Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Leon Baar
‹Ryż›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorLeon Baar
TytułRyż
OpisLeon Baar na co dzień pod innym nazwiskiem zajmuje się nieco czym innym, ale pisanie uważa za najlepszą rozrywkę. Czytanie też. :) Pod koniec 2018 roku ukaże się jego książka pt. „Opętani i Święci”.
Gatunekgroza / horror, historyczna

Ryż

« 1 3 4 5
Nie czekał na koniec tego przedstawienia. Kiedy czarownica go mijała, skoczył i z całej siły pchnął ją w kierunku ognia. Była jednak zwinniejsza niż sądził. Zręcznie minęła stos i wściekła odwróciła się w jego kierunku. Nie przestała przy tym śpiewać, jakby dokończenie rytuału ważniejsze było od jej życia. Skoczył za nią i nim w pełni odzyskała równowagę, zdzielił pięścią w twarz. Tym razem trafił. Coś obrzydliwie chrupnęło i żuchwa kobiety utknęła w nienaturalnej, zakleszczonej pozycji. Jacqueline spojrzała na niego przerażona, próbując nadal wymawiać zakazane słowo, ale próba poruszenia ustami wywołała tylko ból. Czarownica zabulgotała raz i drugi, a potem wrzasnęła zwierzęco. W tej samej chwili cienie tkwiące pod armatą wystrzeliły w jej stronę. Dziesiątki małych, ciemnych, długich jak węże dłoni z głośnym klekotem popełzły po kamieniach fortu, chwytając ją za stopy i przewracając na ziemię. Zaskoczona, nie chcąc wypuszczać z rąk księgi, uderzyła skronią o bruk. Zmarła dosłownie w tej samej chwili. Był to dla niej akt łaski, bo dłonie już oplotły ją malutkimi palcami i ciągnęły w stronę cienia, gdzie światło rytualnego stosu traciło swą obronną moc. Ignacio w ostatniej chwili zdążył jeszcze chwycić księgę i wyrwać ją ze sztywniejących dłoni Jacqueline. Przyciskając wolumin do piersi obserwował, jak mroczne kształty przeciągają bezwładne ciało kobiety pomiędzy armatami, w kierunku schodów prowadzących gdzieś w dół. Klekot ucichł, ustępując miejsca obrzydliwemu mlaskaniu i dźwiękowi darcia. Cieśla miał chwilę na ucieczkę. Odwrócił się szukając drogi wyjścia. Spojrzał na wody zatoki.
Wtem nad fortem poniósł się ryk tak głośny, że Ignacio dałby głowę, iż zmarszczył równą taflę. Na środku zatoki woda jakby się zapadła, by po chwili wystrzelić fontanną. To, co ukazało się jego oczom, trudne było do opisania. Czyżby przywołaniem tego potwora właśnie zajmowała się Jacqueline?
Z wody wyrósł bowiem demon, obleczony w ciało z nasączonego krwią ryżu i dogorywających zwłok załogi przeklętego barkasa. Monstrum wrzeszczało mocą wszystkich katowanych mężczyzn, którzy widocznie odzyskali zarówno wigor, jak i świadomość swojego położenia. Było tam wierzgające w drgawkach ciało kapitana de Montoya, był Mateo, fałszywy ksiądz, Juan Pablo, a także Żaba, wprasowany w klatkę piersiową wysokiej i smukłej sylwetki monstrum. Ignacio wypatrzył też wciąż wyjącego urzędnika Mario, wolną ręką i resztkami rozumu próbującego wyswobodzić się z potwornej konstrukcji, której stanowił część. Z czymś takim człowiek nie miał szans.
Potwór zwietrzył Ignacia od razu. Być może przyciągała go księga, którą cieśla miał w ręku! Mężczyzna spojrzał na stos, ale równocześnie zaświtał mu w głowie pewien plan. Kiedy demon powoli brnął w jego kierunku, brodząc po pas w wodach zatoki, Ignacio załadował armatę i wymierzył w nieforemną, pozbawioną oczu bryłę głowy, ziejącą jedynie czeluścią paszczy, w której mokry ryż przelewał się jak ciasto.
Lont zaiskrzył, a chwilę potem lufa rzygnęła dymem i… chybiła! Być może źle skalibrowane działo ponownie nie doniosło. Kula, jak wtedy, gdy strzelano do barkasa, odbiła się od wody i otarła cielsko demona tuż nad powierzchnią oceanu, raniąc przy okazji wijącego się Mario, który wrzasnął jak zarzynana świnia. Ignacio zdał sobie sprawę, że nie zdąży już ponownie załadować działa. Był w pułapce. Rozejrzał się raz jeszcze. Tęsknym wzrokiem odprowadzał łódeczkę, którą fala wywołana przez demona zapewne wypłukała spomiędzy kamieni. Jachcik bujał się teraz beztrosko w świetle księżyca na drugim końcu zatoki, pompując rozpacz w serce Ignacia. Demon był już niemal przy brzegu. Nagle jednak stanął i dziwnie zadrżał. Coś szarpnęło nim z wielką mocą. A potem znowu i znowu. Ignacio zrozumiał, czego był świadkiem. Raniąc bestię, ranił przecież żywe ciało, z którego była złożona. To zaś przywiodło rekiny. Małe i wielkie zaczęły ucztować wyszarpując kawałek po kawałku, a ich zapalczywość rosła wraz z każdą kolejną kroplą krwi upuszczaną do wód oceanu. Potwór przez chwilę jeszcze bił w wodę pałąkowatymi rękami, lecz przeciwników wciąż przybywało. Wreszcie zwalił się w kotłowaninę podłużnych ciał i trójkątnych płetw. Rację miał kapitan, że wejście do wód zatoki przybliża do Boga. A dla demona bliskość Boga zawsze jest śmiertelna.
Kiedy potwór zniknął pod powierzchnią, Ignacio raz jeszcze rzucił okiem na próg schodów, za którymi zniknęły demony ciągnące Jacqueline. Być może jeszcze nie skończyły posiłku i mógłby przejść obok, ale nie zamierzał ryzykować. Na granicy świadomości wychwycił świst. Cichy, ale słuch byłego żołnierza został nań bardzo wyczulony jeszcze w Hiszpanii. Odruchowo rzucił się pod najbliższe zadaszenie, dosłownie w ostatniej chwili, zanim na dachu wieży wyrósł zagajnik strzał. Zwierzęcy zaśpiew Indian wypełnił noc. Wojna z nimi nigdy się nie skończy – pomyślał, na wszelki wypadek zasłaniając głowę księgą. Obrzuciwszy spojrzeniem miejsce, w którym się znalazł, stwierdził spokojnie, że ma wszystko, czego mu trzeba.
• • •
Jakiś czas później siedział już na małym jolu i, pchany delikatną bryzą, płynął w kierunku ujścia z zatoki. Indianie szabrowali fort, część z nich tańczyła na szczycie murów. Czekał. Najpierw pojawił się błysk. Potem huk. Za nim kolejne, wygrywające potworny rytm. Składy fortowego prochu zapalały się jedne od drugich. Trzeba było im tylko trochę pomóc. Indianie, którzy kiedyś odebrali mu rodzinę spadali teraz w kawałkach do wód zatoki, wraz z fragmentami fortu. Niczym manna z nieba dla wciąż głodnych rekinów. Król, który bezmyślnym skinieniem oddzielił go od żony i córki także nie dostanie swojej przeklętej broni przeciwko Anglikom. Zobaczymy, jak teraz poradzi sobie armada.
Ignacio wybrał żagiel. Zemścił się na wszystkich.
– Księga, która może przywoływać demony i wskrzeszać zmarłych – szepnął, odtwarzając słowa urzędnika. – Zobaczymy. – Przyłożył do ust wspomnienie Marii. Na szczęście wiedział, gdzie obie pochowano.
koniec
« 1 3 4 5
8 września 2018

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.