Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Marta Tarasiuk
‹Łowy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMarta Tarasiuk
TytułŁowy
OpisAutorka pisze o sobie:
Prawdopodobnie istota ludzka, rocznik 1991. Najczęstsze miejsca występowania: białostockie księgarnie i antykwariaty. Uzależniona od książek oraz czekolady. Potwornie leniwa, średnio rozgarnięta. Dość często myli lewą rękę z prawą nogą. Jedyna mapa, którą potrafi przeczytać, to ta w galerii handlowej – i to jedynie pod warunkiem, iż jest na niej wielki napis „TU JESTEŚ”. Ma irytujący zwyczaj nieodbierania telefonów, odpowiadanie na maile zajmuje jej całe milenia, a czas wolny (zajęty zresztą też) spędza na robieniu nie tego, co trzeba. Z niewiadomych powodów posiada własną stronę internetową: maerafey.bnx.pl, a przyjaciele zmusili ją do założenia konta na Facebooku.
Gatunekfantasy

Łowy

« 1 2 3 »
– Co to ma być?! Czyżby Theron Mężny zląkł się jednej przerośniętej kozy i postanowił przyprowadzić obstawę? Strzeżcie się potwory, mała siostrzyczka nadchodzi! – Spogląda na mnie wyniośle. – Lepiej natychmiast odpraw ją do domu, Theronie Mężny. Łowy to nie miejsce dla dzieci. Nie możemy jej ze sobą zabrać.
– Musimy.
Aż podskakujemy z zaskoczenia (wszyscy, Jaeger także). Nie wiemy, kiedy nadszedł. Jestem pewien, że nie słyszałem żadnych kroków. Zupełnie jakby Grosvenor nagle wyrósł za naszymi plecami.
– Jednorogi – zaczyna wyjaśniać myśliwy – nie reagują na żadne przynęty. Jedynie nieskażona cnota jest w stanie je zwabić. Kiedy jednorożec zwęszy dziewicę, natychmiast przybywa, aby złożyć łeb na jej kolanach. Jest przy tym tak otumaniony, iż nie wyczuwa zaczajonych w krzakach łowców.
Grosvenor. Czarne kręcone włosy, oczy jak węgle oraz ogorzała skóra. Wszystkie dziewuchy zawsze za nim latały. Młody, bardzo młody, ledwie kilka wiosen starszy od nas. Sam byłby jeszcze tylko uczniem, gdyby nie nadszedł morowy wiatr, który zabrał ze sobą jego mistrza, rodziców Wildera i Jaegera, mego ojca oraz trójkę młodszego rodzeństwa, a także wielu innych mieszkańców wioski.
Nimrodowi nareszcie udaje się zamknąć do tej pory szeroko otwarte usta. Znów przybiera chwacką pozę.
– Dobrze, ale czy to… – Wskazuje na Alu. Dziewczynka próbuje ugryźć go w palec, jednak chybia. Szkoda. – W ogóle się liczy jako dziewica? Przecież ledwo toto od ziemi odrosło.
– A ma któryś z was starszą siostrę lub zna jakąś inną dziewicę?
Milczymy. Zaraza zabrała wielu. Zarówno mężów, jak i kobiety. Ci, którzy przeżyli, na gwałt starają się odbudować populację. Dosłownie.
– Ni-nimrod ma-a sio-sio-siostrę – ni stąd ni zowąd wypala Jaeger.
Zapada bardzo nieprzyjemna cisza. Nawet owady przestają bzyczeć, a słońce jakby słabiej przyświeca. O starszej siostrze Nimroda nikt głośno nie wspomina. To ponoć ona sprowadziła morowe powietrze.
Milczenie wreszcie przerywa Grosvenor.
– Pójdźmy – mówi.
Wchodzimy w las.
• • •
Po drodze natrafiamy na polankę. Niewielka, słoneczna, niemal idealnie okrągła. Zupełnie jak na gobelinach i w balladach. Dlatego dziwię się, gdy mijamy ją bez słowa. Grosvenor udziela odpowiedzi, jeszcze zanim zadaję pytanie.
– Gdyby łowy na jednorożce były tak łatwe, jak opisują je bajki, na każdym ulicznym straganie można by było kupić skóry bielsze niż śnieg oraz cudowne rogi.
Idziemy dalej.
• • •
– Niebywałe!
– Wspaniałe!
– Śliczne!
– Ka-ka-kamień!
– Pff, nic specjalnego.
Myśliwy uśmiecha się po raz pierwszy od czasu zarazy.
– Dalej jest więcej.
Z żalem zostawiamy pokrytą mchem kolumnę, tak wielką, iż w pierwszej chwili wzięliśmy ją za prastare drzewo.
Wchodzimy jeszcze głębiej w las.
• • •
Grosvenor mówił prawdę. Im dalej w las, tym więcej ruin. Wkrótce staje się jasne, że to szczątki wielgachnego pałacu albo nawet całego miasta. Nie wiem, kto je zbudował, ale na pewno nie ludzie. Wszystko jest zbyt ogromne. Nigdy nie widziałem takich zdobień. Zdają się wić niczym węże. Niektóre przypominają oszalałe konie w pełnym galopie. Materiał, z którego zostały wykonane budowle, również jest dziwny. Owszem, słyszałem już o marmurze, ale to chyba nie to. Jest zdecydowanie zbyt ciepłe w dotyku.
• • •
Cisza.
Nie ma śpiewu ptaków ani brzęczenia owadów. Nawet drzewa nie szumią. Zupełnie jakby ta część lasu była martwa.
Nimrod nie byłby sobą, gdyby nie zakłócił panującego wokół spokoju.
– Ależ ludzie są głupi! Tylko spójrzcie na te kamulce. Tyle wspaniałego budulca marnuje się w lesie. Dlaczego jeszcze nikt go stąd nie zabrał?
– Kiedyś kilku postanowiło spróbować.
– I co?
– Nie wiadomo. Nikt ich więcej nie widział.
• • •
– Theron – szepcze Alu. – Boję się.
Ściskam maleńką dłoń, aby dodać siostrze odwagi.
Sobie też.
• • •
Myliłem się.
Powiedziałem wcześniej, że wokół panuje spokój.
Myliłem się.
Las na coś czeka.
• • •
Z dziedzińca nie pozostało prawie nic, ledwie kilka kamiennych płyt. Nieliczne kolumny są albo przewrócone, albo połamane, niemal całkowicie porośnięte mchem oraz bluszczem. Tylko pośrodku bieli się fontanna, zupełnie jakby zbudowano ją nie dalej jak wczoraj. W środku tryska najczystsza woda, jaką kiedykolwiek widzieliśmy. Grosvenor zabrania nam jej pić. Aludra ma usiąść na brzegu fontanny i czekać. Tymczasem my się ukryjemy. Wilder oraz Jaeger w pobliskich zaroślach, ja i Nimrod w krzakach po drugiej stronie, natomiast młody myśliwy za największą z ocalałych kolumn. Nim wykonam polecenie, sprawdzam, czy Alu naprawdę nie grozi upadek do zaklętej wody. Już mam odejść, gdy siostra chwyta mnie za rękaw.
– Theron. – Głos jej drży, a oczy ma wielkie jak spodki. – Theron, a co jeśli jednorożce mają tu w lesie taki sam świat jak my? Co jeśli to one zbudowały to wszystko?
Śmieję się, jednak jest to śmiech słaby oraz wymuszony.
– Nie pleć bzdur, Alu. – Głaszczę złocistą główkę. – To tylko zwierzęta.
– Dokładnie – wtóruje ukryty w krzakach Nimrod. – To tylko głupie zwierzaki!
• • •
Łuki nie są napięte, jednak trzymamy je w pogotowiu. Wystarczy kilka sekund, aby nałożyć strzałę, wycelować i wystrzelić.
Czekamy.
• • •
Wreszcie nadchodzi jednoróg.
Nie jest podobny do stworzeń z gobelinów oraz baśni. Owszem, futro rzeczywiście ma bielsze od śniegu, lecz przypomina bardziej skrzyżowanie koźlątka z sarenką niż konia. Pośrodku czoła wyrasta mu niewielki róg, właściwie różek. Jest to chyba najbardziej urocze zwierzątko pod słońcem. Ostrożnie podchodzi do Alu, po czym składa łebek na jej kolanach. Moja siostra uśmiecha się po raz pierwszy, odkąd ruiny przestały zachwycać, a zaczęły przerażać. Drapie zwierzątko za uszkiem.
– Zupełnie jak w pieśniach – mamrocze Nimrod. – Ależ głupie te jednorożce.
Napina łuk.
Nie mogę na to pozwolić. Przecież obiecałem Aludrze. Sądząc po rogu, stworzenie nie ma nawet roku. Ojciec miał rację, może to nie jest ryba, ale nie wolno zabijać zbyt młodych sztuk, zwłaszcza na oczach dziewięcioletniej dziewczynki. Jak zareaguje Alu, gdy jej nowy czworonożny przyjaciel zmieni się w pokrytego strzałami jeża? Po czymś takim może się nie pozbierać do końca życia.
Do końca życia…
Gdy wyruszaliśmy na polowanie, sądziłem, iż jednoróg będzie dorównywał wielkością koniom. Tymczasem cel okazał się być nieco większy od psa. A Wilder oraz Jaeger nie najlepiej radzą sobie z łukiem, szczególnie Jaeger. Co, jeśli któryś z nich spudłuje? Co, jeśli ktoś trafi moją maleńką siostrzyczkę? Muszę przerwać łowy. Wstaję.
To ratuje mi życie.
Róg, który miał przebić plecy, tylko rozcina udo. Aludra zaczyna krzyczeć. Później wszystko dzieje się błyskawicznie, a zarazem powoli.
W łuku Nimroda pęka cięciwa. W moim też.
Grosvenor wpada pomiędzy nas a jednorożca. Nie podobnego do kózki, milutkiego stworka – prawdziwego jednorożca. Bestia przypomina nieco sarnę, ale taką, której ojciec był spotworniałym rumakiem bojowym.
– Uciekajcie! – wrzeszczy myśliwy.
Nimrod chwyta mnie i usiłuje holować. Nie stawiam oporu, ale i nie pomagam mu zbytnio. Nie mogę przestać patrzeć.
Widzę, jak potwór szarżuje na Grosvenora niczym byk. Młodzieniec robi zręczny unik.
Widzę, jak jednoróg staje dęba, próbując uderzyć myśliwego jednym z rozdwojonych kopyt. Znów trafia w próżnię.
« 1 2 3 »

Komentarze

« 1 2
11 IX 2012   11:52:06

Początkowo usiłowałam prowadzić narrację w czasie przeszłym, ale akurat w tej historii bezustannie "przeskakiwałam" na teraźniejszy, więc w końcu się poddałam.
Dziękuję za pochwalenie moich postaci. Szczerze mówiąc, martwiłam się, czy aby nie są nazbyt dziecinne.
Rzeczywiście, nie rozpisywałam się na temat realiów i był to zabieg celowy. Porozrzucałam tam i tu trochę wskazówek oraz sugestii, ale to wszystko.
Uff, opisy walki zdecydowanie nie są moją mocną stroną. Właśnie dlatego ten tutaj jest taki krótki, chociaż można było to wszystko rozpisać znacznie bardziej szczegółowo. Po prostu chciałam jak najszybciej mieć to za sobą.
Cieszę się, że zakończenie się podobało i serdecznie dziękuję za komentarz.

« 1 2

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Waga czasu
— Marta Tarasiuk

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.