WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Łukasz Marek Fiema |
Tytuł | Diabeł |
Opis | Autor pisze o sobie: Z wykształcenia historyk, absolwent Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. W latach 2000-2008 współpracował z wydawnictwem Portal pisząc artykuły związane z różnymi systemami RPG, głównie scenariusze przygód oraz recenzje. Teksty publikował najpierw w dwumiesięczniku „Portal”, a potem w „Gwiezdnym Piracie”. Oprócz tego jest współautorem dwóch dodatków do gry fabularnej Neuroshima. Jego opowiadania pojawiały się również w biuletynach i antologiach Śląskiego Klubu Fantastyki. |
Gatunek | groza / horror |
DiabełPrócz ulotnych snów, w które z ulgą się zanurza, ten świat nic już dla niego nie ma. Sny… Iluzja, która znika w momencie przebudzenia. Ale czy z życiem nie jest tak samo? Nie ma znaczenia jakie jest, nie ma znaczenia ile trwa. Pewnego dnia budzisz się jako przygarbiony starzec, któremu pozostaje tylko wspominanie przeszłości.
Łukasz Marek FiemaDiabełPrócz ulotnych snów, w które z ulgą się zanurza, ten świat nic już dla niego nie ma. Sny… Iluzja, która znika w momencie przebudzenia. Ale czy z życiem nie jest tak samo? Nie ma znaczenia jakie jest, nie ma znaczenia ile trwa. Pewnego dnia budzisz się jako przygarbiony starzec, któremu pozostaje tylko wspominanie przeszłości. Łukasz Marek Fiema |
WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Łukasz Marek Fiema |
Tytuł | Diabeł |
Opis | Autor pisze o sobie: Z wykształcenia historyk, absolwent Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. W latach 2000-2008 współpracował z wydawnictwem Portal pisząc artykuły związane z różnymi systemami RPG, głównie scenariusze przygód oraz recenzje. Teksty publikował najpierw w dwumiesięczniku „Portal”, a potem w „Gwiezdnym Piracie”. Oprócz tego jest współautorem dwóch dodatków do gry fabularnej Neuroshima. Jego opowiadania pojawiały się również w biuletynach i antologiach Śląskiego Klubu Fantastyki. |
Gatunek | groza / horror |
Wszystko jest przecież wyjaśnione w tekście pośrednio lub bezpośrednio. Kontusz był dobry jeśli chodzi o paktowanie ze szlachtą. Jeśli współcześnie chcesz komuś wcisnąć jakąś umowę (np jako akwizytor) ubierasz się w garnitur stylizując na człowieka biznesu. Tyle, że biznesmeni nie rozmawiają z bezdomnymi. Żebrak godzi się na układ bo po pierwsze dlatego, że nie ma nic do stracenia (końcówka opowiadania to wyjaśnia), a poza tym nie do końca wierzy, że ma tylko ten rok czasu. Między innymi dlatego też robi plany. A czy diabeł nie jest ważny? No cóż, nie jest postacią pierwszoplanową ale i tak kluczową dla rozwoju fabuły.
No tak, czepiłem się szczegółów jak komentator, który obgaduje fryzury piłkarzy w czasie nudnego meczu. Tymczasem problem jest głębszy. Autor zabrał się za temat, który został przetrawiony tysiące razy w różnych wersjach i konfiguracjach. Tym bardziej pan Fiema powinien był się dziesięć razy zastanowić, czy ma coś nowego do dodania. No właśnie: czy jest tu ślad jakiejś oryginalnej myśli? Jakieś świeże spojrzenie, zaskoczenie, intryga? Nie, nie ma nic takiego. PS. Polecam zainteresowanym opowiadanie "A tobie dwa razy tyle" Roberta Sheckleya. Perełka literatury popularnej
Rozumiem, że jest to subiektywny punkt widzenia czytelnika, autorytatnie narzucającego pewien punkt widzenia. Punkt widzenia o tyle interesujący, że dotyczy szerokiego spektrum krytyki, począwszy od podważania konstrukcji psychologicznej bohatera, poprzez głębokie dywagacje nad upodobaniami seksualnymi diabłów, na życzliwych radach dla autora kończąc. Przy okazji dotykając istotnego problemu oryginalności oraz przekazywania wzniosłych myśli w krótkich formach literackich. Niestety, krytyka ta ze względu na ewidentne skakanie z zagadnienia na zagadnienie, nosi cechy tzw. "szukania dziury w całym".
Postać diabła i wszystkiego co z nim związane od zawsze inspirowała i inspirować będzie. Fakt, kluczową postacią to on tu nie jest, ale intryguje i zmusza mnie - czytelnika - do zastanowienia się nad jego rolą w życiu pana Krzysztofa, ale i każdego z nas. Bo o to właśnie chodzi. Każdy ma w sobie trochę z pana Krzysztofa i zapewne każdy miał kiedyś ochotę zupełnie odmienić swoje życie. Żebrak godzi się na taki układ, bo najzupełniej w świecie nie ma nic do stracenia. Mieszka na ulicy, jest sam i nie ma nikogo bliskiego, a jak wiadomo „tonący brzytwy się chwyta”. Mając przed oczyma wizję lepszego życia odsuwa na bok wszelkie wątpliwości. Zupełnie nie zgodzę się z tym, że opowiadaniu brakuje brakuje świeżości czy oryginalności. Całe zaskoczenie potęguje końcówka, która pokazuje, że tak naprawdę nie można uciec od przeznaczenia, a życie nie jest bajką i nikt w magiczny sposób nam go nie odmieni.
Kiedy skończyłem czytać wyłączyłem monitor i wziąłem do ręki kubek z kawą, jeszcze ciepłą, który przypadkiem znalazł się na biurku. Tak trwałem przez jakiś czas zastanawiając się nad tym co przed chwilą przeczytałem.
Poruszyła mnie historia bezdomnego Krzysztofa. Mimo, że nie udało mi się go polubić przez czas trwania tego opowiadania, jakoś tak głupio mi się zrobiło, gdy skoczył pod pociąg. Tak jakbym poczuł, że to moja wina.
Wyborny diabeł. No kurcze, ale ile razy spotykamy po drodze taką właśnie przemiłą dziewczynę, która okazuje się prawdziwą diablicą. :) Moim zdaniem, właśnie ten początek to naprawdę kawał dobrej roboty.
Jak tak teraz czytam, to poprzedni komentujący przyczepił się do tego, że nasz główny bohater nie próbował się targować. Mi to w ogóle nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, w tym momencie wydawało mi się, że bezdomny był tak uszczęśliwiony tą dobrocią, którą ktoś go otoczył, że zgodziłby się na każde warunki.
Środek utworu, gdzie Krzysztof żyje jak pan, troszkę odchodzi od reszty. To znaczy akurat tam mnie nic nie zachwyciło. Być może dlatego, że ciągle jeszcze byłem koło tych kartonów, gdzie zwykle sypiał, albo dlatego, że wiedziałem jakie nieprawdziwe jest to jego szczęście.
Końcówka jest wspaniała. Dokładnie nie wiedziałem, czy aby cały układ z diabłem nie był tylko kolejnym snem jaki mu się przyśnił, tak samo nie wierzyłem, że skoczy pod ten pociąg.
Pozostaje jedynie ten niedopałek papierosa w dole. A może mu się to przywidziało?
Przez przypadek natrafiłem na opowiadanie tego autora, ale się nie zawiodłem.
Pozdrawiam
No dobrze, wyjaśniam moje stanowisko po raz ostatni.
1. Autor wypycha diabła na pierwszy plan, robiąc kilka uwag na temat jego przeszłości. Za mało, by stał się on pełnokrwistym uczestnikiem zdarzeń i wystarczająco dużo, by zdusić w zarodku odbiór opowiadania jako filozoficznej przypowieści. W sumie autor skutecznie mnie zdezorientował. 2. P. Krzysztof dostaje szansę. Mimo to pozostaje osobnikiem wzorcowo nijakim (pardon, ‘praktycznym’, jak chce autor). Nie mogę go znielubić, bo nie dopuszcza się haniebnych czynów. Nie mogę go polubić tym bardziej, bo nie robi nic porywającego. Jak na byłego żebraka wykazuje zasmucający brak odruchów altruistycznych, za to nabija kabzę prostytutkom i hotelarzom. Nie wykazuje wysiłku, by wrócić do dawnego, wartościowego życia, do działalności, która dawałaby satysfakcję jemu i/lub społeczeństwu. Bardzo chciałbym pochylić się nad tragicznym przeznaczeniem pana Krzysztofa, ale niby dlaczego? Powinien sobie na to jakoś zasłużyć. 3. Przypominam, że umowa została zawarta w sposób jasny i precyzyjny. Autor przywalił kwotą, datą i innym konkretem, nie dając mi pola do samodzielnej interpretacji późniejszych wydarzeń. Aż tu nagle pojawia się, sugestia, że całe zdarzenie pozostawało w sferze urojeń kloszarda. Co to ma znaczyć? Że diabeł, rutyniarz równie praktyczny co jego ofiara, bawi się w psychologizmy? Zadaje sobie trud, by sfingować samobójstwo? Odczuwam wyraźny dysonans, wywołany zapewne tym, że autor zatrudnił dwóch narratorów personalnych, których nikt nie nadzoruje. Niby jest coś w rodzaju klamry, ale i tak za dużo tutaj zamieszania.
Pomijając wady strukturalne, autor skaził nieskazitelną formę swojej alegorii niepotrzebnymi wtrętami, że wspomnę choćby te przebieranki, stwierdzenia że kloszardzi grzebią w śmietnikach (ależ odkrywcze, aż usiadłem z wrażenia) czy nostalgiczne wzmianki o przeszłości. Przeszłości, która powinna jakoś p. Krzysztofa zainspirować, skoro odzyskał już wiarę w siebie i miał środki, by do niej nawiązać.
Jeśli autor potraktuje serio moje uwagi, to z pewnością jeszcze raz krytycznym okiem przyjrzy się swojej twórczości. PS A! jeszcze podzielę się mottem: Lepiej brzydko pełznąć niż efektownie buksować.
@Up: Widzę, że w końcu przeczytałeś tekst uważnie i pokusiłeś się o głębszą jego interpretację zarówno pod względem alegorycznym jak i psychologicznym. To się chwali. W tym momencie całość Twoich uwag da się podsumować stwierdzeniem "Nie rozumiem, czemu coś jest tak a nie inaczej", wynikającym z osobistych oczekiwań wobec ludzkich zachowań. Jest to całkowicie zrozumiałe podejście, ale jak zaznaczyłem, czysto subiektywne. I to jest w porządku. Równicześnie jednak trudno oczekiwać, by autor przedstawiając własną wizję kierował się subiektywnymi oczekiwaniami konkretnego odbiorcy. Dlatego też udzielone tutaj protekcjonalnym tonem "porady" są delikatnie mówiąc nie na miejscu.
Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.
więcej »— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Opowiadanie jest sztampowe, a zarazem wątpliwe na planie psychologicznym. Tytuł, sam w sobie banalny, jest w sumie nietrafny, bo diabeł nie jest tu ważny. Nie wiadomo też, dlaczego przebiera się za dziewczynę, skoro w kontuszu byłby bardziej przekonujący. Transwestyta jakiś? Nie wiadomo też, dlaczego żebrak godzi się na niekorzystny układ bez negocjacji, dlaczego robi plany, choć ma mało czasu itd. Gdyby autor wszystkiego tak nie wygładził i nie zaokrąglił to te niedociągnięcia nie wyróżniałyby się w ogóle.