Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

E.M. Thorhall
‹Więcej się tu nie spotkamy›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorE.M. Thorhall
TytułWięcej się tu nie spotkamy
Opis„Thori” – niezależnie od świeczek na torcie zawsze ma 20 lat. :-) Z wykształcenia ekonomista. Zakochana w epoce średniowiecza, rycerzach i wikingach. Nieśmiały, energooszczędny introwertyk, czasami zgryźliwy i złośliwy. Zafascynowana R.A Salvatore’em i Tolkienem. Lubi pisać fantasy, satyrę i obyczajówkę. Przez własne dzieci zwana czasami nolifem z racji zamiłowania do gier oraz wredną matką (odwet za teksty o Gimbusównie). Niepoprawna optymistka ze skłonnościami do marudzenia. Zdarza jej się napisać artykuł dla Game Exe, Yggdrasilu czy portalu satyrycznego Sadurskiego. Posiadaczka strony internetowej: thorhall.republika.pl i bloga: emthorhall.kawerna.pl.
Gatunekobyczajowa

Więcej się tu nie spotkamy

E.M. Thorhall
« 1 2 3 4 5 »

E.M. Thorhall

Więcej się tu nie spotkamy

– I dzieciom będziesz mogła książki kupić. Wrzesień niedługo. Zacznie się szkoła, składki na komitet, klasowe, ubezpieczenie, wycieczki, imprezy szkolne – zaczęła wyliczać Aga. – Zresztą sama wiesz, jak to wygląda.
– Wiem. – Agnieszka poczuła, że żołądek zwija się w kłującą kulkę.
Zawsze tak się działo, gdy tylko pomyślała o wydatkach.
– No to do roboty – szepnęło Poczucie Obowiązku.
• • •
Ogłoszenie wiszące na witrynie jednego ze sklepów przynosiło nadzieję, że uda się zrealizować kolejny punkt planu.
Agnieszka przebiegła oczami po wyrwanej z zeszytu kartce, na której ktoś nagryzmolił mazakiem „Zatrudnimy ekspediętkę”. Machnęła ręką, widząc błąd w pisowni. Może szef był dyslektykiem.
Śmiało pchnęła drzwi i weszła do środka. Rozejrzała się po wnętrzu, po czym uśmiechnęła sama do siebie. Cztery stoiska obsługiwane przez cztery młode kobiety: dział z chemią, monopolowy, spożywczy i mięsny, stłoczone na kilkudziesięciu metrach kwadratowych.
– Ja w sprawie ogłoszenia. – Agnieszka podeszła do lady, na której wystawiono stos kremów Bambino. Wizerunek misia na wieczku przypomniał kobiecie niemowlęce czasy Jędrka i Kaśki.
– Nowa? – Dziewczyna za ladą oderwała wzrok od telefonu, na którym pisała sms-a.
– Chciałam zapytać o ofertę pracy. – Agnieszce zrzedła nieco mina, gdy sprzedawczyni obrzuciła ją nieprzytomnym spojrzeniem.
– Aha! – wykrzyknęła radośnie dziewczyna i kliknęła w telefon. – No! Odpisał! Renia! – Przechyliła się przez ladę. – Renia!
– Czego? – Wysoka brunetka wychyliła się zza szklanej witryny ze słodyczami.
– Nową macie do roboty!
– A odpisał ci? I co? – Renia uśmiechnęła się szeroko.
– Nooo! Idziemy na disco! – Dziewczyna przycisnęła telefon do piersi.
– No to będziesz się pieprzyć! – wyraziła swój zachwyt Renia – Ty, nowa, chodź. – Machnęła ręką w stronę Agnieszki.
– Uważaj, żeby ciebie nie przeleciała – odezwało się zgryźliwie alter ego.
Agnieszka bez słowa podeszła do działu monopolowego.
– Jakieś papiery masz? – spytała bezceremonialnie Renia, mierząc krytycznym wzrokiem stojącą przed nią kobietę.
– Nie mam – odparła Agnieszka. – Przechodziłam, zauważyłam ogłoszenie i weszłam…
– Dobra, to jest tak – przerwała jej czarnowłosa. – Pracujemy na dwie zmiany. Od szóstej do czternastej i od czternastej do dwudziestej drugiej. Od poniedziałku do niedzieli. Grafik ustalamy sobie same. Raz w tygodniu masz dzień wolny. Co więcej? – zastanowiła się, wodząc wzrokiem po butelkach z piwem. – To chyba wszystko.
– A umowa? – spytała Agnieszka.
– A to już zależy, czy szef ci ją da. My tu mamy umowy zlecenia, ale lepiej za bardzo się nie upominać się, bo można wylecieć. Z reguły dostają ją te, które pracują najdłużej. Ale szef jest w porządku, płaci zawsze na czas, tak że nie ma problemu. – Renia sięgnęła po jedną z puszek piwa.
Rozległ się cichy syk otwieranego wieczka, a czarnowłosa przykucnęła za kasą i napiła się szybko.
– Znowu to zrobiłaś – zarżała radośnie dziewczyna z telefonem.
Renia podniosła się i wyszczerzyła zęby.
– Suszy mnie po wczorajszym – usprawiedliwiła się. – To jak? – zwróciła się do Agnieszki. – Pasuje?
– Pasuje. – Agnieszka skrzywiła się lekko.
I tak na razie innego wyboru nie miała.
– No to przyjdź jutro na szóstą – zadysponowała Renia.
• • •
Dziewczyny wbrew temu, co pomyślała o nich w pierwszej chwili, okazały się sympatyczne. Nawet popijająca w czasie pracy Renia i Julka, nimfomanka z telefonem, która codziennie informowała Agnieszkę, ilu mężczyzn zaliczyła poprzedniej nocy.
Mniej sympatyczna była sama praca.
Szef przydzielił Agnieszkę na dział mięsny.
– Tu nie marnujemy odpadków – poinformował ją od razu. – Macie wszystko sprzedać, żeby nie było straty. Inaczej płacicie z własnej kieszeni.
Popatrzyła na niego zaskoczona. Wszak część towaru zepsutego, zniszczonego, zwykle wpisywało się właśnie w straty. Nie odważyła się jednak zaprotestować.
Ilustracja: <a href='mailto:rafal.wokacz@gmail.com'>Rafał Wokacz</a>
Ilustracja: Rafał Wokacz
Cztery złote za godzinę nie było może szczytem marzeń, ale dawało szansę na pieniądze, których zawsze brakowało. A godziny przepracowane w sobotę i niedzielę płacone były po pięć złotych.
– Nie gap się tak na ten płyn. – Basia podsunęła koleżance ściereczkę, tę samą, którą przed chwilą wycierała ladę. – Przetrzyj te kiełbasy. – Wskazała palcem leżące w ladzie chłodniczej wysuszone kawałki myśliwskiej.
– Tym? – Agnieszka zerknęła niepewnie na upaćkaną mleczkiem do czyszczenia ścierkę.
– Pewnie, że tym. Przepłucz ją i przetrzyj, a ja przygotuję mięso – oznajmiła Basia, wyciągając z kwadratowych plastikowych pojemników kawałki łopatki i karczku. – Trzeba odkroić te sine, ciemne fragmenty i wrzucić tutaj. – Sięgnęła po miskę.
Agnieszka zdziwiła się.
– Przecież to mięso już się psuje – zauważyła, wąchając jeden z kawałków.
– Psuje – zgodziła się z nią Basia – ale trzeba sprzedać. Zmielimy je i sprzedamy jako mielone. A jak nie zejdzie, to wieczorem dziewczyny z drugiej zmiany przerobią je na farsz do pierogów – wyjaśniła z uśmiechem. – Zamrożą, a w sobotę czy niedzielę polepią i znowu zamrożą. W tygodniu pierogi pójdą do sprzedaży. Ludzie często kupują gotowe produkty. – Szybkimi cięciami odkrawała zręcznie popsute kawałki mięsa.
– A nie potrują się? – Agnieszka była dość sceptycznie nastawiona do tego pomysłu.
Basia wzruszyła obojętnie ramionami.
– Chcesz tu pracować i mieć wypłatę, czy wolisz ją oddać szefowi? – spytała ironicznie. – O, z tego schabu będzie można zrobić cielęcinę – zauważyła.
Obracała przez chwilę w dłoni kawałek nieco podeschniętego mięsa i przyglądała mu się uważnie.
– Dobra – oznajmiła po chwili – wrzucimy je do zimnej wody na godzinę, żeby ten zapach nieco zszedł, można tam trochę płynu do naczyń wlać, a potem się zmieli.
Agnieszka zamrugała z niedowierzaniem.
Przez głowę przemknęło jej, że sama nieraz kupowała dzieciom cielęcinkę, bo to pożywniejsze nieco niż kości kurczaka.
– A ty sobie zapamiętaj – Basia chyba czytała w jej myślach – że cielęciny nigdy nie kupuje się w sklepie, w którym nie zobaczysz w ladzie dużego kawałka cielaka. A i wtedy niech ci ją zmielą z tego, co jest w całości.
– Jasne – wyjąkała zaskoczona Agnieszka.
– No i sama zobacz – Basia wrzuciła do lady kolejne kawałki – ze schabu za czternaście złotych za kilogram będzie cielęce mielone po trzydzieści. – Uśmiechnęła się szeroko. – Akurat zarobimy na śniadanie.
• • •
Praca w sklepie, nadgodziny, które brała, a które pozwalały przynieść do domu więcej pieniędzy, codzienne obowiązki i wychowanie dzieci, sprawiały, że Agnieszce zaczynało brakować czasu na odpoczynek.
Od czasu, kiedy Basia została zwolniona, wciąż nie miała zastępstwa na dziale mięsnym. Bywały dni, kiedy wracała do domu po dwunastu godzinach spędzonych za ladą i padała jak ścięta na łóżko, zupełnie nie pamiętając o kolejnym praniu, sprawdzeniu dzieciom lekcji, czy ugotowaniu obiadu.
Następnego dnia dręczyły ją wyrzuty sumienia, gdy zrywała się przed piątą i w biegu połykając kanapkę, pędziła na poranną zmianę. Wiedząc, że i tak nie wyjdzie z pracy przed dwudziestą, ponieważ kolejne dwie sprzedawczynie zostały zwolnione.
I po co było upominać się o umowy?
Pokręciła głową. Sama chętnie odezwałaby się w tej sprawie, jednak na razie nie miała niczego innego na widoku. Zresztą, kiedy miała szukać? I gdzie?
Jeden wolny dzień w tygodniu, który szef dawał jej, kręcąc nosem i marudząc na lenistwo pracownic, starała się przeznaczyć na uporządkowanie mieszkania, wielkie pranie i sprawdzenie, co tam słychać u dzieci.
Coraz częściej kłująca kula w żołądku zaczynała wędrować w stronę gardła, dusząc.
Coraz częściej serce kołatało niespokojnie.
Coraz częściej zaczynała martwieć na progu domu, gdy nagle przed oczami pojawiały się czarne plamy.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

30 IV 2014   11:13:07

Przygnębiające, ale dobre

04 V 2014   02:33:21

Przygnębiające?!- to nie przygnębia, to tylko opisuje rzeczywistość samotnej matki z depresją. Sceny w przychodni- jakbym nie bywał to bym nie uwierzył, na szczęście jeszcze jestem zdrowy (chociaż tylko na ciele). W zakończeniu nie powinno być informacji o tym co powiesiła.

16 V 2014   11:08:01

@freynir - nie zgodzę się w kwestii zakończenia, które uważam za bardzo dobre, bo zmieniające wydźwięk całości.

10 XII 2014   22:18:17

Drogi freynir. Opisem rzeczywistości zajmuje się reportaż. Oczywiście koleżanka E.M. Thorhall mogłaby pokusić się o reportaż, ale wtedy musiałaby zapomnieć o fikcji i trzymać się faktów z wszelkimi uciążliwościami z tą decyzją związanymi. A gdyby się już namęczyła, to chciałaby być odpowiednio wynagrodzona. Z tego co wiem, esensja nie płaci za teksty, czyli reportaż powędrowałby gdzie indziej, może nawet do jakiejś prasy, do tygodnika społeczno-politycznego i nie czytalibyśmy go w esensji. Błędne koło się zamyka

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.