Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Paulina Łoś
‹Pies Magika›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorPaulina Łoś
TytułPies Magika
OpisRocznik ′94. Z wykształcenia psycholog, z urodzenia zamościanka, obecnie mieszka w Lublinie. Zakochana w fantasy i snach, w wolnym czasie pisze lub rysuje. Do tej pory publikowała w „Szortalu”.
Gatunekurban fantasy

Pies Magika

« 1 2 3 »

Paulina Łoś

Pies Magika

Ze łzami w oczach, ale szeroko uśmiechnięta podkradłam się na palcach do komody Magika i wyjęłam stamtąd męskie szorty i podkoszulkę. Przeczesałam dłońmi – dłońmi! – włosy, sięgające prawie do pasa. Cuchnęłam psem, ale byłam w takiej euforii, że omal nie roześmiałam się w głos z tego spostrzeżenia.
Nagle zamarłam. Usłyszałam skrzypienie podłogi w przedpokoju i serce podeszło mi do gardła. W mieszkaniu był ktoś obcy! Ale kto? Moje myśli galopowały chaotycznie. W końcu przyszło mi do głowy, że w sypialni nie było śladu szkła. W takim razie musiało się stłuc gdzie indziej. To mogło być…
– Hej – dobiegł mnie szept. – Podasz mi jakieś spodnie? Jestem nagi.
Przełknęłam ślinę. Nie znałam tego głosu i z pewnością nie znałam mężczyzny, który stał w ciemnościach przedpokoju, goły jak go Pan Bóg stworzył. Domyśliłam się jednak, kim jest. A raczej – kim był.
– Skalar? – pisnęłam. Zerknęłam na twarz Magika, ale szczęściem oddychał głęboko i ani drgnął.
– To ja. Pospiesz się.
Zaczęłam nerwowo grzebać w szufladzie, aż znalazłam jakieś pomięte dżinsy. Podeszłam na palcach do drzwi sypialni i wyciągnęłam rękę. Skalar odebrał spodnie i przez chwilę słyszałam tylko szelest materiału.
– Już. Chodź tu.
Zbliżyłam się ostrożnie, zdjęta lękiem, bo moja radość ulotniła się zaskakująco prędko. Skalar położył mi dłoń na ramieniu, a palec drugiej przyłożył do ust.
Spodnie Magika były dobre na długość, ale nieco przyciasne na Skalara, który okazał się rosłym mężczyzną około trzydziestki. Ogarnęło mnie przedziwne uczucie. Coś w wyglądzie Skalara – nie umiałabym określić, co – kojarzyło mi się z tą dumną rybką, patrzącą na mnie zza szyby. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że facet ma mokre włosy i trochę zalatuje glonami. Widziałam drobne skaleczenia na jego twarzy i jedno nieco większe na wysokości obojczyka. Musiały powstać wtedy, gdy dosłownie wyrósł ze swojego akwarium.
Nie mówiąc ani słowa, Skalar pociągnął mnie za rękę. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie jeszcze tej samej nocy załatwiałam się na trawniku. Pochyliłam głowę, z pewnością zarumieniona, mając nadzieję, że Skalar tego nie widzi.
– Musimy uciekać. Kiedy się obudzi, będziemy już daleko – powiedział i znów pociągnął mnie za rękę.
Jakiś czas biegliśmy boso pustymi ulicami. Latarnie oświetlały nam drogę pomarańczowym światłem, choć miasto już spało. Chłód szczypał w nagie ramiona i łydki, ale przede wszystkim w stopy. Z ust wydobywała mi się para; dopadł mnie katar. Skalar zauważył, że z trudem łapię oddech i przystanął.
– Gdzie mieszkałaś? – zapytał, patrząc mi w oczy.
Potrząsnęłam głową.
– Nie mogę sobie przypomnieć, przepraszam. Mam mętlik w głowie.
– Nie martw się. Zresztą, nie wiem nawet, jakie to miasto. To pewnie skutek uboczny tych jego czarów. Ale musimy gdzieś przenocować.
Przytaknęłam, obejmując się ramionami.
Ilustracja: <a href='mailto:rafal.wokacz@gmail.com'>Rafał Wokacz</a>
Ilustracja: Rafał Wokacz
– Może pójść na policję?
Skalar uniósł brwi.
– I co im powiemy? Że właśnie przemieniliśmy się z powrotem w ludzi i uciekamy przed szalonym Magikiem, który nas więził?
Westchnęłam i obejrzałam się za siebie. Poczułam niejasną tęsknotę, ale patrząc znowu na Skalara, otrząsnęłam się.
– Słuchaj, Maja – Skalar pochylił się lekko. – Magik wychodził czasem z tobą na spacery. Znasz okolicę lepiej niż ja. Nawet nie wiem, jak długo jedynym moim światem było tamto pudło z wodą. Spróbuj się skupić i coś sobie przypomnieć. Czy nie ma tu żadnych zaułków albo opuszczonych budynków? Jutro moglibyśmy się zastanowić, co dalej, ale zbliża się świt i lepiej, żeby nikt nas tu nie odnalazł.
Przyłożyłam palce do skroni, jak gdyby miało mi to pomóc. Owszem, Magik zabierał mnie czasem na spacer, ale nigdy nie chodziliśmy daleko. Miałam załatwić swoje potrzeby i wracać. Mój pan nie był typem człowieka szczególnie wyrozumiałym dla zwierząt, nawet jeśli celowo się nade mną nie znęcał.
– N-nie… nie wiem. – Pociągnęłam nosem. Powietrze miało zapach wilgotnych liści i dymu z kominów. – Myślę, że powinniśmy biec dalej. Może znajdziemy jakiś znak, który nam powie, gdzie jesteśmy. Zresztą, rano Magik z pewnością będzie nas szukał i przetrząśnie wszystkie takie miejsca w pobliżu.
– Masz rację. – Skalar przesunął dłonią po głowie. Jego kręconych włosów też dawno nikt nie strzygł. Ruszył przed siebie żwawym krokiem, a ja za nim, lecz na szczęście nie biegliśmy. – Słuchaj – zaczął – nie miałem czasu pytać, bo trzeba było wiać, ale… jak to się w ogóle stało? Ta nasza… przemiana.
Wzruszyłam ramionami.
– Właściwie to nie wiem. Magik wrócił do domu pijany jak nigdy, ale przypomniał sobie, że mnie nie wyprowadzał… – Urwałam i przeszłam dalej. – A potem poszedł do siebie, mamrocząc coś pod nosem. Huknęło szkło i mnie zawołał.
– Moje akwarium. Wtedy zmieniłem się w człowieka. Biedne ryby. Pozbierałem je i wrzuciłem do miski z wodą w zlewie, żeby nie pozdychały.
Spojrzałam na niego uważniej, zaskoczona. Nie wiedziałam, skąd takie współczucie dla dawnych współlokatorów, ale to był póki co zbyt drażliwy temat.
Szliśmy chodnikiem, a nasze bose stopy wydawały śmieszne, klapiące odgłosy przy każdym kroku. Zasugerowałam, by przejść na trawnik i przemknąć między domami. To mogłoby zmylić poszukiwania Magika. Skalar się zgodził i wkrótce tratowaliśmy już czyjś ogródek warzywny. Ukradliśmy też dwie marchewki i po pobieżnym oczyszczeniu ich z ziemi zaczęliśmy chrupać. Byliśmy wściekle głodni.
– Powiedz – zaczął znowu Skalar – skąd się w ogóle u niego wzięłaś? – Nie musiał dodawać, że chodzi o Magika.
– Wydaje mi się, że… przyszłam na jego występ. Może mieliśmy wspólnych znajomych albo coś. Wiesz, on rzadko pokazuje się przed większą publiką, bo jest kiepski. Pamiętam, że to była jakaś impreza i że przyszedł tajemniczy gość w kapturze. Dziewczyny lubią tajemniczych facetów, więc oczywiście miał wzięcie, ale on wszystkie olewał. Tylko ze mną chwilę pogadał. Potem pokazał parę tanich sztuczek z kartami i monetami, a przez cały czas zdawał się w środku gotować. Zauważyłam to. Podeszłam do niego, kiedy szedł po coś do picia i chciałam mu poprawić humor. Przypadkiem zobaczyłam, jak siłą woli wbija noże w ścianę. Nie wiedział, że patrzę. Chyba odreagowywał. Potem walnął pięścią w szafkę, a drzwiczki odleciały jakby je rozsadził wybuch od środka. Wtedy mnie zauważył. Przeraził się na serio, później wpadł w gniew i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, wymamrotał pod nosem parę słów. Tego samego wieczora mnie zabrał. Nikt się nawet nie zorientował.
Skalar chrupał swoją marchewkę, trzymając ją za nać i patrzył przed siebie.
– Czemu nie uciekłaś? Miałaś więcej możliwości niż ja.
– Raz spróbowałam. – Zniżyłam głos, przypominając sobie, że przecież uciekamy. – Nie wiedziałam, dokąd iść, więc szybko mnie znalazł i przyprowadził. Chyba jakiś sąsiad dał mu cynk. Potem przemyślałam to sobie i doszłam do wniosku, że nie chcę całe życie być psem, a prócz Magika raczej nikt nie może mnie odmienić. Poza tym, on jedyny na świecie wiedział, kim jestem. Chociaż często zapominał.
Skalar kiwnął głową.
– Nie pamiętam dnia, kiedy się pojawiłaś. Jako ryba miałem dużo bardziej… ograniczone myśli. Czasem przyglądałem ci się, gdy przychodziłaś do kuchni i to był jedyny ciekawy punkt dnia. Teraz i ja sobie przypominam, czym zajmowałem się przedtem. Miałem kafejkę w centrum. Przychodziło niewielu ludzi, więc pomyślałem, że zorganizuję jakiś event. Siostra słyszała o Magiku i dała mi do niego numer. Uznałem, że może mi napędzić nieco gości. Wszystko zapowiadało się dobrze. Przyszedł na czas, pokazał parę sztuczek, ludzie się bawili i tak dalej. Ale potem poprosiłem go na zaplecze. Zapłaciłem i podziękowałem za współpracę, na co on rozgniewał się, bo ponoć obiecałem mu cykliczne występy. Może coś źle zrozumiał, nie wiem. Machnął ręką, a kawał ściany, który się przy tym oderwał, omal mnie nie zabił. Magik zreflektował się i chyba przestraszył – tak jak mówiłaś – poszeptał, a chwilę później moje życie na dwóch nogach dobiegło końca. Były już tylko monotonne dni w brudnej wodzie za szybą. Zabawne. Nie mam pojęcia, dlaczego zamienił mnie akurat w rybę. Może wcześniej tego dnia jadł sushi.
Podobało mi się, że mój towarzysz potrafił znaleźć w całym tym bagnie powód do śmiechu. Jakby nie patrzeć, trafiłam dużo lepiej od niego. Ale wiedzieliśmy już, dlaczego spotkał nas taki, a nie inny los.
– Najwyraźniej ten facet nie panuje nad gniewem i nad swoją mocą – ciągnął Skalar. – Kiedy się stara, nic mu nie wychodzi. Dopiero, jak chwyta go panika albo złość, umie zrobić czary-mary. A wtedy módlcie się o Boże miłosierdzie.
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.