Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jerzy Illg
‹Mój Znak›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMój Znak
Data wydania5 października 2009
Autor
Wydawca Znak
ISBN978-83-240-1244-2
Format480s. 165×235mm; oprawa twarda, obwoluta
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Niektórzy to mają fajnie – o wydawnictwie „Znak” niehistorycznie
[Jerzy Illg „Mój Znak” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Po lekturze „Mojego Znaku” Jerzego Illga trzeba przyznać, że klimat tych wspomnień jest świetnie dopasowany do tożsamości wydawnictwa. Erudycja przeplata się z humorem, nostalgia z żarliwością. Czego można dowiedzieć się z historii spisanych przez obecnego prezesa firmy z okazji półwiecza jej istnienia na rynku?

Witold Werner

Niektórzy to mają fajnie – o wydawnictwie „Znak” niehistorycznie
[Jerzy Illg „Mój Znak” - recenzja]

Po lekturze „Mojego Znaku” Jerzego Illga trzeba przyznać, że klimat tych wspomnień jest świetnie dopasowany do tożsamości wydawnictwa. Erudycja przeplata się z humorem, nostalgia z żarliwością. Czego można dowiedzieć się z historii spisanych przez obecnego prezesa firmy z okazji półwiecza jej istnienia na rynku?

Jerzy Illg
‹Mój Znak›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMój Znak
Data wydania5 października 2009
Autor
Wydawca Znak
ISBN978-83-240-1244-2
Format480s. 165×235mm; oprawa twarda, obwoluta
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Jerzy Illg niewątpliwie słusznie uznał, że czytelników nie skusi pozycja o charakterze monograficznym. Rozpoczyna więc swoją opowieść na początku lat 80., kiedy to – wyrzucony z Uniwersytetu Śląskiego – został zatrudniony przez krakowskie wydawnictwo. Parę stron poświęca codzienności pracy korektora (jak kolorowa – wbrew stereotypom – jest to praca, dowiemy się z książki ze szczegółami), po czym dość płynnie przechodzi do czasów, gdy już szefował zespołowi „Znaku”.
Tu zaczyna się najbardziej widowiskowa i najobszerniejsza część książki, zatytułowana – bardzo trafnie – „Znakomitości”. Zostając prezesem firmy dostał bowiem Jerzy Illg prawdopodobnie najlepszą posadę w kraju – czytał dobre książki i zaprzyjaźniał się z gigantami polskiej i światowej literatury. Lista ta obejmuje m.in. Czesława Miłosza, Wisławę Szymborską, Stanisława Barańczaka, Seamusa Heaneya i wiele innych osób.
Znajomości te, a zwłaszcza ich bardzo nieformalny charakter, mogą u szarego czytelnika (jak niżej podpisany) budzić szczerą zawiść. Któż nie chciałby przegadać przy rozmaitych alkoholach nocy z noblistami, bawić się z nimi w układanie wierszyków, wysłuchiwać dowcipów księdza Tischnera czy przygotowywać występów scenicznych z Bronisławem Majem? Warto bowiem uświadomić sobie, że wybitni twórcy nader chętnie – w pewnych okolicznościach – zstępowali i zstępują z wyżyn swojej twórczości, entuzjastycznie ciesząc się życiem i twórczością na bardziej przystępnym poziomie. Koniecznie proszę poszukać w internecie choćby „lepiejów” i „moskalików” – okolicznościowych wierszyków, których seryjną produkcję zainicjowała Wisława Szymborska.
Czytanie przezabawnych i uroczych wspominków Illga niesie za sobą jednak spore ryzyko. Oto czytelnik (albo wręcz cała ich chmara) może nieopatrznie uznać, że opisywane postacie są swojskie, że to prawie znajomi – i w związku z tym podejmie próbę zaprzyjaźnienia się z nimi na własną rękę. Ot, napisze list czy spróbuje zagadać na ulicy, jeśli ich przypadkowo spotka. Dlatego też Illg swoje barwne opowieści o przygodach i wyczynach swoich bohaterów przeplata krótkimi opisami scenek, z których – niestety – jasno wynika, że gwiazdy spoufalania się nie lubią, a nadmierna, „ludyczna” popularność bardzo je męczy. Szczególnie niemile odbierani są wielbiciele, którzy, pragnąć oświetlić sobie życie odbitym blaskiem sławy poetów i pisarzy, nie mają w bezpośrednim kontakcie nic ciekawego do powiedzenia.
Na blisko 500 stronach swojej opowieści (odejmijmy dla ścisłości ok. 1/3 objętości, przeznaczonej na dowcipnie opisane ilustracje) Illg dzieli się faktami, które bez tej książki miałyby niewielkie szanse na dotarcie do powszechnej świadomości. Niektóre są bardziej sensacyjne, inne mniej… A więc: całe literackie towarzystwo z wielką ochotą sięga po butelki z najróżniejszymi trunkami, jednak przynajmniej Czesław Miłosz otwarcie stwierdził, że alkohol nie powinien wspomagać pisarza i poety w męce twórczej. Dalej: Stanisław Barańczak, poza pisaniem dość trudnych wierszy, uwielbia zabawę słowem, a jest w niej takim mistrzem, że przełożenie na polski wiersza, nad którym inny (również uznawany za wybitnego) tłumacz męczył się miesiącami, Barańczakowi zajęło weekend. Następnie: ksiądz Jan Twardowski był wielokrotnie nieelegancko wykorzystywany przez wydawnictwa diecezjalne. I wreszcie: Wisława Szymborska jest osobą filuterną i nie stroni od sprośności (nigdy wszak ponoć nie przekraczając granicy dobrego smaku).
Gdy już przebrniemy przez część książki poświęconą publikującymi w „Znaku” autorom, Jerzy Illg przechodzi do pomniejszych spraw, jakimi zdarzyło mu się zajmować przy okazji pracy w „Znaku”. Opisuje dzieje literackiego „nieregularnika” zwanego „NaGłos”, opowiada o swoich podróżach, a na koniec o tym, jak świetnie jego przyjaciele potrafią się bawić na aranżowanych samodzielnie spotkaniach kabaretowych – warto dodać, że jedna z edycji książki jest wzbogacona o płytę z kilkoma takimi występami.
Jako warszawiak jestem wdzięczny Illgowi, że stosunkowo łagodnie odniósł się do stolicy i jej klimatu twórczego, ograniczając się do kilku zdawkowych uwag dotyczących tego, co to ponoć tylko w Krakowie ma prawo się zdarzyć. Nie negując tego, mogę tylko dodać, że są też historie, które mogły zdarzyć się wyłącznie w Warszawie, Poznaniu, Gdańsku itd.
Nie wiem, jak podejść do demonstrowanego przez Jerzego Illga nabożnego stosunku do artystów, co najbardziej widoczne jest w opisie spotkania z Józefem Czapskim. Po namyśle dochodzę do wniosku, że gdybym od kogoś sławnego dostał jakiś upominek (zwłaszcza związany z jego twórczością), pewnie też traktowałbym go jak relikwię. Poczucie lekkiego zakłopotania podczas lektury wywołują też wiersze Illga. Są dość proste, choć pogodne i sympatyczne. Opisywane przez autora okoliczności, w jakich powstawały, mogą wielu poetom piszącym dla siebie i najbliższych wydać się bardzo znajome – i nie jest to powód do dumy, ponieważ są bardzo typowe. Na szczęście prezes „Znaku” skromnie przyznaje, że nie rości sobie prawa do nazywania się poetą.
Nieco bardziej ciężkostrawny jest widoczny na każdej stronicy swoisty „znakocentryzm”, czy wręcz „znakoizm”. Dobry pisarz czy poeta, który publikuje gdzie indziej to niemal zdrajca… (choć mrugnięcie oka, jakie daje się zauważyć między wierszami, jest chyba autentyczne).
Po tych kilku surowszych słowach muszę jednak szczerze przyznać – czytałem „Mój Znak” zauroczony, przepełniony wdzięcznością, że historie te zostały opisane (podobnie jak Jerzy Illg wielokrotnie pisze o swojej wdzięczności, że dane mu było to wszystko przeżyć), a lekturę kończyłem z prawdziwym żalem, wiedząc, że do tego kunsztownego bałaganiku literackiego będę jeszcze wielokrotnie wracać. Od pierwszej do ostatniej strony czytałem tę książkę z piórem w ręku, zaznaczając na marginesach fragmenty wprost proszące się o to, żeby je odczytać publicznie – na przykład na spotkaniu rodzinnym. Niech będzie mi wybaczone, że książka nie wygląda już jak nowa i w kilkudziesięciu miejscach zapisana jest wykrzyknikami i klamrami opinającymi ważne fragmenty.
koniec
12 marca 2011

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Szczęsny szybko zaskarbił sobie sympatię czytelników, w efekcie rok po roku Anna Kłodzińska publikowała kolejne powieści, w których rozwiązywał on mniej lub bardziej skomplikowane dochodzenia. W „Srebrzystej śmierci” Białemu Kapitanowi dane jest prowadzić śledztwo w sprawie handlu… białym proszkiem.

więcej »

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.