Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Grzegorz Wiśniewski
‹Wiedźmińska Opowieść Wigilijna›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorGrzegorz Wiśniewski
TytułWiedźmińska Opowieść Wigilijna
OpisGrzegorz „Greg” Wiśniewski kontynuuje swój cykl Opowieści Wigilijnych (zobacz: Obca opowieść wigilijna, Tolkienowska opowieść wigilijna, Imperialna opowieść wigilijna, Matrixowa opowieść wigilijna). Tym razem na tapetę trafił… Sami-Wiecie-Kto.
Gatunekfanfiction

Wiedźmińska Opowieść Wigilijna

Grzegorz Wiśniewski
« 1 2 3 4 5 »

Grzegorz Wiśniewski

Wiedźmińska Opowieść Wigilijna

Panta chwycił rózgę z zamiarem stoczenia walki o której będą układać ballady, ale zmroziły go słowa wiarusa.
– Ciągle jeszcze mogę kazać cię zamknąć, wiedźminie.
Panta zamarł.
– Znasz mnie?
Gross przytaknął skinieniem głowy.
– I pewnie jeszcze wiesz, co tu robię?
– Mniej więcej. Wiem dla kogo pracujesz.
– I co planujesz zrobić w tej sprawie?
Gross zrobił kwaśną minę.
– Jak to co? - westchnął. - Nic. Wiedziałem, że prędzej czy później alchemik się doigra.
Panta wybałuszył oczy.
– Nie przeszkodzisz mi?
Gross spojrzał gdzieś w niebo, jakby próbował odczytać wiadomość przesyłaną z niebios flagami sygnałowymi.
– Nie - wycedził. - Uprzedzając twoje pytanie, tak, robię to dla własnych korzyści. Jestem całkiem popularny. Nie wiadomo, czy oczy alchemika słowa nie spoczną nagle na mnie.
Westchnął jeszcze raz, ciężej niż poprzednio, i przysiadł na kamiennej ławce.
– Okropne nam teraz czasy nastały - powiedział, patrząc na wiedźmina. - Kiedyś wszystko było jakby łatwiejsze. Nawet podczas wojny, a tyle się wtedy działo, sytuacja nie wyglądała dla porządnego człowieka tak kiepsko, jak teraz.
– Służyłeś w wojsku? W czasie wielkiej wojny?
– A służyłem, służyłem. W chorągwi ciężkiej kawalerii. Na pewno słyszałeś. Nazywali nas Czterdziestu Czterech Pancernych.
– Czy słyszałem? - Panta niemal się zakrztusił. - Jako dziecko bawiłem się w to z kolegami!
– Domyśliłem się - Gross pokiwał głową, ale minę miał daleką od zadowolenia. -  Wszyscy tak robili. Nienawidzę tego…
– A diuk Smola - wpadł mu w słowo oczarowany Panta, - diuk Smola zawsze wszystkim opowiadał, że jakbyśmy dwie takie chorągwie mieli, to sami byśmy se te wojne…
– Zgoda - przyznał łagodnie wiarus, - w pełnym składzie byliśmy nie do pokonania. Niestety w decydującej bitwie pod nie-pamiętam-gdzie, hrabia Przyman zapodział się gdzieś, kiedy ruszaliśmy do ostatniej szarży.
– I co?
– No sprali nas, oczywiście.
Panta milczał chwilę.
– Przykro mi.
– Ależ nie ma powodu. Z czasem okazało się, że mi to wszystko wyszło na dobre. I sława młodzieńcza, i umiejętności zdobyte ciężką pracą…
Wiarus klepnął się po udach.
– Czy przypadkiem nie czas na ciebie?
Wiedźmin otrząsnął się energicznie. Odetchnął głęboko.
– Masz rację, Gross. Mam tu jeszcze coś do zrobienia. - Żartobliwie zasalutował na pożegnanie. - Bywaj!
– Powodzenia - życzył poważnie wiarus.
Panta ruszył przed siebie wzdłuż murów. Po kilkudziesięciu krokach przypomniał sobie, że z wrażenia zapomniał zapytać, która to wieża alchemika. Już miał zawrócić, gdy zza zakrętu (po długim milczeniu) jego wyczulonych uszu dopadła deklamacja.
– Samotność - cóż po ludziach, czym śpiewak dla ludzi? - zaniepokoił się chwilowo anonimowy głos. - Gdzie człowiek, co z mej pieśni całą myśl wysłucha. Obejmie okiem wszystkie promienie jej ducha?
– Już idzie, idzie… - mruknął Panta pod nosem, pokonując zakręt.
Na blankach stała jakaś postać. Wyprostowana, wpatrzona w horyzont. Na wietrze powiewały poły grubego, ostro ciętego płaszcza i wydłużony, śnieżnobiały kołnierzyk. Wiatr targał jasne, gęste loki, spływające z głowy. Rzymski nos i zimne spojrzenie mierzyły gdzieś w dal.
– Nieszczęsny, kto dla ludzi głos i język trudzi - padła z ust nieznajomego smętna konstatacja. - Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie.
– Zdzierżyłem Białobrodego - mruknął pod nosem wiedźmin, zbliżając się do dumnej postaci. - Zdzierżyłem buców przy bramie. Ten cholerny labirynt. Wytrzymałem grupowe bezguście artystyczne…
Elegant tymczasem kontynuował.
– Myśl z duszy leci bystro, nim się w słowach złamie. A słowa myśl pochłoną i tak drżą nad myślą.
Wiedźmin pokręcił głową.
– …ale bakałarz lingwistyki stosowanej to już jest przegięcie…
Zatrzymał się przy postaci, wyprostowanej sztywno z ręką wzniesioną ku horyzontowi.
– Uprzejmie przepraszam szanownego pana… - zaczął, pukając lekko nieznajomego w ramię. - Gdzie tu…
Elegant obrócił głowę w jego stronę. Zmierzył wzrokiem i naraz nabrał kolorów na twarzy jak przystało na solidnie obitego buraka. Bynajmniej nie cukrowego. Potem wybuchł.
– Nie przeszkadzać! - wrzasnął, podskakując energicznie. - Nie przeszkadzać artyście! Czy wy ludzie nie potraficie zrozumieć, jakie to ważne!? Artysta potrzebuje spokoju jak powietrza! Zainteresowania! Wsparcia! Pomocy! Podziwu! Dla wspólnego dobra! Dla podźwigania mas z ciemnoty! A wy co!? Wtrącacie się bez przerwy! Przeszkadzacie! Każecie grać jakieś nudne tuzinkowe postacie! Plebejskie w środku jak wy sami! Niezdolne wypełnić żadnej intelektualnej misji! Pozbawione przymusu wewnętrznego cierpienia! Byle przekonywająco, byle wiarygodnie! A kogo to interesuje!? Kto chciałby się w czymś takim babrać!? Chałturzyć! Odcinać kupony! Nie rozwijać się wewnętrznie! Nie po to tyle się uczyłem, kształciłem, ćwiczyłem, umartwiałem…! Nie po to! Jestem do cholery ciężkiej artysta!
Panta zamrugał oczami.
– Ale ja tylko…
– Co?
– Chciałem zapytać… którędy do wieży alchemika?
Artysta wskazał dobitnym gestem właściwy kierunek.
– Dzięki - Panta kiwnął głową i ruszył swoją drogą. Zdążył zrobić kilka kroków, gdy zatrzymało go chrząknięcie. Spojrzał pytająco na przystojniaka.
– Brawa? - zaproponował artysta, odrzucając lok z czoła.
Wiedźmin zaklaskał niepewnie. Potem jeszcze raz. Ostatecznie co mu szkodziło.
• • •
Ten komin był kiepskim pomysłem, nie trzeba było słuchać rad Białobrodego.
Wiedźmin właśnie przerwał opętańczy taniec ognia. Licząc na efekt zaskoczenia, zsuwał się bezszelestnie kanałem kominowym. Niestety, na sam koniec pośliznął się i spadł wprost w płomienie na palenisku. Dobrze, że buty miał z grubej, dobrze wyprawionej skóry.
Podniósł wzrok, zamierzając wygłosić jakąś patetyczną formułkę, ale zamarł z zaskoczenia. Pomieszczenie na szczycie wieży nie było duże, ale za to dość przytulnie urządzone. Obite boazerią ściany, dębowa podłoga, sosnowe meble, pełno skórzanych narzut. Wszystko tonęło w miłych odcieniach brązu i beżu. Wszystko oprócz wystrojonego w szkarłaty mężczyzny, który właśnie jak słup soli sterczał pośrodku pomieszczenia. Nosił pludry, kaftan z żabotem i fircykowatą czapeczkę. Spod czapki wybałuszała się ku wiedźminowi para ciemnych oczu, przedzielonych nosem dumnym jak okrętowy kil. Gęsta, czarna broda nieznajomego drżała lekko. Panta nie miał wątpliwości, że ma przed sobą południowca ze Latinii.
Za nim, usadowiony na obitym skórą fotelu, oparty o sekretarzyk widoczny był sam Chamił, alchemik słowa. Miał na sobie czarną, luźną szatę z peleryną. Małym białym piórem maczanym w inkauście plótł coś spokojnie. Kiedy skończył, podniósł powoli głowę znad kart pergaminu.
– Nie denerwuj się, Aureliusie - poinstruował swojego osłupiałego towarzysza - To tylko Panta…
– …Deus! - suto odziany mężczyzna podał gwałtownie tyły i rzucił się do schodów. Wiedźmin rozważył przez chwilę listę lektur, jakimi ów cudzoziemiec musiał być katowany w dzieciństwie, skoro dotąd bez strachu przebywał w towarzystwie alchemika.
Chamił odprowadził wzrokiem uciekającego.
– Czego sobie życzysz, wiedźminie? - spojrzał na Pantę dopiero, gdy ucichł odgłos ciała staczającego się po schodach w dół wieży.
Wiedźmin odetchnął głęboko, rozkoszując się kwestią, którą zamierzał wypowiedzieć.
– Stawaj, waść. Dość sobie nagrabiłeś!
– I co zamierzasz z tym zrobić?
Panta chwycił rózgę i jednym zamachem z - a jakże! - głębokim „uuuooosz!” wyciągnął ją przed siebie.
– Dostaniesz to, na co zasługujesz!
Alchemik, nie zmieniając pozycji, uniósł trzymane w dłoni gęsie pióro.
– Słyszałeś może kiedyś, że pióro jest silniejsze od miecza?
– Słyszałem - przyznał Panta. - Ale z doświadczenia wiem, że to bujda.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Tolkienowska opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Obca opowieść wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Matriksowa Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Imperialna Opowieść Wigilijna
— Grzegorz Wiśniewski

Tegoż twórcy

Esensja czyta: Listopad 2014
— Miłosz Cybowski, Jacek Jaciubek, Paweł Micnas, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Chwała ogrodów, błoto i morze
— Michał R. Wiśniewski

Kategoria A
— Michał R. Wiśniewski

Niewielka wojna
— Michał Kubalski

Noel Profesjonał
— Grzegorz Wiśniewski

Tygrys! Tygrys! Tygrys!
— Grzegorz Wiśniewski

Pies, czyli kot
— Grzegorz Wiśniewski

Dobrzy, źli ludzie
— Grzegorz Wiśniewski

Płomień Tiergarten
— Grzegorz Wiśniewski

Mój brat, Kain
— Grzegorz Wiśniewski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.