Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 13 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Michał Prochownik
‹Życie na cmentarzu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMichał Prochownik
TytułŻycie na cmentarzu
OpisAutor pisze o sobie:
Rocznik '73, z wykształcenia jestem politologiem, mieszkam i pracuję w Chorzowie.
Gatunekrealizm magiczny

Życie na cmentarzu

Nie wiem, ile dokładnie było ofiar, ale po mieście chodzi kawał, że 999 i 99 groszy. Ludzie to zawsze coś takiego wymyślą na poważny temat. Opowiadają nawet kawały na stypach, ale w drugiej połowie, tej bardziej pijanej, bo wcześniej nie wypada i nie ma odwagi.

Michał Prochownik

Życie na cmentarzu

Nie wiem, ile dokładnie było ofiar, ale po mieście chodzi kawał, że 999 i 99 groszy. Ludzie to zawsze coś takiego wymyślą na poważny temat. Opowiadają nawet kawały na stypach, ale w drugiej połowie, tej bardziej pijanej, bo wcześniej nie wypada i nie ma odwagi.

Michał Prochownik
‹Życie na cmentarzu›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMichał Prochownik
TytułŻycie na cmentarzu
OpisAutor pisze o sobie:
Rocznik '73, z wykształcenia jestem politologiem, mieszkam i pracuję w Chorzowie.
Gatunekrealizm magiczny
Podjechał ten gorszy autobus. Linia S-5. Miał kiedyś na burcie logo największego w aglomeracji hipermarketu. Nie powiem jakiego, bo tak sobie załatwili ich prawnicy (a z ich prawnikami żartów nie ma, jak mówią moi znajomi, którym noszę herbatę i papierosy. Nie powiem, co jeszcze, bo z nimi, jak już trochę odsiedzieli i są wytatuowani, też żartów nie ma). W każdym razie miał logo znanej sieci. Każdy tam kupował. Teraz nie ma już logo. Autobus jest czarny z zewnątrz, choć siedzenia w środku są zwykłe, z czerwonego skaju. Kierowca ma w swojej kabinie gołą babę kochankę i Matkę Boską. Podobno obie z Częstochowy. Jest jeszcze lepszy autobus, nowszy i bardziej sprawny, ale pewnie się zepsuł. Dziś i tak mi wszystko jedno.
W święto zmarłych jadę na duży cmentarz. Wyjątkowe miejsce, bo można tam spotkać zmaterializowane duchy. Trudno się dowiedzieć, kto duch, a kto nie, zwłaszcza kiedy na przykład idziesz na cmentarz z bratem jego nieżyjącego bliźniaka, a zawsze ich myliłeś. Może być różnie. Problem ze zmaterializowanymi duchami polega na tym, że nie mówią, gdzie leżą, choć o to zawsze wszyscy pytają.
Ten lepszy autobus ma złoty napis: „Duży Cmentarz”. Tym razem dopadli ich pewnie obrońcy czystości języka. Ma jeszcze firaneczki. Białe, falbaniaste i z krzyżykami. Zawsze mi się wtedy przypomina, jak mi kolega opowiadał, że w jego zakładzie, który produkuje świece i dewocjonalia (w Częstochowie), zwolnili dyscyplinarnie pewnego zatrudnionego na czarno Rosjanina, bo, jak on to określił, zajebał trzydzieści „Jezu Ufam Tobie”. Asortyment takich obrazków. Na handel.
To jest jednak ten gorszy autobus. Tu firanek i napisów nie ma, bo jest zastępczy, awaryjny. Za to w dach, jak piorunochron, wkręcony jest czarny metalowy krzyż, taki jak na najtańszych grobach jest wbity w ziemię jak łom, więc czasem sobie niechcący wyobrażam, że może wbity jest w trumnę, żeby się lepiej trzymał. I w czoło.
Kierowca włączył nam radio, w którym jakiś zapomniany piosenkarz zapalczywie krytykował nowy reality show. Przez ten krzyż jedziemy okrężną trasą, bo autobus raz już zerwał nim trakcję na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w centrum miasta i kierowca zginął na miejscu. Po tym wypadku chcieli krzyż zdemontować, ale w MZK powołano komitet jego obrony, a proboszcz w niedzielę mówił, że krzyż nie powinien być przedmiotem targów, czym jeszcze bardziej zaognił konflikt. W końcu kupiono nowy autobus, a ten jest jako awaryjny, ale jeździ częściej. Ten nowy ciągle się psuje. Podobno części brak.
Właśnie. Ten autobus woził kiedyś ludzi do hipermarketu. Teraz wozi odwiedzających cmentarz, który jest dokładnie w tym samym miejscu i to jest obecnie największy cmentarz w aglomeracji. W pewną sobotę, dwa lata temu w sobotę, wyjątkową jeszcze, bo ostatnią przedświąteczną, była eksplozja. Do dziś nie wiadomo, jak to się stało i dlaczego. Podobno sprawcą był jakiś krawiec. Chciał zabić kochanka swojej żony, ochroniarza z hipermarketu. Zdradzała go w trakcie zakupów w pobliżu stoiska z tekstyliami, na zapleczu. Sam też zginął. Razem ze wszystkim. Choć ja właściwie nie wiem. Tak mówią, a ludzie mówią różne rzeczy.
Cały hipermarket jakby zapadł się pod ziemię, na przerażone głowy. Fachowa robota. W mgnieniu oka poszło wszystko — bo tlen, bo media, bo butle gazowe na stoiskach, gdzie demonstrowano naleśniki w proszku, patelnie teflonowe, kluski na parze, kawy, wędliny do smażenia, grille. Straż nie dała rady nikogo uratować — nawet z helikoptera. Karetki wracały puste na sygnale, w minucie ciszy.
Nie wiem, ile dokładnie było ofiar, ale po mieście chodzi kawał, że 999 i 99 groszy. Ludzie to zawsze coś takiego wymyślą na poważny temat. Opowiadają nawet kawały na stypach, ale w drugiej połowie, tej bardziej pijanej, bo wcześniej nie wypada i nie ma odwagi.
Ilustracja: Agata Dudek
Ilustracja: Agata Dudek
Zaczęto grzebać w pogorzelisku, by ustalić tożsamość zwłok, ale wszystko było tak zwęglone, zmiażdżone, spalone, że nic. Najbardziej obok byłego stoiska z artykułami do grillowania — półkach z rozpałką i brykietami. Wiem, bo szef mojego (tego, co mówiłem) kolegi, miał ponoć plan opanowania rynku rozpałki do grilla, bo robił świece do nabożeństwa, a to jest podobno podobny materiał. Pali się elegancko — w każdym razie tak się wyraził. No i nie dało się niczego ustalić. Było to niemożliwe, choć możliwe, że nie było na to środków.
Postanowiono, że w tym miejscu będzie wielki cmentarz. Infrastruktura jest odpowiednia. Parking, skrzyżowanie ze światłami, no i autobusy linii specjalnej. Nawet ogrodzenie zostało w stanie nienaruszonym, bo było z siatki i wybuch go jakoś nie przewrócił. Tylko flagi się podarły na masztach i poczerniały podobno od razu. Zostawili tak, bo całkiem ładnie to wygląda. Władze stwierdziły, że szkoda miejsca, a głupio odbudowywać tu sklep. Memento mori, jak to ujął lokalny poseł na otwarciu. Czytałem w lokalnym dodatku.
I tak jechałem autobusem awaryjnym z reklamówką pełną zniczy. W radiu kierowcy leciała piosenka tego zapomnianego piosenkarza, co krytykował reality show, więc sobie wtedy przypomniałem, kto to był, ale nie pamiętam teraz. Nieważne.
Trzymałem reklamówkę za dolną część, bo się bałem, że puści, że mi się znicze wysypią i potłuką. Szedł obok mnie jakiś facet. Chyba był zmaterializowanym duchem, ale nie pytałem, gdzie leży. Zresztą, jak już mówiłem, nie odpowiadają na to pytanie nigdy, a problem jest, bo jak już się okazało, że nie da się ustalić tożsamości zwłok, to jedyne, co się dało, to je szacunkowo policzyć. Znaczy szczątki. I tak według statystyki i rachunków w połączeniu z planem hipermarketu ustalono w przybliżeniu, na jakim stoisku zginęło ile osób. Zawsze to coś, bo przynajmniej można przypuszczać, zawęzić obszar prawdopodobnego wiecznego spoczynku. Jak ktoś był na przykład wegetarianinem, to pewnie nie umarł przy stoisku mięsnym. Tak to działa. I takie są tabliczki, niewiele się różnią od tamtych oryginalnych. Kolorem i trwalszym materiałem, bo przecież nie ma już dachu ani ścian, więc pada deszcz.
Cmentarz to wielki plac z wylewką i symbolicznymi grobami. Mięso, tekstylia, przyprawy, słodycze, czasopisma, alkohole. Najwięcej krzyży i zniczy jest na stoisku mięsnym. Potem na alkoholowym, przy spirytusie. No tak. Gorzej jest na stoisku ze świerszczykami. Tam podobno też zginęło parę osób, ale mało kto stawia znicze. Zwłaszcza kobiety, znaczy wdowy. Boją się. Było o tym na kazaniu, że macie teraz kobiety, żony mężów, co byli amatorami porno. I co? Normalnie powiedzieliby, że ksiądz dyskryminuje — grzmiał ksiądz — a tak, to sami się załatwili, bo ich Bóg pokarał, bo ich szatan skusił do oglądania nagich kobiet.
Znicze musiałem kupić gdzie indziej. Był taki plan, że przynajmniej jedno stoisko zostanie. Tam będą kwiaty, świece i znicze właśnie. Wiem o tym od mojego znajomego z Częstochowy, bo jego szef chciał, jak się wyraził, wejść w ten biznes. Projekt padł i teraz trzeba przynosić znicze skądinąd.
Szedłem prosto. Prosto, dziarskim, skrzypiącym krokiem, jak nie wypada cywilowi na cmentarzu, wyznaczoną aleją wśród równo ustawionych krzyży. Kiedy stanąłem na stoisku ze świerszczykami, wyjąłem i ułożyłem swoje znicze, jeden przy drugim, w rządkach, jak szachy. Zauważyłem wtedy, że znicze są z Częstochowy, ale nie z firmy mojego kolegi.
Podeszli do mnie obaj. On i jego brat bliźniak. Nigdy nie rozróżniałem. Może tu zginął? Nie ma co pytać. Zaszli mnie od tyłu i położyli symetrycznie ręce na moich ramionach, każdy jedną.
— Lepiej tego nie rób, kolego! — powiedzieli razem, a ich głosy były trudne do rozróżnienia. Wtedy sięgnąłem do kieszeni i okazało się, że zapomniałem zapałek, a więc plan nie wypali, przynajmniej nie tak, jak chciałem. Ludzie zauważyli całą scenkę. Już patrzyli, już kręcili do siebie głowami. Pomyślałem sobie, że może tak to zostawię, będzie większe pole do interpretacji. Chyba tak nawet lepiej, i tak zrobię wrażenie. Było w tym coś z eksperymentu.
— Spokojnie, panowie, jestem po waszej stronie — powiedziałem powoli. Wyciągnąłem pistolet i uważając, by nie uszkodzić bliźniaków, ostrożnie się zastrzeliłem.
koniec
31 stycznia 2005

Komentarze

27 I 2010   22:30:02

Szalenie mi się podoba ta lekko surrealistyczna fraza. Gratuluję autorowi klimatu, pomysłu, wykonania i spójności.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Epidemia
— Michał Prochownik

Sezon Grzewczy
— Michał Prochownik

Deszcz
— Michał Prochownik

Wenecja
— Michał Prochownik

Proste ruchy
— Michał Prochownik

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.