Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Grzegorz Wiśniewski
‹Wiedźmińska Opowieść Wigilijna›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorGrzegorz Wiśniewski
TytułWiedźmińska Opowieść Wigilijna
OpisGrzegorz „Greg” Wiśniewski kontynuuje swój cykl Opowieści Wigilijnych (zobacz: Obca opowieść wigilijna, Tolkienowska opowieść wigilijna, Imperialna opowieść wigilijna, Matrixowa opowieść wigilijna). Tym razem na tapetę trafił… Sami-Wiecie-Kto.
Gatunekfanfiction

Wiedźmińska Opowieść Wigilijna

Grzegorz Wiśniewski
« 1 3 4 5

Grzegorz Wiśniewski

Wiedźmińska Opowieść Wigilijna

Alchemik spojrzał na niego.
– Doprawdy?
– Jasne. - Wiedźmina nagle dopadły wspomnienia z jednej z brudnych wojen, w których walczył, chociaż przecież wcale nie chciał. - Dowodziłem kiedyś ochotniczym szturmowym pułkiem pisarczyków i rachmistrzów. Ta szarża ciężkiej kawalerii, której mężnie zastąpiliśmy drogę… założę się, że dalibyśmy im bobu, gdyby ci tchórze odważyli się nas zauważyć…
Alchemik złowrogo uśmiechnął się kącikami ust.
– Pozwól, że jednak spróbuję.
Sięgnął dłonią za półki i wyjął ponad metrowej długości pióro. Jego powierzchnia z chromowanej stali świeciła czerwienią odbitego światła pochodni. Zatoczył bronią zgrabny młyniec, odcinając sobie przy tym koniuszek peleryny. Postąpił krok ku wiedźminowi, któremu klinga rózgi płonęła niebieskim światłem. Zatrzymał się. Rozłożył ręce na boki i uniósł głowę, przywołując natchnienie, by rzucić jakimś oryginalnym, niepowtarzalnym i powalającym na kolana dialogiem.
– Czekałem na ciebie, Obi Wan - wycedził dysząc. Spojrzał na wiedźmina z zacięciem. - Kiedy twój pan odszedł, byłem zaledwie uczniem. Teraz ja jestem mistrzem.
– Że co? - zaryzykował Panta.
Z alchemika jakby uszło powietrze.
– Nie! Nie! Nie! - wyskandował, podkreślając te słowa wypowiedzią w języku ciała, przez którą omal nie obciął sobie głowy. - Nie tak! Wczuj się w nastrój! W nastrój! Nie mogłeś z siebie wydusić z siebie czegoś w stylu „Jedynie mistrzem zła, Darth"?
Panta skoncentrował się na chwilę.
– Wszystko przebiega tak, jak zaplanowałem?
Alchemik pokiwał dłonią, niezdecydowany.
– Może być - przyznał. - Zaczynamy?
Dopadli do siebie z gracją wprawnych szermierzy. Raz po raz godne siebie klingi ścierały się w zajadłej walce. Każdemu spotkaniu ostrzy towarzyszył żywy błysk, rozświetlający pomieszczenie na szczycie wieży jak błyskawica. Wiedźmin atakował. Wciąż na nowo próbował sięgnąć głowy alchemika szerokimi cięciami. Ale tamten parował je właściwie bez wysiłku, cofając się tanecznymi krokami. Panta zwarł klingi, próbował odepchnąć przeciwnika. Gdy zamieniali się miejscami, alchemik wyprowadził cios zza głowy, od którego aż iskry poszły ze ściany. Zamarli w szermierczych pozach naprzeciw siebie.
– Dobrześ się nauczył - przyznał alchemik.
– Zobaczysz jeszcze więcej - odpowiedział Panta, ruszając ponownie do zwarcia.
Ale alchemik tylko na to czekał. Zbił cios rózgi, odepchnął wiedźmina i sam przeszedł do ataku. Ciął, dźgał i uderzał jak szalony. Tak, jak umiał najlepiej - zupełnie na oślep. Był pewien swego, bo skutki takiej rąbaniny zawsze były opłakane. Dla innych.
I tym razem się powiodło. Szerokie niemierzone cięcie wyszczerbiło wiedźmina w bark. Następne w głowę. W rękę. W aparat mowy.
– Poddajesz się? - rzucił alchemik, widząc co stało się z przeciwnikiem.
– Nie wiem. Sam nie wiem.
– Co takiego?
– Nie jestem wiedźminem. Jestem czymś więcej.
Alchemik na chwilę wstrzymał atak.
– Rozumiesz to? Nie - oświadczył Panta, chwiejąc się na nogach i słabo zasłaniając rózgą. - Może jestem i wyklęty, ale i wolny. Mnie nie wolno. To niehonorowe.
Alchemik uśmiechnął się pod nosem. Złowrogo. Najwyraźniej wiedźmin został niewąsko zmasakrowany. Teraz na oczach Chamiła, oparł się na rózdze i przewrócił na podłogę. Taka okazja mogła się nie powtórzyć, więc alchemik jednym susem dopadł do przeciwnika i oparł pióro na jego gardle.
Chłód stali przywrócił powalonemu przytomność. Panta wybałuszył oczy, widząc co mu grozi.
– Tak oto padasz ofiarą mojego pióra - zauważył spokojnie alchemik.
– Nie! - zawył Panta.
Alchemik przyjrzał mu się uważnie. Przemyślał coś.
– Wiesz, w zasadzie… Oszczędzę cię…
– …dziękuję, dziękuje…
– …ale pod jednym warunkiem.
Wiedźmin zamrugał oczami.
– Jakim?
– Oddasz mi prawa do tego, czego się nie spodziewasz, a co w domu zastaniesz po powrocie. Zgoda?
• • •
Wiedźmin przybity wlókł się gościńcem. Znów robota nie wykonana jak trzeba, znów wstrzymana wypłata. Rok kończył się wyjątkowo kiepsko. Panta czasami miał wrażenie, że w ogóle nie jest postacią z krwi i kości, ale bohaterem jakiejś slapstikowej historyjki.
Nie, żeby obawiał się jakoś specjalnie spełnienia żądania alchemika. Właściwie czuł niemal wyrzuty sumienia, że tamtego okłamał. W zasadzie bowiem był bezdomny. Lokalny diuk, niespecjalnie gramotny i niezbyt rozgarnięty, jakimś cudem w kodeksie praw szlacheckich wygrzebał termin ’podatek gruntowy’. Wiedźmin miał pecha być właścicielem chatki, leżącej na szczególnie atrakcyjnych terenach, na których diuk umyślił sobie postawić wielki bazar dla zagranicznych kupców. Ostatnią szansą na spłacenie zobowiązań i ocalenie przybytku były pieniądze od Białobrodego - jednak te alchemik rozpuścił tak, jak to tylko alchemicy potrafią. Panta jechał więc ku domostwu tylko z przyzwyczajenia, świadomy, że jedyne, co mu zostało, to zarzucić na konia tobołek z najpotrzebniejszymi rzeczami, spakowany przezornie przed podróżą. Nijakiej niespodzianki się u siebie nie spodziewał, chyba że gromady diukowych poborców, których alchemikowi sprezentowałby z pocałowaniem rączki.
Zajechał na podwórzec. Po raz ostatni zatoczył koło wokół cembrowanej studni, po czym zsiadł przed drzwiami, prosto w sięgający kolan śnieg. Od razu zauważył, że coś było nie tak. Ktoś zostawił w śniegu głębokie ślady, prowadzące na werandę, pod same dębowe wrota, i z powrotem. Panta zmarszczył brwi, wpatrując się w zaczajone na werandzie niewyraźne cienie.
To była paczka. Nieduża, owinięta grubo cielęcą skórą i przepasana kilkukrotnie rzemieniem. Niezbyt ciężka, co wiedźmin sprawdził, podnosząc ją jedną ręką. Pod rzemienie ktoś wcisnął zwinięty kawałek pergaminu. Powodowany ciekawością Panta sięgnął poń i rozwinął.
Uśmiechnął się z razu, rozpoznając pismo. Autorem liściku był bowiem bard Kaczeniec, serdeczny druh Panty. Takie to już były czasy, że każdy wiedźmin musiał mieć jakiegoś barda za przyjaciela. Porządne, kryte srebrem lustra ogromnie podrażałyby koszt samotnego picia.
Uśmiech jednak spełzał mu z twarzy w miarę, jak przelatywał wzrokiem kolejne zdania.
– „Pozdrawiam Cię tedy, przyjacielu, i pełen wiary w Twoje możliwości przesyłam…” - Panta przełknął ślinę - "…gwoli natchnienia Twego, ufny w czyny bohaterskie, jakich w przyszłości z pewnością dokonasz…” - Panta z niedowierzaniem dotknął zawiniątka. - "…najwspanialszy epos naszych czasów. Spisaną elfimi runami Sagę o Białym Wilku w pięciu tomach. Czytajże ją, przeżywaj i inspiracyji nabieraj….”
Panta gwałtownie zmiął pergamin w dłoni, przymknął oczy i dokończył.
– „… A i pewien jestem, że się to ku dobru ogólnemu obróci."…
Wycie, które podniosło się z dolin ku zaśnieżonym przełęczom i gęstym borom sosnowym, wielce oburzyło wilczą starszyznę z całej okolicy. Niezwyczajne to było, żeby ktoś równie bezczelnie śmiał robić im konkurencję.
Na trzeźwo i do tego w biały dzień.
KONIEC
koniec
« 1 3 4 5
1 grudnia 2002

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Tolkienowska opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Obca opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Matriksowa Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Imperialna Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Listopad 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Paweł Micnas, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Chwała ogrodów, błoto i morze
— Michał R. Wiśniewski

Kategoria A
— Michał R. Wiśniewski

Niewielka wojna
— Michał Kubalski

Noel Profesjonał
— Grzegorz Wiśniewski

Tygrys! Tygrys! Tygrys!
— Grzegorz Wiśniewski

Pies, czyli kot
— Grzegorz Wiśniewski

Dobrzy, źli ludzie
— Grzegorz Wiśniewski

Płomień Tiergarten
— Grzegorz Wiśniewski

Mój brat, Kain
— Grzegorz Wiśniewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.