WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Ida Żmiejewska |
Tytuł | Stokrotki |
Opis | Specjalistka od zasobów ludzkich, doradczyni zawodowa, długoletnia rezydentka Forum Literackiego Mirriel, autorka „Morderstwa w Widmo Ekspresie” (Esensja, marzec 2011), Warszawianka, wiedźma, kocia własność oraz żona. |
Gatunek | groza / horror, humor / satyra |
StokrotkiIda ŻmiejewskaStokrotkiNagle usłyszał jakiś niepokojący odgłos. Zatrzymał się i nadstawił uszu. – Ktoś chrapie – stwierdził wreszcie. – Jakby piłował drewno. – Aha – przytaknęła ochoczo Daisy, wciąż nie spuszczając z niego zachwyconego wzroku. – Ja znam to chrapanie aż za dobrze. Wytrzymaj jeszcze trochę – mówił sobie w myślach detektyw. – Jeszcze tylko trochę! Przez zakratowane okienka zaglądali do cel, szukając źródła nieprzyjemnego dźwięku. Wreszcie w podmokłym loszku na samym końcu korytarza znaleźli Rufusa, który rzeczywiście drzemał jak niemowlę. Eryk przekręcił klucz pozostawiony w zamku przez kogoś bardzo uprzejmego i wpadł do środka. Pociągnął nosem i natychmiast wyczuł zapach przetrawionej krwi. Nie było wątpliwości – nieboszczyk spił się jak bela i teraz odsypia. Ciekawe… – Pobudka! – Daisy pochyliła się nad niesfornym małżonkiem i mocno szarpnęła go za ramię. Eksmąż niechętnie otworzył oczy. Wyglądał raczej nieprzyjemnie, w końcu był martwy od kilku miesięcy. A tak swoją drogą, wampir zombie? Eryk z niejednej tętnicy krew pijał, ale jeszcze nigdy nie widział wampira zombie. W Polsce byłoby to nie do pomyślenia, ale w tej cholernej Transylwanii wszystko stało na głowie! – Kwiatuszek! – Rufus ucieszył się szczerze na widok żony. – Ty draniu! – rzuciła ze złością panna Hyde. – Dlaczego nie przyszedłeś na mój ślub?! – Ja? – zdumiał się nieboszczyk. Usiłował podnieść się z podłogi, ale to mu się nie udawało, wciąż padał z powrotem na wiązkę słomy lub gubił najróżniejsze kawałki ciała. Na dodatek chyba miał problemy z pamięcią. – Na twój ślub?! – Miałeś przyjść i zrobić scenę! – przypomniała mu małżonka. – Dlaczego? – zdziwił się uprzejmie zmarły. – Bo cię zabiłam, porzuciłam i zdradziłam! No może niekoniecznie w tej kolejności… – Ależ ja nie mam do ciebie pretensji, moja droga. – Rufus zaprzestał akrobacji i w zamyśleniu pokręcił kołkiem wystającym z piersi. – Jak to nie masz pretensji?! – Śmierć jest całkiem znośna. A poza tym – westchnął głęboko – nie muszę już znosić twojej mamusi. – Jutro w urzędzie będzie powtórka – powiedziała zimno Daisy. Chyba nie zamierzała wdawać się w dyskusję na temat swojej rodzicielki. – Dopilnuję, żebyś zrobił, co do ciebie należy! – Nie mam zamiaru. – Rufus znowu spróbował stanąć na własnych nogach i na dodatek miał taki wyraz twarzy, jakby nagle wszystko mu się przypomniało. – Jak to? – zdenerwowała się dziewczyna. – Nie opowiadaj głupot! – Nie przyjdę na żaden ślub – oświadczył z uporem. – Chyba że zabierzesz mnie na cmentarz do Anglii! Tutaj nie mogę się z nikim dogadać! Baba w knajpie myślała, że proponuję jej coś nieprzyzwoitego. Mało mi nosa nie urwała! – Nieboszczyk znowu stracił równowagę i padł na podłogę. – A na dodatek zgubiłem dwa palce! – To najmniejszy problem – mruknął Eryk, sprawdzając zawartość swojej kieszeni. – W porządku, zabiorę cię do Londynu. – Daisy spojrzała na Rufusa i pokiwała głową. Tak bardzo zależało jej na dopełnieniu warunków małżeństwa, że nie zamierzała się targować. – W takim razie zgoda – oświadczył z zadowoleniem eksmąż i zamknął oczy. Po chwili znowu pochrapywał. Najwyraźniej negocjacje bardzo go wyczerpały. – Do wieczora całkiem wytrzeźwieje – orzekł Eryk. Jakby nie było, trochę się na tym znał. – Niedługo świt. – Daisy nerwowo zerknęła na zegarek. Detektyw nie zastanawiał się długo, zarzucił sobie delikwenta na ramię i uważając, aby nie zgubić żadnej części jego ciała, ruszył do wyjścia. Tym razem bez trudu wydostali się z piwnicy. W ogóle zamek wydawał się im już nie taki straszny. Jeśli się dobrze przyjrzeć, miał nawet pewien neogotycki urok. – W sumie gdyby to wszystko wyremontować… – Daisy rozejrzała się dookoła. – Nieruchomość należy do Eleny – przypomniał jej Eryk, poprawiając ładunek. Rufus może i był nieżywy, ale i tak ważył swoje. – Ciągle się sądzą o podział majątku – uśmiechnęła się panna Hyde. – Jeszcze wszystko może się zdarzyć. Główne wrota otworzyły się przed nimi z głośnym skrzypieniem. Eryk obejrzał się za siebie i przez chwilę wydawało mu się, że Gänseblümchen i Margerita machają im na pożegnanie. Ale to była tylko iluzja. Kiedy dotarli do rozjeżdżonej drogi, gdzie zgodnie z obietnicą czekał na nich woźnica, Potocki wrzucił Rufusa do sań niczym ciężki worek ziemniaków, a potem starannie otrzepał jesionkę. Niewiele to dało: okrycie wyglądało jak wyciągnięte wilkołakowi z paszczy. Jednak Eryk postanowił się tym nie przejmować. – Zrobiliśmy to – rzucił z ulgą. – Całe szczęście. – O, tak! – odparła z uśmiechem panna Hyde. – Poczekasz? – Znowu spojrzała na niego z niepokojącym błyskiem w oku. Pospiesznie spuścił głowę. – Pewnie, że poczekam – wymamrotał. – W końcu jestem drużbą. – Pytałam, czy poczekasz na mnie – wyjaśniła szybko, kładąc rękę na jego ramieniu i przysuwając się bliżej. Mimo iż wyglądała jak przepuszczona przez maszynkę, i tak była urocza. – Wład to fascynujący mężczyzna, ale ty – obrzuciła go zalotnym spojrzeniem – też jesteś niczego sobie. Za jakieś pięć lat moglibyśmy się spokojnie pobrać. Potocki otworzył usta i wybałuszył oczy. Czegoś takiego absolutnie się nie spodziewał. Nagle przyszło mu do głowy, że powinien natychmiast sprawdzić, o której godzinie ma najbliższy pociąg do domu. Daisy zmrużyła powieki, chyba coś jeszcze chodziło jej po głowie. – Tak, Wład to fascynujący mężczyzna – powtórzyła z westchnieniem. – Ale ma wszystko, o czym można zamarzyć… Uszczęśliwienie ciebie, mój słodki, to byłoby wyzwanie. – Ależ ja jestem bardzo szczęśliwy – oświadczył z mocą detektyw, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu drogi ucieczki. Tak, mówił prawdę. Wystarczyła jedna chwila, aby docenił swoje dotychczasowe życie – w którym nie było ani żądnego zemsty Włada, ani rozpadającego się na kawałki nieboszczyka, ani wielokrotnej zabójczyni mężów – i chciał tylko jednego: jak najszybciej do niego wrócić. Niestety, panna Hyde, pogrążona we własnych rozkosznych myślach, kompletnie nie zauważała jego konsternacji. – W sumie nie musimy czekać aż tak długo – stwierdziła zdecydowanie. – Ucieknijmy teraz! Dziś! Możemy szybko wziąć ślub. Przecież mamy nawet Rufusa… Słysząc to, Eryk zmartwiał, bo właśnie sobie uświadomił, że prawdziwy horror dopiero się rozpoczyna. |
Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.
więcej »— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Biedny Eryk. :) Ciekawe, jak sobie poradzi...