Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Iwona Kowalczyk
‹Leszczynowa Panna›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorIwona Kowalczyk
TytułLeszczynowa Panna
OpisAutorka pisze o sobie:
Urodziłam się w 1965 r. w Łodzi, jestem absolwentką łódzkiego kulturoznawstwa, dość wcześnie nabawiłam się nałogu czytania (w tym również fantastyki i fantasy). Zawodowo zajmuję się nauczaniem języka angielskiego. Od pewnego czasu dla własnej przyjemności oraz uciechy przyjaciół pisuję rozmaite opowieści z wymyślonego świata, głównie z królestwa Kernnu. Oto trzecie – po „Niebieskich paciorkach” oraz „Duchu niedźwiedzia” – moje opowiadanie w Esensji.
Gatunekfantasy, kryminał

Leszczynowa Panna

« 1 2 3 4 5 10 »

Iwona Kowalczyk

Leszczynowa Panna

Miejsce takie znalazło się w jednej z sal, o tej porze dnia pustej, jeśli nie liczyć pałacowej służby chodzącej tu i tam z rozmaitymi sprawami. Siedli na kamiennej ławie blisko komina, w ciepłym zakątku, stanowiącym miłą odmianę po korytarzach, gdzie hulały zimne przeciągi.
Pan Ean rozejrzał się i zyskawszy pewność, że nikt nie znajduje się dostatecznie blisko, by ich podsłuchać, rzekł:
– Jak pewnie zauważyliście, pan kanclerz niezbyt się przejął ostrzeżeniem, które przekazałem mu od was, natomiast mistrz Cyned przejął się chyba nadmiernie.
– A królewicz Thened? – zafrasował się Kedrin, który po prawdzie niewiele zrozumiał ze sprzeczki królewskich doradców.
– Z tego, co wiem, wcale. – Saldarczyk uśmiechnął się lekko. – Nic dziwnego, wziąwszy jego wiek pod uwagę.
Do Kedrina tymczasem dotarło, co jego rozmówca przed chwilą powiedział.
– Jakie ostrzeżenie? – zapytał niepomiernie zdumiony. – Nie pamiętam, żebym was przed czymkolwiek ostrzegał.
– Ale służycie przecież w Gwardii Książęcej, tak samo jak przyboczni młodego pana. Dlatego, kiedyście tak się martwili, że ktoś pragnie na własne oczy ujrzeć to leszczynowe cudo, nietrudno było zgadnąć, kogo macie na myśli.
Kedrin nie przypuszczał, że tak łatwo go przejrzeć, lecz w gruncie rzeczy odetchnął z ulgą. Istotnie, martwił się i do tej pory nie miał z kim się owym zmartwieniem podzielić.
– Rzecz w tym, że podobno pan Thened ją widział – powiedział, odruchowo zniżając głos. – Tak słyszałem od jednego z sierżantów.
Tym razem pan Ean wyglądał na prawdziwie zaskoczonego.
– Widział ją? W jakich okolicznościach?
Ilustracja: <a href='mailto:wolffowna@gmail.com'>Magdalena Wolff</a>
Ilustracja: Magdalena Wolff
– Tego samego dnia, kiedy kapitan Jagil postradał życie, w tawernie Pod Złotym Mostem. Królewicz Thened niekiedy tam bywa, rzecz jasna w towarzystwie swoich przybocznych. A więc tamtego wieczoru także się wybrał i spotkał Jagila, który akurat wychodził w towarzystwie jakiejś kobiety. Niemal w drzwiach się minęli, a kapitan ponoć się spieszył, więc tylko pozdrowił pana Theneda i poszedł, z nikim innym nie zamieniwszy słowa.
– A więc gwardziści, którzy towarzyszyli następcy tronu, także musieli widzieć ową kobietę. Choć oczywiście nie można być pewnym, że to właśnie ta, której szukamy, dobrze by ich było wypytać.
– Po prawdzie, już próbowałem, tak z ciekawości – przyznał Kedrin. – Ale nic z tego. Powiadają jedynie, że kapitan rzeczywiście był z jakąś kobietą, a na jej wygląd żaden nie zwrócił uwagi.
– Nie? – powtórzył pan Ean z jawnym niedowierzaniem. – Sądziłbym raczej, że przyjrzą się jej wyjątkowo uważnie. – Saldarczyk na moment popadł w zadumę. – Cóż, to przynajmniej wyjaśnia, czemu nasz młody pan uparł się osobiście brać udział w poszukiwaniach. Nie mamy więc wyjścia, jego samego trzeba będzie poprosić o opis. Ja to zrobię – dodał, widząc spłoszoną minę Kedrina. – Wy zaś, jak kazał pan kanclerz, dobierzcie sobie paru zaufanych, a potem idźcie dręczyć dowódcę straży miejskiej. Przez jego ręce przechodzą raporty o wszystkich wypadkach w mieście, niech więc każe dla was sporządzić spis z całego zeszłego roku, z uwzględnieniem imion tych, którzy wdali się w pojedynki, ich pochodzenia oraz przyczyny, jeśli ta była znana.
– Dobrze. – Kedrin ponownie odczuł ulgę, zrozumiawszy, że pan Ean naprawdę nie zamierza go pozostawić samego z zadaniem, które, co widział wyraźnie, znacznie go przerastało. – Mogę was jeszcze o coś zapytać?
– Pytajcie śmiało.
– Czy tu chodzi o czary? Bo mistrz Cyned chyba tak sądzi. Dał mi to. – Kedrin nieśmiało dotknął palcem wisiora. – Dla ochrony?
– Owszem. Tyle że na waszym miejscu nie pokładałbym w nim zbyt wielkiej nadziei. Lepiej po prostu dobrze baczcie na ludzi, z którymi będziecie mieć styczność.
Kedrin odruchowo kiwnął głową, natomiast Saldarczyk, który już zaczął podnosić się z ławy, usiadł z powrotem.
– Prawda, że taka rada niewiele jest warta – stwierdził z nieznacznym westchnieniem. – Niestety, lepszej na razie nie mam. W samej naturze czarów leży to, że nie oznajmiają się głośno, więc w odpowiedzi na wasze pytanie, muszę przyznać, że nie wiem. Co do mistrza Cyneda, to widzieliście go przecież. Nie jest już młodzieniaszkiem i na pewno nie uda się na wędrówkę po karczmach i tawernach Dolnego Miasta. Amulet, który wam ofiarował, zawiera jedynie srebro oraz kryształki soli, w których zaklęcie ochronne nie utrzyma się długo. Mimo to, wcale niełatwo taką rzecz sporządzić, więc winniście mu wdzięczność.
– Rozumiem. Będę miał to na względzie.
Saldarczyk zmierzył go uważnym spojrzeniem.
– Tak mi się zdawało, że nie brak wam zdrowego rozsądku – powiedział, z aprobatą kiwając głową. – Teraz zróbcie, co macie zrobić, a jutro przyjdźcie do mnie z samego rana. Wtedy zastanowimy się, co dalej począć.
3.
Mieszkanie, które zajmował pan Ean, znajdowało się daleko we wschodnim skrzydle pałacu. Żeby tam dotrzeć, Kedrin musiał dwukrotnie pytać o drogę. Na miejscu doznał niejakiego rozczarowania, ponieważ wyobrażał sobie, że wnętrze to będzie przypominać kapłańską celę, dla doraźnej potrzeby przemienioną w zbrojownię, ujrzał natomiast zwyczajne, bez przepychu, lecz całkiem wygodnie urządzone pokoje. Tylko jedna osobliwość przyciągnęła jego uwagę. Na ścianie obok komina wisiało coś na kształt zaopatrzonego w drewnianą rękojeść łańcucha z kutych na płasko ogniw, zachodzących na siebie niczym wężowe łuski. Kedrin zastanawiał się, do czego taka rzecz mogłaby służyć, podczas gdy Saldarczyk studiował przyniesioną przez niego listę.
Wobec pisemnych rozkazów pana kanclerza, komendant straży miejskiej nie czynił żadnych trudności. Przeciwnie, natychmiast zapędził kancelistę do pracy, a Kedrin usiadł wraz z nim nad stosem zakurzonych rejestrów. Zeszło im tak aż do wieczora, ale opłaciło się, bo dzięki temu odkrył również istnienie świadka. Mimo późnej pory, udało mu się tego człowieka odszukać i rozmówić z nim krótko, więc teraz, zadowolony z siebie, chciał jak najszybciej zdać relację z owego spotkania.
Wreszcie pan Ean skończył i podniósł wzrok znad pergaminu.
– Całkiem sporo się tego zebrało – rzekł w zamyśleniu. – I to mimo królewskich edyktów.
Kedrin przytaknął.
– Osiemnastu zabitych w okolicznościach wskazujących na pojedynek w ciągu całego roku. Wedle opinii komendanta straży, może i więcej, bo niekiedy rodzina skutecznie ukrywa przyczynę śmierci, żeby sobie oszczędzić wstydu. A ci, co przeżyli, na pewno do niczego się nie przyznają. Wszakże niektórzy z winnych zostali pojmani. – Kedrin pochylił się nad pergaminem, żeby wskazać odpowiedni ustęp. – O, tu na przykład. Dwóch zeznało, że owszem, bili się o kobietę, ale za każdym razem o inną.
– Zostaje dwunastu, o których motywach nic nie wiadomo, a ich przeciwnicy uszli królewskiej sprawiedliwości – zauważył Saldarczyk.
– Tak, ale komendant powiada i ja się z nim zgadzam, że to niezupełnie tak jest. Często znajomi, czy też krewni zabitych doskonale wiedzą, z kim mieli oni sprawę, tylko milczą, czując się związani wymogami honoru.
– Honoru – powtórzył pan Ean z przekąsem. – A co wy myślicie o podobnym postępowaniu?
Kedrin, który od wczoraj sam się zmagał z tą kwestią, odpowiadając, nieświadomie się skrzywił.
– Człowiek ma prawo obstawać przy swoim, ale miecz to nie jest zabawka i nie godzi się ani własnego, ani cudzego życia wystawiać na szwank dla błahej przyczyny. Poza tym rozkazy króla zawsze winny mieć pierwszeństwo przed osobistą urazą. Ci paniczykowie złamali prawo.
– Paniczykowie, powiadacie?
– Jeden w drugiego urodzeni, z bogatych domów.
– Znudzeni i stąd skorzy do zwady pod byle pretekstem.
– Tak sądzę, panie. Ale co innego przede wszystkim chciałem wam rzec. Otóż okazało się, że jeden z tych dwunastu miał przybocznego, który co nieco pamięta z nocy, kiedy jego pan zginął. Siedzieli wówczas Pod Księżycową Strzechą. Młodzik tęgo popijał w towarzystwie przyjaciół i wynajętych dziewek, a potem, dość nagle, wyszedł. Przybocznemu zaś kazał zostać.
– Wyszedł z kobietą?
– Tak, ale z żadną z tamtejszych. Ów przyboczny powiada, że nie wie, skąd ona się wzięła, ale wyglądała inaczej – jak panna z dobrego domu.
– Pamięta coś jeszcze?
– Tak. – Kedrin energicznie pokiwał głową. – Rzekł, że była całkiem ładniutka: młoda, nieledwie dziewuszka, ale miała czym dobrze odetchnąć i w ogóle raczej dość pulchna, trochę śniada, ciemnooka i czarnowłosa. Warkocze grube jak pięść i tej długości, że mogłaby siąść na nich. A sama niewysoka, jego panu, co był ponoć mojego wzrostu, sięgała najwyżej ramienia. Miała na sobie zieloną suknię i takiż płaszczyk podbity królikiem.
« 1 2 3 4 5 10 »

Komentarze

01 XI 2012   10:48:22

Dobrze się czyta. Trochę mi żal,że nie wiem ,czemu to rodzeństwo morduje, ale klimat, napięcie, postacie świetne.

07 XI 2012   18:09:57

Ale fajne! Pani Iwono, jest czego gratulować, zbudowała pani świat całkiem interesujący (znam wcześniejsze opowiadania)i z radością stwierdzam, ,że jakoś wcale się nie nudzę przy kolejnej wycieczce do Kernu. Myślała pani o książce?

29 XI 2012   16:48:18

Fajnie się czyta i to opowiadanie i poprzednie. Czekam na następne.
P.S Gdybym ja była w Kernie i spotkała Saldarczyka to bym uciekała gdzie pieprz rośnie - "spotkasz Saldarczyka spodziewaj się kłopotów" :)

06 XII 2012   14:05:06

@maciejka
"Gdybym ja była w Kernie i spotkała Saldarczyka to bym uciekała gdzie pieprz rośnie - "spotkasz Saldarczyka spodziewaj się kłopotów" :)
"

Dobre! :D

08 XII 2012   12:16:28

A gdybyś była w Kernnie i miała kłopoty? :)

17 XII 2012   13:25:14

Pani Iwono. A może jakieś opowiadanie o historii Saldarczyków.

@Riyall
Saldarczyk na kłopoty pożądany, ale lepiej nie szukać i jednego i drugiego.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Owieczki
— Iwona Kowalczyk

Mam na imię Ceyall
— Iwona Kowalczyk

Duch niedźwiedzia
— Iwona Kowalczyk

Niebieskie paciorki
— Iwona Kowalczyk

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.