Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Agnieszka Osikowicz-Chwaja
‹Miasto›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka Osikowicz-Chwaja
TytułMiasto
OpisCzyta dużo, pisze za mało. Miała zamiar pisać powieści historyczne, ale z powodu (nie tylko) lenistwa przerzuciła się na fantastykę. Chciałaby być genialna. W dziedzinie niemal dowolnej. Współpracuje z internetowym czasopismem poświęconym fantastyce pt. „Silmaris”.
Gatunekfantasy, kryminał

Miasto

« 1 6 7 8 9 »
Asger ponownie chwycił moździerz i tłuczek, okrężnymi ruchami począł rozcierać zawartość naczynia. Banah skrzywił się, słysząc chrzęst miażdżonych pancerzyków.
– Może nie będzie takiej potrzeby, doktorze.
• • •
– Kalawa!
Wysoki, barczysty żołnierz oderwał się od grupki towarzyszy i w trzech susach znalazł się przed kapitanem. Zasalutował i wyczekująco patrzył na dowódcę. Jednym okiem, bo miejsce po drugim przesłaniała czarna opaska.
– Studiowałeś prawo, prawda?
– Tak jest, kapitanie! Ale… – Kalawa zawahał się na moment.
– Co ale?
– Wyrzucili mnie po drugim semestrze.
Asger dumał chwilę, przygryzając wargę i przypatrując się twarzy żołnierza, którą – prócz opaski – szpeciła jeszcze długa blizna, biegnąca przez czoło i policzek.
– Nieistotne – rzucił wreszcie. – Idziesz ze mną.
• • •
Po dniu spędzonym z Kalawą w sądowym archiwum Asger miał wrażenie, że jego mózg wypełnia wata, a ciało oblekły pajęczyny. Przechadzał się teraz pomiędzy rzędami wypełnionych zakurzonymi papierzyskami półek, a półtorej pary oczu obserwowało go z pełnym cierpliwości wyczekiwaniem.
Kapitan zatrzymał się, gdy z korytarza dało się słyszeć odgłos kroków.
– Ty mówisz – zwrócił się jeszcze do Kalawy – a ty… – Spojrzał na imponującą sylwetkę Hadara. – Ty wyglądasz.
Sierżant Hadar popatrzył na niego niepewnie i mruknął coś niewyraźnie w odpowiedzi. Drzwi otworzyły się. Asger usunął się pod ścianę, chowając za szerokimi plecami podwładnych i krzyżując ręce na piersi.
Wensel puścił przodem dwóch mężczyzn.
– Zgodnie z życzeniem, kapitanie – syknął nienawistnie w stronę ukrytego w cieniu oficera. – Mal Kahn, oskarżyciel, oraz Ben Warta, obrońca.
Kalawa władczym gestem wskazał krzesła, zaskoczeni mężczyźni spojrzeli na Sidorta.
– Har Kalawa jest prawnikiem, pomógł mi zrozumieć, co tu się wydarzyło – wyjaśnił Asger. – Poprowadzi nasze spotkanie.
– Pana żołnierz jest prawnikiem – powtórzył sędzia Wensel bezbarwnym głosem.
– Moi żołnierze mają różnorodne talenty. A teraz może jednak usiądziecie. Mamy sporo do omówienia.
– Z uwagą przeczytałem dokumenty – zaczął Kalawa, gdy nadąsani mężczyźni usiedli – i potrzebuję wyjaśnień. Nie widzę żadnych podstaw do uwięzienia tylu osób, a co dopiero do kontynuowania procesu. Agda Skorga została oskarżona o czary przez nieżyjącego już Gorta Rena, chociaż, formalnie rzecz ujmując, przez jego żonę – zerknął do akt – Alikę Ren. No dobrze. Guna Kruk, babka Agdy, oskarżona o czary na podstawie dowodów odnalezionych w jej domu… Jak się dowiedziałem, kobieta miała już kilka lat temu z tego powodu pewne nieprzyjemności. Wtedy zeznania jej, a także doktora Banaha oczyściły ją z zarzutów. Guna stosuje metody… naukowe, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że aby uleczyć ciało, czasem trzeba przekonać do tego głowę. – Zerknął na przysłuchującego się jego przemowie kapitana, który lekko potaknął. Kalawa kontynuował więc pewnym tonem. – Nie widzę powodów, dla których można by było uznać tamtą decyzję za nieważną. Sprawa została wyjaśniona i jako taką ją zostawmy. Mamy zresztą i tym razem zeznania doktora Banaha, który jest pewien, że Gort Ren zmarł z powodu dusznicy, nie czarów. Matka Agdy trafiła do aresztu już chyba z rozpędu, innego wytłumaczenia nie widzę. Natomiast pozostali… Nie mogę znaleźć najmniejszej przyczyny, dla której trafili do lochu.
– Widocznie nie doczytał pan – odezwał się oskarżyciel. – Na pozostałych wyraźnie wskazały Agda i jej matka. Ich zeznania są jasne i oczywiste.
– Oraz wymuszone torturami.
Oskarżyciel niepewnie zerknął na Wensela. Sędzia ruszył z pomocą:
– Nic mi o tym nie wiadomo. Jak już powiedziałem kapitanowi…
– A ja powiedziałem, żebyś nie robił z siebie idioty, Wensel. – Spod ściany rozległo się głuche mruknięcie.
Kalawa puścił mimo uszu wyskok dowódcy, mówił dalej spokojnie, wertując papiery:
– Rozmawiałem z aresztowanymi, katem, obecnymi przy przesłuchaniach gwardzistami, lekarzem. Wszyscy potwierdzili, że wobec osadzonych zastosowano męki.
Sędzia wydął policzki.
– Ja o tym nic nie wiem. Prokurator Kahn zapewne również. – Oskarżyciel skwapliwie pokiwał głową. – Ben Warta? – Wensel zwrócił się do obrońcy. Ten drgnął niespokojnie, szeroko otworzył oczy, jakby właśnie został wyrwany z drzemki, aż w końcu niepewnie pokręcił głową. – Ale nawet jeżeli, to…
Kalawa wstał, wyjątkowo przekonująco zrobił oburzoną minę i zbliżył się do siedzących mężczyzn na odległość kroku. Zdecydowanie nad nimi górował, a opaska na oku i imponująca blizna przez pół twarzy również robiły wrażenie. Wensel nagle zapomniał, co chciał powiedzieć.
– Jeżeli, to co? Może podpowiem. Jeżeli, to znaczy, że zeznań nie było. Tymi papierami – wskazał do tyłu – możecie palić w piecach w zimie. Przecież wiecie, że od dziesięciu miesięcy zeznania zdobyte poprzez zastosowanie tortur nie mają żadnej, powtarzam, żadnej mocy prawnej. Znacie dekrety Rady Wojskowej, prawda? – Otworzył szeroko oko, malujące się w nim szok i niedowierzanie były tak wiarygodne, że prokurator skulił się na krześle i spuścił głowę. – Nie? Wstyd! – Odwrócił się, teatralnie skrył twarz w dłoniach. Asger w swoim kącie dyskretnie przewrócił oczami.
– Zapomniał pan, że mamy jeszcze zeznania siostry Agdy, Zofy – rzucił sędzia triumfalnym głosem.
– Siedmioletniej dziewczynki z poczuciem krzywdy, wybujałą wyobraźnią i zamiłowaniem do konfabulacji. – Asger mówił spokojnie, niemal szeptem, ale w archiwum nagle zapanowała zupełna cisza. – Panowie, bardzo chętnie szepnę dziewczynce wasze nazwiska i poczekam z ciekawością, jaką historię stworzy, gdy da się jej nieco czasu. A potem, w towarzystwie kata, z pomocą waszych metod, porozmawiam z każdym z was z osobna.
Zapadło milczenie.
– Grozisz nam, kapitanie – uznał wreszcie sędzia, a Asger w odpowiedzi wydął policzki. – Chyba nie po to staramy się zaprowadzić w tym kraju spokój i praworządność, ustanawiając cywilną administrację, aby jakiś w gorącej wodzie kąpany gów… oficer nisz…czył…
Sierżant Hadar wstał, przeszedł kilka kroków, zatrzymał się za plecami przybyłych. Położył ciężką dłoń na ramieniu Wensela, nachylił się do niego.
– Muszę zażądać odrobiny szacunku. Kapitan może rzeczywiście wygląda dość młodo, jednak zapewniam, potrafi być wyjątkowo skuteczny. Ale jeśli mimo to zostanie zlekceważony, ma jeszcze nas.
Kalawa chrząknął potwierdzająco, a Hadar efektownie splunął przed siebie. Asger z niesmakiem zmarszczył nos.
– Sędzio – kontynuował Kalawa pojednawczym tonem – chodzi o to, że młoda administracja nie zawsze potrafi sobie poradzić tak, jak powinna. Brak doświadczenia czasem daje się we znaki. Wtedy musi przybyć wojsko i zaprowadzić porządek. Rozumie pan zapewne, że nie mogę pozwolić na histeryczne działania. Chyba nabałaganiliście już wystarczająco. Tortury… – Z pełnym niedowierzania grymasem pokręcił głową. – To chyba najlepszy przykład na wasze zagubienie. Przykro mi, sędzio, ale nie macie nic.
– A żebractwo? – Obrońca, który przez niemal cały czas sprawiał wrażenie otępiałego, nagle się ożywił. – Jeśli nie można Agdy Skorgi oskarżyć o czary, to może chociaż o żebractwo?
Kalawa spojrzał na niego osłupiały.
– Nie powinien pan przypadkiem bronić?
Ale adwokat zdawał się go nie słyszeć. Mówił szybko, najwyraźniej zadowolony z pomysłu, który wpadł mu do głowy, jak pilny uczeń próbujący zaimponować nauczycielowi.
– Dziewczyna sama przyznała się do żebractwa. Zgodnie z prawem wystarczą zeznania pięciu świadków, potwierdzających ten proceder. Znajdziemy ich bez problemu.
Kapitan pytająco spojrzał na Kalawę. Ten najpierw pokiwał głową, a potem wzruszył ramionami.
– Jaka jest za to kara? – spytał oficer.
– Od pięciu do dziesięciu batów – bez wahania wyrecytował Kalawa.
Asger zastanowił się chwilę.
« 1 6 7 8 9 »

Komentarze

« 1 2
06 VII 2017   01:45:19

Podpowiem, że jak się założy konto na Esensji to nie trzeba już liczyć komentując, a w bonusie dostanie się nicka na zielono. :-)

06 VII 2017   22:08:22

O, dzięki. Chyba nawet kiedyś zakładałam, ale nie pamiętam hasła. :( A to takie wygodne - jak zakupy bez rejestracji. :)
Ło matko, wynik chyba ujemny tym razem wyjdzie. Muszę się skupić...

07 VII 2017   22:08:44

Eee tam, przynajmniej człowiek sobie przypomina podstawy arytmetyki.
A w zielonym mi nie do twarzy ;-)
PS- jesteście pewni, że nie ma tam fantastyki? Ja miałbym trochę inne zdanie- przeczytajcie co Babka mówiła o aresztowanej, oraz końcówkę

07 VII 2017   22:44:08

A podobało się czy tak średnio?
Przyznam, że opinię, że fantastyki "w zasadzie nie ma" zrozumiałam jako "prawie nie ma". Bo rzeczywiście, za dużo to jej tu nie ma. Na wszelki wypadek jednak potwierdzam - jest. :)

« 1 2

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Operacja „Wilczyca”
Jakub Wczasek

22 VI 2024

Eli przemknęła bezszelestnie i w przelocie chlasnęła młodego partyzanta. Hanys cofnął się, widząc jak pozbawiony futra stwór o wilczym pysku wyłonił się z ciemności i jednym szybkim uderzeniem szponiastej łapy zamienił szyję Maciusia w krwawą miazgę. Chłopak nie wydał najmniejszego dźwięku i z szeroko rozwartymi oczyma opadł na ściółkę.

więcej »
Ilustracja: Marcel Baron

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Rozstaje
— Agnieszka Osikowicz-Chwaja

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.