45,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Dla
Karen
oczywiście

Dzień, w którym wszystko zaczęło się zmieniać…
O świcie królik przycisnął nos do prętów pułapki w którą wpadł, popchnął je w górę – i był wolny. W tej chwili skończyła się dominacja Człowieka nad światem zwierząt.
Przed śniadaniem dziesięcioletni chłopiec bezmyślnie bazgrał jakieś wykresy – i odkrył rachunek różniczkowy. Na całym świecie system szkolnictwa stał się nagle bezużyteczny.
Wczesnym popołudniem biuro Petera Corintha w Instytucie Badań Zaawansowanych huczało z podekscytowania. Nadszedł pierwszy raport, a Corinth gwizdnął myśląc o implikacjach. Wciąż było zbyt wcześnie, aby do reszty świata mogło już dotrzeć, co się stało. Ale jutro, myślał Peter, jutro naprawdę będzie o tym głośno.
Gotowy czy nie, rodzaj ludzki był na drodze do ogromnego, umysłowego skoku. Nadchodziła nowa era – nieprzewidywalna i obiecująca – i już nic nigdy nie będzie takie samo.
Rozdział 1
Pułapka zatrzasnęła się o zachodzie słońca. W świetle jego ostatnich, czerwonych promieni, przerażony królik rzucał się na ścianki swego więzienia, dopóki strach i otępienie nie spowodowały, że skulił się i dygotał bezradnie w rytm uderzeń własnego serca. Nie poruszał się, kiedy zapadła ciemność i pojawiły się gwiazdy. Ale gdy wstał księżyc i białe światło zalśniło lodowato w jego wielkich oczach, królik popatrzył w stronę mrocznego lasu.
Nie potrafił zatrzymać wzroku na zbyt bliskich obiektach, jednak po chwili zdołał skupić spojrzenie na wejściu do pułapki. Wszedł do środka, klapa opadła za nim, a na jej drewnianej powierzchni dostrzegł tylko płytkie zadrapania, które sam zrobił. Bardzo powoli, sztywniejąc ze strachu w białej, nierzeczywistej poświacie księżyca, przywołał wspomnienie opadającej klapy i aż pisnął z przerażenia. Była tam, solidna na tle oddychającego lasu, najpierw na moment zawisła w górze, by zaraz potem z głuchym łoskotem opaść w dół. Ta dwoistość przedtem–potem była czymś, czego królik nigdy wcześniej nie doświadczył.
Księżyc wznosił się coraz wyżej, kołysząc się na niebie pełnym gwiazd. Gdzieś w pobliżu rozległo się pohukiwanie sowy, królik zamarł w bezruchu, gdy przelatywała nad nim jak duch. W głosie ptaka pobrzmiewał strach i oszołomienie. Wreszcie sowa zniknęła i otoczyły go tylko szepty i zapachy nocy. Przez długi czas siedział wpatrując się w klapę i przypominał sobie, jak opadała.
Księżyc zmierzał powoli w stronę blednącego na zachodzie nieba. Być może królik nawet trochę szlochał na swój króliczy sposób. Świt na razie był tylko mgiełką w mroku spowijającym pręty klatki stojącej pod szarymi drzewami. Nisko, na jej drzwiczkach znajdowała się poprzeczka.
Powoli, bardzo powoli, królik przesunął się w stronę zablokowanego wyjścia. Odsunął się od tej rzeczy, która go tu zamknęła. Pachniała człowiekiem. Potem ją powąchał, czując na pyszczku zimną i mokrą rosę. Poprzeczka odrobinę opadła.
Królik skulił się i naparł na nią barkiem. Potem napiął mięśnie, pchnął ku górze i drewniana klapa zadrżała. Sapał i poświstywał z wysiłku i zdenerwowania. Spróbował jeszcze raz. Z poskrzypywaniem zawiasów klapa uniosła się i królik wystrzelił na wolność.
Przez chwilę dygotał z napięcia. Zachodzący księżyc oślepiał go. Klapa z trzaskiem opadła na miejsce, a on odwrócił się i pobiegł w las.

Archie Brock pracował do późna, zbierając pniaki z wykarczowanego pola w pobliżu drogi północnej. Pan Rossman chciał do środy usunąć je wszystkie, aby wreszcie zacząć orkę na swoim nowym polu. Obiecał Brockowi premię, jeśli to zrobi. Archie zabrał więc ze sobą obiad i pracował aż do zmroku. Potem ruszył pieszo w trzymilową drogę do domu, ponieważ nie pozwolono mu używać jeepa ani furgonetki.
Był zmęczony, lekko obolały i żałował, że nie ma piwa. Ale w zasadzie nie myślał o niczym, po prostu stawiał nogę za nogą i pokonywał kolejne jardy. Drzewa w ciemnej ścianie lasu po obu stronach drogi rzucały długie cienie na podświetlony księżycem kurz. Słyszał grające świerszcze i pohukiwanie sowy. Powinien był wziąć strzelbę i zastrzelić ją zanim zacznie zagrażać kurczakom. Pan Rossman nie miał nic przeciwko temu, że Brock poluje.
Tego wieczoru zabawnie układały się jego myśli. Zazwyczaj po prostu szedł przed siebie, zwłaszcza gdy był tak zmęczony, jak teraz, ale – może ze względu na księżyc – zaczął sobie przypominać różne rzeczy, a w jego głowie formowały się słowa, zupełnie jakby ktoś je wypowiadał. Pomyślał o swoim łóżku i o tym, jak miło byłoby wracać z pracy samochodem; tyle tylko, że prowadząc miewał kłopoty z orientacją i spowodował kilka stłuczek. Dziwne, że mu się to przytrafiło, bo w sumie nie wydawało się to takie trudne: trzeba tylko zapamiętać kilka znaków i mieć oczy szeroko otwarte, to wszystko.
Jego stopy uderzały głucho o asfalt. Odetchnął głęboko, wciągając do płuc chłodne, nocne powietrze i popatrzył w górę. Gwiazdy naprawdę były dziś wielkie i jasne.
Wróciło do niego kolejne wspomnienie – ktoś kiedyś powiedział, że gwiazdy są jak słońce, tylko dalej. Wtedy nie miało to większego sensu. Ale może tak właśnie było? Światło lampy też jest tylko maleńką kropką, dopóki nie spojrzy się na nie z bliska, wtedy staje się bardzo duże. A jeśli gwiazdy były tak duże, jak słońce, to musiały być okropnie daleko.
Stanął jak wryty. Poczuł jak nagle przeszył go zimny dreszcz. Dobry Jezu! Jak wysoko były te gwiazdy!
Ziemia jakby usunęła mu się spod nóg, miał wrażenie, że zawisł na malutkiej skale wirującej wariacko w nieskończonych ciemnościach, a wokół płonęły i dźwięczały wielkie gwiazdy tak wysoko w górze, że uświadamiając to sobie, aż zakwilił.
Poderwał się do biegu.

Chłopiec wstał wcześnie, chociaż było lato i nie musiał iść do szkoły, a do śniadania zostało jeszcze sporo czasu. W świetle wschodzącego słońca ulica i miasteczko za oknem wyglądały bardzo czysto i jasno. Po ulicy przetoczyła się ciężarówka, a w stronę mleczarni, z pudełkiem na lunch w ręce, szedł człowiek w niebieskim drelichu. Poza tym chłopiec czuł się tak, jakby miał cały świat dla siebie. Ojciec wyszedł już do pracy, a mama, zanim przygotowała mu śniadanie, lubiła wrócić na godzinkę do łóżka. Siostra nadał spała, więc właściwie chłopiec był w domu całkiem sam.
Później miał przyjść po niego przyjaciel, z którym pójdzie na ryby, ale najpierw chciał popracować nad swoim modelem samolotu. Umył się tak starannie, jak można się spodziewać po dziesięciolatku, ze spiżarni wziął bułkę i wrócił do swojego pokoju i zagraconego biurka. Samolot zapowiadał się niezwykle obiecująco – prawdziwe cudo, Shooting Star z nabojem z dwutlenku węgla, dającym nie lada odrzut. Jednak z jakiegoś powodu tego ranka nie wyglądał tak dobrze, jak jeszcze wczoraj. Chłopiec żałował, że nie może zbudować prawdziwego silnika odrzutowego.
Westchnął, odsunął pracę i wziął kartkę papieru. Zawsze lubił bawić się liczbami, a jeden z nauczycieli nauczył go trochę algebry. Niektórzy koledzy nazywali go z tego powodu pupilkiem nauczyciela, dopóki nie stoczył z nimi zwycięskiej bójki. A to było naprawdę ciekawe, nie tak, jak tabliczka mnożenia. Tutaj cyfry i litery coś znaczyły. Nauczyciel powiedział, że jeśli naprawdę chce budować statki kosmiczne kiedy dorośnie, to musi porządnie nauczyć się matematyki.
Zaczął rysować jakieś wykresy. Różne równania dawały różne obrazki. Zabawnie było zobaczyć, jak x = ky + c daje prostą linię, podczas gdy x² + y² = c zawsze było okręgiem. Tylko jak zmienić jeden z iksów, aby był równy 3, a nie 2? Co się stanie, jeśli jednocześnie to samo zrobi się z y? Nigdy wcześniej o tym nie myślał!
Z kącika ust wysunął czubek języka i mocno ścisnął ołówek. Jakby podstawić coś pod x i y, jedno z nich trochę przekształcić, a potem…
Właśnie zbliżał się do odkrycia rachunku różniczkowego, ale mama zawołała go na śniadanie.
1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Genesis
— Poul Anderson

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.