Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Maciej Ficner
‹Biały›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMaciej Ficner
TytułBiały
OpisAutor pisze o sobie:
Maciej Ficner, rocznik 80. Jestem w trakcie studiów magisterskich filologii angielskiej i licencjatu z języka niemieckiego. Jeśli chodzi o twórczość, to od dziecka bazgroliłem. I chciałem pisać, a nie wychodziło nijak. Teraz z kolei rysunek prawie całkiem porzuciłem i zajmuję się głównie pisaniem. Pomysłów dużo, czasu wystarczająco, samozaparcia tylko z reguły brak. Na szczęście, przyjaciele gnają mnie do pracy i wspierają w tym, co robię.
Gatunekgroza / horror

Biały

« 1 2 3
Jednak tej nocy, gdy spał w izbie ze swoją rodziną, stało się coś zupełnie szalonego. We śnie usłyszał ich myśli. Co prawda były ciche i rozwiewały się, gdy się na nich skupił, ale irytowały go. Wstał i usiadł na łóżku. Tylko szukał zaczepki, pretekstu, by zbudzić rodzinę krzykiem, zbesztać i złajać. Śpiąca żona już nie wlepiała w niego trupiego wzroku. Ośmieliło go to.
Po chwili zwątpił. Cofnął nogi z podłogi i położył się znów. Wtem ubodło go coś. Pod krzyżem poczuł przeszywający ból. Gdy podniósł się, kłucie ustało. Zsunął się cicho z łóżka i, kucając przy nim, sięgnął pod prześcieradło. Wymacał coś małego, kulistego. Chwycił i wyciągnął.
Ziarnko grochu… Uniósł je do oczu i oglądał niby jakieś cudo – wielkim, szeroko otwartym okiem.
Potem położył je na stole. Z haka na ścianie zdjął nóż. Jakby chciał drobną kuleczkę przeciąć na pół i tę nędzną połówkę zjeść.
Ale nie. Minął stół i cicho sunął dalej. Nóż okazał się sposobem na jego udręki.
Jednym ruchem osierocił syna, a siebie owdowił.
Potem zamachnął się na swoją przyszłość. Tę, która dla hecy wsunęła mu pod prześcieradło ziarnko grochu. Wyczytał to w jej myślach. Wtedy ją także zabił.
• • •
Zostawił Jennę i Seana, śpiących wiecznym snem w domu. Sam wyszedł pod nocne niebo. Usypiać tych, którzy nie spali; których myśli dudniły w jego głowie coraz głośniej. Rozróżniał je. Wiedział, do kogo należą. Wyczuwał, skąd przychodzą. Tam szedł, walił do drzwi. Tam siekł. Obszedł wiele domów. Zababrał krwią wiele podłóg. Na wyspie nikt nie zamykał przed nikim drzwi. Dan tłukł, póki nie przebrzmiały echa w jego czaszce. Wtedy zatrzymał się. Przysiadł na pieńku i obracał nóż, opierając ostrze na palcu wskazującym. Nie widział ruchu i nie wyczuwał wokół siebie żadnego człowieka. Patrzał jednak tylko jednym okiem. I widział nim wyłącznie teraźniejszość – to, co było tu i teraz.
W drugim, pustym oczodole, zebrały się wszystkie obrazy, jakie oglądał w całym swoim życiu. Wyraźniejsze niż kiedykolwiek Przeglądał je wszystkie i nasiąkał gniewem. Bo ten-a-ten, wtedy-a-wtedy, to-a-to. Dlatego poszedł dalej zabijać. Włamywał się i mordował tych, co mu zawinili rok temu, dziesięć lat wstecz czy jeszcze w dzieciństwie.
Zapędził się do lasu. Tego, przez który przejeżdżał ze Scottem tamtego dnia. I rozeźlił się strasznie, gdy przypomniał sobie, że gdy on konał, las nie zapłakał nad nim. On umierał a gęstwa nad nim bawiła się beztrosko.
W domostwie na skraju lasu znalazł ogień. Nim podpalił gęstwinę.
I poszedł szybkim krokiem na skraj wyspy. Nad wodę.
• • •
Ilustracja: Łukasz ′Lukas′ Kozłowski
Ilustracja: Łukasz ′Lukas′ Kozłowski
Obudził się na ziemi, parę łokci od zimnej tafli. Zasnął, gdy dotarł do brzegu, zasiawszy wcześniej ogień w lesie. Przez noc wszystko – dużo tego nie było, a do tego zbite, ściśnięte – spłonęło. Miasteczko, które ciasno przylegało do lasu, zajęło się od niego i także zostało spopielone, a z nim jego mieszkańcy.
• • •
Poranek nie był ani za zimny, ani za gorący. Dan czuł na sobie delikatny materiał habitu. Wokół niego – cisza. Żadnych ludzi. Żadnych myśli. Osiągnął spokój.
Ukucnął na brzegu i kiwał się – w przód i w tył. Dumał, marszcząc usta. Usiadł na chłodnym piasku. Spostrzegł, że habit – brązowy, gdy mu go przyniosła Jenna – teraz jest czarny. Miał chude, żylaste, i białe – nienaturalnie białe – dłonie. Włosy nie próbowały już rosnąć na głowie, mimo iż nie golił jej od dwóch dni. Był teraz kimś innym – zmienionym, nowym. Już nie Dan McAbber. Samo to imię drażniło go, zawierało tyle kłujących, rozedrganych dźwięków. Wymyślił więc sobie nowe, takie, które mógł pomyśleć, wypowiedzieć – i nie zadrżeć przy tym z obrzydzenia. Nazwał się…
Biały.
• • •
Biały spojrzał w ciemną toń i ujrzał w niej swoje odbicie. Chuda, biała twarz i łysa głowa. Patrzył, ale nijak nie mógł zobaczyć swojego oka. Pochylił się i po chwili dopiero zrozumiał, że widzi je – tylko że ono jest czarne. Nie tylko tęczówka była ciemna jak atrament. Białko również.
Pochylając się, poczuł ciężar w drugim oczodole. Niedowierzając, odwinął chustę owiniętą wokół głowy. Spojrzał w wodę – i zdumiał się jeszcze bardziej. Dotknął.
– Nie… – szepnął. – To niemożliwe…
Nie poczuł dotknięcia. Ale palce dotknęły oka. Absolutnie czarnego, zimnego, śliskiego oka. Co prawda, nie widziało – tym niemniej było tam. Drugie. Do pary.
Przestraszył się. Ale tylko trochę.
• • •
Siedział. Spokojny. Przez wiele szarych dni.
Nagle uderzył w niego dźwięk. Od dawna nie zdarzyło się to na Icel Ayshan. Od jesieni, kiedy to uciszył wszystko i wszystkich.
Chwycił trzymany za pasem nóż i instynktownie – nim zdążył pomyśleć – siekł w kierunku, skąd dochodził potworny, złowrogi pomruk. Dźgnął się w brzuch, w skręcone głodem trzewia. Nie jadł od miesięcy, bo nie chciał; uważał, że nie potrzebuje. Ale zmarnowane, wychudzone ciało upomniało się o swoje głośnym burczeniem.
Zamknął oczy, gdy ból od podbrzusza rozszedł się po całym ciele, a potem je zmroził.
Otworzył to widzące oko i lękliwie, choć niecierpliwie, patrzył, oczekując, co pocieknie z otwartej rany. Można by rzec: fantazjował przez te długie sekundy, zanim trysnęła posoka. Spodziewał się czarnej, oleistej krwi. Albo zielonego jadu.
Wtedy przypomniał sobie, jak się mylił co do straszliwych oczu trupa nad wodą. Wyobrażał je sobie kiedyś jako bladoniebieskie, ze źrenicami jak szpilki. Teraz wiedział, jak wyglądały naprawdę. Były czarne. Nie tylko tęczówki. Białka również
Z wnętrza Białego popłynęła woda.
Opowiadanie to dedykuję Danusi, bez której wsparcia powstałoby ono za dobre kilka lat, albo i wcale.
koniec
« 1 2 3
10 sierpnia 2003

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.