Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Alan Campbell
‹Żelazny Anioł›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŻelazny Anioł
Tytuł oryginalnyIron Angel
Data wydania25 lutego 2009
Autor
PrzekładAnna Reszka
Wydawca MAG
CyklKodeks Deepgate
ISBN978-83-7480-120-1
Format400s. 135×205mm
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Wow i opad szczęki
[Alan Campbell „Żelazny Anioł” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Swego czasu w recenzji „Nocy Blizn”, czyli tomu pierwszego Kodeksu Deepgate, pisałam o fascynującej kreacji zawieszonego na łańcuchach miasta i nieco mniej fascynujących bohaterach. Tom drugi, czyli „Żelazny Anioł”, w moim pojęciu miał odwrócić proporcje. Scenerię autor ma już nakreśloną, myślałam, więc teraz pora zająć się rozwijaniem charakterów. Jednak Alan Campbell zdecydował inaczej…

Anna Kańtoch

Wow i opad szczęki
[Alan Campbell „Żelazny Anioł” - recenzja]

Swego czasu w recenzji „Nocy Blizn”, czyli tomu pierwszego Kodeksu Deepgate, pisałam o fascynującej kreacji zawieszonego na łańcuchach miasta i nieco mniej fascynujących bohaterach. Tom drugi, czyli „Żelazny Anioł”, w moim pojęciu miał odwrócić proporcje. Scenerię autor ma już nakreśloną, myślałam, więc teraz pora zająć się rozwijaniem charakterów. Jednak Alan Campbell zdecydował inaczej…

Alan Campbell
‹Żelazny Anioł›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŻelazny Anioł
Tytuł oryginalnyIron Angel
Data wydania25 lutego 2009
Autor
PrzekładAnna Reszka
Wydawca MAG
CyklKodeks Deepgate
ISBN978-83-7480-120-1
Format400s. 135×205mm
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
…i na dobrą sprawę nie do końca jestem w stanie powiedzieć, czy to źle, czy dobrze. Z jednej strony książka mnie rozczarowała, bowiem nie dostałam tego, na co liczyłam. Nie ma tu pogłębienia postaci pierwszoplanowych z „Nocy Blizn”, ba – w ogóle ci, którzy w tomie pierwszym pełnili rolę głównych bohaterów, teraz zostali zepchnięci na dalszy plan. Carnival pojawia się ledwo na moment, Rachel na początku robi coś konkretnego, lecz im bliżej końca, tym częściej jest bierną obserwatorką wydarzeń, anioł Dill… Z Dillem mam największy problem, bowiem czytając część pierwszą, sądziłam, że właśnie on przejdzie w drugiej największą metamorfozę. Jednak w „Żelaznym Aniele” Dill jest głównie zagubiony i nieszczęśliwy, co wprawdzie wynika z akcji, ale na dłuższą metę nie skłania do zainteresowania tą postacią.
Na szczęście w drugim tomie Campbell wprowadza kilku nowych bohaterów, poznajemy więc jowialnego olbrzyma Johna Kotwicę, który ciągnie za sobą podniebny statek boga Cospinola, czy też zajmującą się taumaturgią Minę Greene. Każdy z nich jest na swój sposób ciekawy, choć i tu nie ma co liczyć na jakieś większe komplikacje psychologiczne; postacie te są w gruncie rzeczy dość proste, zbudowane według schematu: odrobina tajemniczości, szczypta niejednoznaczności, jakiś nietypowy talent bądź rys charakteru oraz – w wielu wypadkach – niezwykły wygląd.
Tutaj dochodzimy do tego, co w „Żelaznym Aniele” najważniejsze, czyli właśnie do owej wizualnej niezwykłości. W tomie drugim jeszcze wyraźniej widać wpływ new weird, zaś autor tak prowadzi akcję, by co chwila pokazywać nam coraz to dziwniejsze elementy świata. Po pierwsze więc samo miasto Deepgate, które po wydarzeniach z tomu poprzedniego częściowo spadło do otchłani, a częściowo przewróciło się do góry nogami, mamy więc okazję razem z bohaterami zwiedzać labirynt pokoi, w których sufit jest podłogą, a podłoga sufitem. Po drugie Piekło, w którym wszystko, włącznie z duszami ludzkimi, podlega nieustającej przemianie. Po trzecie wspomniany już podniebny statek boga Cospinola, cały obwieszony umarłymi, po czwarte – pomalowany kolorowymi truciznami las, po piąte… wymieniać można by długo. Do tego dochodzi fizyczna niezwykłość bohaterów, ważniejsza, jak się wydaje, od ich niezwykłości psychicznej – tutaj autor w pełni wykorzystuje wymyśloną przez siebie zasadę, że ciało umarłego, który znalazł się w Piekle, da się dowolnie kształtować.
A wszystko to wpisane jest w historię, przy której „Noc Blizn” wydaje się niemal kameralnym dramatem. „Żelazny Anioł” jest bardziej epicki, akcja toczy się na większym terenie, a do konfliktu miesza się kilka różnych stron o sprzecznych interesach. Problem jednak w tym, że cały ten rozmach sprowadza się do pewnego rodzaju powierzchownej malowniczości – bohaterowie, w gruncie rzeczy nawet fabuła, wszystko to pełni rolę drugorzędną wobec ładnie zaaranżowanych scen. Tym, co zostaje w pamięci po lekturze, są właśnie poszczególne obrazy – człowiek siedzący w pokoju, który jednocześnie jest jego ciałem, czy gigantyczny anioł trzymający w rękach maleńki parowiec. To właśnie one powodowały u mnie tytułowy opad szczęki oraz okrzyk „wow!”. Momentami żałowałam, że nikt tej książki nie zilustrował, bo wizje Campbella aż się proszą o to, by choć część z nich przenieść na papier w formie rysunków.
Niestety, taka kreacja świata oraz bohaterów ma feler, gdyż znacznie lepiej działa na wyobraźnię niż na emocje. Pod tym względem spokojniejszy i bardziej nastrojowy tom pierwszy był lepszy, tam zdarzały się fragmenty, gdy szczerze przejmowałam się perypetiami poszczególnych postaci. W „Żelaznym Aniele” jest to utrudnione, bo jak drżeć o los bohaterów książki, w której umarli egzystują na równych prawach z żywymi? Niemniej czytelnicy, którzy cenią sobie niezwykłość wyobraźni oraz rozmach, powinni być z lektury zadowoleni i to właśnie im cykl Deepgate polecam. A jeśli ktoś przy okazji lubi powieści Jacka Dukaja, to znajdzie w „Żelaznym Aniele” dodatkowy bonus – otóż pewien wątek z końcówki powieści Cambella silnie kojarzył mi się z fragmentami „Lodu”. Podobieństwo jest czysto przypadkowe (nie stoi za nim żadna głębsza idea), ale sprawia nieoczekiwanie sympatyczne wrażenie.
koniec
11 marca 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ten okrutny XX wiek: Budowle muszą runąć
Miłosz Cybowski

29 IV 2024

Zdobycie ruin klasztoru na Monte Cassino przez żołnierzy armii Andersa obrosło wieloma mitami. Jednak „Monte Cassino” Matthew Parkera bardzo dobrze pokazuje, że był to jedynie drobny epizod w walkach o przełamanie niemieckich linii obrony na południe od Rzymu.

więcej »

Jak to dobrze, że nie jesteśmy wszechwiedzący
Joanna Kapica-Curzytek

28 IV 2024

Czym tak naprawdę jest tytułowa siła? Wścibstwem czy pełnym pasji poznawaniem świata? Trzech znakomitych autorów odpowiada na te i inne pytania w tomie esejów pt. „Ciekawość”.

więcej »

PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Szczęsny szybko zaskarbił sobie sympatię czytelników, w efekcie rok po roku Anna Kłodzińska publikowała kolejne powieści, w których rozwiązywał on mniej lub bardziej skomplikowane dochodzenia. W „Srebrzystej śmierci” Białemu Kapitanowi dane jest prowadzić śledztwo w sprawie handlu… białym proszkiem.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Styczeń 2010
— Anna Kańtoch, Paweł Laudański, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Mieszko B. Wandowicz, Konrad Wągrowski

Na łańcuchach, nad przepaścią i w sąsiedztwie boga
— Anna Kańtoch

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.