W „Tajnej mapie” Michaela A. Stackpole’a żadna kraina nie istnieje, póki członkowie rodu Anturasich nie naniosą jej na swoje bezcenne mapy. Szkoda tylko, że za wypełnianie białych plam kartografowie biorą się dopiero pod koniec książki.
Nie-morskie opowieści
[Michael A. Stackpole „Tajna Mapa” - recenzja]
W „Tajnej mapie” Michaela A. Stackpole’a żadna kraina nie istnieje, póki członkowie rodu Anturasich nie naniosą jej na swoje bezcenne mapy. Szkoda tylko, że za wypełnianie białych plam kartografowie biorą się dopiero pod koniec książki.
Michael A. Stackpole
‹Tajna Mapa›
Michael A. Stackpole jest autorem znanym głównie z powieści osadzonych w uniwersach Battle Techa oraz Gwiezdnych Wojen. Nowo wydana powieść „Tajna mapa” rozpoczyna cykl fantasy – „Epokę wielkich odkryć”. Drugi tom cyklu, „Kartomancja”, na Zachodzie ukazał się w styczniu 2006 roku, natomiast Dom Wydawniczy Rebis będzie kontynuował rozpoczęty cykl w przyszłym roku. Nie jest jeszcze znana data wydania tomu trzeciego („Nowy świat”) tak za granicą, jak i w naszym kraju.
Tytuł cyklu nawiązuje do europejskich żeglarzy odkrywających nowe szlaki handlowe, nowe krainy, a przede wszystkim nowe kontynenty i zamieszkujące je ludy. Także widoczne na okładce koło sterowe sugeruje powieść marynistyczną. „Tajnej mapie” daleko jednak do typowej powieści tego gatunku. Autor nie wnika w budowę statków oraz tajniki morskiej żeglugi, nie spotkamy się z marynarską terminologią. Także logistyczne tło wyprawy kilku okrętów na nieznane morza jest dla czytelnika tajemnicą. Pierwsza część książki dzieje się bowiem w pałacu, a gdy wyprawy wreszcie wyruszają, tylko jedna z nich odbywa się drogą morską, druga natomiast to zaledwie kilkuosobowa wędrówka do odległych ziem.
W „Tajnej mapie” każda wyprawa zależy od woli rodu Anturasich, który mimo istnienia pewnej konkurencji sporządza jedyne mapy godne zaufania. Rodzinny interes kierowany jest przez despotycznego starca, nestora rodziny, Qira. Ma on monopol na przekazywanie wiedzy swojemu władcy, który go więzi w luksusowej wieży. W czasie lektury można zacząć się zastanawiać, kto tak naprawdę ma władzę – książę Cyron ze swoją strażą nazywaną Keru, złożoną z niebywale wyszkolonych wojowniczek, czy Qiro, którego wiedza i wyprawy są głównym czynnikiem wpływającym na bogactwo księcia.
Qiro ma dwóch wnuków, każdy z nich poprowadzi własną ekspedycję. Pierwszy uda się na „Wilku Burzy” w największą z morskich wypraw – ma zamiar opłynąć świat, który wbrew wciąż jeszcze popularnej opinii jest jednak kulisty. Drugi zbada znane niegdyś tereny, obecnie odmienione siłą magicznego Kataklizmu i poddane działaniom dzikiej magii. Ziemie te są niebezpieczne – sama moc sieje spustoszenie, a wszystkich paraliżuje strach przed nieznanym. Także poddani działaniu magii zmutowani ludzie zwykle nie są przyjaźnie nastawieni do podróżników.
W tej wyprawie starszemu kartografowi towarzyszy Moraven Tolo – jedna z ciekawszych postaci, szermierz doskonały, który nakazem swojego mistrza bierze udział w tej dalekiej podróży. Dzięki osiągnięciu stanu jaedunto, czyli mistrzostwa w danej sztuce, perfekcji owianą mistyką i dostępnej jedynie nielicznym, będzie mógł chronić odkrywców przed przeciwnikami władającymi mieczami. Jednak dla niego znacznie trudniejsza walka to zmagania z nagle ujawnionymi demonami zapomnianej przeszłości oraz młodym uczniem, który sprawi mu niejeden problem.
„Tajna mapa” to dość standardowa powieść fantasy – terytorialne przepychanki władców, intrygi itd. Jednak Michael A. Stackpole wzbogacił dość mało oryginalny świat o perspektywę odkryć nieznanego – światy przed naniesieniem ich na mapy przecież nie istnieją. Także magia jest nieco ubarwiona. Jej okiełznanie umożliwia konstruowanie przedziwnych machin, które niczym posłuszne roboty obdarzone podstawową inteligencją wykonują polecenia twórców.
Niestety, autor nie wykorzystał w pełni potencjału wymyślonego świata i stworzonych bohaterów. Przez większą część książki fabuła jest do bólu przewidywalna i prosta, a czytelnik wszystko ma podane na tacy. Dodatkowo rozpoczęcie wypraw się przeciąga, a same przygody spotykające podróżników są mało frapujące i dodane jakby na siłę. Dopiero pod koniec książki pojawiają się prawdziwie dramatyczne wydarzenia, a powieść staje się dojrzalsza i wciągająca, co dobrze wróży przyszłym tomom, ale nie za dobrze świadczy o samej „Tajnej mapie”.
Spodziewałem się morskiej powieści przygodowej w stylu „Wyspy skarbów”, a otrzymałem coś zupełnie innego. Gdyby powieść mnie porwała i zachwyciła, byłoby to oczywiście całkiem miłe zaskoczenie, jednak miałkość fabuły przez kilkaset początkowych stron nie pozwoliła mi cieszyć się lekturą. Aby oddać prawdę, wypada napisać, że udało się autorowi zawrzeć w książce kilka całkiem niezłych pomysłów oraz skonstruować konstelację zależnych od siebie bohaterów, która dopiero w przyszłym tomie może zaowocować wciągającą intrygą. Dlatego drugi tom „Epoki wielkich odkryć” dostanie ode mnie szansę. Mam nadzieję, że tym razem się nie zawiodę.