Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Leszek Karlik
‹Wiek i zdrada›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorLeszek Karlik
TytułWiek i zdrada
OpisLeszek „Leslie” Karlik to bezwzględny tropiciel technobełkotu w fantastyce naukowej, znienawidzony przez to na liście dyskusyjnej pl.rec.fantastyka.startrek, choć sam podaje się za trekkera. Jest internautą, fanem i graczem RPG. Ma na koncie publikacje we „Framzecie”, „Magii i mieczu”, a także w gwiezdnowojennym dodatku „Gazety Wyborczej”, w którym bronił racji Imperium.
Niniejsze opowiadanie pochodzi ze świata Idee FixeTMhttp://www.ideefixe.com.pl/
GatunekSF

Wiek i zdrada

Znajdujący się na miejscu policjanci też nie wyglądali na spokojnych. Pomimo tego, że mieli na sobie hełmy i ciężkie policyjne kamizelki kuloodporne z wkładkami ceramicznymi, a w spoconych dłoniach trzymali pistolety maszynowe, śrutówki CZ, karabiny szturmowe Wanad a nawet jeden granatnik, rozglądali się nerwowo chowając za opancerzonymi radiowozami.

Leszek Karlik

Wiek i zdrada

Znajdujący się na miejscu policjanci też nie wyglądali na spokojnych. Pomimo tego, że mieli na sobie hełmy i ciężkie policyjne kamizelki kuloodporne z wkładkami ceramicznymi, a w spoconych dłoniach trzymali pistolety maszynowe, śrutówki CZ, karabiny szturmowe Wanad a nawet jeden granatnik, rozglądali się nerwowo chowając za opancerzonymi radiowozami.

Leszek Karlik
‹Wiek i zdrada›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorLeszek Karlik
TytułWiek i zdrada
OpisLeszek „Leslie” Karlik to bezwzględny tropiciel technobełkotu w fantastyce naukowej, znienawidzony przez to na liście dyskusyjnej pl.rec.fantastyka.startrek, choć sam podaje się za trekkera. Jest internautą, fanem i graczem RPG. Ma na koncie publikacje we „Framzecie”, „Magii i mieczu”, a także w gwiezdnowojennym dodatku „Gazety Wyborczej”, w którym bronił racji Imperium.
Niniejsze opowiadanie pochodzi ze świata Idee FixeTMhttp://www.ideefixe.com.pl/
GatunekSF
Policyjny Polonez SV pokonał ostatni zakręt prawie na dwóch kołach, po czym zahamował z piskiem opon. Ciężka opancerzona furgonetka miała wyłączony sygnał dźwiękowy, ale zamontowany na jej dachu ’kogut’ błyskał miarowym błękitem. Jeżeli jednak obserwowałby ją jakiś postronny obserwator, raczej by go to nie zdziwiło. Pojazd był pomalowany na czarno, z wielkimi, białymi literami BSWS na bokach.
Batalion Szturmowy o Wyposażeniu Specjalnym nie był wzywany do zwykłych problemów. Jego obecność na ulicy Hożej oznaczała poważne problemy, zwłaszcza, że na miejscu znajdowały się już trzy inne radiowozy stołecznej Policji. Nie byłoby to zbyt dziwne, gdyby nie to, że znajdowały się one pod tytanobetonowym dachem drogi nadstrefowej. Obecność prawa i porządku w Podspodzie, jak zwano ten mało sympatyczny obszar w sam centrum Warszawy, ograniczała się zwykle do znajdujących się w zdezelowanych budkach terminali przycisków szybkiego wybierania z napisem Policja. Nie żeby były to działające przyciski…
Zaszło coś niezwykłego. Widać to było zresztą na pierwszy rzut oka – fakt, że dochodziła piąta nad ranem nie tłumaczył bynajmniej tego, że na odcinku Hożej od skrzyżowania z Emilii Plater do Poznańskiej nie było widać żywej duszy. Taka pustka była nienormalna – w Podspodzie zawsze toczyły się interesy. Drogi nadstrefowe oraz blokujące dostęp promieni słońca megawieżowce Centrum, wznoszące się nad szóstym piętrem na przebitych przez starą zabudowę diabetonowych słupach nośnych powodowały, że zawsze panował tam półmrok, rozświetlany głównie neonami oraz podwieszonymi pod nadstrefówkami wideopanelami reklam. W Podspodzie zawsze był wieczór i zawsze byli w nim jacyś ludzie. Opustoszały odcinek ulicy był… niepokojący.
Znajdujący się na miejscu policjanci też nie wyglądali na spokojnych. Pomimo tego, że mieli na sobie hełmy i ciężkie policyjne kamizelki kuloodporne z wkładkami ceramicznymi, a w spoconych dłoniach trzymali pistolety maszynowe, śrutówki CZ, karabiny szturmowe Wanad a nawet jeden granatnik, rozglądali się nerwowo chowając za opancerzonymi radiowozami. Napięcie dawało się kroić nożem. Przybycie BSWSu trochę rozluźniło nerwową atmosferę oczekiwania – ale tylko trochę.
Przestrzeń wewnątrz furgonetki, mieszcząca normalnie dziesięcioosobowy desant Oddziałów Prewencji została drastyczne zmniejszona przez znajdujące się tam szafy z optoelektroniką. W tylnym przedziale przed ekranami siedziały trzy osoby, a z tyłu furgonetki stały cztery masywne, czarne, kanciaste sylwetki.
„Dobra, ogólną sytuację znacie. Pamiętajcie, że podejrzany jest netrunnerem, komputerowym włamywaczem wyposażonym w nielegalną cybernetykę. Nie wiemy, czy ma dopalacz refleksu. Jest to mało prawdopodobne, ale możliwe. Natomiast z analizy kilu logów systemowych dostępnych po jego włamaniach wynika, że ma przyspieszone tempo przetwarzania informacji przez mózg. Więc mimo faktu, że jesteście fizycznie równie szybcy lub nawet szybsi od niego, to dla niego wszystko dzieje się znacznie wolniej. Jeżeli ma broń palną, która może przebić się przez wasz pancerz, to któryś z was może zostać ranny lub nawet zabity. Dlatego jeżeli tylko będzie się wam wydawać, że ma broń i może jej użyć, macie strzelać.
Niestety, nie możecie wejść przez ścianę. Haker jest paranoikiem, przerobił pokój na klatkę Faradaya – nie możemy zajrzeć do środka radarem milimetrowym i nie wiemy pod którą ścianą siedzi. Wiemy natomiast, że nie wyszedł ze środka. Wybicie w ścianie dziury ładunkiem wybuchowym byłoby zbyt ryzykowne, zwłaszcza, że w pokoju jest sprzęt komputerowy, którego macie nie uszkodzić – zawiera skradzione dane mogące być ważnymi dowodami podczas ewentualnego procesu. Jeszcze jakieś pytania? Nie? To ruszajcie!”
Tylne drzwi furgonetki otworzyły się gwałtownie. W wiecznej mgle, którą Podspód zawdzięczał działającym non-stop klimatyzatorom wieżowców dominujących centrum miasta, wypluwającym pod poziom nadstrefówek przegrzane, wilgotne i zatęchłe powietrze, pojawiły się cztery masywne kształty. Prawie ćwierć tony pancerza, optoelektroniki, komórek paliwowych, uzbrojenia i zamkniętego w środku operatora.
Chluba polskiego przemysłu zbrojeniowego – lekkie pancerze wspomagane „Lisowczyk”.
Ilustracja: Aleksander Jasiński
Ilustracja: Aleksander Jasiński
Czarne, kanciaste sylwetki z białymi napisami BSWS na klatce piersiowej i plecach pobiegły w kierunku budynku. Nadspodziewanie lekko i z gracją, ale w końcu ich operatorzy byli elitą polskiej policji.
Wyjście na ulicę było zamknięte. Pierwszy z policjantów nie bawił się w subtelności. Rozpędzony pancerz przebił się barkiem przez drzwi wyrywając je z zawiasów. Drugi już w biegu przyłożył do ramienia Atenę, karabin szturmowy 12,7 mm przypominający rozmiarami małe działko. Gdyby za drzwiami czaił się ktoś ukryty przed radarem milimetrowym, czekałaby go nieprzyjemna niespodzianka.
Korytarz był jednak pusty. Akcja przebiegała zgodnie z planem. Dwa pierwsze pancerze zabezpieczyły korytarz, podczas kiedy następne dwa zajęły pozycje pod drzwiami. Jeden z nich, dźwigający zamiast Ateny Herę, w pełni automatyczną śrutówkę kaliber dziesięć – czyli w rzeczywistości gładkolufowe działko 20 mm – przyłożył ją do ramienia i wycelował w środek drzwi. Korytarz wypełnił ogłuszający huk, a w środku zamykającej wejście stalowej płyty pojawił się niewielki otwór.
Śrutówka plunęła ogniem jeszcze raz, wstrzeliwując do środka niewielki, naszpikowany kamerami pocisk.
„Jest w środku, siedzi na fotelu wpięty w terminal! Wchodzimy!”
Pancerz z Herą skierował śrutówkę w kierunku zawiasów, przestawiając swoją broń na pobieranie amunicji z trzeciego magazynka i wywalił w drzwi serię pocisków z miękkiego metalu przygotowanych właśnie na taką sytuację. Drugi pancerz wbił drzwi do środka potężnym kopnięciem, a pozostałe dwa skoczyły do środka, kierując broń w stronę wielkiego, komfortowego fotela-leżanki. Leżał w nim jakiś człowiek a jego rękawie znikał światłowód sprzęgu fantomatycznego oraz przewody kroplówki.
Dwa pancerze skierowały swoje wukaemy w kierunku fotela, podczas kiedy dwa pozostałe zabezpieczyły korytarz. Akcja najwyraźniej przebiegła gładko i bez problemów. Tak przynajmniej się wydawało do momentu, kiedy jeden z policjantów nie włączył radaru milimetrowego.
„On nie oddycha!”
Natychmiast zaczął się obracać, aby zlokalizować ewentualnych przeciwników, ale było odrobinę za późno. Odpalone w momencie wtargnięcia napastników ładunki termitowe przepaliły podtrzymujące skutą do połowy normalnej grubości podłogę, która nie wytrzymała obciążenia i runęła w dół. A wraz z nią – pancerze wspomagane.
Znajdujący się na korytarzu policjanci, zaalarmowani komunikatem swojego towarzysza ruszyli w kierunku drzwi do pokoju, ale akurat w tym momencie z umieszczonych w listwie podłogowej dysz trysnęła bursztynowa piana środka poślizgowego. Policjanci nie zwrócili wcześniej uwagi na to, że podłoga korytarza była pokryta twardą plastikową wykładziną i pochylała się w stronę zejścia do piwnicy. Właśnie przekonywali się, że był to błąd, bowiem ich ciężkie, pancerne skorupy zsuwały się powoli, ale nieustępliwie w kierunku nieoświetlonych schodów. Warstwa pianki poślizgowej rosła, a pancerze przyspieszały.
Tymczasem znajdujący się w piwnicy policjanci wygrzebali się z gruzu. Diagnostyka nie ujawniła poważniejszych uszkodzeń, chociaż część czujników na obu pancerzach uległa zniszczeniu. Ruszyli biegiem w kierunku schodów, ale mniej więcej w tym samym momencie po spływającej po schodach warstwie pianki poślizgowej zsunęły się na dół pozostałe dwa pancerze. Kolizja na pokrytej pianką podłodze wyglądała imponująco.
Policjanci usiłowali jeszcze podnieść się z podłogi, gdy z rur zamontowanego pod sufitem systemu przeciwpożarowego trysnęła na nich biała, szybko tężejąca ciecz. Ślizgające się na policyjnej piance poślizgowej (stosowanej przeciwko zamieszkom), i oblepione szybko tężejącym policyjnym klejem (stosowanym przeciwko zamieszkom) policyjne pancerze wspomagane (również stosowane przeciwko zamieszkom) szybko zmieniły się w coś przypominającego rzeźbę nowoczesną.
Tymczasem piętro wyżej pokrywa jednej z przymocowanych do ścian metalowych szaf ze sprzętem komputerowym uchyliła się powoli. Ze środka wychylił się drobny, starszy pan z przerzuconą przez ramię torbą pełną kaset pamięci masowej, wyrzucił drabinkę sznurową sięgającą do podłogi piwnicy, zszedł na dół i wcisnął przymocowany do jednego z dolnych szczebelków przycisk, który uruchomił umieszczone we wszystkich pięciu szafach (oraz w leżance z manekinem) ładunki termitowe. Uchylił zamaskowaną klapę przejścia do piwnicy sąsiedniego budynku, ale zanim w nie wszedł, spojrzał jeszcze w kierunku schodów na zastygłą bryłę czterech pancerzy. Uśmiechnął się pod nosem i mruknął do siebie przysłowie, które powtarzał mu jego ojciec:
„Wiek i zdrada zawsze pobiją młodość i siłę."
koniec
1 lutego 2001

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Zabieg
— Leszek Karlik

Rozbłysk geniuszu
— Leszek Karlik

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.