Usłyszałem ostatnio opinię, że Internet jest idealnym miejscem do publikacji poezji. I przyznam, że trudno się z tym nie zgodzić, przecież w Internecie każdy, kto ma do niego dostęp, może opublikować wszystko. Dlaczego zatem nie poezję?
Nie być amatorem
[„p.h.p. wiersze” - recenzja]
Usłyszałem ostatnio opinię, że Internet jest idealnym miejscem do publikacji poezji. I przyznam, że trudno się z tym nie zgodzić, przecież w Internecie każdy, kto ma do niego dostęp, może opublikować wszystko. Dlaczego zatem nie poezję?
I rzeczywiście, w sieci poezji nie brakuje. Istnieją grupy poetyckie, listy dyskusyjne, strony autorskie (tych dobrze znanych i tych całkowicie nie znanych). Jest tego tak dużo, że aż za dużo. Przyznam, że mam wątpliwości, czy przez setki umieszczonych tam wierszy może się ktoś przebić, tym bardziej że ich poziom jest zazwyczaj mizerny. Pamiętam, że gdy sam dostąpiłem tego zaszczytu, nie tak dawno zresztą, za punkt honoru postawiłem sobie ściągnięcie na mój dysk twardy, tylu wierszy ile zdołam - niestety szybko się przekonałem, że to praca z gatunku syzyfowych… Ściągać można godzinami i godzinami szukać czegoś wartego przeczytania. Słowem, może rzeczywiście Internet jest miejscem idealnym dla publikacji poezji, ale zawsze sądziłem, że publikacja ma sens jeśli znajdzie odbiorców. Zresztą aby to rzeczywiście zrozumieć trzeba to przeżyć, pamiętam jeden z moich pierwszych wieczorów autorskich, gdy w blasku świec czytałem w gotyckiej piwnicy swoje teksty… Ma to swój urok, tym bardziej, że gdy już skończyłem jakieś dziewczę zapytało gdzie można kupić moją książkę… Cóż, każdy kto publikuje liczy na jakiś oddźwięk (jak ktoś nie liczy, to po co publikuje?) dlatego trudno się dziwić, że to pytanie wprawiło mnie w jak najgorszy stan samouwielbienia… Ale czy na to samo mogą liczyć ludzie publikujący w sieci? Raczej nie, i dlatego powstają grupy poetyckie, ich uczestnicy piszą i komentują wiersze współuczestników grupy. Lecz i tu pozostaje niedosyt, zakres odbiorców jest mocno ograniczony. To tak, jak śpiewać w domu… Chcąc, nie chcąc usłyszą nas pozostali domownicy, może nawet skomentują nasze osiągnięcia (zamknij się wreszcie), ale gdzie takiemu śpiewakowi do Elvisa na przykład, który swym śpiewaniem zmienił świat? To oczywiście przykład bardzo dosadny. Wydaje mi się jednak, że całe to internetowe publikowanie poezji, można do tego przyrównać - wielu tam publikuje, przetrwają nieliczni - jeśli zdołają się wypromować poza Internetem. No tak, tylko w jaki sposób sprawić, by nasz śpiew opuścił przytulne cztery ściany domu i gdzieś tam popłynął…
Taką właśnie próbą wypłynięcia poza hermetyczną grupę jest wydana w tym roku antologia grupy
pl.hum.poezja. Zaprezentowano w niej wybrane wiersze uczestników grupy. Słów kilka o konstrukcji książki - zadecydowano by nie była to tylko prezentacja poezji, ma to być również prezentacja grupy, jej sposobu funkcjonowania. Dlatego wiersze poprzedza E-pistolografia - zapis dyskusji towarzyszącej pojawieniu się projektu wydania antologii oraz dyskusji nad jej ostatecznym kształtem. Mam mieszane uczucia, bo E-pistolografia, sporo o książce mówi - ostatecznie pokazuje kulisy jest powstawania - obawiam się jednak, że dla ludzi nie obytych z Internetem jest całkowicie niezrozumiała. Mam przed oczyma obraz węża pożerającego swój ogon - próba wyjścia poza sieć, jednak skonstruowana tak, by nie trafić do ludzi do sieci uprzedzonych (są i tacy - i choć z czasem ich liczba powinna maleć, to póki co oni są głównymi odbiorcami słowa drukowanego). Inna rzecz, że pośród komentarzy napotkałem i takie, które zdają się mówić: „ta antologia nie ma nas wypromować, ma być jedynie dla nas pamiątką”, etc. Szczerze powiem, że takie czynione przez autorów próby bycia skromnymi, zawsze wywołują u mnie uśmiech. Ludzie, skoro o pamiątkę chodzi - to nic prostszego jak wydrukować sobie swoje ulubione wiersze i po sprawie. Ja tam zawsze mówię, że nie muszę być sławny - mnie wystarczy Nobel… Nie wiem, czy to obawa przed ewentualnym wyjściem na durnia, ale myślę że jeżeli ktoś decyduje się na publikację powinien być pewien sukcesu… Przewrotne? Być może, ale jako czytelnik nie życzę sobie, by ktoś serwował mi danie w stylu „ja to tylko tak - żeby było”. Autorzy, bądźcie świadomi, że wasza propozycja trafia do promilu ludzi żyjących w naszym pięknym kraju i nie czas się krygować, tym bardziej, że moim zdaniem nie macie się czego wstydzić.
Kolejną różnicą antologii p.h.p. od innych antologii, jest ta, że zamiast krótkiego rysu biograficznego autorów, zdecydowano się na prezentację komentarzy współuczestników grupy… I tu powiem szczerze - dla mnie to porażka. Przed wierszami pojawiają się jakieś powyrywane z kontekstu zdania, które nie tylko niczego nie mówią, ale wręcz zaciemniają obraz. Cóż, jeżeli to faktycznie ma być pamiątka, to autor wie, co się czego tyczy - ale po pierwsze książka nie została wydana dla autora (w tym przypadku autorów), po drugie sam autor za lat kilkadziesiąt nie będzie w stanie tych tekstów do niczego przyłatać, po trzecie wreszcie - czytelnik, który traktuje poezję jako sztukę natchnioną wyobraża sobie zazwyczaj, że dyskusje towarzyszące omawianiu wierszy przez samych twórców są miłe i uładzone, a to nie prawda - zresztą czytelnikom nic do tego.
Przejdźmy do wierszy samych. Trudno byłoby wspomnieć o każdym z autorów, dlatego nie wypada nikogo wyróżniać. Powiem więc tylko, że p.h.p. nie jest grupą programową. Zaprezentowano tam naprawdę szerokie spektrum poezji. I, co ważne dla mnie, poezji dobrej. Bo jako człowiek uprzedzony do internetowego wierszoklectwa, byłem pełen jak najgorszych przeczuć… I miło się rozczarowałem. Są to poprawnie napisane, często interesujące teksty. I choć żaden z autorów nie trafił do szuflady w mojej głowie oznaczonej napisem „jak tego nie przeczytasz, to będziesz miał braki” - to kilka nazwisk utkwiło mi w pamięci na tyle, że na pewno nie przejdę obok nich obojętnie - choćby z czystej ciekawości sprawdzę, czy na wspomnianą wcześniej szufladę nie zasłużyli.
Pomysł wydania antologii poezji sieciowej moim zdaniem jest świetny. Tym razem jego realizacja troszkę mnie zawiodła (chodzi o komentarze), ale nie jest to coś co mogłoby przekreślić całą książkę. Jest to propozycja interesująca i zaryzykuję nawet, że zapoznać się z nią powinni wszyscy ci, którzy w sieci chcą coś publikować.
Słyszałem już nie niejednokrotnie opinie, że poezja publikowana w sieci to czysta amatorszczyzna… Niech i tak będzie, chociaż zawód poeta po prostu źle brzmi…Tym niemniej chciałbym zauważyć, że właśnie spośród bezimiennych rzesz amatorów, wyłoniła się konkretna grupa profesjonalistów… Bo jeśli prawdziwa jest definicja profesjonalizmu zawarta w książce Forsytha „Dzień Szakala” („Prawdziwy profesjonalista tym różni się od amatora, że nic nie jest mu w stanie przeszkodzić w realizacji planów”), to autorzy antologii „p.h.p. wiersze” zasługują na to miano jak niewielu innych.