Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Tamara Bińczak
‹To się wytnie›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorTamara Bińczak
TytułTo się wytnie
OpisAutorka pisze o sobie:
Rocznik ’85, absolwentka ekonomii (SGH), pracownik korporacyjny z wyboru i powołania. Miłośniczka gier planszowych, terenowych i fabularnych. Finansistka z głową w chmurach, uzależniona od pisania i innych form twórczej ekspresji.
Gatunekkryminał, urban fantasy

To się wytnie

« 1 2 3 4 5 8 »

Tamara Bińczak

To się wytnie

Wtedy Hal zrozumiał, że przesadził. Adrenalina i brak treningu bojowego sprawiły, że nagiął osnowę zbyt mocno. Powoli podszedł do swojej ofiary. Połamane kończyny drgały w paroksyzmach bólu. Oczy wybuchły od wewnątrz, puste kratery lśniły lepką czerwienią. Ciemne strugi ściekały po napiętych, nabiegłych krwią policzkach.
O nie, znowu to samo – pomyślał Hal, gdy jego żołądek wykonał niespodziewaną woltę. Elf opadł na kolana i zwrócił śniadanie.
Gdy torsje minęły, wstał chwiejnie i z trudem wygramolił się z basenu.
– Oto i nasza gwiazda! – menadżer aż zatarł ręce.
– Jesteś cały? – zapytała panna Ville.
– Ja tak – odparł Hal, znacząco spoglądając w kierunku ekipy medycznej.
Pracownicy Med-Service bez słowa zeszli na dno zbiornika. Wiele wskazywało na to, że nawet oni nie byli szczególnie zainteresowani losem pozostałych mężczyzn. Uwaga wszystkich skupiła się na Halu. Z jednym wyjątkiem. Producent podszedł do zagłębienia i spojrzał w dół. Na jego pociągłej twarzy nie drgnął ani jeden mięsień.
– On nie jest profesjonalnym ochroniarzem. Nie nadaje się – stwierdził Malcolm Ritter, ucinając tyradę zachwytów nawijskiego towarzysza.
– Wygrał – zaprotestowała Sara. – Udowodnił swoją wartość.
– Udowodnił tylko jedno: że umie zabijać – nie ustępował tamten. – Żeby być dobrym ochroniarzem, potrzeba czegoś więcej.
Zielonowłosy nawijczyk przewrócił oczami.
– Nie wybrzydzaj, Malcolm. – Westchnął. – Poradził sobie z tymi zakapiorami, poradzi sobie i z grupką paparazzich.
– Wiesz dobrze, że nie o nich chodzi – nie ustępował starszy mężczyzna. – Poza tym ochroniarz powinien być oddany, troskliwy…
– Potrafię być bardzo troskliwy – wtrącił Hal. – Zwłaszcza wobec ładnych panienek.
– Ha! Swój człowiek… Svart znaczy – zreflektował się po chwili mieszaniec.
Ritter skrzyżował ręce na piersi.
– Pragnę ci przypomnieć, Dominiku, że nie szukamy swojaka, ale profesjonalisty, który obroni Limey przed każdym potencjalnym niebezpieczeństwem. Jako producent serialu nie akceptuję tej kandydatury. Dziękuję za pomoc, panno Ville, ale jednak nie skorzystamy z usług pani firmy…
– Nie! – dziewczęcy alt wybił się ponad głos mężczyzny.
Wszyscy odwrócili się w kierunku milczącej dotąd gwiazdy.
– Ależ, Limey… – zaczął producent, ale dziewczyna uciszyła go zdecydowanym gestem.
Podeszła do Hala. Sięgała mu zaledwie do ramienia i wydawała się znacznie drobniejsza niż wojowniczka, którą widział na ekranie. Pachniała drogimi perfumami i słodyczą gumy balonowej. Miała śliczne obojczyki.
Już nie dziecko, jeszcze nie kobieta – pomyślał elf.
Spojrzała mu w oczy.
– Ten, albo żaden – stwierdziła z naciskiem. Po czym wspięła się na palce, by złożyć na jego obitym policzku ulotny, elektryzujący pocałunek.
Jaka to melodia?
– Odpocząłeś?
Dominik Konarski wszedł do pokoju, w którym zakwaterowano Hala. Apartament został urządzony zgodnie z najnowszymi trendami. W skład wyposażenia wchodziła między innymi dizajnerska chłodziarka do szampana, która okazała się nie tylko estetyczna, ale również niezmiernie użyteczna.
– Powiedzmy – odparł Hal, poprawiając przyciśnięty do twarzy pojemnik. Miał nadzieję, że zimny gadżet i maści Med-Service szybko zlikwidują bolesną opuchliznę.
– Świetnie! Podpisz to – powiedział menadżer, podając mu kilka luźnych kartek.
Hal pobieżnie przejrzał dokument.
– To nie umowa – zauważył.
– Nie. Prawnicy panny Ville jeszcze nie skończyli nanosić poprawek po tym, jak zmasakrowałeś ich standardowy draft – swobodnym tonem odparł mieszaniec. – Gdybyś zgodził się na Geas, byłoby szybciej…
– W takim razie co to takiego? – spytał nieufnie Hal. – Kolejny cyrograf? Ile jeszcze tego macie?
Dominik przez chwilę bawił się szmaragdową zapinką do mankietu.
– To zgoda na publikację nagrania – powiedział. – Chcemy wrzucić materiał na stronę Limey. Pozostali trzej już podpisali. Każdy z was dostanie po pięć tysięcy.
– Zaraz, o jakim nagraniu mówimy? – Elf zmarszczył jasne brwi.
Menadżer uśmiechnął się niewinnie.
– Tym z walki w basenie – odparł, jakby nigdy nic.
Hal nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszał.
– Nagrywaliście to? Ja tam zabiłem człowieka…
– Spokojnie. To się wytnie.
A myślałem, że to ja jestem dupkiem – pomyślał Svart.
– W takim razie mnie też wytnijcie. Na pewno tego nie podpiszę – warknął.
Choć mieszaniec nie przestawał się uśmiechać, ciemnozielone oczy zwęziły się nieznacznie. Cień irytacji zniknął jednak równie szybko, jak się pojawił.
– To twój wybór – powiedział w końcu Dominik.
– Wspaniale, że przynajmniej w tej kwestii jesteśmy zgodni.
– Przykro mi, że tak uważasz. – Na wymuskanej twarzy menedżera malował się wyraz szczerego żalu. – Ja naprawdę jestem po twojej stronie…
– Czy to już wszystko? – uciął Hal.
– Nie – westchnął tamten. – Limey chce zjeść z tobą lunch. – Ruszył w kierunku drzwi. – Masz być u niej za piętnaście minut – dodał na odchodne.
Hal nie lubił rozkazów, ale to polecenie przyjął z zadowoleniem. Posmak śmierci już dawno zniknął i elf powoli zaczynał robić się głodny. Po szybkim prysznicu i krótkich przygotowaniach był gotów na spotkanie z gwiazdą. Nie musiał iść daleko. Pokój Limey sąsiadował z jego kwaterą. Zapukał.
– Wejdź! – ze środka dobiegł stłumiony głos.
Apartament był duży i elegancki, lecz wśród wykwintnych mebli panował chaos, który bardziej pasowałby do spartańskich warunków studenckiego akademika niż pięciogwiazdkowego luksusu Elysium.
– Jestem na zewnątrz!
Osłonięty barierą termiczną taras został podgrzany do temperatury pokojowej. Wśród kryształowych lampionów znajdowały się dwa fotele oraz okrągły stolik, obficie zastawiony różnymi smakołykami. Jednak Limey wyglądała znacznie bardziej apetycznie niż najbardziej wykwintne z zaserwowanych dań.
Nastoletnia gwiazda miała na sobie wydekoltowany szlafroczek i dopasowane klapki na wysokim obcasie. Włosy upięła w pozornie niedbały kok. Buduarowy zestaw uzupełniała diamentowa tiara, która przywodziła na myśl biżuterię noszoną przez małe dziewczynki na przedszkolnych balach. Hal przypuszczał jednak, że błyszczące cacko bynajmniej nie pochodzi ze sklepu z zabawkami.
– Podoba ci się? – spytała, wykonując nieokreślony gest.
Hal odruchowo wlepił wzrok w dwie kształtne krągłości, łypiące na niego spomiędzy luźnych fałd satyny.
– Piosenka, głuptasie! – dziewczyna roześmiała się i pogroziła mu palcem.
Elf dopiero teraz zwrócił uwagę na muzykę dobiegającą z wnętrza apartamentu. Czysty, potężny głos wibrował emocjami tak mocno, że Hal poczuł ciarki wędrujące wzdłuż kręgosłupa. Kobieta śpiewała po avalijsku, ale miała dziwny akcent.
– „Zawsze będę cię kochać”? Co to w ogóle za tekst? – zakpił.
– Jak to: jaki? Romantyczny! Posłuchaj, jaką ona ma barwę! – ekscytowała się Limey. – To nagranie ma ponad siedemset lat! Dostałam je od Dominika z okazji premiery serialu. Muzyczna archeologia to moje hobby.
– Muzyczna archeologia?
– Odkrywanie muzyki sprzed Zerwania Kurtyny! – wyjaśniła poważnym tonem. – Niewiele nagrań przetrwało do dzisiaj. Moi fani i przyjaciele czasami przesyłają mi takie skarby. Czy to nie fascynujące?
– Bardzo – odparł z kiepsko udawanym entuzjazmem.
– Och, gdzie moje maniery? – zaszczebiotała. – Usiądź! Musisz wszystkiego spróbować! To sojowy pudding z blanszowanymi migdałami. Jest pyszny i prawie nie ma kalorii. Chcesz zieloną herbatę czy sok z marakui?
Hal zajął miejsce. Natłok dietetycznych informacji i dziewczęcych wdzięków sprawił, że poczuł się lekko skołowany.
– Widziałeś pilotażowy odcinek „Proroctwa”? – zagadnęła Limey.
– Kawałek – przyznał Hal, nalewając napoje.
– Co myślisz o moim kostiumie? Nie wyglądam w nim grubo?
Spojrzenie Svarta prześliznęło się po smukłym ciele dziewczyny.
– Chyba żartujesz…
– Wcale nie! Spójrz! – Zerwała się z miejsca i podciągnęła szlafrok do połowy ud. – Przez te treningi moje nogi przypominają kołki!
« 1 2 3 4 5 8 »

Komentarze

05 V 2012   21:05:17

Urokliwie sztampowe.

10 V 2012   00:52:57

Chciałem zamieścić taki komentarz, ale widzę, że ktoś mnie ubiegł :)
Niemniej urokliwe :)

18 V 2012   16:08:27

Czy Pani czytała "Sekrety mocy"? czuję się, jak po wycieczce do tamtego świata, ale dzięki znacznie lepiej napisanemu tekstowi. Podobało mi się.

08 VI 2012   09:05:43

Ojej, słooodkie :D
Nie, nie złośliwie się - naprawdę taki fajny, zgrabiutki tekst. Bardzo ładnie zrobione.

13 II 2013   00:06:49

Długi czas nie potrafiłem sensownie używać jakichś bardziej rozbudowanych metafor czy porównań. Zwyczajnie nie wychodziło mi "owijanie w bawełnę". Ale "prosto z mostu" niestety nie działa zbyt dobrze w literaturze.
W tym tekście natomiast, widzę pewien przesyt takich kwiecistych metafor. "Metodyczna precyzja wytrawnej kurtyzany" to - jak na mój gust - lekkie przegięcie :)
To tyle na razie jeśli chodzi o konstruktywną krytykę. Wracam do czytania.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.