Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ewa Kajtoch
‹O tacie, który miał dwie twarze›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorEwa Kajtoch
TytułO tacie, który miał dwie twarze
OpisEwa Kajtoch urodziła się w Krakowie, gdzie nadal mieszka i pracuje. W wolnych chwilach lubi pisać i czytać. Pisze najczęściej opowiadania i wiersze, a czytać lubi wszystkie książki, z wyjątkiem nudnych.
Gatunekobyczajowa

O tacie, który miał dwie twarze

« 1 2 3

Ewa Kajtoch

O tacie, który miał dwie twarze

Kuba odchodzi od okna trochę uspokojony. Dźwięk kroków na schodach budzi w nim przerażenie.
To kroki bosych stóp, ale ich odgłos paraliżuje go jak huk wystrzałów.
Mama zawsze mówiła… i nie tylko ona… że przecież jest jak nie on, jak otępiały…
Tata by się nie dał nigdzie trzymać… jak byłby naprawdę chory, nie uciekałby z łóżka…
Kroki zatrzymują się. Kuba zaraz zobaczy tatę i na serio się cieszy…
Ben jest cały napięty… zaraz zaszczeka… Kuba zaciska mu ręce na pysku. Ben piszczy i Kuba jest pewny, że pies go ugryzie i nawet by się nie zdziwił… dlatego w pierwszej chwili umyka mu, że furtka znowu skrzypi. Tym razem dźwięk jest głośniejszy. Przeciągły.
Kuba podbiega do okna i widzi tatę. Skręcił w lewo i idzie w stronę bloków. Włosy mu się z lewej strony zmierzwiły, z prawej przylegają do głowy, ubrany jest w piżamę. Za chwilę zniknie za zakrętem.
Kuba zamiera przy oknie, Ben cicho popiskuje. Kuba ma wielką ochotę schować się pod kołdrę i nigdy spod niej nie wychodzić, ale w tej chwili tata zawraca. Staje przy furtce.
Kuba mimowolnie kuli się, z ukosa chce spojrzeć tacie w twarz i nie może, powtarza sobie, że zaraz otworzy oczy…
Ben rzuca się łapami na drzwi wyjściowe. Kuba otwiera oczy i widzi, że jest za późno, bo taty już nie ma.
Przez chwilę wie tylko, że teraz może się nie bać.
Chce żeby tak zostało, ale Ben szczeka głośno, jakby wołał: „Chodź!”, „Chodź!”. Kuba jest posłuszny.
Wybiega z domu, wciągnąwszy sweter na piżamę. Zrywa się wiatr, kręcąc wirem zeschniętych liści i Kuba przez chwilę myśli, że tata odleciał z tym wiatrem, bo nigdzie go nie widać. Starsza kobieta i jej pies wlepiają w Kubę oczy z takim samym zainteresowaniem, podczas gdy pan w zielonej kurtce ostentacyjnie wczytuje się w gazetę, a taty jakby nigdy tu nie było.
Kubie przychodzi do głowy, że przecież tato mógł skręcić w lewo, na przystanek autobusowy, gdzie zawsze ktoś się czeka, rano czy po południu. Nie ma specjalnej ochoty go tam szukać.
W tym momencie wiatr ustaje, liście opadają, Ben zrywa się do biegu i oto jest tata: doszedł aż do wysokich bloków po drugiej stronie ulicy, spory kawałek od ich domku. Porusza się szybkim, sztywnym krokiem i nagle wydaje się Kubie bardzo mały i zmarznięty. Kuba chciałby mu oddać swój sweter.
Tata zmierza do pierwszej bramy z brzegu. Wychodzi stamtąd akurat wysoka, szczupła dziewczyna, która szybko odskakuje w bok, zauważywszy go.
To znaczy, myśli Kuba, że nawet inny, mniejszy tata budzi strach.
I myśli: teraz tata obejrzy się. Spojrzy na mnie.
10.
Tata się nie odwraca. Kuba kuli się, przeniknięty chłodnym wiatrem i powtarza sobie, że to dobrze. Dookoła pusto, wszyscy się gdzieś zapodziali, jak mama, znikli jak tata w bramie.
– Teraz możemy spokojnie iść do domu, co, stary? – mówi do Bena.
Ben nawet nie skuczy w odpowiedzi. Kuba sam chciałby zaskuczeć. Zamiast tego idzie w stronę bramy, w której zniknął tato.
Ben nie rusza się z miejsca. Kuba próbuje go przywołać, ale nic z tego.
– Zdrajca!
Nic. Ben drapie się po uchu.
Brama otwiera się bez problemu. Widocznie zepsuł się domofon.
Gdzie tato?
Na niezadane głośno pytanie odpowiada cisza, później bulgot wody w rurach. Kuba niespokojnie spogląda na drzwi do piwnicy, straszące napisem: UWAGA! TRUTKA NA SZCZURY! i naciska na klamkę. Na szczęście jest zamknięte.
Kuba decyduje się na kolejną tego dnia wspinaczkę.
Domofon w bramie wejściowej to jedyna, jak wydaje się Kubie, rzecz która w tym budynku nie działa. Zwłaszcza zamki działają doskonale, bo drzwi prowadzące na klatki schodowe są zamknięte na głucho, podobnie jak drzwi do mieszkań.
Budynek wydaje się też całkowicie pusty. Żaden uczeń nie wraca wcześniej ze szkoły i nikt nie wybrał się tego przedpołudnia na zakupy. W mieszkaniach ktoś jest – Kuba, wspinając się, słyszy muzykę i głosy z radia, a nawet szum odkurzacza, ale za oszklonymi wejściami nie pojawiają się twarze. Kuba najpierw tęskni za ich widokiem, a potem nie chce spotykać nikogo. Nie chce pamiętać, że są tu inni, nie tylko on i tata.
O tacie zresztą też nie chce pamiętać. Przez chwilę wydaje mu się, nie, jest pewny, że słyszy oddech i zamiera, unosząc stopę nad kolejnym stopniem. Tata z pewnością jest na półpiętrze, czeka pod oknem – skulony…? Przyczajony?… gotowy do… czego właściwie?
Może Kuba powinien się tego dowiedzieć?
Więc idzie dalej, ale pod oknem nikogo nie ma. Na podłodze wala się zmięta chusteczka – mogła wypaść z kieszeni piżamy.
Kuba wlecze się i wlecze, coraz bardziej zmęczony. Powinien był wsiąść do windy, wyjechać na ostatnie piętro i schodzić, ale kto by pomyślał, że tata nie zatrzyma się wcześniej.
Ostatnie piętro…dach! To dziesięciopiętrowy budynek!
Nie, o tatę nie się nie boi, przecież nie wypuściliby go ze szpitala… po prostu Kuba musi się spieszyć.
Więc biegnie, mijając następne zamknięte drzwi i puste podesty. Jest mu trochę lżej, tylko trochę, gdy jego dłoni dotyka wilgotny psi nos. Ben wygląda tak, jak Kuba się czuje, ale jest ich dwóch. Kuba dotąd nie wiedział, że odgłos pazurów stukających o schody może być aż tak krzepiący.
I nie, nie interesuje go, którą z twarzy taty ujrzy za chwilę, byleby go tylko zobaczył, a nic innego się nie będzie liczyć.
Chyba. Pewnie nie.
Mijają dziewiąte piętro. Gdzie on jest?
Dziesiąte…
Na pewno nie mógł…
Blada twarz, jakby posypana mąką, miga za oszkloną ścianką. Kuba chce wołać, ale twarz znika, jakby jej tam nigdy nie było.
Wiatr, przeciąg, głośne krakanie. Pantofli Kuby czepia się czarne, postrzępione pióro z grubym trzonkiem.
Taty nie ma. Ludzi nie ma. Właz na dach jest otwarty.
Kuba i Ben patrzą na siebie. Ja tu nic nie poradzę, mówią psie ślepia. Kuba musi poradzić sobie sam.
Wychodzi na drabinkę, prowadzącą na dach.
Coś słyszy. Śpiew?
Tata tu jest! Tata jest szczęśliwy! Tańczy! Cieszy się, Kuba nie musi widzieć jego miny, by to stwierdzić.
Śmieje się z ulgą, odgarnia spocone włosy, czarne ptaki odlatują, a kołyszący się powoli mężczyzna nagle przyspiesza kroku. I robi o jeden krok za dużo.
Kuba zrywa się do biegu i przystaje na skraju dachu.
Będzie tam stał, aż rozdzwonią się telefony, przyjadą samochody i zjawią się ludzie. Przez ten czas martwy mężczyzna i żywy chłopiec będą patrzeć w swoje nieruchome twarze. Są do siebie podobni.
koniec
« 1 2 3
13 kwietnia 2014

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Za górami, w tym samym lesie
— Ewa Kajtoch

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.