WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Agnieszka Osikowicz-Chwaja |
Tytuł | Miasto |
Opis | Czyta dużo, pisze za mało. Miała zamiar pisać powieści historyczne, ale z powodu (nie tylko) lenistwa przerzuciła się na fantastykę. Chciałaby być genialna. W dziedzinie niemal dowolnej. Współpracuje z internetowym czasopismem poświęconym fantastyce pt. „Silmaris”. |
Gatunek | fantasy, kryminał |
MiastoAsger ponownie chwycił moździerz i tłuczek, okrężnymi ruchami począł rozcierać zawartość naczynia. Banah skrzywił się, słysząc chrzęst miażdżonych pancerzyków. – Może nie będzie takiej potrzeby, doktorze. • • • – Kalawa! Wysoki, barczysty żołnierz oderwał się od grupki towarzyszy i w trzech susach znalazł się przed kapitanem. Zasalutował i wyczekująco patrzył na dowódcę. Jednym okiem, bo miejsce po drugim przesłaniała czarna opaska. – Studiowałeś prawo, prawda? – Tak jest, kapitanie! Ale… – Kalawa zawahał się na moment. – Co ale? – Wyrzucili mnie po drugim semestrze. Asger dumał chwilę, przygryzając wargę i przypatrując się twarzy żołnierza, którą – prócz opaski – szpeciła jeszcze długa blizna, biegnąca przez czoło i policzek. – Nieistotne – rzucił wreszcie. – Idziesz ze mną. • • • Po dniu spędzonym z Kalawą w sądowym archiwum Asger miał wrażenie, że jego mózg wypełnia wata, a ciało oblekły pajęczyny. Przechadzał się teraz pomiędzy rzędami wypełnionych zakurzonymi papierzyskami półek, a półtorej pary oczu obserwowało go z pełnym cierpliwości wyczekiwaniem. Kapitan zatrzymał się, gdy z korytarza dało się słyszeć odgłos kroków. – Ty mówisz – zwrócił się jeszcze do Kalawy – a ty… – Spojrzał na imponującą sylwetkę Hadara. – Ty wyglądasz. Sierżant Hadar popatrzył na niego niepewnie i mruknął coś niewyraźnie w odpowiedzi. Drzwi otworzyły się. Asger usunął się pod ścianę, chowając za szerokimi plecami podwładnych i krzyżując ręce na piersi. Wensel puścił przodem dwóch mężczyzn. – Zgodnie z życzeniem, kapitanie – syknął nienawistnie w stronę ukrytego w cieniu oficera. – Mal Kahn, oskarżyciel, oraz Ben Warta, obrońca. Kalawa władczym gestem wskazał krzesła, zaskoczeni mężczyźni spojrzeli na Sidorta. – Har Kalawa jest prawnikiem, pomógł mi zrozumieć, co tu się wydarzyło – wyjaśnił Asger. – Poprowadzi nasze spotkanie. – Pana żołnierz jest prawnikiem – powtórzył sędzia Wensel bezbarwnym głosem. – Moi żołnierze mają różnorodne talenty. A teraz może jednak usiądziecie. Mamy sporo do omówienia. – Z uwagą przeczytałem dokumenty – zaczął Kalawa, gdy nadąsani mężczyźni usiedli – i potrzebuję wyjaśnień. Nie widzę żadnych podstaw do uwięzienia tylu osób, a co dopiero do kontynuowania procesu. Agda Skorga została oskarżona o czary przez nieżyjącego już Gorta Rena, chociaż, formalnie rzecz ujmując, przez jego żonę – zerknął do akt – Alikę Ren. No dobrze. Guna Kruk, babka Agdy, oskarżona o czary na podstawie dowodów odnalezionych w jej domu… Jak się dowiedziałem, kobieta miała już kilka lat temu z tego powodu pewne nieprzyjemności. Wtedy zeznania jej, a także doktora Banaha oczyściły ją z zarzutów. Guna stosuje metody… naukowe, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że aby uleczyć ciało, czasem trzeba przekonać do tego głowę. – Zerknął na przysłuchującego się jego przemowie kapitana, który lekko potaknął. Kalawa kontynuował więc pewnym tonem. – Nie widzę powodów, dla których można by było uznać tamtą decyzję za nieważną. Sprawa została wyjaśniona i jako taką ją zostawmy. Mamy zresztą i tym razem zeznania doktora Banaha, który jest pewien, że Gort Ren zmarł z powodu dusznicy, nie czarów. Matka Agdy trafiła do aresztu już chyba z rozpędu, innego wytłumaczenia nie widzę. Natomiast pozostali… Nie mogę znaleźć najmniejszej przyczyny, dla której trafili do lochu. – Widocznie nie doczytał pan – odezwał się oskarżyciel. – Na pozostałych wyraźnie wskazały Agda i jej matka. Ich zeznania są jasne i oczywiste. – Oraz wymuszone torturami. Oskarżyciel niepewnie zerknął na Wensela. Sędzia ruszył z pomocą: – Nic mi o tym nie wiadomo. Jak już powiedziałem kapitanowi… – A ja powiedziałem, żebyś nie robił z siebie idioty, Wensel. – Spod ściany rozległo się głuche mruknięcie. Kalawa puścił mimo uszu wyskok dowódcy, mówił dalej spokojnie, wertując papiery: – Rozmawiałem z aresztowanymi, katem, obecnymi przy przesłuchaniach gwardzistami, lekarzem. Wszyscy potwierdzili, że wobec osadzonych zastosowano męki. Sędzia wydął policzki. – Ja o tym nic nie wiem. Prokurator Kahn zapewne również. – Oskarżyciel skwapliwie pokiwał głową. – Ben Warta? – Wensel zwrócił się do obrońcy. Ten drgnął niespokojnie, szeroko otworzył oczy, jakby właśnie został wyrwany z drzemki, aż w końcu niepewnie pokręcił głową. – Ale nawet jeżeli, to… Kalawa wstał, wyjątkowo przekonująco zrobił oburzoną minę i zbliżył się do siedzących mężczyzn na odległość kroku. Zdecydowanie nad nimi górował, a opaska na oku i imponująca blizna przez pół twarzy również robiły wrażenie. Wensel nagle zapomniał, co chciał powiedzieć. – Jeżeli, to co? Może podpowiem. Jeżeli, to znaczy, że zeznań nie było. Tymi papierami – wskazał do tyłu – możecie palić w piecach w zimie. Przecież wiecie, że od dziesięciu miesięcy zeznania zdobyte poprzez zastosowanie tortur nie mają żadnej, powtarzam, żadnej mocy prawnej. Znacie dekrety Rady Wojskowej, prawda? – Otworzył szeroko oko, malujące się w nim szok i niedowierzanie były tak wiarygodne, że prokurator skulił się na krześle i spuścił głowę. – Nie? Wstyd! – Odwrócił się, teatralnie skrył twarz w dłoniach. Asger w swoim kącie dyskretnie przewrócił oczami. – Zapomniał pan, że mamy jeszcze zeznania siostry Agdy, Zofy – rzucił sędzia triumfalnym głosem. – Siedmioletniej dziewczynki z poczuciem krzywdy, wybujałą wyobraźnią i zamiłowaniem do konfabulacji. – Asger mówił spokojnie, niemal szeptem, ale w archiwum nagle zapanowała zupełna cisza. – Panowie, bardzo chętnie szepnę dziewczynce wasze nazwiska i poczekam z ciekawością, jaką historię stworzy, gdy da się jej nieco czasu. A potem, w towarzystwie kata, z pomocą waszych metod, porozmawiam z każdym z was z osobna. Zapadło milczenie. – Grozisz nam, kapitanie – uznał wreszcie sędzia, a Asger w odpowiedzi wydął policzki. – Chyba nie po to staramy się zaprowadzić w tym kraju spokój i praworządność, ustanawiając cywilną administrację, aby jakiś w gorącej wodzie kąpany gów… oficer nisz…czył… Sierżant Hadar wstał, przeszedł kilka kroków, zatrzymał się za plecami przybyłych. Położył ciężką dłoń na ramieniu Wensela, nachylił się do niego. – Muszę zażądać odrobiny szacunku. Kapitan może rzeczywiście wygląda dość młodo, jednak zapewniam, potrafi być wyjątkowo skuteczny. Ale jeśli mimo to zostanie zlekceważony, ma jeszcze nas. Kalawa chrząknął potwierdzająco, a Hadar efektownie splunął przed siebie. Asger z niesmakiem zmarszczył nos. – Sędzio – kontynuował Kalawa pojednawczym tonem – chodzi o to, że młoda administracja nie zawsze potrafi sobie poradzić tak, jak powinna. Brak doświadczenia czasem daje się we znaki. Wtedy musi przybyć wojsko i zaprowadzić porządek. Rozumie pan zapewne, że nie mogę pozwolić na histeryczne działania. Chyba nabałaganiliście już wystarczająco. Tortury… – Z pełnym niedowierzania grymasem pokręcił głową. – To chyba najlepszy przykład na wasze zagubienie. Przykro mi, sędzio, ale nie macie nic. – A żebractwo? – Obrońca, który przez niemal cały czas sprawiał wrażenie otępiałego, nagle się ożywił. – Jeśli nie można Agdy Skorgi oskarżyć o czary, to może chociaż o żebractwo? Kalawa spojrzał na niego osłupiały. – Nie powinien pan przypadkiem bronić? Ale adwokat zdawał się go nie słyszeć. Mówił szybko, najwyraźniej zadowolony z pomysłu, który wpadł mu do głowy, jak pilny uczeń próbujący zaimponować nauczycielowi. – Dziewczyna sama przyznała się do żebractwa. Zgodnie z prawem wystarczą zeznania pięciu świadków, potwierdzających ten proceder. Znajdziemy ich bez problemu. Kapitan pytająco spojrzał na Kalawę. Ten najpierw pokiwał głową, a potem wzruszył ramionami. – Jaka jest za to kara? – spytał oficer. – Od pięciu do dziesięciu batów – bez wahania wyrecytował Kalawa. Asger zastanowił się chwilę. |
O, dzięki. Chyba nawet kiedyś zakładałam, ale nie pamiętam hasła. :( A to takie wygodne - jak zakupy bez rejestracji. :)
Ło matko, wynik chyba ujemny tym razem wyjdzie. Muszę się skupić...
Eee tam, przynajmniej człowiek sobie przypomina podstawy arytmetyki.
A w zielonym mi nie do twarzy ;-)
PS- jesteście pewni, że nie ma tam fantastyki? Ja miałbym trochę inne zdanie- przeczytajcie co Babka mówiła o aresztowanej, oraz końcówkę
Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.
więcej »Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.
więcej »Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak
Rozstaje
— Agnieszka Osikowicz-Chwaja
Podpowiem, że jak się założy konto na Esensji to nie trzeba już liczyć komentując, a w bonusie dostanie się nicka na zielono. :-)