Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Tomasz Pacyński
‹Wrota światów. Zła piosenka›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWrota światów. Zła piosenka
Data wydania12 maja 2004
Autor
Wydawca RUNA
CyklSherwood
ISBN83-89595-06-0
Format400s. 125×185mm
Cena27,50
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wrota światów. Zła piosenka

Esensja.pl
Esensja.pl
Tomasz Pacyński
1 2 »
Zapraszamy do lektury fragmentu powieści Tomasza Pacyńskiego zatytułowanej „Wrota światów. Zła piosenka”. Ukaże się ona 12 maja nakładem Agencji Wydawniczej RUNA.

Tomasz Pacyński

Wrota światów. Zła piosenka

Zapraszamy do lektury fragmentu powieści Tomasza Pacyńskiego zatytułowanej „Wrota światów. Zła piosenka”. Ukaże się ona 12 maja nakładem Agencji Wydawniczej RUNA.

Tomasz Pacyński
‹Wrota światów. Zła piosenka›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWrota światów. Zła piosenka
Data wydania12 maja 2004
Autor
Wydawca RUNA
CyklSherwood
ISBN83-89595-06-0
Format400s. 125×185mm
Cena27,50
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Basile wysforował się do przodu, jak zwykle gdy chciał okazać dezaprobatę. Szedł lekko i bez wysiłku, mimo iż niósł większość ich mizernego dobytku, ciężkie skóry i jeszcze na dodatek własny dwuręczny miecz. Jason wiedział, że olbrzym mógłby nie zatrzymując się maszerować tak do zmierzchu, a potem, zrzuciwszy swe brzemię, nakryć skórami i przespać kamiennym snem do rana. To Jason opóźniał marsz, musiał zatrzymywać się i odpoczywać, a w nocy źle znosił chłód. Często się budził, by dorzucić do ognia.
Za stary jestem na to wszystko, pomyślał ze złością, przyspieszając kroku. Trakt zakręcał lekko i Basile zniknął mu już prawie z oczu. Jason nie chciał krzyknąć, by ten zaczekał, ani narażać się na kolejne, gniewne burczenie. W ogóle ten młot staje się bezczelny, przemknęło mu przez głowę. Do czego to dochodzi? Za dobry byłem, rozpuścił się, tak to jest, kiedy potraktuje się takiego na równi ze sobą.
Zaraz zaklął pod nosem. Wspomniał kosze jadła, które chłopak przywiózł, kiedy pierwszy raz wyruszył ich śladem, w nadziei, że przyjmą go do kompanii. Jason zdziwił się mimochodem, jak odległe wydają się te wspomnienia, jak zbladły już, stały się nieważne. Ale pozostał wstyd, że oto teraz nie wiedzieć czemu czuje się lepszy od chłopaka.
Postanowił jednak zawołać. Trudno, pomyślał, niech Basile znów marudzi pod nosem. Nie chodziło tylko o to, by zwolnić tempo marszu, narzucone przez olbrzyma. Od rana, odkąd znaleźli trakt Jasona gnębiły jakieś przeczucia. Nawet nie przeczucia, Raczej niejasne wspomnienie. Męczyło go od paru dni i zawsze w końcu umykało, zanim potrafił zrozumieć.
Aż potknął się, kiedy nagle do niego dotarło. To było ostrzeżenie.
Nadal nie pamiętał dziwnej rozmowy z obcą kobietą. Nawet zatarła mu się w pamięci jej prawdziwa twarz. Przypominał sobie tylko maskę iluzji, za którą się skryła. Nie miał wątpliwości, że właśnie ona, w imię niepojętych celów tak postanowiła. Przekazała, co miała do przekazania i odeszła, zostawiając ich ogłupiałych. Mieli pamiętać tylko to, co nakazała.
Jasonowi przychodziły czasem do głowy ponure myśli, że w ogóle wszystko było iluzją. Może nawet tworem jego własnego umysłu, kolejną wizją, której tym razem nie potrafi odróżnić od jawy. Ale czymkolwiek była posłuchał jej. Inaczej pozostawałoby tylko beznadziejne oczekiwanie w zrujnowanej chacie, w środku obcej puszczy.
Przyspieszył kroku, Już chciał zawołać, kiedy zauważył, że Basile, który był już daleko za zakrętem nagle stanął. Chłopak rzucił na ziemię tobołki i uniósł rękę w ostrzegawczym geście.
Jasona dzieliło od niego kilkadziesiąt kroków. Kiedy też się zatrzymał, ustał chrzęst podeszew na żwirze gościńca. Martwą ciszę puszczy zakłócał teraz tylko jego przyspieszony, świszczący oddech.
Basile płynnym ruchem zdjął z ramienia ciężki, dwuręczny miecz. Klinga błysnęła w mdłym świetle słońca.
Jason nie czekał na kolejny znak. Puścił się biegiem ku chłopakowi. Był bezbronny, jeśli nie liczyć kija, podróżnego kostura wystruganego z solidnego, młodego dębczaka. Wolał nie zostawać dłużej sam.
Olbrzym nie obejrzał się nawet, gdy Jason stanął za nim, dał znak wolną ręką, by pozostał z tyłu. Ich oddechy w zimnym powietrzu rozwiewały się jasnymi obłoczkami, prześwietlonymi słońcem. Pot parował z nagich ramion Basile’a. Jak zwykle chłopak został w swoim kubraku bez rękawów, kiedy zgrzał się w marszu. Mięśnie przedramienia nabrzmiały mu pod skórą, gdy wodził przed sobą sztychem miecza, który trzymał pozornie bez wysiłku w jednej ręce.
By cokolwiek zobaczyć Jason nie bacząc na nic wysunął się do przodu. Wiedział, że byle głupstwo nie powinno wystraszyć Basile’a. Pomyślał przelotnie, że to nie tyle odwaga, ile po prostu brak wyobraźni.
- Nie leź pod ostrze – ostrzegł chłodno olbrzym.
Wskazał sztychem coś na samym środku traktu. Jason spojrzał i poczuł, jak po krzyżu przebiega mu zimny dreszcz.
Na skotłowanym żwirze spoczywało niewątpliwie ludzkie ciało. Świadczyły o tym resztki odzienia i trzymające się jeszcze na nogach długie buty. Reszta przypominała jako żywo widok, który można zobaczyć wkrótce po świniobiciu. Najbardziej w oczy rzucały się sinawe wnętrzności, wywleczone z rozprutego brzucha.
Basile powoli ruszył. Wciąż rozglądał się uważnie i wodził dokoła sztychem. Jason postępował za nim, krok za krokiem na ugiętych nogach, sprężony do skoku. Odniósł nagle wrażenie, że porusza się w gęstej smole. Czuł, jak włosy jeżą mu się na karku i potylicy.
Chłopak przystanął, kiedy nastąpił na pierwszą krwawą plamę. Zakrzepła już krew wsiąkła w gościniec, zlepiła piasek i żwir w czarne grudy. Ruszyli dalej, aż w końcu stanęli nad ciałem.
Jason nie wiedział, co mogło zabić nieszczęśnika. I nie chciał się nawet domyślać, zobaczywszy, co z niego zostało.
Zrobił krok, gdy coś brzęknęło pod podeszwą. Jason drgnął, trącił noskiem buta krótki kord.
– Miał broń – ochryple.
Basile rozglądał się. Kosmyki włosów lepiły mu się do spotniałego czoła. Chwilę trwało, zanim odpowiedział.
– I gówno mu to pomogło.
Jason nie mógł odmówić słuszności rozumowaniu Basile’a. Czujnie przepatrywał las, który jak na złość akurat w tym miejscu był nieźle podszyty. Zarastały go gęste jałowce, trudno więc było sięgnąć wzrokiem dalej.
Jason wciąż czuł jak mrówki spacerują mu wzdłuż krzyża. Tym żwawiej, że właśnie zauważył, iż wywleczone z otwartej jamy brzucha sine jelita są wciąż ciepłe. Parowały w chłodnym powietrzu.
Kiedy poczuł, jak zbiera mu się na mdłości, przełknął z trudem ślinę.
– Zabieramy się stąd – powiedział ochrypłym szeptem, jakby obawiał się, że ktoś lub coś może usłyszeć. – Nic tu po nas.
Przetarł spotniałe czoło.
– Nie wiem, kurwa, co go zabiło, i chyba nie chce wiedzieć. Ale może tu wrócić.
I właśnie wtedy wróciło.
* * *
Jason nie pamiętał później, co usłyszał najpierw – trzask łamanych gałęzi czy ryk. Być może rozległy się jednocześnie.
W pierwszej chwili nie wiedział, skąd dochodzi hałas. Zdrętwiał momentalnie, nie mógł nawet się poruszyć, sparaliżowany strachem. W oczach mu pociemniało, następne co zobaczył, to drobne kamyki i ziarna żwiru tuż przed oczyma. Błysnęła rozpaczliwa myśl, że już po nim. Czekał na ostateczny ból, kiedy coś rozszarpie mu brzuch, a potem na błogosławioną ciemność. Chwilę trwało, zanim dotarło do niego, że wciąż żyje i nie słyszy już niskiego ryku, tylko wściekłe syczenie.
To Basile, zrozumiał. Odepchnął mnie, żeby mieć czyste pole do cięcia. Ostrożnie podniósł głowę i zaraz ją opuścił. Wystarczyło mu to, co zobaczył.
Potwor przypadł do ziemi na skraju gościńca. Nie skoczył od razu, powstrzymany błyskiem długiej klingi albo po prostu zdziwiony, że ktoś mu się przeciwstawia, zamiast rzucać się do beznadziejnej ucieczki. Syczał tylko wściekle jak kocur zagnany w kąt.
Jak kocur, ale wielkości cielaka. Nawet podobny nieco do rysia – krępy, masywny, z pędzelkami na końcach uszu, położonych teraz i przylegających do czaszki. Monstrualnych rozmiarów kły zachodzące na dolną wargę, sięgały daleko poza brodę potwora. Były umazane lepką czerwienią, a do jednego przywarł sinawy strzęp.
Jason zauważył wszystko w krótkiej chwili, zanim znów zamknął oczy, walcząc z odruchem osłonięcia głowy ramionami. Poprzez syk potwora usłyszał chrzęst żwiru. To Basile zachodził z boku, starając się wejść między stwora a Jasona, by osłonić współtowarzysza przed atakiem. Miecz trzymał już oburącz, ostrzem skierowany w dół, tak, jak go niegdyś nauczono. Zupełnie jakby miał przed sobą nie bestię z innego świata, a rycerza uzbrojonego jak on sam. Błyszcząca klinga chwytała promienie słońca. Odbijała je, co wyraźnie denerwowało potwora. Syczał coraz głośniej, jego skóra lekko drgała na bokach.
– Zbieraj się – Basile nie podniósł głosu, ale Jason usłyszał go wyraźnie. – Kiedy skoczy, uciekaj.
Dokąd? - przemknęło Jasonowi przez głowę. I jak daleko, zanim zdąży cię załatwić? Jednak posłusznie skinął głową, choć Basile i tak nie mógł tego zobaczyć, gdyż wzrok wciąż miał utkwiony w przekrwionych ślepiach potwora.
Jason powoli uniósł się na czworaki. Przed sobą widział teraz nogi chłopaka, ugięte i szeroko rozstawione. Syk stwora przeszedł w niski ryk. Zaraz zaatakuje, nie zdążę pomyślał Jason z rozpaczą.
Bestia skoczyła. Jason nie zdążył zerwać się na nogi, kiedy ujrzał, jak płowa masa odrywa się od ziemi. Pozostał na klęczkach, zaś Basile opadł na prawe kolano, jednocześnie podrywając oburącz ostrze w wspaniałym cięciu ukosem od dołu.
Cios trafił. Impet potwora zakręcił chłopakiem. Szczęśliwie, bo mógł on teraz pociągnąć klingę, tnąc brzuch lecącej jeszcze w powietrzu bestii. Na twarz Jasona chlusnęła gęsta posoka. Coś rozpędzonego i cuchnącego zaledwie otarło się o niego, ale tak, że aż odrzuciło go na bok. Na moment przestał widzieć cokolwiek, dobiegł go tylko bolesny charkot i głośny wrzask Basile’a.
– Kurrrwa!
Jason słyszał, jak coś szamocze się jeszcze, w policzek uderzyły go ostre kamyki. Wreszcie wszystko ucichło.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Każde martwe marzenie
Robert M. Wegner

3 XI 2017

Prezentujemy fragment powieści Roberta M. Wegenra „Każde martwe marzenie”. Książka będąca piątym tomem cyklu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza” ukaże się nakładem wydawnictwa Powergraph w pierwszej połowie 2018 roku.

więcej »

Niepełnia
Anna Kańtoch

1 X 2017

Zamieszczamy fragment powieści Anny Kańtoch „Niepełnia”. Objęta patronatem Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Różaniec – fragment 2
Rafał Kosik

10 IX 2017

Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu powieści Rafała Kosika „Różaniec”. Objęta patronaterm Esensji książka ukazała się nakładem wydawnictwa Powergraph.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Chodzące trupy
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Czasozabijacz
— Jakub Gałka

Dziadek zawodowiec
— Artur Chruściel

Kontrasty
— Eryk Remiezowicz

Słowo dla narodu
— Jacek Dukaj

Si vi pacem, para bellum
— Janusz A. Urbanowicz

Jak ubić debiutanta
— Grzegorz Wiśniewski

Dziedzictwo (Mała brzydka dziewczynka)
— Tomasz Pacyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.