Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Magdalena Wolff
‹Pasterz gwiazd›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMagdalena Wolff
TytułPasterz gwiazd
OpisNiedawno ukończyła japonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Rok spędziła w starej stolicy Japonii, Narze, mieście opanowanym przez jelenie. Jej największą pasją jest pisanie, lecz z zapałem oddaje się również kaligrafii (japońskiej i europejskiej), malarstwu i rysunkowi. Zadebiutowała w 2009 roku w numerze 14 „Magazynu Fantastycznego” opowiadaniem „Włamywacz na latającym wozie”. Najzabawniejsza praca dorywcza, jaka jej się przytrafiła: wypisywanie pismem gotyckim dyplomów na Mistrzostwach Świata w Sumo.
Gatunekfantasy

Pasterz gwiazd

« 1 4 5 6

Magdalena Wolff

Pasterz gwiazd

Ilustracja: <a href='mailto:wolffowna@gmail.com'>Magdalena Wolff</a>
Ilustracja: Magdalena Wolff
Uniosła omdlewającą dłoń i strąciła jego maskę na ziemię. Blady uśmiech pojawił się na jej twarzy.
Jego światło rozjaśniło ciemności drogi do zaświatów.
– Deszcz… gwiazd… – wyszeptała.
Niebo lśniło, poprzecinane świetlistymi wstęgami.
• • •
Każde słowo Podróżnika odzywało się w jego duszy głośnym echem, każde przywracało utraconą pamięć.
– Pani chciała, żebym w nowym świecie także pasał gwiazdy… – powiedział Yala. – Ale ja chciałem wreszcie mieć jakieś życie, doświadczyć czegoś.
– Wybrała cię, bo byłeś czysty, przez całą wieczność niewinny – wtrącił cicho Podróżnik.
– Nietrudno być czystym bez pokus – wzruszył ramionami bóg.
– Nawet wobec pokus pozostawałeś zawsze niezłomny. To właśnie mnie ujęło – uśmiechnął się fioletowowłosy. – Przecież zaprzyjaźniłem się z tobą: ja, przeciwnik bogów.
– No, ale na koniec spłatałem jej figla. Poprosiłem o ludzkie życie. Odrzuciłem wieczność, zgodziłem się umrzeć jako człowiek. Nie powrócić do niej, nie stopić na powrót z jej istotą. Miała mnie utracić na zawsze. A to wszystko dlatego, że chciałem, by śmiertelnicy mogli patrzeć mi w twarz. I by mogli mnie kochać.
– Ale nie odmówiła twojej prośbie. Uznała, że masz prawo tego żądać.
– Tylko że coś poszło nie tak.
– Owszem… – pokiwał głową Podróżnik. – Być może jednak prosiłeś o zbyt wiele.
– Jak to możliwe, że widziałem w Noc Kupalną Zrebiya? I Lonarie? Zawołała mnie po imieniu, objęła za szyję…
– To tylko twoja przytłumiona pamięć. Nie mogłeś ich spotkać, bo po prostu już nie istnieją – pokręcił głową Podróżnik.
– Ach tak… – westchnął Yala. Po chwili jego twarz stała się pełna determinacji. – Mam do ciebie prośbę.
– Słucham, przyjacielu.
– Zabierz mi jeszcze raz pamięć, zwróć mi to ludzkie życie. Pozwól przeżyć je do końca. A potem zapłacę. Zapłacę, ile będzie trzeba. Czy śmiertelnością, czy wiecznością. Czym będzie trzeba.
– Zawsze byłem zdania, że lepiej mieć wybór i potem żałować, niż żałować, że nie dano nam wyboru – uśmiechnął się do niego Podróżnik.
• • •
Milanka jęknęła pod nim. Powoli zsunął się z niej na miękki mech. Oboje dyszeli ciężko.
– No, to jutro kłaniasz się rodzicom o moją rękę – powiedziała dziewczyna radośnie.
Ujął jej dłoń i przycisnął do ust.
– Tak, Milanko.
Leżąc na plecach spoglądali w gwiazdy, które jak zwykle budziły w Promyku jakąś nieokreśloną tęsknotę.
Rodzice Milanki nie odmówili jej ręki. Musiał jednak na poważnie wziąć się do roboty, skoro chciał założyć rodzinę. Promyk z zamyślonego nastolatka prędko zmienił się więc w ciężko pracującego mężczyznę. I był zadowolony, gdy po znojnym dniu kładł się u boku Milany.
Urodziła mu pięcioro dzieci. Każda twarzyczka była dla niego małym słońcem, choć czasem musiał nieznośnym smarkaczom wymierzać klapsy. Niedługo potem jednak gładził ich płowe główki, aż wyrośli na wysokich, smukłych mężczyzn i urocze, zgrabne kobiety. Pozakładali własne rodziny, pomału odchodzili z domu – a potem pojawiali się z wnukami.
W jasnych włosach Promyka nie można było tak łatwo dostrzec siwizny, ale w końcu posiwiał jak gołąb – i to samo spotkało Milankę. Nie wiadomo kiedy wiek przygiął ich do ziemi, w kościach zaczęło łupać, a zwykła wyprawa po wodę ze studni nie była już taką łatwą rzeczą.
Zaczęło się od błahego kataru. Wkrótce Promyk musiał położyć się do łóżka – i nie wstał już z niego. Nie miał już po prostu sił dłużej żyć. Milana siedziała przy nim, podawała kaszę owsianą i ciepłe mleko. Ale zdawała sobie sprawę, że niebawem przyjdzie jej się rozstać ze swoim towarzyszem. Zanim wezwała dzieci, wnuki i prawnuki, by się z nim pożegnały, przycisnęła jego wychudłą dłoń do pomarszczonego policzka.
– Zawsze mnie szanowałeś – powiedziała. – Nie zaznałam przy tobie smutku.
– O tym marzyłem – spojrzał na nią wypłowiałymi oczami. – Ale, Milanko… Wiesz co, mam takie przeczucie, że może się coś dziwnego wydarzyć. Nie przestrasz się tylko, dobrze?
– No tak. Wiedziałam, że nie może się obyć bez niezwykłości. Bo ciebie zawsze się trzymały jakieś cudowności. Ale poza tym byłeś dobrym mężem, nie mogę narzekać.
– Nie dbałaś o to, czy mnie boginka podmieniła w dzieciństwie czy nie.
– I dobrze na tym wyszłam.
– Milanko, ty się nic nie zmieniłaś…
Potem zwołała całą rodzinę i kiedy nadszedł czas, z ust Promyka uniosła się dusza. A wówczas w drzwiach chaty stanęła ubrana w ciemną suknię kobieta, z twarzą zasłoniętą welonem. Emanowało od niej coś takiego, że wszyscy zgodnie się rozstąpili, robiąc jej przejście. Ujęła dłoń starca, a ten podniósł się z posłania. Otoczyła go migotliwa poświata, plecy się wyprostowały, zmarszczki wygładziły, włosy z białych stały się srebrne – i był piękniejszy niż kiedykolwiek za życia. Oczy bolały od patrzenia na jego twarz.
Milana odsunęła się, porażona jego urodą, czując się nagle jak stary, niepotrzebny gałgan. Jednak on spojrzał na nią z miłością i z szacunkiem ucałował jej dłoń.
– Okazuje się, że nie mogę zostać, kochana – powiedział, a jego głos brzmiał jak muzyka. – Mam starsze zobowiązania.
Potem ukląkł przed zawoalowaną kobietą.
– Obiecałaś spełnić moje życzenie – powiedział, choć bez wyrzutu w głosie.
– To twoja natura zbyt mocno się odzywała. – Szept kobiety był tak przenikliwy, że doskonale dawało się go słyszeć w najdalszym kącie izby. – Nie oszukasz jej. Dlatego teraz przyszłam po ciebie. Musisz jednak pójść z własnej woli.
– Wrócę tam, gdzie moje miejsce. Ale nie żałuję. Wiem, że nikt tak jak ja nie potrafi czuwać nad torami gwiazd. Jednak teraz mogę też czuwać nad moimi potomkami; nad gwiezdnym rodem o jasnych włosach i szarych oczach, których żadne nie będzie musiało mrużyć, by spojrzeć mi w twarz.
Wstał i posłał Milance ostatnie pożegnalne spojrzenie, a potem jego oblicze zalśniło takim blaskiem, że jako śmiertelniczka, w której żyłach nie płynęła boska krew, musiała zasłonić twarz. Ale i tak łzy przesłoniłyby jej obraz. Przez cały czas jakoś się trzymała, ale kiedy naprawdę odszedł, zapłakała po nim.
Dzieci opowiedziały jej później, że wraz z tajemniczą kobietą uniósł się na nieboskłon i widzieli go potem jako najjaśniejszą na niebie gwiazdę.
Przeżyła męża o trzy lata. Przy każdej okazji wpatrywała się w jego gwiazdę i zdawało jej się, że mruga do niej.
– Przyjdziesz po mnie? – zapytywała go nieraz.
Opowiadano, że w noc, kiedy odeszła Milana, gwiazdy spadały niczym śnieg. Staruszka wyruszyła w daleką dla niej teraz drogę – na porośnięty zieloną murawą kurhan. Kiedy wspinała się na niego, brakowało jej tchu, przystawała co chwilę. Na szczyt dotarła na wpół pełznąc. Z jękiem obróciła się na plecy. Niebo było czyste, całe mieniło się od gwiazd. W płucach Milana czuła bolesne igiełki.
Przymknęła powieki, a kiedy je uniosła, setki migotliwych smug przecinały niebo. Płakała bezgłośnie. A kiedy poczuła, że znów trzyma ją w ramionach, szepnęła:
– Twoje owce się rozbiegają, niezdaro.
Musiała mocno zacisnąć powieki, bo zdjął srebrną maskę, aby ucałować jej zimne usta.
– Niech zrobią miejsce dla ciebie.
Mówią, że bóg Gwiazda naruszył w nowym świecie boski porządek tylko raz. To było właśnie tej nocy.
koniec
« 1 4 5 6
5 lutego 2011

Komentarze

06 II 2011   11:32:04

Wzruszające :).

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Bo wiemy więcej, niż nam się wydawało…
— Agnieszka „Raven” Szmatoła

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.