Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Grzegorz Wiśniewski
‹Noel Profesjonał›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorGrzegorz Wiśniewski
TytułNoel Profesjonał
Gatunekfanfiction, fantasy, humor / satyra

Noel Profesjonał

Grzegorz Wiśniewski
« 1 6 7 8

Grzegorz Wiśniewski

Noel Profesjonał

– Dzięki tobie nie będziemy mieli problemu z upozorowaniem krwawej awantury – kontynuował Don Leone – w której Kły wyrżnęły się z Ostrzami – uśmiechnął się. – Nikt nie będzie w to wątpił. Nie ma świadków, by ktokolwiek do karczmy wchodził. A wśród żywych nie ma człowieka, który potrafiłby sam dokonać takiej jatki. Po prostu nie ma.
Osiłkami targnęły pierwsze drgawki. Harrock zaczynał działać. To jeden, to drugi otrząsał się jak oblany wodą kot, starając się przywyknąć do nadczynności zmysłów.
– Nie osądzaj nas zbyt surowo – Na twarzy dona Leone pojawiło się skupienie. – Prawda. Nie jesteśmy święci. Zdarza nam się robić rzeczy bardzo złe. Jednak tak naprawdę jesteśmy ledwie małym elementem szerszej panoramy. Nikim szczególnie złym. Nikim szczególnym w ogóle. Zwłaszcza, jeżeli porównać nas do potwora, jakim jest cesarz Enron. Na przykład.
Osiłki schowały wreszcie tabakierki. Jeden czy dwaj potrząsnęli dla rozluźnienia ramionami.
– Jednak, jak mówiłem na początku, wiedźminie – padrone spojrzał Noelowi w oczy – będziemy ci wdzięczni. Zawsze.
Noel po prostu nie dał rady się opanować. Gdy osiłki ruszyły na niego biegiem, zrobił kwaśną minę. Z tych naprawdę pełnych rozczarowania.
• • •
Wieści o rozróbie w karczmie „Królewska” obiegły miasto, zanim jeszcze zastępca szeryfa ze swoimi pomocnikami zdołali ustalić choćby przybliżoną liczbę ofiar. Miał zresztą inny poważny problem, bo tego wieczoru ktoś spalił ognistą kulą samego szeryfa, hrabiego Stansfield.
Nie te wieści jednak skłoniły Bertolliego do pospiesznego zrzucenia obowiązków na barki Polenty i dzikiego biegu ledwie rozjaśnionymi świtem ulicami. Dużo bardziej alarmujące okazały się słowa jednego z brudnych urwisów Mamy Belucci, który przyniósł wiadomość o Noelu, w wariackim tempie skupującym najrozmaitsze, najbardziej śmiercionośne uzbrojenie dostępne w mieście. Najwyraźniej zagrożenie ze strony dona Leone sięgnęło zenitu. Bertolli nie zamierzał narażać się najbardziej wpływowym ludziom w okolicy. Liczył jednak, że zdąży nakłonić Noela do wyjazdu, nim dojdzie do starcia, którego wynik mógł być tylko jeden – zmiana na stanowisku najpotężniejszej Rodziny w mieście. Bertolli sporo pracy i gotówki włożył we wkręcenie się w istniejący układ, jakoś nie miał ochoty tej procedury powtarzać.
Noela znalazł w trzeciej z kolei przeszukanej melinie. Wiedźmin, czysty i odziany w nowe, wygodne szaty, krzątał się między kilkoma stołami, niefrasobliwie nucąc coś pod nosem. Stoły zawalone były niewiarygodnymi ilościami żelastwa, przerobionego na dużą ilość nieprawdopodobnie śmiercionośnej broni.
– Witaj – rzucił wiedźmin wylewnie jak zwykle.
– Człowieku, co ty tu jeszcze robisz!? – Bertolli wzniósł ręce do nieba. – Uciekaj z miasta! Zanim rodzina Leone się zorientuje!
Noel zamarł na chwilę, po czym spojrzał na gościa. Przepraszająco.
– Rodzina Leone nie stanowi już problemu. Takie jakoś ostatnio odniosłem wrażenie.
Bertolli zrozumiał natychmiast. Stłumił jakoś pełne zawodu jęknięcie, ale nie mógł nic poradzić na liczby, które wartkim potokiem zaczęły płynąć mu przed oczami. Dwadzieścia dublonów na prezent, pięćdziesiąt vergenbergdzkich marek na łapówkę. Sto lintarów na inną łapówkę…
– Skoro tak, to po co ci ten arsenał? – zapytał głuchym tonem. Nie interesowało go to specjalnie, ale zrobiłby wszystko, by odciągnąć własną uwagę od wspomnienia zmarnowanych pieniędzy, brzęczącego żałobnie w wyobraźni.
– Planuję poważną inwestycję. Muszę się przygotować.
Karczmarzowi jakby wróciła przytomność.
– Jaką inwestycję? – zapytał, z ciekawością maskowaną tak dobrze jak zwykle.
– Jednoosobową. – Noel chwycił niewielkie naczynie z olejem i zanurzonym w nim pędzelkiem zaczął czyścić jakiś kawałek żelastwa. – Przykro mi.
Bertolli zwilżył spierzchnięte wargi.
– Noel, znamy się od bardzo dawna – odezwał się, z niepokojem śledząc rzeczową krzątaninę wiedźmina. – Ściągnąłem cię do tego kraju, pomogłem się urządzić, chroniłem przed urzędnikami, załatwiłem pracę… Nie chcę, by to zabrzmiało nieskromnie, ale zawdzięczasz mi po prostu wszystko! – Przetarł haftowaną chusteczką czoło, na którym nagle pojawił się pot. – Powiedz mi więc do ciężkiej, parszywej, zaostrzonej… co ty knujesz?
Noel przestał na moment oliwić mechanizm spustowy czegoś, co było mahakamską kieszonkową kuszą, strzelającą zatrutymi strzałkami.
– Dość już chałtury, Bertolli – powiedział spokojnie. – Marnuję tylko czas. Trzeba przejść na profesjonalny poziom.
Bertolli uniósł brwi.
– Taki cesarz – na twarzy Noela pojawiła się pełna zastanowienia mina – jak sądzisz, ile zapłaci za ochronę?
KONIEC
koniec
« 1 6 7 8
1 czerwca 2003

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Listopad 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Paweł Micnas, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Chwała ogrodów, błoto i morze
— Michał R. Wiśniewski

Kategoria A
— Michał R. Wiśniewski

Niewielka wojna
— Michał Kubalski

Wiedźmińska Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tolkienowska opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tygrys! Tygrys! Tygrys!
— Grzegorz Wiśniewski

Obca opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Pies, czyli kot
— Grzegorz Wiśniewski

Matriksowa Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.