Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 14 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Michał Antosiewicz
‹Królestwo Wiatrów›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorMichał Antosiewicz
TytułKrólestwo Wiatrów
OpisUrodzony w 1988 roku, copywriter. Debiut literacki to opowiadanie „Dzieci Wojny”, opublikowane w Wydaniu Specjalnym Fantastyki 04/2014. W kwietniu 2021 roku nakładem Wydawnictwa SQN ukazała się antologia „Nowoświaty” z opowiadaniem „Flaworyści”.
Gatunekfantasy

Królestwo Wiatrów

Michał Antosiewicz
« 1 2 3 4 5 »

Michał Antosiewicz

Królestwo Wiatrów

– To nie była zwykła burza – powtórzył.
Eyrling rzucił swoim ludziom kilka krótkich rozkazów, dwóch z nich zawróciło i odjechało do garnizonu, reszta pozsiadała z wierzchowców i ruszyła pomagać w porządkowaniu wioski. Eyrling również zsiadł, zbliżył się do druida.
– Zwykła, niezwykła – rzekł – trza by powiadomić panią Yunę, co tu zaszło. Ona coś poradzi.
– Myślę, przyjacielu, że ona już o wszystkim wie.
Zaraz okazało się, że miał rację. Ruszyli w głąb wioski, zobaczyć co jeszcze można zrobić, i tam, pod ruderą, która jeszcze niedawno była czyimś domem, dostrzegli magiczkę pomagającą w opatrywaniu rannych. Ta również ich dostrzegła, ale zaszczyciła jedynie przelotnym spojrzeniem. Ani na moment nie przerwała inkantacji. Wypowiadane cichym, melodyjnym głosem słowa uciszały jęki bólu, sprowadzały kojący sen, tamowały krwotoki, a wybite stawy i połamane kości zmuszały do powrotu na swoje miejsce. Kobiety, które wcześniej przejęły na siebie rolę sanitariuszek, teraz tylko przyglądały się temu i zapamiętale żegnały raz za razem. „Cud, cud!”, szeptały między sobą, a w ich głosach ulga mieszała się z trwożliwą czcią. „Dobrodziejko, Bóg cię nam zesłał w najczarniejszą godzinę!”.
Ceandric i Eyrling również przez chwilę przyglądali się scenie jak z obrazu.
– Co za ironia – mruknął druid – Magia naprawia, co magia zniszczyła.
– Hę? – odparł dowódca.
– Nie, nic takiego.
Gdy Yuna skończyła i wypowiedziała ostatnie sylaby zaklęcia, zachwiała się, oklapła bezwładnie, jakby pękły niewidzialne sznury, który do tej pory podtrzymywały jej ciało. Kobiety zaraz pospieszyły jej z pomocą, posadziły na ziemi, podały wodę, zaczęły wachlować tym, co która akurat miała pod ręką. Magiczka szybko poczuła się lepiej. Wciąż blada na twarzy, odpędziła je od siebie, wstała i podeszła do mężczyzn.
– Musimy porozmawiać. W cztery oczy.
– Musimy – przyznał Ceandric, choć dość niechętnie, bowiem w jej oczach już płonął piekielny ogień. Eyrling chyba też to dostrzegł, bo skwapliwie oddalił się i tylko co jakiś czas łypał w ich stronę.
– Spytam tylko raz – zgrzytnęła Yuna. – Odpowiedz szybko, to może zostaniesz w jednym kawałku. Co zrobiłeś z wieżą?
Odpowiedział szybko.
– Nic.
Na brzuchu poczuł dotyk ciepła. Spuścił oczy i dostrzegł wycelowaną w niego otwartą, drobną dłoń, jak ostrze miecza gotowego do sztychu. Smukłe palce otaczały wstęgi światła.
– Nie kłam.
– Nie wiem nawet, o czym mówisz.
Drgnął i syknął, jak po ukłuciu rozżarzonym gwoździem. Paznokcie magiczki ledwie musnęły jego koszulę.
– Mówię o wieży na wschód stąd. Mojej wieży meteorologicznej, uściślając. Niedawno, nie dalej niż kilka godzin temu, ktoś na nią wlazł i rozpieprzył kryształ na jej szczycie. Ledwie udało mi się go naprawić. Wszyscy w królestwie wiedzą, że do tych wież nie wolno się zbliżać. Tylko tobie zależałoby na tym, by tam wejść i coś zniszczyć, tylko tobie wszystko się nie podoba, prawda? I akurat tak się składa, że jesteś blisko, akurat dziś. Gadaj więc, bo upiekę ci wątrobę. Co zrobiłeś?
Skrzywił twarz w grymasie ni to bólu, ni ponurej satysfakcji.
– Nic. Nic nie musiałem.
Złapał ją za przedramię, mocno, tak że teraz to jej twarz wykrzywiła się w bolesnym grymasie.
– Po prostu tracisz kontrolę.
Szarpnąwszy gwałtownie wyrwała się z uścisku i zatoczyła do tyłu. Z trudem ustała na nogach, odgarnęła z czoła i oczu niesforne loki, prychnęła. Szalona, pomyślał Ceandric, widząc, jak znowu wyciąga w jego stronę dłoń, jak światło między jej palcami gęstnieje. I choć w jej oczach cały czas płonęła furia, nie wypowiedziała zaklęcia.
– Dziesiętniku!
Eyrling, akurat odwrócony plecami, nie widział zajścia, jednak na wezwanie zerwał się błyskawicznie i w kilku szybkich krokach znalazł tuż obok nich.
– Tak, pani Yuno?
– Aresztujcie tego człowieka.
Mężczyzna zamarł. Tylko jego oczy pozostały w ruchu, wędrowały od twarzy magiczki do druida i z powrotem.
– Hę? – wydusił z siebie w końcu.
– Zabierzcie go do aresztu, powiedziałam. Czy niewyraźnie mówię?
Eyrling nie poruszył się, co prawda, ale coś się w nim zmieniło. Jakby stężał. Jak bryła miękkiej stali nagle zanurzona w zimnej wodzie.
– Wyraźnie – przyznał zupełnie innym głosem. – Acz nie dosłyszałem „proszę”.
I wciąż tkwił w miejscu, patrząc już wyłącznie prosto w twarz magiczki, ona również patrzyła tylko na niego. Trwało to chwilę, może dwie, a mogłoby trwać pewnie i dłużej, gdyby magiczka bez żadnego słowa nie obróciła się na pięcie i odeszła.
– Dziękuję – powiedział Ceandric.
– Dajcie spokój – Tamten machnął ręką. – Niczym żeście nikomu nie zawinili, znam was przecież i wciąż pamiętam, jak pomogliście mojej córze. To jakże ja miałem was aresztować, no jak? Tak bez powodu? Nadto, dla mnie rozkaz to słowo setnika jeno, albo samego jarla. Nie macie tedy za co dziękować.
– Dziękuję i tak. A jak się miewa Rite?
– Ona? Ledwie żyć nam daje – zaśmiał się cicho Eyrling. – Wszędzie jej teraz pełno. Ale zdrowa jest i wesolutka, nie tak jak wcześniej, zanim… Ech, panie, co tu gadać, gdyby nie wy…
– Cieszę się. Pozdrów ją.
– Pozdrowię. Z Bogiem.
Ścieżką, którą dziesiętnik nadjechał ze swoją drużyną, Ceandric udał się w stronę doliny. Uszedł zaledwie kilka stajań od wioski i jej rozszarpanych brutalnym wiatrem, jeszcze niedawno białych sadów, kiedy za plecami usłyszał ponownie znajomy pomruk. Odwrócił się w stronę ciemnych chmur, teraz już głęboko schowanych za grzbiet gór. Tych samych gór, zza których wcześniej się wyłoniły.
– A więc to tak – mruknął z cicha.
Teraz już wiedział, o czym mówiła Yuna.
Teraz
Poszukiwania wieży trwały długo, tymczasem deszcz rozpadał się na dobre, a sarkazm i narzekania Isbel przybrały na sile.
– Może spytaj ptaków? Albo wiewiórek? Spytaj, gdzie jest ta przeklęta wieża, bo widocznie tamten pies wpuścił nas w maliny. Może wiedział, że chcesz mu skręcić kark, jak myślisz?
W końcu jednak trafili na miejsce. Oboje wtedy zrozumieli, dlaczego nie mogli dostrzec wieżycy z daleka, choć według Ceandrica powinna być znacznie wyższa od otaczających ją drzew. Kiedyś faktycznie musiała być, teraz jednak zaledwie jej połowa wciąż tkwiła w gruncie. Reszta konstrukcji utworzyła na ziemi pas wielkich, poprzerastanych mchem i trawą kamiennych brył. Między nimi mężczyzna od razu dostrzegł to, czego szukał.
– Co to takiego? – spytała dziewczyna, gdy podeszli bliżej.
– Gniazdo – odparł Ceandric. – Yuna trzymała w takich swoje kryształy.
– Ale… po co?
Ceandric kucnął nad misą. Choć również wykonana z kamienia, całkiem nieźle zniosła upadek wieży. Mężczyzna przesunął palcem po chropowatym dnie o kształcie stożka, po czym podniósł je do oczu. Błękitny pyłek zaszklił mu się na opuszkach, lecz po chwili znikł, zmyty przez deszcz.
– Długo tego nie wiedziałem – powiedział. – Sama nigdy mi tego nie wyjaśniła. Ale ktoś przecież musiał wiedzieć. Zacząłem więc pytać, szukać, aż znalazłem człowieka, który zbudował dla niej te wieże. Dziesięć tuzinów wież, rozstawionych wzdłuż granic królestwa. To był bardzo mądry człowiek, dużo rozumiał.
– Aha…
Wytarł dłonie o płaszcz, wyprostował się.
– Powiedział mi, że kryształy na wieżach to soczewki magicznej energii, połączone ze sobą niewidzialnymi nićmi, które zbiegały się w węzeł w jednym punkcie. Przez ten węzeł Yuna mogła manipulować mocą, kształtować ją wokół kamieni jak tylko chciała, rozumiesz, mogła…
– Panować nad pogodą.
Druid uśmiechnął się, kiwnął głową. Zachęcona jego milczeniem, dziewczyna snuła dalej:
– Mogła sprawiać, że powietrze wokół wieży stawało się zimne i ciężkie albo ciepłe i lekkie. Wprawiała je więc w ruch, kierowała tym ruchem, sprowadzała ciepłe wiatry, ściągała deszcze, kiedy tylko była potrzeba, odganiała mróz… To dlatego burza nad Jabłonicą, choć nadeszła ze wschodu, nie poszła dalej w głąb kraju, lecz zawróciła za góry. Tak?
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

18 VI 2023   02:51:31

Druidzka teoria (wiadomo, szukać u Sapkowskiego) efektownie wyłożona ;)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.