WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Autor | Michał Brzozowski |
Tytuł | Dziś będziesz z nią w raju |
Opis | Rocznik 1991. Z wykształcenia matematyk, obecnie na studiach doktoranckich. A w czasie wolnym piszę opowiadania. Tak się jakoś złożyło, że najczęściej wychodzą mi z tego historyjki z pogranicza matematyki, filozofii i obłędu. Dotychczas publikowałem w Szortalu, Silmarisie, Białym Kruku i na portalu NF. Uwielbiam spacery i introspekcje. |
Gatunek | SF |
Dziś będziesz z nią w rajuMichał Brzozowski
Michał BrzozowskiDziś będziesz z nią w rajuAle Filip nadal migotał w środku wszechświata. Szarpnęło i świadomość pognała z powrotem do tunelu, niby wciągana liną. Ciało i umysł połączyły się jak kochankowie. Pasowały do siebie idealnie. Jak dwie połówki jabłka. Przecięte laserem. • • • Przez chwilę wodził wkoło tępym wzrokiem, czekając, aż pamięć wróci. Zdziwił się, że nikt nie spytał go jeszcze „Gdzie byłeś?”. Serce przyspieszyło rytm. Został sam w pokoju. Lucjan i portrecistka musieli po coś wyjść, gdy jaźń Filipa przebywała w… gdzieś tam. Wzrok mężczyzny powędrował w stronę laptopa. Filip wstał z fotela i pobiegł do biurka. Coś szarpnęło. Dopiero wtedy przypomniał sobie o kablu łączącym kark z maszynerią. Przewód rozciągnął się na około pół metra i napiął. Filip przeklął w stronę urządzenia. Maszyneria zignorowała bluźnierstwo. Stała niewzruszona, dumnie strosząc poplątane kable, które upodabniały ją do jakiejś groteskowej kałamarnicy. Wyciągnął rękę i chwycił za róg laptopa. Przekręcił komputer w swoją stronę, nadal skrępowany jak więzień. Na ekranie zobaczył medyczny bełkot, z którego nic nie pojmował. I wykres fal, chyba swoich własnych, mózgowych. Przynajmniej tak wynikałoby z podpisu. Bo choć Filip znał się ze swoim mózgiem jak łyse konie, nie poznawał go jeszcze po zapisie EEG. Teraz wystarczyło tylko posłać informacje o eksperymentach w świat i już jajogłowi wszystko rozgryzą. A Lucjan i reszta skończą za kratkami. Filip zaklął ponownie. Tym razem w stronę laptopa. Gnojek nie miał połączenia z internetem. Z planu nici. Wtedy usłyszał kroki. Pognał z powrotem na fotel. – Już się obudziłeś? – spytał wesoło Lucjan, wchodząc do pokoju. • • • Buddysta właśnie ogrywał w szachy kolesia z durszlakiem na głowie. Filip i Klementyna minęli graczy. Przechadzali się po patio wzdłuż nierównej kamienistej ścieżki. – Ale tutaj na pewno nie mają podsłuchu – tłumaczył Filip. – Myślisz, że zamontowali pluskwę w paprotce? – Czemu jesteś taki niecierpliwy? W swoim czasie zdejmą zakaz i będziemy mogli porozmawiać o wizjach… – Klementyna ugryzła się w język. – To znaczy o eksperymentach. – Więc też coś tam widziałaś? – Cierpliwości. Szli przez kilka minut w milczeniu, aż w końcu Filip przerwał ciszę. – Może wróćmy do tego, o czym rozmawialiśmy wczoraj. O wierze. – W porządku. – Pokiwała głową. – Ale wiesz, że zakonnice nie mogą spowiadać? – dodała żartobliwym tonem. Bawiła się krzyżykiem na szyi. Filip nadal widział w nim coś podejrzanego. Wyglądał jak wzorzec z Sèvres kąta prostego. – Naprawdę wierzysz, że gdy ktoś odchodzi, to tak nie całkiem? Że można go jeszcze spotkać? – Chcesz mnie zapytać o życie pozagrobowe czy o apokalipsę zombie, bo w jednym z tych tematów nie czuję się pewnie? – Pytam poważnie. – Tak, wierzę w życie po śmierci. – Czemu? – Bo… po prostu tak czuję. Nie jestem zbyt dobra w nawracaniu. – Więc można jeszcze spotkać kogoś, kogo… – Tak się czaisz, jakbyś miał kogoś konkretnego na myśli. Przepraszam – dodała, widząc, jak Filip wbija wzrok w kamienie. – Nie musisz odpowiadać, jeśli to zbyt osobiste. Ale wydaje mi się, że chcesz z kimś o tym porozmawiać. – Tak, mam na myśli kogoś konkretnego. Miała na imię Daria i byliśmy małżeństwem. – Przykro mi. – Ona… Nie wiem, co we mnie widziała. Daria była dla mnie za dobra, chciała pomagać innym. Angażowała się w akcje charytatywne i protesty. Pragnęła zostawić świat odrobinę lepszym, niż go zastała. Zazdrościłem jej nawet tego, jak bardzo ją wszystko obchodziło. I na jednym z takich protestów… To było przeciwko hełmom. – Jakim hełmom? – Hełmom propagandy. To się zdarzyło jakieś pół roku temu, do sieci wyciekła informacja o tajnych badaniach nad przekazem podprogowym. Dziesiątki dokumentów i nawet szkice urządzenia. Daria mi je pokazywała. Ten wynalazek miał wyglądać jak srebrny kask z goglami, trochę jak czapka pilota. Przed oczami pokazuje się człowiekowi film z ukrytym przekazem, klatkami trwającymi jakieś ułamki sekund. No i się go… No indoktrynuje się go. – Coś mi się obiło o uszy – przypomniała sobie Klementyna. – Ale czy to nie okazało się fałszywką? Filip głośno wypuścił powietrze. Nie chciał przyjąć do wiadomości, że Daria odeszła, protestując przeciwko internetowemu fejkowi. Równie nieszkodliwemu, co kolejny mem z kotem. – Co, jeśli nie? Co, jeśli można sztucznie zmienić czyjś światopogląd, zmusić do głosowania na określoną partię? Daria poszła na manifestację, chciała, żebym był tam razem z nią. Ale mnie to nie obchodziło. I wtedy widziałem ją żywą po raz ostatni… Nie licząc… Klementyna uciszyła go gestem. – Pamiętaj o zakazie. • • • Tej nocy Filip się nawrócił. Nigdy nie wykluczał, że kiedyś jeszcze uwierzy w Boga i będzie mieć jak u niego za piecem. Ale wyobrażał sobie ten proces jako coś powolnego, jako stopniowe, wręcz flegmatyczne nasiąkanie wiarą po latach rozmów i wnikliwych przemyśleń. Widział nawrócenie jako branie chłodnego prysznica, gdy zaczyna się od letniej temperatury, pomału przekręca kurek i wypuszcza zimniejszą wodę. Tymczasem jego zmiana wyznania wyglądała bardziej, jakby sam Odyn wbił mu na chatę, wziął za kark i cisnął bezbożnika do wanny z lodem. Ilustracja: Rafał Wokacz Filip leżał w łóżku i nie mógł zasnąć, głównie przez intensywne chrapanie Hassana. Nie wiedział nawet, jak upomnieć swojego jemeńskiego współlokatora. Prawie nie rozmawiali ze sobą z powodu bariery językowej. Nagle ktoś włączył światło. Filip zirytowany rozejrzał się po sypialni oblanej biało-czerwoną poświatą. Zamrugał, a potem wytrzeszczył oczy. Światło emitował Jezus. Mężczyzna z długimi włosami i brodą stał odziany w białą szatę. Podniósł prawą rękę, podczas gdy jego lewa dłoń dotykała serca, które emitowało białe i czerwone promienie. Mesjasz patrzył prosto w oczy Filipa. Hassan tylko przewrócił się na drugi bok, nadal radośnie pochrapując. „To musi być sen” – upomniał się w myślach Filip. Uszczypnął się w ramię, ale tylko zabolała go ręka. Zbawiciel nadal stał i świecił. „Pewnie przebieraniec, jakiś głupi żart” – bronił się Filip, ale nie mógł zaprzeczyć, że w objawionej postaci było coś nienaturalnego, coś nieuchwytnego. – Zaufaj mi – powiedział Jezus. Filip mocniej wytrzeszczył oczy. – Zaufaj mi, Filipie – powtórzył Nazarejczyk. Do wytrzeszczonych oczu dołączyła opadnięta szczęka. – Ale… Czemu… Dlaczego ja? – wydukał Filip. Jezus otworzył usta i znieruchomiał. Nawet aureola przestała się kręcić. Po chwili zniknął i znowu zrobiło się ciemno. Filip tej nocy prawie wcale nie spał i to nie z powodu charczenia współlokatora. • • • Gdy rano odbierał śniadanie w bufecie, jego myśli krążyły wokół nocnego cudu. Nie czuł się przekonany i jedyne, czego był pewien, to że zdarzyło się wtedy coś bardzo dziwnego. – Chyba źle spałeś – stwierdziła Klementyna, kiedy dosiadł się do jej stolika. – Zły sen? – Nie, tak jakoś… – Filip spojrzał na krzyżyk na szyi Klementyny. – Coś jest nie tak z twoim różańcem – zmienił temat. – Bo to nie jest różaniec. – Klementyna uśmiechnęła się i zdjęła naszyjnik. – Możesz go otworzyć, tylko dyskretnie. – Otworzyć? – Filip wziął krzyżyk i przyjrzał się bliżej. Zauważył szczelinę pomiędzy górną częścią i poprzeczką, nacisnął i zdjął zatyczkę. Krzyżyk był pendrivem. – Ale jak to? Przecież zabrali nam wszystkie komórki, aparaty i to też pewnie jest zakazane. – Mam nadzieję, że mnie nie wydasz. – Ale po co ci to? – spytał Filip. – Jesteś jakimś szpiegiem? – dodał konspiracyjnym tonem, przechylając głowę. |
Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.
więcej »— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.
więcej »...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak
Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak
...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak